Rozdział ~14

7K 343 14
                                    

*POV Justin*

Nie mogłem zrobić nic innego. Jedyne czego chciałem to ona. W końcu po ponad trzech miesiącach mogłem to zrobić. Mogłem zasmakować jej cudownych ust. Zrobiłem to z niesamowitą pewnością siebie, ale w środku bałem się, że nie odda pocałunku. Jednak zrobiła to, oddała go. Moje serce szalało z radości. Nie zwracałem żadnej uwagi na ból, jak i na chłopaków. Teraz liczyła się tylko ona, z resztą jak zawsze.

Ten strzał przyjąłem na siebie, bo nie wybaczyłbym sobie gdyby coś jej się stało. No właśnie, przypominam sobie moment, kiedy wszedłem do tego strasznego pomieszczenia, gdzie była Shawty. Pamiętam doskonale moment, kiedy zlustrowałem ją dokładnie wzrokiem, od góry do dołu. Widziałem dużo siniaków, dużo ran, które krwawiły, oraz dosyć sporą ranę kłutą na ramieniu. Moja złość sięgnęła zenitu...

Teraz, jest już dobrze. Trzymam jej twarz w swoich dłoniach. Kciukami, ciągle zbieram jej łzy. Smakowałem jej usta bardzo dokładnie. W końcu kiedy zabrakło nam powietrza, oderwalismy się od siebie. Oparłem swoje czoło o jej. Nawet na chwilę nie zabrałem dłoni z jej twarzy. Ona położyła swoje dłonie na moich. Tak jakby się bała, że je zaraz zabiorę.
Spokojnie księżniczko, nie zabiorę. Jesteś cała moja. Jesteś moja i bezpieczna.
- Tak bardzo cie kocham. Nie umiem tego wytłumaczyć. Stałaś się moim oczkiem w głowie. Kiedy John zadzwonił, i powiedział, że cię nie ma, myślałem, że dostanę zawału. Nie byłem w stanie funkcjonować. - Zacząłem jej się wyżalać. Wiedziałem, że ona mnie wysłucha. - Odchodziłem od zmysłów, a kiedy już dostałem telefon o Nestora, wiedziałem, że jest źle. W momencie kiedy usłyszałem twój płacz i krzyk, jedyne czego chciałem to już cię odnaleźć. Chciałem trzymać cie blisko siebie skarbie, tak jak teraz. Przepraszam, że przeze mnie musiałaś tak cierpieć kochanie. Tak bardzo nie chciałem - nie pozwoliła mi dokończyć. Rzuciła mi się na szyję, nadal cicho łkając. Moja reakcja była natychmiastowa. Oplotłem swoje ręce wokół jej talii, tak mocno jak umiałem. Niestety ona syknęła z bólu. Odsunąłem ja od siebie i spojrzałem jej w oczy. W te cudowne ciemne oczy, w których za każdym razem po prostu się gubiłem.
- Idź do pokoju zaraz opatrzone ci rany mała - ona jedynie pokiwala twierdząco głową i wtuliła się w mój tors.

*POV Ariana*

Nasze wargi tak bardzo do siebie pasowały. To było coś cudownego. Przede wszystkim sam fakt, że on żyje. Nie zostawił mnie. Czułam jak kciukiem ociera moje łzy. Tak bardzo nie chciałam aby odchodził. Bałam się, że to tylko sen albo jakieś omamy. Chcąc to sprawdzić, położyłam swoje dłonie na jego. On był prawdziwy. Zabrakło nam tchu. Oderwalismy się od siebie. Oparł swoje czoło o moje, nie zabierając dłoni z moich policzków.
- Tak bardzo cie kocham. Nie umiem tego wytłumaczyć. Stała się moim oczkiem w głowie. Kiedy John zadzwonił, i powiedział, że cię nie ma, myślałem że dostanę zawału. Nie byłem w stanie funkcjonować. - Pomimo zaistniałej sytuacji, on chce mi się wygadać. Pocieram lekko kciukiem zwierzch jego dłoni, dając mu sygnał, że jestem tu i może ni powiedzieć wszystko - Odchodziłem od zmysłów, a kiedy już dostałem telefon o Nestora, wiedziałem, że jest źle. W momencie kiedy usłyszałem twój płacz i krzyk, jedyne czego chciałem to już cię odnaleźć. Chciałem trzymać cie blisko siebie, tak jak teraz. Przepraszam, że przeze mnie musiałaś tak cierpieć kochanie. Tak bardzo nie chciałem - nie mogłam się powstrzymać. Zależy mu na mnie aż tak? Szybko wtuliłam się w jego szyję nadal lekko płacząc. On mocno objął mnie w talii, wywołując ogromny ból, w moich plecach i na brzuchu. On, słysząc mój syk, odsunął mnie od siebie i spojrzał mi, z utęsknieniem, miłością oraz zmartwieniem w oczy.
- Idź do pokoju zaraz opatrzone ci rany mała. - nie miałam zbytnio siły aby cokolwiek powiedzieć, więc jedynie pokiwala głową. Chcąc ostatni raz sprawdzić, czy on na pewno jest prawdziwy, wtuliłam się w jego tors.

O tak zdecydowanie prawdziwy. Żywy, prawdziwy i mój. Na pewno nie mogę powiedzieć, że go kocham, ale na pewno mogę powiedzieć, że zależy mi na nim. Zależy mi na nim pomimo tego co mi zrobił na początku. Odpokutował swoje winy, aż za bardzo.

Tak jak prosił skierowałam się po schodach na górę, do jego sypialni. Usiadłam na łóżko, przyglądając się wszystkiemu, co znajduje się w pomieszczeniu. Po chwili położyłam się, wbijając swój wzrok w sufit.

Po okołu dwudziestu minutach do pokoju wszedł Justin. Mój wzrok od razu zatrzymał się na jego twarzy. Kiedy dostrzegł, że na niego patrzę, na jego twarzy od razu zagościł ogromny uśmiech
- Tak się cieszę, że żyjesz. Dziękuję, że mnie nie zostawiłeś. - Te słowa wyszły ze mnie same z siebie, ale nie zadowałam. Jestem ciekawa czy przeczytał list.
- Nigdy cie nie zostawię, pamiętaj o tym księżniczko. - Powiedział to, kładąc się obok mnie. Odszukał mojej rękę, która leżała swobodnie na materacu, i splótł nasze palce. Nie miałam zamiaru go odtrącać, zwłaszcza, że w małym stopniu chciałam tego. Chciałam jego zbliżenia.
- Justin proszę, powiedz mi dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego, no wiesz, nie pozwoliłeś na to abym to ja została postrzelona? - Liczę, że mi odpowie. Bardzo chcę wiedzieć dlaczego to zrobił. To jedno pytanie nie dawało mi spokoju.
- Ponieważ, wszystko co robię, i ma związek z tobą, robię to z miłości. - Po tych słowach. Podniósł się do pozycji siedzącej, spojrzał na mnie i złożył na moim czole delikatny pocałunek.
- Wstawaj kochana, trzeba cie opatrzyć, bo chyba nie jesteś w najlepszym stanie - to słodkie, że tak się o mnie martwi. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i spojrzałam w jego oczy. Podniosłam się i skierowałam swoje kroki w kierunku łazienki.

***************
Justin jest taki słodki awwww 💕
Czy to wszystko co dzisiaj zrobił i powiedział, nie byli niezwykle słodkie? 😭😍
Czekam na wasze opinie 💕👑

▶Druga sprawa! ◀
Wow ludzie jeszcze dwa dni temu dziękowałam za 1k wyświetleń, a dzisiaj dziękuję wam za ponad 2k wyświetleń!🎉 to coś cudownego 😍👑
Kocham was 💕

Widzimy się w następnym rozdziale 💕👑

Greedy//J.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz