Rozdział {32} cz.2

2.5K 153 12
                                    

*POV Justin*

- co ty tu do cholery robisz ? - wycedziłem przez zęby w jego stronę. Na jego twarz wkradł się ten psychopatyczny uśmieszek....
- co? Nie cieszysz się na widok starego przyjaciela Justin? - jego zielone oczy spojrzały w moje. Jego psychiczne spojrzenie paliło we mnie dziurę. Strasznie się zmienił przez te trzy lata.
- no widzisz Tonny, jakoś niekoniecznie. Powtarzam swoje pytanie, co ty tu robisz? - chłopak lekko się zaśmiał, wkurzając mnie tym jeszcze bardziej.
- tak jak mówiłem, przyjechałem odwiedzić swojego starego przyjaciela Bieber.
- dobrze wiedzieć. Jak mnie znalazłeś? - rzuciłem beznamiętnie w jego stronę. To się w żadnym stopniu nie trzyma kupy!
- mam swoje źrodła. Uczyłem się od najlepszych - poruszył znacząco brwiami, chcąc pokazać, że chodzi o mnie.
- ha ha bardzo śmieszne - wymusiłem na twarzy uśmiech, w głębi duszy licząc, że ten zdrajca, jak najszybciej opuści moją posesję. - coś jeszcze czy mogę juz ci zamknąć drzwi przed nosem? - zapytałem, głosem przepełnionym nienawiścią i zniecierpliwieniem. Chłopak uśmiechnął się do mnie sztucznie i odepchnął mnie na bok, wchodząc do środka domu. Przewróciłem na jego zachowanie oczami i poszedłem za nim do salonu. Chłopak rozsiadł się wygodniejszy fotelu, zarzucając nogi na stolik do kawy.
- giry na dół - warknąłem w jego stronę zrzucając jego stopy ze stolika. Co on sobie wyobraża?!
- spokojnie Justin. Przyszedłem pogadać. - on? Pogadać? Czy ten dzieciak na pewno dobrze sie czuje?
- O czym niby chcesz rozmawiać Legan? - na moje pytanie chłopak od razu się wyprostował z szeroki uśmiechem na ustach.
- co u ciebie? Jak tam u Shawty? Jak ci życie leci? - zastopowałem go. Nie powiem ale jestem w lekkim szoku słysząc te wszystkie pytania z jego strony.
- wo wo wo! Wystopuj! Chyba nie liczysz, że odpowiem ci na jakiekolwiek z tych pytań? - zaśmiałem się pod nosem i wstałem z kanapy. Skierowałem się z powrotem do drzwi wejściowych. Otworzyłem je, gestem ręki wypraszając, jeszcze łagodnie, chłopaka z domu.
- nie miło było cie zobaczyć ponownie Tonny. A teraz proszę cie o wyjście. - zielonooki prychnął coś pod nosem po czym stanął koło mnie.
- jeszcze będziesz mnie prosił o pomoc Killer - jego uśmiech zdradzaj jego wielką pewność siebie. Nie pozostałem mu dłużny. Na mojej twarzy zagościł podobny uśmiech. Podobny, ponieważ, i tak i tak, lepszy.
- nie byłbym tego taki pewien Legan. Ja nigdy nie proszę o pomoc ludzi twojego sortu. Prędzej bym cie zdeptała jak robaczka. A teraz wypad. Trzeci raz, nie chcij abym powtarzał - można powiedzieć, ze dosłownie wepchnąłem chłopaka za drzwi domu. Poczułem ulgę kiedy opuścił moje sanktuarium. Nigdy, przenigdy nie pomyślałbym, że zobaczę jeszcze Tonniego.

*POV Mike*

Szczerze to do końca sam nie mam pojęcia jak Justin chce załatwić tę sprawę. Jedyne co jest pewne to to, że na końcu nawet ja bede mieć nieziemski ubaw.

Tak jak Justin prosił, załatwiłem mu pomoc. Mój stary przyjaciel, jeszcze z czasów licealnych. Nie do końca był pewny czy nam pomoc, ale jest mi winien przysługę. Nie miał wyboru. Nazywa się Alfredo i jest szpiegiem. Dosłownie szpiegiem. Lepiej wybrać nie mogłem. Oszczędziłem Ari i Justiniowi siedzenia i tłumaczenia wszystkiego co się działo. Sam mu o tym opowiedziałem. Jedynym zadaniem Justina dzisiaj wieczorem będzie powitanie nowego członka naszej ekipy.

Fredo jest dosyć podobny do Justina, jeśli mowa o charakterze i całym stylu bycia. Tutaj nie mam się o co martwić.

Jest godzina 12:26 a na dworzu cudowna pogoda. Wyciągnąłem Shawty z jej pokoju, prawie siłą, i wyszliśmy na ogród. Siedziałem na huśtawce ogrodowej z laptopem na kolanach, a Ari opalała się na leżaku, przy basenie.

Nie to żeby coś, bo to PRAWIE narzeczona mojego najlepszego przyjaciela, ale ma boskie ciało. Niejeden facet marzy o kobiecie z taką figurą. Mój wzrok na kilka sekund utkwił w jej bliznach. Nadal je ma. Ich się nigdy nie pozbędzie. Uważam jednak, że dodają jej one uroku.

Greedy//J.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz