*POV Ariana*
Z mojego cudownego snu obudziło mnie nagłe szturchnięcie. Pomyślałam, że Justin przez sen przez przypadek mnie trącił, więc obróciłam się na drugi bok. Justin znowu zaczął się wiercić. Powoli zaczynało mnie to denerwować. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na chłopaka.
Wygląda tak słodko jak śpi
Mimowolnie uśmiechnęłam się na tą myśl. Wtedy zaczęło się pogarszać. Chłopak zaczął mamrotać coś pod nosem. Próbowałam wychwycić chociażby pojedyńcze słowa, ale mi się nie udało. Pewnie coś mu się śni i zaraz będzie lepiej. Wstałam z łóżka i jeszcze zaspanym krokiem, zaczęłam powoli iść do łazienki. Już miałam wchodzić do pomieszczenia, kiedy nagle usłyszałam krzyki. To były krzyki Justina. Nie myśląc dłużej, pobiegłam z powrotem do sypialni. Chłopak był cały spocony, wiercił się niespokojnie i krzyczał. Usiadłam na nim biorąc jego twarz w swoje dłonie.
- Justin spokojnie to tylko zły sen. - Chciałam aby się uspokoił. Nie czekając na to czy sytuacja się polepszy, czy pogorszy, przytuliłam go do swojego ciała. Po chwili poczułam, jak jego ramiona zaciskają się na mojej talii. Nie będąc mu dłużna, ja również wzmocniłam swój uścisk.
- Jestem tu Juss. To był tylko zły sen. - Znam go i wiem, że coś musi być na rzeczy. Nigdy nie wspominał mi o koszarach. Chcę wiedzieć jak często je ma, o czym są, co jest ich przyczyną. Chcę wiedzieć czy mogę mu jakoś pomóc.
- Proszę nie puszczaj mnie - jego głos był zschrypnięty i przestraszony. Coś mnie ścisnęło za serce.
- Nie zamierzam - jeździłam opuszkami palców po jego karku. Czułam jak powoli relaksuje się pod moim dotykiem.Leżałam na Justine, ponownie przysłuchując się jego biciu serca. On w tym czasie bawił się moimi włosami, co swoją drogą uwielbiałam. Podniosłam głowę wpatrując się w jego oczy. Wtedy on spojrzał na mnie i słodko się do mnie uśmiechnął. Podsunął mnie bliżej siebie i cmoknął mnie w czoło.
- Dziękuję, że ze mną byłaś księżniczko - słysząc te słowa zrobiło mi się niesamowicie miło. Zawsze z tobą będę Justin. Nie mam zamiaru cie zostawiać.
- Zawsze będę - on jedynie ponownie złożył słodki pocałunek na moim czole. Nie wiedziałam czy wypada go w ogóle zapytać o ten koszmar, ale nie dowiem się póki nie spróbuję. Mam nadziej, że nie zepsuje tej cudownej chwili, z której nie chciałam wychodzić.
- Justin mogę Ci zadać pytanie? - Zapytałam nieśmiało. Wcale się nie zdziwie jak nie będzie chciał mi odpowiedzieć na kolejne pytanie.
- Chcesz zapytać o koszmar, prawda mała? - jak on mógł to wiedzieć? Czy on mi czyta w myślach? Nic nie odpowiedziałam, pokiwałam jedynie głową. Justin westchnął dosyć ciężko.
- Jeżeli nie chcesz, to nie musisz mi mówić. To twoja sprawa - powiedziałam zgodnie z prawdą. Jeżeli nie chce mi mówić to ukazuje jego decyzję
- Nie, nie ma problemu. Ufam Ci Shawty. - uśmiechnęłam się, słysząc, ze mi ufa. Cieszę się, że tak jest. Jego ręka spoczęła na dolnej części moich pleców, lekko masując to miejsce.
- Jak pewnie już wiesz, straciłem rodziców jak byłem mały. - Pokiwałam głową na znak, że pamiętam. - To dlatego mam te koszmary. To nie była śmierć wywołana jakąś chorobą. Nie była wynikiem wypadku. To było coś okropnego. - splotłam nasze dłonie razem dodając mu przy tym otuchy.*POV Justin*
Jej mała, cudowna rączka, tak idealnie pasowała do mojej. Razem wyglądały tak cudownie. Cieszę się, że jest przy mnie moja Shawty. W końcu mogę się komuś zwierzyc z tego co czuje.
- Z ojcem nigdy nie miałem dobrych kontaktów. Ciągle nie było go w domu. Kiedy wracał późno w nocy, tłumaczył się, że musiał zostać dłużej na jakimś spotkaniu. Sęk w tym, że i ja jak i moja mama wiedzieliśmy co robił. Pił, grał i zdradzał mamę na prawo i lewo. Zawsze dziwiłem się dlaczego ona po prostu go nie zostawi. Teraz, kiedy jestem dorosły wiem dlaczego tego nie zrobiła. On był naszym jedynym środkiem utrzymania. Zarabiał na dom, na rachunki, na mnie, na mamę i na... - Przerwałem. Na samo wspomnienie jej cudownego uśmiechu i tych słodkich oczek zachciało mi się płakać.
- Spokojnie Justin, jestem tutaj. - odezwała się moja piękność. Uśmiechnąłem się do niej i ppogłaskałem kciukiem jej dłoń, która nadal była spleciona z moją.
- I na Jezzy. Jazmyn to była moja młodsza siostrzyczka. Oj kochałem ją i to bezgranicznie. Chciałem zawsze ja chronić, chciałem być tym starszym bratem, który straszył jej chłopaków. A teraz nie mogę nim być przez niego. Przez mojego ojca.
- Co on zrobił? - Przerwał mi je cienki głosik. Kochałem w niej to, że kiedy chciała coś wiedzieć to potrafiła komuś wejść w połowie zdania, byleby tylko dostać potrzebne i formacje.
- Standardowo jak co wieczór, nie było go w domu. Doskonale wiedzieliśmy z mamą gdzie jest. Dochodziła trzecia w nocy. Godzina o której zawsze wracał do domu. W tym momencie drzwi frontowe otworzyły się, lecz do środka nie wszedł mój ojciec, tylko sześciu, zupełnie mi obcych mężczyzn. Miałem wtedy jedenaście lat i praktycznie nie miałem ojca. Czułem się odpowiedzialny za moją mamę i siostrę. Chcąc pokazać, że nie powinni że mną zadzierac, podszedłem do nich i powiedziałem, że mają się wynosić z naszego domu. Oni wtedy jedynie zaczęli się śmiać i odepchneli mnie na bok, idąc w stronę mojej matki i młodszej siostrzyczki - Przełknąłem gule w gardle chcąc mówić dalej. Z moich oczu wydobywa się słona ciecz, którą moja mała księżniczka zebrała swoimi kciukami.
- Moja siostra chciała pójść w moje ślady i chciała zacząć bronić mamę. Niestety jeden z nich odepchnął ja tak mocno, że uderzyła tyłem głowy o kant stołu. Widząc to, od razu pobiegłem do niej. Było dużo krwi, a ona nie otwierała oczu. Zacząłem płakać i ja do siebie przytulać, sądząc, że to coś pomoże. Po chwili usłyszałem krzyki mamy. Podniosłem głowę i zobaczyłem to. Oni najzwyczajniej w świecie ją zgwałcili, nie patrząc na to, że ja jestem w tym samym pokoju. Nie chcąc na to patrze, schowałem głowę we włosy mojej siostry. - Kolejne łzy spłynęły po moich policzkach na to wspomnienie. Ari wtedy puściła moja rękę i wtuliła się w moją szyję. Sam fakt, że jest tutaj, i mnie wspiera, cholernie podtrzymywał mnie na duchu.
- Nie wiem sam ile to trwało, ale szybko się nie skończyło. A najgorsze jest to, że nie na tym się skończyło. Od razu po tym jak ją zgwałcili. Jeden z nich podszedł do mnie i wziął mnie na ręce, po czym przywiązał mnie do krzesła. Na przeciwko mnie stała mama. Chciałem do niej podbiec i ja przytulić. Chciałem żeby to się skończyło, albo lepiej, żeby to okazało się tylko snem. Jednak tak się nie stało. Na moich oczach zaczęli ja bić, kopać, szarpać za włosy. W momencie kiedy na podłodze było, jak dla mnie, za dużo krwi oni zaczęli kolejną torture. Tą samą którą ja potraktowalem ciebie... - Przytuliłem ja. Potrzebowałem jej.
- Jest dobrze Justin. - Tak jakby czytała mi w myślach. Przerwalem bo nie wiedziałem czy mogę to powiedzieć czy nie. Nie wiedziałem jak Ariana na to zareaguje. Ale dała mi tak jakby pozwolenie na kontynuowanie tego.
- Była ledwo przytomna. Przywiązali ją do krzesła naprzeciwko mnie. Wtedy jeden z ich wyjął nóż i zaczął powoli nacinac jej skórę. Pamiętam, za zaczął się szarpać i wyrywać. Krzyczałem i płakałem ile tylko mogłem. Chciałem zrobić cokolwiek, byleby tylko jej pomóc. Ale nie mogłem. Kiedy już jej ciało było wystarczająco zmasakrowane, jeden z nich z uśmiechem na ustach pchną ostrzem prosto w jej serce, każąc mi na to wszystko patrzeć. Wychodząc z domu powiedzieli, że mogę dziękować tatusiowi, potem zaczęli się śmiać i dodali, że mu też już nie podziękuję. I zostawili mnie tam samego bez nikogo. Wtedy miałem już tylko Johna i mam go do dzisiaj. - Nie nawidziłem tego wspominać. To przez nich zacząłem torturowac ludzi. W ten sposób próbowałem odreagować to wspomnienie.
- To dlatego masz te koszmary - brunetka podsumowała moją opowieść. Czułem jak jeździ opuszkami swoich palców po moim karku.
- Jak często je masz? - domyślałem się, że o to zapyta. Powiedzieć prawdę, czy może sklamac i powiedzieć, że to jest jednorazowe? Nie, nie mogę jej oklamywac. Skoro ma być przyszłą panią Bieber nie mogę jej oklamac.
- Miałem je bardzo często. W momencie kiedy z nami zamieszkałaś, zniknęły. Potem postanowiłaś wrócić do domu. W te jedna noc, kiedy nie byli cie przy mnie, trauma wróciła. - Cieszę się, że mogłem jej o tym wszystkim powiedzieć. Poczułem jak jakiś ciężar spada z mojego serca.
- I to właśnie dlatego teraz chce cie tak bardzo chronić. Nie chce mieć powtórki z przeszłości. Tym razem do tego nie dopuszczę. - Nie pozwolę aby coś jej się stało. Nikt nie ma prawa jej dotknąć.
- Dziękuję Justin. Dziękuję za wszystko. Za to, że mnie chronisz, za to, że mi zaufałeś i za to, że mi o tym opowiedziałeś. - Lekko się do mnie usmiechnęła. Kochałem ten widok. To było coś dla czego warto żyć. Ona jest czym dzięki czemu mam cel. Ona jest kimś dzięki komu nauczyłem się kochać.Mój skarb leżał obok mnie. Ona już smacznie spała, a ja nie mogłem oderwać od niej wzroku. Kochałem ją za wszystko. Niestety wiem, że ona nigdy nie pokocha kogoś takiego jak ja, ale zawsze warto się starać. Może kiedyś pokonam ten mur i doznał jej miłości? Jedno jest pewne. Moim marzeniem jest ona.
**********************
I wyjaśniła się sprawa dzieciństwa Justina, jak i wiemy już dlaczego torturuje ludzi. Mega się wzruszyłam pisząc ten rozdział.byłoby mi miło gdybyś ty czytelniku, zostawił komentarz 💕
CZYTASZ
Greedy//J.B
Fanfiction- Dlaczego mi to robisz? Dlaczego po prostu mnie nie wypuścisz? Przysięgam, że nikomu nic nie powiem. - ostatnie zdanie wypowiedziałam ze łzami w oczach i gulą w gardle. Wiedziałam doskonale że mnie nie wypuści... nie miałam już siły z nim walczyć...