Wykluty

96 3 0
                                    

Hinata nie musiała się odwracać, by wiedzieć, że, jak nigdy wcześniej, cała służba Świątyni Światła podążyła za nią. Mentalnie uśmiechnęła się lekko, do tej myśli. Kiedy przybyła tutaj i dowiedziała się, że to przybytek, który nikogo nie czci, była przekonana, że jej życie tutaj będzie inne. Teraz jednak, widziała jak schemat się powtarza. Wyobcowanie, przełamane uprzejmością i uśmiechem, które przerodziło się w zainteresowanie, niekiedy szacunek. Ta Świątynia miała własne problemy, które głównie należały do przywódczyni całego tego zgromadzenia.

Hinata czuła wzrok Mikohidori do swoich plecach. Odkąd wróciła z jajem, nie powiedziała nic. Młoda brunetka nie wiedziała, co myśli piękna Uzumaki. Czy była aż tak pewna swoich osądów, że z jaja nie będzie w stanie wykluć się prawdziwy przywódca, pomimo ewidentnych skrzydeł, które powoli zaczynały się formować? Bardziej wierzyła sobie, czy powoli zaczynała ufać Hinacie? No i czy odgadła, że opóźniony powrót dziewczyny z dna przepaści świadczył o odkryciu więzienia Kazeko Koubai, zamkniętej w Ishoku Kouseki, żywych kryształach?

Już bardziej wylewne były kapłanki, opiekujące się smokami. To one powiedziały jej, że trzymane przez nią jajo należy do ognistych smoków, a ich wyklucie odbywa się w pożodze matczynego oddechu.

Było to oczywiste, że Hinata nie ziała ogniem, ale mogła stanowić doskonałe ognisko, jeśli się choć trochę postarała. Ale żeby wszystko poszło możliwie naturalnie, musiała poznać temperaturę smoczego płomienia. I to ku temu widowisku zmierzały wszystkie mieszkanki Świątyni Światła.

- Hinata, jesteś pewna, że wiesz co robisz, prawda? – dopytała możliwie cicho Sayuri, unosząca się w powietrzu na rozpostartych skrzydłach, tuż obok niej.

- Nie martw się, Sayuri. – uśmiechnęła się do niej swoim miękkim, anielskim uśmiechem. – Robiłam bardziej szalone rzeczy. Shuuei może to potwierdzić. – mrugnęła do niej, a Sokolica uciekła spojrzeniem.

- Ale Hinata, to są smoki...

- A czymże Shuuei różnił się od nich? Jestem przekonana, że te tutaj smoki są równie dzikie, jak on wtedy. – odpowiedziała młoda Sukcesorka lekkim głosem. – Czy tak już będzie zawsze? – zapytała, po chwili ciszy, słysząc za sobą ożywione szepty kapłanek. Sayuri szybko zrozumiała, o co chodzi, po czym spojrzała na nią z błyskiem w oku, mówiąc:

- Oczywiście, Hinata. Tylko mi nie mów, że wciąż nie jesteś świadoma swojej wyjątkowości, bo to przestaje być zabawne. – oburzony ton przeklętej Sukcesorki wzbudził w dziewczynie śmiech. Kiedy otwierały się bramy do smoczej kolonii, ogromna przestrzeń niosła echo dzwonkowego śmiechu.

Wyszedłszy na główny kamienny taras, Hinata spojrzała w górę i uaktywniła Byakugan, ku jawnemu zafascynowaniu ze strony otaczającej ją kapłanek. Szukała ognistych smoków.

- Naprawdę zamierzasz to uczynić. – stwierdziła cicho Mikohidori, skutecznie uciszając towarzyszące im kapłanki. – Spłonąć w smoczym płomieniu. – dodała, kiedy pulsujące Chakrą oczy, zwróciły się ku niej. Brunetka posłała jej spokojny uśmiech.

- Nie jest to tak niebezpieczne, jakby się mogło wydawać. – Hinata westchnęło lekko. – Poza tym, chcę zachować tę kolonię.

Twarz Mikohidori lekko załamała się w zdumieniu, po czym natychmiast powrócił jej zimny wyraz maski. Przepiękna Uzumaki, przeklęta Kwintesencją bogini Światła, zmrużyła lekko oczy, szepcząc:

- Dlaczego?

- Kolonia to wszystko, co posiadasz. – odpowiedziała jej szeptem Hinata, obdarzając ją miękkim uśmiechem. – Nie pozwolę, byś to straciła.

Choćby wody miało przybywać, a dna nie było widać...Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz