Na skraju terytorium Wioski Ukrytego Liścia, tuż poza jego murami przez lata stał sporych rozmiarów opustoszały majątek ziemski. Ruina nie wzbudzała zainteresowania; ani jej przeszłość ani jej przyszłość. Jednakże ci, którym zdarzyło się zawędrować w te strony, ze zdumieniem zauważyli, już jakiś czas temu, że na zapomnianym przez wszystkich terenie coś zaczęło się dziać. Zaroślom odebrano dzikość i swobodę, ziemie wyodrębniono od wszechobecnego lasu, a ruinom oddano dawną świetność. Krok po kroku. Aż wreszcie nad bramą wejściową ustawiono znany ale dawno niewidziany symbol klanu, który raz wielki, teraz nosił po ziemi ostatniego z żyjących.
Ci, których los tego skrawka ziemi interesował wkrótce poznali nowego właściciela. Był nim, przesławny już na wszystkie Dystrykty, niektórzy dzielili się przekonaniem, że i nawet na Mrocznym Lądzie, Naruto Uzumaki. Młody mężczyzny powróciwszy z treningu, stał się dla wielu obcy, ale i atrakcyjny. Nieprawdopodobnie atrakcyjny. Na tyle, by gdy tylko postawił stopę na ulicach wioski, oblegały go tłumy zainteresowanych kobiet, które spotykały się z przyprawiającą o palpitację serca obojętnością.
Posiadłość Uzumaki była przyzwoitym budynkiem z dobrego drewna, zawierającą sporą kuchnię, osiem sypialni, w tym sypialnię główną, która jako jedyna miała własną łazienkę, choć ogólnie było ich trzy, pomieszczenia gospodarcze, bibliotekę, rozbudowane podziemia, których potencjał mógł byś skierowany w naprawdę różne strony, pokój dzienny mniejszy, zapewne powstały dla kameralności jeśli nie prywatności spotkań, oraz znacznie większe pomieszczenie, urządzone w tradycyjnym stylu ze stołem i kilkami siedziskami, które skierowane były na liczne okna i widok ogrodu, który wciąż pozostawiał wiele do życzenia.
Nowy dom Naruto nie miał wiele. Jego przestronność pochłaniała czas na jego urządzenie, nie wspominając o niewielkich potrzebach młodego mężczyzny.
Teraz siedział w ostatnim ze wspomnianych pomieszczeń, właśnie przynosząc dwa kubki herbaty. Dwa, ponieważ po raz drugi od przeprowadzki miał gościa.
Postawiwszy naczynia na stole, usiadł naprzeciwko pięknej kobiety. Nieludzko pięknej. Uroda tej kobiety krzyczała jedno: sukcesorka. Była to Druga Sukcesorka Kyokuyi, Mikohidori Uzumaki. Poznając ją, Naruto odprawił z najwyższą uprzejmością towarzyszące jej kapłanki do wioski, do Urzędu Świątyni Ognia, a samą Arcykapłankę, zaprosił w swoje nie znowu takie skromne progi.
- Masz piękny dom, Naruto. – zauważyła kobieta z królewskim wdziękiem, co podkreślały klejnoty w jej włosach. Błękitne oczy leniwie lecz uważnie prześledziły postać Sukcesorki. Była to, jak już nadmieniono, kobieta uderzającej urody. Miała białe włosy, przepełnione klątwą boskiej Kwintesencji, Jej oczy były duże i przejrzyste, również rażące bielą. Nosiła pod białą peleryną suknię z satyny w bladozłotych kolorze.
- Co wiesz o Hinacie, Mikohidori-sama? – zapytał Naruto, spoglądając kobiecie w oczy.
- Czy poznałeś Prawdę? – opowiedziała po krótkiej chwili pytaniem, a głos boleśnie jej zadrżał. Zamknęła oczy, gdy Naruto kiwnął głową. – A czy powiedziano Ci, co się działo po tym jak ona poznała Prawdę? – osiemnastolatek podniósł oczy, a ich wyraz dał odpowiedź. Mikohidori poprawiła się na krześle, upiła nieco ze swojej herbaty i powiedziała: – Prawdę wyznała jej sama Kyokuya. Nigdy wcześniej tego robiła; wraz z Hokaru-sama, Midori-sama a także Białymi Strażnikami nie wiemy dlaczego. – oznajmiła zimnym, biznesowym tonem. Był to jedyny sposób na zamaskowanie bólu, jaki biała Uzumaki znała. – Wysłaliśmy także informację do Hanami Musutsukime, ale nawet ona nie widzi odpowiedzi w swoich wizjach. Nie mniej, kiedy poznała w swoim Sercu Prawdę, to się złamało, a my w chwili tego rozłamu po części zrozumieliśmy dlaczego nagle opanowała ją ciemność. Powiedziano mi, że Jashin dźgnął ją, zanim jeszcze trafiła do Wylęgarni.