Naruto nie wierzył własnym oczom.
- S-sakura-chan? – rzekł zdumiony. Przed nimstała szesnastolatka o zdecydowanie skróconych różowych włosach, aniżeli jepamiętał. Sama jej twarz była nieco bardziej dojrzała, domyślał się, że ciałotakże, choc to zasłaniał materiał jej płaszcza. Wraz z jej obecnością uderzyłyNaruto wszystkie sprawy, jakie zostawił za sobą. Wioska, jego rozsypana poświecie drużyna, jego marzenie, które do dnia dzisiejszego zdążyło się pomnożyć...Myśląc o tych mnogich marzeniach, obraz Sakury zastąpił wizerunek młodej dziewczyny o włosach czarnych jak nocne zimowe niebo i oczach białych jak księżyc. Wydłużone, dość ostre rysy twarzy zastąpiła delikatnie krągła twarz. Czołojego dawnej sympatii było za... puste. Brakowało tam szafirowego diamentu,ostrego niczym brzytwa. Uśmiechnął się mimowolnie do tego wspomnienia. Szybkowrócił do siebie i spostrzegł, że wszyscy mu się przyglądają z dystansu. Nieprzejął się tym.
- Jak się masz Sakura-chan? – zapytał. –Urosłaś od ostatniego razu. – posłał jej swój słynny uśmiech. – A Ty,Kakashi-sensei nic a nic się nie zmieniłeś. – wytknął mu nastolatek.
- Ludzie w moim wieku robią wszystko by sięnie postarzeć. – odparł z udawanym entuzjazmem. Gabinet wypełnił krótki śmiech.– Gdzie Jiraiya-sama? Powinien być z Tobą, Naruto.
- Odpoczywa. Nie mieliśmy tyle szczęścia, cowy. – powiedział blondyn, opuszczając lekko głowę.
- Jakim cudem odpoczywa, a nie jest jużdawno po tamtej stronie?! – zapytała Sakura, tonem profesjonalistki. Widzączagubioną twarz Naruto dodała. – Wiesz o sojuszu? – kiwnął tylko głową, bykontynuowała. – Tsunade-sama przeszkoliła wszystkich medyków, o ile można tonazwać szkoleniem, – prychnęła. – o tym co robi wróg i jakie są tego skutki. Tostrasznie irytujące, że my, medycy, nic nie możemy na to poradzić.
- Domyślam się. – chłopak zwiesił głowę. –Sakura-chan, to nie jest zwykły wróg. Nawet Akatsuki przy nich to pikuś. Tylkoja, a właściwie Ogień Kyuubiego potrafi pozbyć się ich ciemności.
- Czy chcesz powiedzieć, że zapanowałeś nadmocą Dziewięcioogoniastego?! – zapytał zdumiony Kakashi. Naruto zauważył, żenawet Tsuchikage był w pełnej gotowości spijać każde słowo z jego ust.
- Tak. Powiedzmy, że się zakumplowaliśmy. Zresztą, bardzo wiele rzeczy się pozmieniało. – chłopak sięgnął dłonią dobrzucha, gdzie tkwiła jego pieczęć wiążąca. – Zmieniło się wszystko. – dodał,przenosząc tę samą dłoń do piersi, do serca. – Nie zdziwiłbym się także, gdybytakie możliwości miała ona. – powiedział półszeptem.
- Ona? – powtórzyła Sakura, unosząc brew. –Kim jest ona, Naruto?
- Naruto, Ona? – zagadnął Toki. Z zdumieniemdostrzegł tańczące w szmaragdowych oczach iskierki. Nie był do końcaprzekonany, czy może przystać na ten entuzjazm.
- Ona? Naruto, czy masz na myśli AniołaKonohy? – odezwał się Kakashi. Zszokowana twarz chłopaka objawiła sięwszystkim.
- S-skąd znasz ten tytuł?
- Żartujesz? – odezwał się Toki, krzyżującramiona. – Wszyscy sojusznicy wiedzą o Aniele Konohy, Arcykapłance Ognia, Ziemii Ksieżyca oraz Wiatru. Była u nas zaraz po tym jak opuściliście nas w zeszłymroku i pomogła zapieczętować, co ja mówię, sama zapieczętowała Kaku w Izumi.Potem z tego co wiem była na zaprzysiężeniu nowego Kazekage i uratowała go odAkatsuki i całą jego wioskę.
- Rzeczywiście wspomniała coś o tym... – młodymężczyzna podrapał się po głowie, balansując na granicy rzeczywistości iwspomnień. Nagle został gwałtownie złapany za ramiona, o jego błękitne oczybyły przewiercane szmaragdowymi.