Ryk rozniósł się echem, niemalże podrywając Hinatę z miejsca. Brunetka uniosła gwałtownie spojrzenie w górę, daleko poza zasięg wzroku zwykłego człowieka. Chakra pulsowała w siateczkach tenketsu wokół jej oczu, ukazując jej kolejnego smoka, w całodniowych zawodach na najbardziej gromiące warknięcie.
Z ostentacją osiadła z powrotem na poduszkach i wypuściła głośno powietrze, śledząc cały obszar smoczej kolonii. Dwie ściany rozdzielone przepaścią, wydawać by się mogło bez dna, pełne były skalnych półek, w większości prowadzące do smoczych jam. Dopóki nie aktywowała swoje dziedzictwa po Anatorai, nigdy by nie zgadła ile smoków zamieszkuje te groty i jak bardzo są rozległe. I nigdy nie da sobie wmówić, że wszystko to wciąż mieści się w jednej górze – to fizycznie absolutnie niemożliwe.
Hinata spojrzała na leżącą na jednej z poduch Sayuri, otuloną własnymi skrzydłami. Próbowała spać, ale nie było ku temu warunków przez ciągłe hałasy. Szesnastolatka posłała jej współczujący uśmiech i bardzo delikatnie pogłaskała po głowie.
- Sayuri, nie myślałaś, by zrobić sobie krótkie wakacje? – zapytała szeptem brunetka, patrząc na nią z miłością. Słysząc to, sokolicy uniosła się i utkwiła zdziwione białe oczy w Byakugan.
- Nigdy nie opuszczę Twojego boku, nawet jeśli mnie nie chcesz. – powiedziała po chwili głośnym szeptem.
- Ale się tutaj męczysz. Widzę, że jesteś niespokojna. – szepnęła Hinata. Sayuri wyprostowała się i pokręciła nonszalancko głową.
- Jak wiesz, nigdy nie byłam wzorową Sukcesorką, co więcej nikt nie dawał mi szansy, by się poprawić. Jeśli Świątynia Wody była wymagająca, to miejsce było piekłem. Midori-sama nie wyszła ze swojego więzienia aż do czasu, kiedy Ty ją stamtąd wyciągnęłaś. Tutaj jednak Mikohidori-sama zawsze była na miejscu i zawsze wszystkiego dopilnowywała sama. Była okrutna wobec innych Sukcesorek, czego nie muszę udowadniać, ponieważ widziałaś no własne oczy. Mikohidori-sama chce wyznać Ci Prawdę. Prawdę, która łamie ludzkie serca. Ta prawda złamała nas wszystkie, Hinata. Nie możesz wymagać, że będę spokojna, kiedy wiem, że lada dzień i Twoje Kokoro zostanie złamane. – Hinata słysząc to, zmarszczyła brwi. Zapanowała między nimi chwila ciszy. Brunetka spojrzała w przestrzeń.
Rzeczywiście było czego się obawiać. Biała Lilia kwitła w czterech sukcesorskich sercach pogrążonych w ciemnościach. Prawda, o której mówią Sukcesorki nie może być mitem, skoro mrok w nich jest jak najbardziej realny.
Hinata spojrzała na swoje dłonie. Trzymała w nich zwój o smokach, któryś już z kolei. Jaki jest w tym sens? Co da jej prawo do opieki nad smokami? Czy nie powinna się skupić na manipulacji Światłem, wspomnianym przez samą Królową-Smok, gdy wreszcie chciała z nią rozmawiać? Czy nie powinna przygotowywać się do tworzenia Klucza Chishirine?
Hinata ponownie westchnęła i spojrzała w przestrzeń. Klucz Chishirine, który ma stać na straży Kryształu Ompusei, klucza do bram Piekieł. Od początku jej podróży, ustanowiono że celem Sukcesorki jest zdobycie Klucza Chishirine i dbać, by nie wpadł w ręce Ganozue. Ganozue... Co ona właściwie wie o Ganozue?
Byli przeklętymi kapłanami, skrywający swoje demoniczne oblicza pod czarnymi kapturami płaszczami obtartymi niczym ceremonialne szmaty ostatniego piekielnego kręgu. Ci kapłani byli kiedyś ludźmi, potężnymi ludźmi, na tyle by nie dać się tak łatwo zmazać ze świata, ale ich odporność na piekielną energię zdławiła Ogień i stali tym, czym się stali. I to tylko pionki rozsypujący mgłę zagłady. Według informacji jakie miała, Ganozue przewodzi Arcykapłan o którym wie bardzo niewiele i towarzyszy mu zawsze Pięciu Mędrców, o który wie jeszcze mniej. Skąd właściwie wzięli się Ganozue? Gdzie byli cały ten czas oczekując na Sukcesorkę Kyokuyi, którą chcą w posiadanie. No i też, dlaczego? Co zrobiła im bogini Światła, by pożądać Jej zniszczenia do takiego stopnia? Nic na tym świecie nie dzieje się bez przyczyny...