Rozdział ~27

5.7K 279 23
                                    

*POV Justin*

Po tym co działo się w moim dzieciństwie, długo nie mogłem wyjść na prostą. Po tym jak na moich oczach zabrali mi siostrę i matkę, myślałem, że nigdy nikogo nie pokocham. Twierdziłem, że po tym wszystkim stałem się bezwartościowym gównem. Po upływie pewnego czasu od tego zdarzenia pragnąłem zemsty. Aby sobie ulżyć torturowałem ludzi, tak samo jak tamci robili to z moją matką. Byłem wtedy człowiekiem dosłownie wypranym z jakiegokolwiek współczucia, a słowo miłość nie istniało w moim słowniku. Do czasu.

Wierzycie w miłość od pierwszego spojrzenia? Ta, ja też nie wierzyłem w te bajki dopóki pewna niska brunetka o cudownych, ciemno czekoladowych oczach nie stanęła na mojej drodze.

Pamiętam jak cztery miesiące temu, codziennie stałem pod jej domem obserwując ja dniami i nocami. Już wtedy wiedziałem, że będzie moja.

Niby takie proste zadanie. Porwać ją i poznęcać się za długi jej ojca. Uwierzcie, ale kiedy pierwszy raz ja zobaczyłem, nie umiałem. Nie chciałem by cierpiała. Sam byłem w szoku jaką przyjąłem postawę, w stosunku do tej drobnej istotki.

Kiedyś kochałem całym sercem i straciłem to na czym mi tak zależało. Teraz kocham jeszcze mocniej, i nie pozwolę bym znowu stracił kogoś komu oddałem całe swoje serce i duszę. Nie umiałbym przejść przez to drugi raz.

Kocham Arianę moim całym pieprzonym sercem. To ona nauczyła mnie na nowo kochać. A co najważniejsze? To ona nauczyła mnie na nowo walczyć o to co się kocha.
Teraz kiedy mam o co walczyć jest zupełnie inaczej...

Leżałem na łóżku z uśmiechem od ucha do ucha. Moja piękność relaksowała się teraz w wannie. Nawet nie wiecie jakie to kurewsko cudowne uczucie móc otwarcie, i całemu światu wykrzyczeć, że ona jest moja. Moja, moja, moja, moja i jeszcze raz moja. Albo jeszcze jeden raz... Ona jest cała moja. Po tym wszystkim co się między nami działo nie sądziłem, że usłyszę od niej te dwa słowa. Jak przypomnę sobie jak jeszcze godzinę temu wiła się pode mną, jęcząc moje imię.... Dobry Boże. Taka kobieta to skarb. Mój skarb. A znaleziony skarb zatrzymuje się dla siebie.

Nie wiem ile tak leżałem i rozmyślałem, ale w pewnym momencie usłyszałem ten cudowny anielski głosik.
- Emm... Justin? - Od razu zerwałem się do pozycji siedzącej i spojrzałem w kierunku drzwi od łazienki. Moja Shawty miała wychyloną tylko głowę.
- Tak skarbie - wiedziałem, że uwielbiala, kiedy tak na nią mówiłem. Wtedy jej poliki od razu zalewała fala rumieńców, a oczy błyszczały się jak dziecku, gdy zobaczy słodycze.
- Czy mógłbyś mi dać jakieś swoje ciuchy? - Kochałem kiedy nosiła moje ciuchy. Wyglądała wtedy tak seksownie, że brałbym ją za każdym razem, nie zważając na to gdzie i z kim jesteśmy.
- Jasne, nie ma problemu - posłałem w jej stronę jeden z moich najlepszych uśmiechów i podszedłem do szafy. Wyjąłem z niej białą bluzkę, która na plecach miała czarny napis "Bieber" oraz białe bokserki. Podszedłem do niej i wręczyłem jej ciuchy. Musiałem posmakować na nowo jej warg. One były dla mnie jak narkotyk... Ona cała była moim jednym wielkim narkotykiem. Oderwałem się od niej i szybko cmoknąłem ją w jej słodki nosek i w czoło. Jej słodki chichot wypełnił całe pomieszczenie. Powiedziała szybkie " dziękuję" i ponownie zamknęła się w łazience.

Czym ja sobie zasłużyłem, by mieć przy sobie kogoś tak cudownego jak ona?

*POV Ariana*

Ubrałam się w ciuchy które dostałam od Justina. Widząc napisz widniejący na moich plecach, mały uśmiech wkradł się na moją twarz.

Stanęłam przed lustrem i zaczęłam dokładnie się oglądać. Pierwsze na co zwróciłam uwagę to małe iskierki szczęścia tańczące w moich oczach. Później spojrzałam na uśmiech, który ani na chwilę nie schodził z mojej twarzy. Na końcu spojrzałam na wszystkie blizny na moim ciele. Nie dało się ukryć, że ciche westchnięcie opuściło moje usta. Zamknęłam oczy i pierwsze o czym pomyślałam to... tata. Cholernie mi go brakowało. Pamiętam jak po śmierci mamy, załamał się. Jednak robił wszystko, abym nie czuła się samotna. Zawsze chciał abym była szczęśliwa. Dla niego, moje szczęście było najważniejsze, a dla mnie jego.

Teraz kiedy go nie ma, jedyna osobą dzięki której czuje się szczęśliwa to Justin. Wiem, że mój tata patrzy na mnie z góry, i na pewno w małym stopniu nie jest zadowolony, że właśnie tak wygląda mój pierwszy chłopak. Ale wiem też, że jest ze mnie dumny, że pomimo tego co się stało, dalej potrafię być szczęśliwa.

Zdecydowanie Ari, Justin "pieprzona perfekcja" Bieber, jest najlepszym co cię spotkało.

Po śmierci ojca, załamałam się. Zostałam całkiem sama. Do momentu porwania. Wtedy nie wiedziałam, że ten dzień wywróci moje życie do góry nogami. Nie wiedziałam, że poznam kogoś w kim się zakocham. Teraz, mam kogoś dla kogo nie warto patrzeć w przeszłość. Kogoś z kim wiąże swoją najbliższą przyszłość.

Spojrzałam ostatni raz w lustro i na widok tańczącego szczęścia w moich oczach, uśmiechnęłam się. W pokoju zostałam kompletną ciszę i pustkę. Widocznie zszedł na dół. Związałam włosy w niechlujnego, aczkolwiek ładnie wyglądającego, koka i postanowiłam pójść śladami Justina.

Wszyscy siedzieli w salonie. Rozmawiali, śmiali się, wygłupiali. Nie powiem ale to był bardzo miły widok. Justin jest na prawdę szczęśliwy w towarzystwie chłopaków, ale oczywiście im tego nie powie, bo to wstyd.
- To jak Justin, kiedy masz zamiar jej w końcu powiedzieć, że się zakochałeś? - Mike zadając to pytanie Justinowi, zrobił minę dziecka, które widzi jak jego rodzice się całują, na co wszyscy się zaśmiali. Nawet ja.
- Nie muszę Mike. Ona już wie i teraz jest moja i tylko moja. W końcu moja. - uśmiech jaki mu towarzyszył był nie do opisania. Słysząc to poczułam mile ciepło w sercu. Dobrze jest wiedzieć, że się dla kogoś coś znaczy.
Nie czekając dłużej zeszłym do nich na dół. Na kanapie było pełno wolnego miejsca ale postanowiłam zająć moje ulubiona. Usiadłam po turecku na nogach Justina, plecami opierając się o jego klatkę piersiową. Jego silne ramiona opłaty mnie w tali.

Tak, to zdecydowanie moje ulubione miejsce na tej kanapie.

- Awww... Jak w słodko razem wyglądacie. - Zagruchal John, który od razu dostał od Justina poduszką.
- Zajmij się sobą stary - powiedział przez śmiech mój mężczyzna.
- Nie ma bata bracie - John puścił mu oczko i włączył jakiś film.

Uwielbiam takie leniwe dni. Wszyscy, jak jedna wielka rodzina, siedzimy i oglądamy jakieś głupawe filmy.

Justin to najlepsza poduszka, jaką miałam zaszczyt posiadać w swoim życiu.

Jego dłonie jeździły w górę i w dół po moich udach. Co jakiś czas składał słodkie pocałunki na mojej szyi. Mike przysypiał na fotelu, Tonny sprzeczał się z Johnem jaki będzie następny film, Justin jedną ręką bawił się moimi włosami, a ja...

Mogłabym tak spędzać każdy dzień.

****************************
Witajcie moi mili 👑

Nie wiem jak wy ale ja uwielbiam perspektywę Justina. 😍

Chciałabym wam powiedzieć, że przez najbliższy tydzień nie będzie rozdziałów. Zmykam w góry 💞

Jeżeli chcesz, możesz mnie dodać na snapie
trustmeshawty

Miłoby mi było gdybyście po dodaniu mnie napisali, że jesteście z wattpada.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał 💕

Greedy//J.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz