-Tsuchikage-sama! – do owalnej Sali wpadł zadyszany shinobi. Był w trakciespotkania z Radą wioski, a teraz mu ją przerwano. Był to ostatni jego obowiązektego dnia. Wiedział jednak , że sprawa musiała być poważna, ale jego rozmówcy niebyli tak wyrozumiali.
- O cochodzi? Jesteśmy w trakcie bardzo ważnego spotkania. Czy to nie może zaczekać? –rzekł jeden ze starców.
- Proszę owybaczenie! Ale do Wioski przedarł się duży biały sokół. Uważamy, że to Summon,ponieważ wylądował w Twoim gabinecie, Tsuchikage-sama.
- Co?! Czyjest tam Natsuki?
- Obawiamsię, że gdzieś wyszła.
- Niech toszlag! Tam jest Izumi! Dokończymy to spotkanie później. – rzucił starszyźnie iwybiegł z sali. Dlaczego to się musiało akurat tak potoczyć? Nieznany summonbył w tym samym pomieszczeniu co jego ukochana córka, będąca bez opieki...
Słyszaławielkie poruszenie. Już o niej wiedzieli. To dobrze.
Wielka białaSokolica siedziała na poręczy łóżeczka, w którym spało małe dziecko. Minęłycałe wieki odkąd widziała coś równie uroczego. Cienkie proste włoski opadały najasną poduszkę. Maleńkie, kształtne usteczka, lekko rozchylone wdychały iwydychały powietrze.
Drzwi naglesię rozwarły, a w ścianę zaraz ponad jej głową wbił się sztylet. Nawet niedrgnęła.
Tokidostrzegł to, czego najbardziej się obawiał. Zwierzę siedziało nad jego córką.Było, jak mówili, całe białe, przypominało sokoła, ale zdecydowanie był tosummon. Nie ma bowiem na ziemi takich gatunków, które mogłyby wyglądać takniezwykle. Niemniej, niezaćmiony urodą stworzenia, gotów był zadaćobezwładniający cios, gdy tylko nadała by się okazja. Z drugiej strony chciałwiedzieć, czemu zawdzięcza tę wizytę.
Zanim zdążyłcokolwiek powiedzieć, ptak spytał, wysokim, dość ciętym ale kobiecym głosem:
- Czy tyjesteś Tsuchikage?
- Tak,jestem. – odpowiedział, wciąż będąc w pełnej gotowości.
- Miło miCię poznać, Tsuchikage-san. – lekko opuściła głowę w ramach wyrazu szacunku. –Nazywam się Sayuri i jestem tu na gorącą prośbę Hinaty-hime.
Blondynnatychmiast się uspokoił. Nawet zdołał wydobyć z siebie uśmiech. Bez niepokojuwkroczył do gabinetu i stanął przy łóżeczku, po czym spojrzał prosto w białeostre oczy.
-Przepraszam za to. – rzekł, wyciągając kunai ze ściany. – Jestem dość wrażliwyjeśli chodzi o moją córkę.
- Domyśliłamsię tego, kiedy zaatakowałeś. – powiedziała wyniośle, bez nutki ciepła. Tokizaczął się zastanawiać, jak tak zdystansowana postać mogła znaleźć wspólnyjęzyk z Hinatą, która była jej totalnym przeciwieństwem.
- Co cięsprowadza?
- To. –odrzekła lapidarnie, wyciągając w jego stronę zaciśnięty w szponach zwój. – To wiadomośćod Hinaty-hime.
- Dziękuję.Czy zechciałabyś odpocząć po podróży?
- Dziękujęza tę propozycję, ale to nie jest potrzebne. Mam nadzieję, że się nie mylęsądząc, że będziesz chciał odpisać na tę wiadomość, Tsuchikage-san. Oferujęswoje posłannictwo. Dam Ci również nieco czasu, jako że mam coś do załatwienia.Będę najpóźniej jutro rano.
- Dziękujębardzo, Sayuri-san. – pochylił lekko głowę i zobaczył tylko jak biały ptakznika za oknem w zbliżającą się noc.
Szczęśliwy,że Izumi nie obudziły te rozmowy, usiadł za biurkiem i rozwinął zapieczętowanyzwój.