„Więc to Ty..."

146 3 0
                                    

Stał na klifie po wschodniej stronie wyspy,czekając na słońce. Poranna bryza czesała jego włosy w kolorze gwiazdy. Szesnastolatekwestchnął ciężko. Kyuubi go nie oszczędzał. W treningu nad używaniem jego Katonwciąż był daleko od pożądanego efektu. Nie poddawał się jednak. Wiedział, żemusi to opanować, by móc chronić Hinatę i wszystkich innych przed Ganozue. Chcąją porwać i zrobić coś złego, nie mógł do tego dopuścić. Uspokajał go niecofakt, że sama także dbała o to, by móc się przed nimi bronić. Uśmiechnął się namyśl jej wizerunku, kiedy obiecała mu, że nie pozwoli ucierpieć nikomu, nawetsobie.

- Dzień dobry, Naruto. – usłyszał przyjemnyszept całkiem niedaleko swoich uszu. Spłonął rumieńcem, który szczęśliwiezostał ukryty w promieniach słońca.

- Dzień dobry, Hinata. – odpowiedział półszeptem, nie szczędząc w głosie czułości. Stała obok niego, uśmiechając się doniego. Nie wiedział jak to robi, ale każdego dnia jak ją widział, była corazpiękniejsza. Jej włosy nie były jeszcze związane w wygodny warkocz, a spadałykaskadami po wąskich ramionach i plecach. Gęsta czarna grzywka przesłaniała jejjasne czoło i ukrywała szafirowy kryształ. Jej oczy płonęły szafirowym światłem,trwała w stanie Mostu. Zwrócił uwagę, że wyjątkowo dbała o to, by jej włosy nielawirowały w powietrzu jakoby zanurzone były w morskiej toni. Inaczej się sprawymiały, kiedy wracała na swoją polanę po treningu. Wyglądała wówczas jak uroczaśpiąca nimfa.

Odwzajemnił jej uśmiech.

- Jakie masz na dziś plany, Naruto? –zapytała cicho. Wciąż nie mogła się przyzwyczaić do tego, że zwracali się dosiebie bez zwrotów grzecznościowych, samym tylko imieniem. Jak dobrze tobrzmiało...

- Kyuubi, Katon, takie rzeczy. Nieopanowałem tego jeszcze dobrze.

- Na pewno Ci się uda, Naruto. To cały Ty. –posłała mu ufny uśmiech. Dlaczego musiała się tyle uśmiechać? Zapewne nie miałapojęcia, jak trudno było mu się powstrzymać, by nie rzucić się na nią i nigdy jużnie wypuścić z ramion. Już dawno by to zrobił, gdyby nie nastał dzień, a jejdotknięcie nie groziło natychmiastową śmiercią.

- A co u Ciebie? – zapytał.

- Trening, Panny Wody, takie rzeczy. –wyszczerzyli się do siebie na jawne jej naśladowanie. – I chcę porozmawiać zSayuri-hime. Prawdopodobnie dziś wróci. Tak przynajmniej mówi Shaoran. Mamnadzieję, że nie będzie więcej na mnie zła.

- Z tego co pamiętam, tygrysek mówił, żeoboje nie mogą zaakceptować ceny jaką za nich płacisz.

- To żadna cena. Moja krew się marnuje, ajest im przecież potrzebna. To marnotrawstwo.

- Może to dlatego, że teraz masz otwarterany, ale co potem? Kiedy zdejmiesz bransolety będziesz musiała nieustannie sięokaleczać. Też nie wiem, czy to dobry pomysł.

- To nieprawda. W tym wypadku będę tracićtylko tyle krwi, ile wystarcza na przywołanie. Aby zmienić ich formę wystarczykropla. – zaprzeczyła natychmiast.

- Czcigodna, już czas. – usłyszeli nagle zasobą głos Panny Wody. Oboje się odwrócili, by zobaczyć wszystkie trzy Panny.Hinata kiwnęła głową w zrozumieniu, po czym zwróciła się po raz ostatni do Naruto.

- Czy zjadłbyś ze mną w południe? –zaskoczony tylko kiwnął głową. Hinata uśmiechnęła się, po czym nachyliła się doniego i powiedziała na tyle cicho, by tylko on mógł usłyszeć. – I przyprowadźAsagiego-san, dobrze? W południe na mojej polanie. – uśmiechnęła się po razostatni i udała się na wyżyny z Pannami.

Naruto natomiast przez dłuższą chwiląwalczył w kipiącą w jego żyłach krwią. Była tak blisko. Taka piękna. Gdyby nieto, że nigdy nie mógłby zignorować jej słów, nie miałby pojęcia co przed chwiląpowiedziała. Z szerokim, rozmarzonym uśmiechem udał się na plaże, by tam oddaćsię treningom, jak i jego ukochana kunoichi.

Choćby wody miało przybywać, a dna nie było widać...Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz