Rozdział ~9

8.7K 376 11
                                    

*POV Justin*

Nie chciałem tego robić. Nie chciałem jej okłamać. Nie chciałem jej zasmucać. Nie chciałem jej zostawiać bez wyjaśnień. Muszę wiedzieć co prowokuje mój głos w głowie. Jeżeli wyjdzie, że to właśnie ona, będę robił wszystko aby zniknął. Chcę ją mieć na zawsze, i nie pozwolę aby cokolwiek mi ją zabrało. Teraz, kiedy ona poznała mnie w całości, i kiedy obdarzyła mnie początkami zaufania, nie mogę jej stracić. Jest jedyną osobą w moim życiu na której mi zależy. Jest jedyną osobą w moim życiu, którą kocham...

*POV Ariana*

Tak bardzo chciałam go teraz przytulić. Chciałam mu powiedzieć, że wiem dlaczego wyjechał. Chciałam teraz przy nim być, i go wspierać. A co jeżeli ma rację i ten głos w głowie jest moją winą? Co jeżeli ja jestem powodem, dla którego Justin traci nad sobą kontrolę? Nie chce być dla niego ciężarem. Poczekam, aż przyjedzie, wtedy okaże się czy to moja wina. To był tylko tydzień. Jeden pieprzony tydzień, w którym zmieniło się wszystko. To Justin otworzył się przede mną. Powiedział mi o wielu rzeczach. Powiedział za czym tęskni, powiedział o każdej ofierze, o każdej miłości. A co było dla mnie najważniejsze? Powiedział czego się boi. Jego największą zmorą jest ten głos. Boi się, że kiedyś przez niego straci wszystkich, których kocha, wszystkich na których mu zależy, wszystkich dla których mógłby przestawić niebo i ziemię...

*POV John*

- Ok chłopaki, mamy problem. Musimy pojechać, i odebrać to co się nam należy. - Po ich minach wywnioskowałem, że nie wiedzą w czym tkwi problem
- No spoko. Zadanie jak każde inne, więc w czym problem? - Odezwał się Mike. Więc tak jak myślałem, nie domyślają się.
- Chodzi o Shawty. Wiecie, że Nestor tylko czeka na dobry moment. Wiem jak Justinowi na niej zależy. Widzę to. Patrzy się na nią tak, jakby świata poza nią nie widział. Ona stała się jego oczkiem w głowie. - Powiedziałem to,uśmiechając się lekko pod nosem. Znam Justina od dziecka. Byłem z nim podczas jego każdego popełnionego błędu. Byłem z nim przy każdej nowej dziewczynie, i wiem, że przy żadnej nie czuł się tak jak przy Arianie. Jeszcze parę miesięcy temu nie uwierzyłbym, gdyby ktoś mi powiedział, że ten chłopak będzie w stanie kogoś pokochać, bardziej niż siebie samego. A jednak, znalazła się taka osoba. Nie pozwolę aby ją stracił.
- Panowie, chodzi o to, że na akcji musimy być wszyscy. Wszyscy poza Shawty. Ona musi zostać w domu, dlatego musimy zrobić to szybko, żeby nic się jej nie stało. Czy to jasne? - Oni jedynie, w tym samym czasie odpowiedzieli " jasne " i usiedli na kanapie.
- Wyjazd za 20 minut. Idę poinformować Ari. - Dałem chłopakom znać, za ile wyjeżdżamy. Postanowiłem dać Ari znać, że wyjeżdżamy i ma być ostrożna.

*POV Ariana*

Jedyna, na co teraz było mnie stać, to leżenie z wielkim dołem, zakopana pod kołdrą. W pokoju było ciemno i cicho. Idealne miejsce żeby pomyśleć. Kiedy tak leżałam, drzwi do pokoju otworzyły się, wypuszczając do pomieszczenia niewielką ilość światła.
- Ari? - To John. Poznaje jego głos. Odwróciłam się w jego stronę, mrużąc oczy, od światła.
- Hmm... - Nie chciało mi się nic mówić więc jedynie zamruczałam, z lekką chrypą.
- Musimy z chłopakami pojechać coś załatwić. Zostaniesz w domu sama, dlatego proszę, bądź ostrożna. Nie otwieraj nikomu ani nie odzywaj się. - Wiem co mam robić. Słyszałam waszą rozmowę. Jestem pewna ze przez ten czas nic mi się nie stanie.
- Ile was nie będzie? - Wzruszył jedynie ramionami
- Nie wiem dwie, ewentualnie trzy godziny? Postaramy się być jak najszybciej. - Uśmiechnął się do mnie ciepło co odwzajemniłam, lecz ciut mniej przyjaźnie.
- Trzymaj się, niedługo będziemy. - Pomachałam mu na pożegnanie. On zrobił to samo, po czym wyszedł z pokoju. Czyli jestem sama. Cały dom dla mnie. Przez dwie godziny mogę robić co mi się żywnie podoba. Ekstra! Poczekałam chwilę na dźwięk zamykanych drzwi frontowych. Kiedy to usłyszałam, szybko wybiegłam z pokoju i zbiegłam po schodach na dół. Stanęłam przy kanapie, rozglądając się za pilotem od telewizora. Znalazłam. Wzięłam go do ręki, i włączyłam pierwszy lepszy kanał. Odłożyłam pilot na stolik,i udałam się do kuchni, zrobić sobie coś do jedzenia. Nie wiem ile mi to zajęło ale mam przepyszną sałatkę z kurczakiem. Poszłam z nią do salonu. Usiadłam na kanapie i zaczęłam szukać jakiego fajnego filmu w telewizji. Udało mi się znaleźć jakiś horror. Zaczyna się za 15 minut, więc zdążę pójść na górę po jakiś koc. Stojąc przed schodami, usłyszałam odgłos tłuczącego się szkła. Zamarłam. Bałam się wykonać jakikolwiek ruch. Stwierdziłam, że odczekam chwilę, jeżeli znowu coś usłyszę, wezmę coś czym będę mogła się obronić, i pójdę na górę. Nie musiałam długo czekać na kolejny hałas. Raczej nie ma tutaj duchów, a tym bardziej duchów z rękami, które otwierają każde drzwi na górze. Szybkimi krokami, oczywiście po cichu, poszłam do kuchni po nóż. Tak to dobra obrona... prawda? Ponownie stanęłam przed schodami. Zrobiłam pierwszy krok. Kolana miałam jak z waty. Brawo ciemnoto, zamiast się chować, to ty leziesz prosto w ręce, możliwe, że mordercy. Stanęłam na szczycie schodów, i rozejrzałam się po korytarzu. Musicie mieć tu tyle pokoi?! W który może się znajdować włamywacz? Po krótkiej chwili namysłu, zdecydowałam, że idę w prawą stronę. Bałam się niesamowicie. Jeszcze nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Teraz dopiero, jak nigdy, chciałam aby był ze mną Justin. Oczy zaszły mi łzami, a serce waliło tak, jakby miało mi zaraz wyskoczyć z piersi. Po tej stronie korytarza wszystkie drzwi były zamknięte. Połowa strachu za mną. Skoro po prawej stronie nic się nie stało, i wszystko było na swoim miejscu, to po lewej będzie tak samo. Skierowałam się w przeciwną stronę korytarza. Szłam już nieco szybszym krokiem. Tutaj tez wszystkie drzwi były zamknięte. Może tylko cos sobie ubzdurałam? Może nie było żadnego odgłosu? Zaczynasz panikować Ari. Zaśmiałam się cicho pod nosem. Chciałam się odwrócić, kiedy nagle poczułam zimne ostrze przy mojej szyi. Co do cholery?! Ale jak?! Przecież nikogo tutaj nie było!
- Jeden zbędny krok lub dźwięk, a przysięgam ci, że ten nóż wyląduję w twojej szyi. Zrozumiano? - strach mnie dosłownie sparaliżował. Nie umiałam nawet kiwnąć palcem. Chciałam mu przytaknąć, kiwając głową, ale nie umiałam.
- Słyszałaś mnie?! Pytałem się ciebie o coś, więc oczekuję twojej odpowiedzi! - wzmocnił swój uścisk na mojej ręce. Powoli zaczynała mi drętwieć. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Pokiwałam mu lekko głową, że zrozumiałam.
- A teraz rzuć swoją broń na ziemię.- Dawał mi instrukcje co mam robić. Nie chciałam aby zrobił mi krzywdę, więc zrobiłam to co mi kazał.
- Grzeczna dziewczynka. Szef będzie zadowolony. - chwileczkę... szef? To oznacza, że nie ważne jak bardzo bym się szarpała i wyrywała, on nie może mnie zabić. Tak więc zrobiłam. Zaczęłam krzyczeć ile sił w płucach, szarpać się i kopać. Robiłam wszystko co w mojej mocy aby tylko się uwolnić. Łzy cały czas spływały po moich rozgrzanych policzkach. Justin kurwa gdzie jesteś?!
- Zamknij mordę i się uspokój! To ci nic nie da, bo już i tak jesteś moja. - To było ostatnie co usłyszałam. Następnie zostałam czymś mocno uderzona w głowę. Straciłam przytomność.

*POV John*

*dwie godziny później*

- OK panowie , jestem z nas dumny. Odebraliśmy to co należało do nas, i wyszliśmy z tego bez szwanku. - powiedziałem z uśmiechem skierowanym do Mika i Tonniego. Kiedy weszliśmy do salonu, telewizor był włączony, sałatka stała na stole, ale nigdzie nie było śladu po Shawty.
- Chłopaki gdzie Ariana? - zapytałem, licząc, że znają odpowiedz. Żaden z nich nie odpowiedział, co znaczyło, że ani Mike ani Tonny nie wiedzą. Super. Spokojnie John, pewnie jest gdzieś na górze. Może poszła tylko do toalety?
- Ariana już jesteśmy, gdzie jesteś? - krzyknąłem tak, że mój głos rozniósł się po całym domu. Zero odpowiedzi. Zero jakiegokolwiek szmeru. Nic. Głucha cisza.
- John chodź szybko na górę! - usłyszałem głos Mika. Proszę aby była cała i zdrowa. Proszę, inaczej Justin nam tego nie daruje. Kiedy stanąłem przy moim towarzyszu, jedyna co zobaczyłem to jego zmartwioną minę i nóż leżący na ziemi. Kurwa, już po nas. Ale jak oni mogli ją porwać?! Skąd wiedzieli kiedy będzie sama w domu? Przede wszystkim jak oni się tu dostali?!
- Mike przeszukaj resztę pokoi, Tonny poszukaj czegoś na dole. Ja zadzwonię do Justina. - Chłopaki tylko mi przytaknęli i szybko zaczęli robić to o co ich "poprosiłem". Stanąłem przed schodami i wyciągnąłem telefon. Wybrałam numer Killera i zadzwoniłem. Wiem, że jest 03:27 ale walić to. Jak chce jeszcze swoją dziewczynę zobaczyć żywą to niech odbierze.
- Halo? - usłyszałem jego zaspany głos. Ups, obudziłem go.
- Stary mamy bardzo duży problem, kurwa ogromny problem. - Stresowałem się. Wiedziałem jak zareaguje gdy mu powiem co się stało. - Stary jest trzecia w nocy, jaki macie problem? - nadal zaspany i nic nie podejrzewający. Tak, zdecydowanie wolę go takiego, niż wkurwionego.
- Jeżeli chcesz zobaczyć swoją dziewczynę żywą to ubieraj się i wracaj do domu. - powiedziałem to nadzwyczaj spokojnie, w porównaniu do powagi sytuacji. Usłyszałem jak Justin szybko wstaje na równe nogi.
- Że co ty kurwa pierdolisz?! Mieliście na nią uważać. Kurwa, John obiecuję, że jak tylko moja noga przekroczy próg domu, będziesz nieżywy! - Oj jego złość sięgnęła zenitu. Zacznie się zabawa, jaką Nestor zapamięta do końca życia, bo nasz drogi przyjacielu. Nie kładzie się łap na tym co należy do Justina...

*****************
Jest i kolejny rozdział. Cieszę się, że są osoby które wgl to czytają. Dziękuję💕


Greedy//J.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz