EPILOG...

3.4K 205 118
                                    

*6 lat później*

*POV Ariana*

Zakładam na nogi czarne, średniej grubości rajstopy. Zaraz po nich podchodzę do łóżka i sięgam po czarną, dopasowaną sukienkę. Czuje jak po moim policzku, pomimo uśmiechu, spada pojedyncza łza. Szybko ocieram ją kciukiem i pociągam nosem.
- Dawaj Shawty, on by tego nie chciał - po paru minutach doprowadziłam swoje emocje do zera. Ścisnęłam w dłoniach materiał sukienki i udałam się do łazienki. Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na swoje odbicie. W tych oczach od sześciu lat nie ma nawet iskierki szczęścia. Wszystkie emocje uleciały z nich wtedy kiedy on odszedł.

Nie chcąc dłużej patrzeć na zbierające się w kąciku oczu łzy, przełożyłam sukienkę przez głowę. Uklepałam dłońmi niesforny materiał. Teraz wygląda dobrze. Wzięłam do ręki kosmetyczkę i wyciągnęłam z niej jedynie tusz do rzęs i ciemno-bordową pomadkę. Wykonałam szybki makijaż i opuściłam łazienkę, gasząc za sobą światło.

Na dole przy drzwiach czekał już na mnie Mike wraz z Eli, oraz z ich małą córeczką, Anabell. Jestem dumna z faktu iż jestem jej ciocią.
- To jak Shawty, gotowa? - głos Mika obudził mnie z lekkiego zamyślenia. Pokiwałam niechętnie głową. Nie lubię tego miejsca. Jednak kocham go całym sercem i nie wyobrażam sobie do niego pójść. Spojrzałam na Eli, która posłała mi ciepły uśmiech. Położyła swoją dłoń na moich plecach, dodając mi otuchy. Wyszliśmy wszyscy z domu, a Mike zamknął drzwi na klucz. Usiadłam z tylu samochodu wraz z malutką Anabell.

Po pół godziny dotarliśmy na miejsce. Mike zaparkował samochód jak najbliżej wejścia.
- Nie idziecie ze mną? - spojrzałam na nich pytającym wzrokiem. Mike odwrócił się w moją stronę i posłał mi lekki uśmiech.
- Tym razem chcemy, żebyś poszła tam sama - przez chwile nie wiedziałam co powiedzieć. Kiedy dotarły do mnie jego słowa, powiedziałam ciche 'niedługo będę' i wysiadłam z samochodu. Pierwszy raz będę z nim sama. Przeszłam przez bramę i zaczęłam iść wzdłuż betonowej ścieżki. Doskonale wiedziałam kiedy mam skręcić w prawo. Trafiłaby tutaj z zamkniętymi oczami.

Skręciłam w odpowiednią alejkę, minęłam kilka nagrobków i stanęłam przy tym najważniejszym. Usiadłam na małej ławeczce na przeciwko niego. Podniosłam swój wzrok na wygrawerowane, złote litery na marmurze. Układały one doskonale znane mi imię. Zebrałam w sobie całą odwagę i zaczęłam swój monolog.
- Witaj Justin. Dzisiaj twoja szósta rocznica kochanie... - przełknęła gorzko ślinę i wytarłam małe łzy. - wiesz doskonale jak mi ciebie brakuje. Spanie bez ciebie obok to nie ten sam sen co wcześniej. Kiedy się budzę nikt mi nie powie, że mnie kocha. Bez ciebie to nie jest to samo życie. Całe swoje serce oraz całą swoją dusze oddałam tobie, a ty zabrałeś je wraz ze sobą. Przez te sześć lat nikogo nie pokochałam ani nawet w małym stopniu nie obdarzyłam takim uczuciem jak ciebie. Doskonale również wiem, ze nigdy tego nie zrobię. Bo to ciebie kochałam, kocham i zawsze kochać będę. - ostatnie zdanie powiedziałam coraz bardziej łamiącym się głosem. Nie chce życia bez niego ale wiem, że gdyby mógł mi coś powiedzieć to to, abym się nie poddawała. Nie na taką kobietę mnie zmienił. Mimo wszystko chcę, aby był ze mnie dumny. Wytarłam gorzkie łzy i uśmiechnęłam się w stronę nagrobku.
- Nawet nie wiesz ile bym dała aby móc, ten ostatni raz, usłyszeć twój głos, zobaczyć twoje cudowne oczy, twój uśmiech, znaleźć sie w twoich ramionach i te ostatni raz posmakować na nowo twoich ust... aby ten ostatni raz móc się w tobie na nowo zakochać. - położyłam na nagrobku białą róże i z trudem opuściłam cmentarz, zakładają tę samą maskę, co przez ostatnie sześć lat.

Justin byłby ze mnie dumny

**********************
Pragnęliście epilogu a więc jest...
nawet nie wiecie jak ciężko mi się go pisało...

Greedy//J.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz