Piętnastoletnia kandydatka na ArcykapłankęWody, i zarazem pretendentka do tytułu Saizensei Odori – Tańczącej na Przedzie,wzięła głęboki oddech, ocierając spocone czoło. Wzdrygnęła się lekko, czującpod delikatnymi jasnymi palcami chłód twardego kryształu.
Opuściła dłoń na udo i biorąc jeszcze jedengłęboki wdech, świetliste oczy wypełnione szafirową Chakrą spojrzały w niebo okolorze indygo.
Hinata siedziała na brzegu jeziora, na polanieodpoczywając. Panny Wody pozwoliły jej na chwilę odpoczynku, po czym zniknęły,oznajmiając, iż coś wymaga bezzwłocznie ich uwagi. Dziewczyna westchnęłaciężko. Święta zbliżały się wielkimi krokami, urodziny Midori-hime, narodzinyludzkości. Miały mieć miejsce na początku grudnia... kwestia paru tygodni...
Sukcesorka była więc sama. Spojrzała naswoje nadgarstki. Ociekały niezmiennie szkarłatem jej krwi. Zastanawiała się,czy kiedy bransolety znikną z jej kończyn, a krew przestanie płynąć, czy wciążwszystko będzie takie samo jak było. Czy ona będzie tą samą osobą? Nadano jejjuż tyle tytułów, że powoli w nich tonie. Przez umysł przemknął jej obrazNaruto. Pokręciła delikatnie głową, uśmiechając się do siebie i rumieniąc dowspomnienia o nim. Była Hinatą Hyuuga. Będzie Wodą. Nie będzie więcej w nichtonąć, to one będą częścią jej.
Tak jak i częścią niej są teraz tebransolety.
Odkąd opanowała Most, stały się znośne. Alenie było żadnego postępu. Wielkie kryształowe łzy pozostawały przezroczyste. Musiałato zmienić. Ale to za chwilę...
Zamknęła oczy, by minąć bramy swojej duszy. Przedjej oczami pojawiły się wysokie korytarze z czerwonej cegły i czarnymisymbolami, porośniętymi białymi kwiatami. Jej kwiatami. Uśmiechnęła się na tenwidok. Ciszę duszy Naruto rozdzwonił dźwięk dzwoneczków jej szaty. Zapomniała,że wciąż miała ją na sobie. Pod jej stopami rozciągały się strumienie Wiatru,Chakry Naruto. Zatańczyła na nich bosymi stopami, nie przestając posuwać się doprzodu. A ta Chakra płynęła z nią. Więc wciąż biegł...
Uśmiechnęła się w kierunku nieba, któregonie było.
Jej skóra poczuła ciepło. Jakby padło na niąsłońce. Przymrużyła oczy. Nie wiedzieć kiedy stanęła na parędziesiąt metrówprzed wielkimi złotymi bramami wiezienia Ognistego Cesarza. Jego potęgaprzenikała złote pręty i sięgała do niej. Zanim była w stanie dojrzeć jegooblicze, a wiedziała, że z jakiegoś powodu nie mogła się mu oprzeć, ukłoniłasię głęboko przed jego majestatem. Nie mogła odmówić jego głosowi, więc zanimzdążył powiedzieć choć słowo, z lekkim uśmiechem, tak by go dostrzegł, ale niespojrzał w jej oczy, jako że raz spotkawszy w jego oczy, nie mogła od nichuciec, odeszła od więzienia ukochanego bogini Światła.
Wypuściła oddech i wróciwszy do siebie, zuśmiechem powitała łabędzia Misorue, który wpatrywał się w nią zaintrygowanymwzrokiem. Skłoniła głowę w jego kierunku. Zaraz potem jednak poderwała ją, usłyszawszyjeden jedyny szelest. Jej twarz błyskawicznie odwróciła się w kierunku dźwięku,ale nie zobaczyła tam nikogo. Prócz wielkiego zwoju, rozwiniętego naszmaragdowej trawie. Zatem to Asagi zdradził się tym jednym dźwiękiem. Uśmiechnęłasię lekko i podeszła do zwoju. Jakież to było przezorne z jego strony, byrozwinąć go dla niej, ażeby nie musiała go dotykać, ani męczyć się nad kontroląwody w celu jego rozwinięcia.
Przyklękła na początku i zagłębiła się wtreść.
Na końcu z spojrzeniem tak zdeterminowanym,że zatrzymałaby nim całe wojska, złożyła na pożółkłym pergaminie swój podpis,łatwo dostępną krwią.
Hyuuga Hinata. Szkarłatne znaki zdawały sięlśnić. Młoda kobieta, spojrzała na sięgający nieba szczyt wyzywająco.
Nagle usłyszała delikatne, lekkozdenerwowane kroki. Kapłanka Ayame. Uśmiechnęła się. Potrafiła rozróżniać ichwszystkich. Słyszała na Wyspę każdą istotę. Każde zwierze, każdą kapłankę. Niewiedziały o tym, ale już od jakiegoś czasu przysłuchiwała się im. Były tokobiety niemalże w każdym wieku. Ayame zdawała się być jedną z najmłodszych. Słyszałaich posiłki, ich wspólne modlitwy, ich śpiewy, ich grę na instrumentach, ichszeptane poematy, ruchy pędzla na płótnach ich obrazów, kroki ich tańców. Bardzoszybko zrozumiała, że Świątynia Wody zaiście była też świątynią wychwalającą pięknoo wszelakich obliczach, także szeroko pojętą sztukę.