*POV Justin*
W momencie kiedy Tonny przyznał nam się do wszystkiego, byłem wdzięczny Arianie, ze usiadła na moich kolanach. Ona doskonale wiedziała co robi. Gdyby nie jej drobne ciałko usadzone na moich nogach, ten gnój już dawno by się wykrwawiał na podłodze. I myślę, że tym razem Mike by mnie Noe próbował powstrzymać. On by mi jeszcze w tym wszystkim pomógł. Nie powiem ale jedna część mnie była w szoku, że moja mała kobietka pierwszy raz użyła siły. Jestem z niej dumny.
Mike poszedł załatwiać sprawy związane z pogrzebem Johna. Byłem mu wdzięczny, że on to robi. Ja sam nie jestem w stanie. Nie umiałbym załatwiać tego typu sprawy, jeżeli w grę wchodzi, tak jakby, mój brat. Shawty czekała wraz ze mną w salonie, na Tonniego. Siedziałem na fotelu z Arianą na kolanach. Wcześniej czułem jak płakała. Głaskałem ją po plecach żeby się uspokoiła. Teraz spi wtulona w moje ciało. Uwielbiam ją przytulać, bo za każdym razem gdy to robię uswiadamiam sobie jedno. Mianowicie uswiadamiam sobie, że właśnie trzymam mój cały świat. I właśnie teraz czuje się identycznie. Została mi tylko ona.
Po ponad godzinie w salonie pojawił się Tonny, wraz ze swoją walizką. Pocałowałem dziewczyne w czoło i wydostałem się z jej uścisku. Ułożyłem ją wygodnie na fotelu i przykryłem kocem. Mike również był już z nami na dole. Wyszliśmy naszą trójką przed dom.
- Stary ja na prawdę was przepraszam. Nie miałem pojęcia, że do tego dojdzie - Tonny nadal próbował się jakoś z tego wszystkie wytłumaczyć. Według mnie to było żałosne. Zakpiłem pod nosem i pokreciłem z rozbawienia głową.
- Tonny będzie chyba jednak lepiej, jak już pójdziesz - dziękuję Mike dosłownie wyjąłeś mi to z ust. Patrzyłem jak chłopak się odwraca i zaczyna opuszczać posesję.
- Hej Tonny zaczekaj - krzyknąłem w jego stronę, na co ten wydawał się być lekko zdziwiony. Podszedłem do niego i stanąłem z nim twarzą w twarz.
- Zapomniałbym o jednej ważnej rzeczy - słysząc moje słowa jego zdziwienie na twarzy wzrosło dwukrotnie
- O jakiej?
- O takiej - nie żałowałem siły. Wymierzyłem prosty cios, prosto w jego twarz. Chłopak aż upadł na ziemię. Uśmiechnąłem się mimowolnie. Ledwo sie podniósł, a kiedy zrobił mogłem zobaczyć swoje dzieło. Coś czuję, że ktoś tu ma złamany nooos. Ups, jak mi bardzo przykro. A może jednak nie.
- Nie żałuję ani jednej chwili, którą spędziłem na obijaniu ci mordy - powiedziałem z uśmiechem na ustach. Jeszcze przed jakieś dwie sekundy na niego patrzyłem, po czym odwróciła się i skierowane swe kroki do domu. Mike poszedł od razu w moje ślady. Usiedlismy w salonie na kanapie.
- Pogrzeb jest jutro na siedemnastą, przyjdziesz prawda? - Tę nie niezręczną ciszę przerwali pytanie Mika.
- Pewnie, że będę - odpowiedziałem mu ze smutkiem w głosie. Nadal do mnie nie docierały, że John nie przeżyję z nami już żadnej chwili. Nie zdążyłem mu nawet podziękować za to co dla mnie zrobił. Kiedy straciłem rodziców, on i jego rodzina przygarnęli mnie pod swój dach, wyciągał mnie z kłopotów, zawsze mnie bronił, przed każdym. Ale najważniejsze to to, że tak jakby pomógł przy budowie mojego związku z Arianą. Kiedy myślałem, że to koniec, ze nie dam rady jen do siebie przekonać, John zawsze przychodził mi z pomocą. To dzięki niemu wiele razy nie odpuściłem. Od dziecka razem. Od dziecka mi pomagał, aż do teraz. Nawet nie wiedziałem kiedy się popłakałem. Nie sądziłem, że to będzie dla mnie tak ciężkie. Odwrociłem się w stronę mojej księżniczki. Nadal smacznie spała. Na jej widok od razu się uśmiechnąłem. Jest najlepszym co mnie spotkało w życiu. Teraz kiedy złapałem swoje szczęście, tak szybko go nie wypuszcze.Podszedłem do niej i wziąłem jej drobne ciałko na ręce. Zawiodłem ją do pokoju i delikatnie ułożyłem na łóżku. Zabrałem z niej koc i odłożyłem go na fotel. Oczywiście chcąc jak najlepiej dla swojej królowej, nie mogłem pozwolić na to aby spała w niewygodnych ciuchach. Zdałem z niej jej ubrania i nałożyłem jej swoją koszulkę. Teraz dopiero mogłem ja ułożyć spać. Przykryłem ją kołdrą, tak aby nie zmarzła. Ta dziewczyna miała tendencje do marznięcia. Zgarnąlem szybko czystą parę bokserek, koszulkę oraz ręcznik i poszedłem wziąć prysznic. Zamknąłem się w pomieszczeniu i podszedłem do lustra. Nie mogę się załamać. Po pierwsze nie mogę zostawić shawty samej, bez opieki i wsparcia a po drugie wiem, że John na pewno by tego nie chciał. Pewnie teraz śmieje się że mnie z góry, że się rokleiłem. Na te myśl cicho zaśmiałem się pod nosem. John by nie chciał...
*POV Ariana*
Obudziłam się z lekkim bólem głowy. Pamiętam, że siedziałam na kolanach Justina, potem chyba zasnęłam. Najwidoczniej, Justin musiał mnie tu przynieść... I przebrać. W pokoju było ciemno, a ja leżała sama. Słyszałam odgłosy lecącej wody. Czyli Justin brał prysznic. Poczekałam na niego aż wyjdzie. Kiedy to zrobił ułożył się wygodnie po drugiej stronie łóżka. Chyba nie zauważył, że nie śpię. Usiadłam na jego dolnej partii brzucha i mocno wtuliłam się w jego tors.
- Myślałem, że spisz. Przepraszam jeśli cię obudziłem
- Nie, spokojnie Justin. Nie obudziłem mnie, sama się obudziłam - jedna z jego rąk wylądowała na moim pośladku a druga jeździła w górę i w dół, pod bluzką, po moich plecach.
- Jutro na siedemnastą jest pogrzeb, pójdziesz ze mną prawda - zapytał tak jakby się bał, że będzie samotny. Nie chce żeby się tak czuł. On nigdy nie będzie samotny. Nie pozwolę mu na to.
- Oczywiście, że tak. Nawet nie musiałeś pytać - skinął na TK tylko głową. Zaczęłam kreślić na jego klatce piersiowej różne wzorki. Mogłabym tak z nim leżeć całymi dniami, a nie tylko wieczorami i czasami rano.
- Kocham cie Juss
- Kocham cie mała - uśmiechnęłam się na te słowa. Nigdy mi się nie znudza, niegdy z jego ust. Jeszcze mocniej go przytuliłam, o ile to było w ogóle możliwe. - Mogę mieć do ciebie prośbę Shawty? - Czy mój Justin był niepewny tego o co pyta? Czułam leciutko strach w jego głosie. Wiem, że przez jakiś czas będzie mu ciężko bez Johna. Mnie i Mikowi również. Była naszym przyjacielem.
- Oczywiście, że możesz - posłałam mu uśmiech, żeby dodać mu odwagi i pewności.
- Nigdy mnie nie zostawiaj - jego głos był wręcz błagalny. Serce mi się łamało kiedy widziałam go w takim stanie. Jak on w ogóle mógł sobie pomyśleć, że kiedykolwiek będę zamierzała to zrobić?
- Nigdy tego nie zrobię, pod warunkiem, że ty też tego nie zrobisz - chce żeby on również mi to obiecał. Chcę mieć pewność, że tego nie zrobi. Przynajmniej na teraz.
- Nigdy nikomu nie oddam tego co przynosi mi z każdym dniem więcej szczęścia - ja przynoszą mu szczęście tak samo mocno jak om mnie. I to właśnie sprawia, że jesteśmy jacy jesteśmy.***********************
Justin bardzo kulturalnie załatwił sprawę z Tonnym. Jestem z jego dumna. Z nich wszystkich jestem dumna, z ich postawy i zachowania. Chcę was jeszcze raz poinformować, że zbliżamy się do końca pierwszej części 💕 druga część będzie połączona z pierwszą, więc mam nadzieję, że nie odejdziecie 💜
Dziękuję serdecznie za ponad 40k wyświetleń! Dosłownie to jest dla mnie jak spełnienie marzeń.♥ CZYTASZ = KOMENTUJESZ ♥
CZYTASZ
Greedy//J.B
Fanfiction- Dlaczego mi to robisz? Dlaczego po prostu mnie nie wypuścisz? Przysięgam, że nikomu nic nie powiem. - ostatnie zdanie wypowiedziałam ze łzami w oczach i gulą w gardle. Wiedziałam doskonale że mnie nie wypuści... nie miałam już siły z nim walczyć...