Jinchuuriki na wolności

175 4 3
                                    

- Jej Arcykapłańska Wysokość powraca nawieczorny posiłek! – krzyknęła rezolutnie jedna z kapłanek Wiatru, wpadając dowielkiej sali i ledwie łapiąc oddech, gdzie czas wolny od konkretnych zajęćspędzali wszyscy służący boginiom pod zwierzchnictwem Hinaty Hyuuga.

Niektóre kapłanki wyprostowały się niczymstruny, by lepiej usłyszeć kolejne wieści.

- Hinata-chan wraca? – zapytała wdzięcznakobieta, przechodząca koło sali. Dojrzała brunetka o jasnych oczach uśmiechnęłasię ciepło i z tęsknotą.

- Tak, Hyuuga-sama. – odparła kapłanka,uchylając przed nią głowę. – Będzie obecna na wspólnym wieczornym posiłku. Takoznajmił Biały Strażnik.

- Więc weźmy się do pracy. – kobietauśmiechnęła się do nich i już zaczęła podwiązywać rękawy swojego kremowegokimona.

- A-ależ Hyuuga-sama, to nie wypada...!

- Nonsens, moja droga. Poza tym i tak niemam co tutaj robić. Wyżywienie wszystkich na pewno jest żmudnym zajęciem, akażda para rąk przyda się do pracy. Gwarantuję, że umiem gotować. – kobietauśmiechnęła się i poszła do kuchni, nie zostawiając kapłankom tłamszącymuśmiechy okazji do odpowiedzi.

Kilometr od drewnianej posiadłości, nazapomnianej i ośnieżonej polanie stało czterech mężczyzn.

- Co masz na myśli, mówiąc, że go tu nie ma?– zapytał Sasuke Uchiha, patrząc beznamiętnym wzrokiem na swojego dawnegoprzyjaciela i rywala.

Jiraiya nie odpowiedział od razu. Obszedłswojego ucznia i sprawdził, czy aby na pewno wszystko z nim w porządku. U bokuSasuke stanął jego straszy brat, także oczekując wyjaśnień. Będąc Uchiha, niebyło to trudne wyczuć tych anomalii, jakie panowały w blondynie. SzkarłatnyOgień, którego źródła nie znali, rozpływał się po ciele nastolatka.

- To Kyuubi. – powiedział wreszcienajstarszy z nich, a jego wypowiedź rozbrzmiała niczym dzwon w mroźnympowietrzu.

- Kyuubi? – powtórzył Itachi, lekkorozszerzywszy oczy. – Nie sądziłem, że Bijuu może mieć kontrolę nad swoimnosicielem.

- Bo nie może. – odezwał się nieznany głos.Wszyscy trzej spojrzeli w bok. Dzień powoli chylił się końcowi, choć godzinybyły dopiero popołudniowe, więc w jego półmroku dostrzegli kilka postaci.

Zza suchych, zmrożonych drzew wyszedł Gaara,Yagura, Jinchuuriki Chmury, Utakata oraz bracia Jinchuuriki.

- Ciekaw byłem, kiedy się pokażecie. –powitał ich Itachi.

- Itachi Uchiha... – zaczęła Yugito, wychodzącprzed nich wszystkich. – Jakim cudem jeszcze nie gnijesz w więzieniu? – słyszącte słowa Sasuke przyjął pozycję do ataku, ale zaniechał, czując na ramieniudłoń brata.

- Uchiha są pod protektoratem Arcykapłanki.– wyjaśnił Jiraiya, wciąż doglądając Naruto.

- Więc zdecydowała się na uratowanie prawiewymarłego gatunku? – Utakata oparł się pień drzewa. – Czy to nie szkoda czasuani energii?

- Skoro ich chroni, musi mieć powód. –oznajmił Kazekage. – I nic nam do tego.

- Hę?! Co tutaj robicie?! – krzyknął Naruto,ocknąwszy się wreszcie.

- Jeśli spędziłbym choćby kolejną minutę wtowarzystwie Lorda Kraju Wody posiekałbym go. – burknął Yagura, podchodząc doblondyna. – Mieliśmy dość tej dyplomatycznej szopki.

- I tak po prostu sześcioro Jinchuurikiposzło sobie na spacer? – Jiraiya rzucił im podejrzliwe spojrzenie. –Tsuchikage przez was osiwieje.

- Nagoya-san wrócił do domu. Też miał dość.– odparł Gaara. Słysząc to, Naruto uśmiechnął się w mroźną przestrzeń, mając wpamięci ekscytację Tokiego, kiedy mógł spędzić choćby chwilę ze swoją córką.

Choćby wody miało przybywać, a dna nie było widać...Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz