Czuła mróz na twarzy, ruch powietrza. Nabrzuchu jednak czuła ciepło, a jej nogi były przez coś ciepłego i mocnegopodtrzymywane. Krwawiła, i szybko opadła z sił, zwłaszcza, że nie jadła... odparu dobrych godzin. Przytuliła twarz do źródła ciepła i tego przyjemnegozapachu letniej burzy. Westchnęła ciężko. Jej ruch się zachwiał. Lekkozdziwiona tym, otworzyła oczy i spłonęła rumieńcem. Wtulała się w kark SasukeUchiha, który trzymał ją na plecach z jej ramionami przewieszonymi przez jego własne.Podróżowali.
- Dzień dobry, Hime. Jak się spało? –zapytał nagle, a jego ton był niski i zachrypnięty. Miał wrażenie, że spłonieżywym ogniem, kiedy instynktownie przybliżyła twarz do jego szyi, musnęła nosemkark i westchnęła lekko, posyłając przez jego układ nerwowy prąd do jego lędźwii krocza. Nie pomagały też jej piersi przytulone do jego pleców. Czuł, jak wjego gardle ugrzązł jęk rozkoszy, ale przełknął go, zagadując do niej.
- Ach, dzień dobry, Sasuke-san. Przepraszamza to. – odpowiedziała cicho, zażenowana, że całą tę drogę musiał ją nieść,kiedy ona sobie spała, wreszcie regenerującym snem.
Sasuke świadomy, że nie widzi jego twarzy,uśmiechnął się kpiąco. Przepraszała za to, że go zupełnie nieświadomiepodnieca? Czy może przepraszała go za tą nigdy niezaspokojoną potrzebę w jegospodniach?
- Nie przejmuj się. – odparł, przeskakującna kolejną gałąź.
- Sasuke-san, myślę, że możesz mnie jużpostawić. – powiedziała cicho do jego ucha, posyłając ciepły oddech. Czy onachce go zabić? Nawet jeśli nie, to idzie jej świetnie.
Młody mężczyzna zatrzymał się i odszedł odniej na chwilę. Oboje musieli rozchodzić zesztywniałe mięśnie. Mruknąwszy, żezaraz przyjdzie, poszedł w ustronne miejsce i wsypał sobie śniegu za kołnierz.Zawsze to jakiś substytut zimnego prysznica.
Uspokoiwszy się wreszcie, wrócił do niej.Stała, gdzie ją zostawił. Wyciągała ramiona ku niebu, by rozciągnąć mięśnie.Jej sylwetka była prosta, jak struna, ale zaraz potem była giętka niczym wstęgawody, kiedy odwróciła się do niego.
- Sasuke-san, jak daleko jeszcze do WioskiUkrytej Skały? – zapytała, podchodząc do niego o krok.
- Powoli zbliża się noc. Znajdźmy jakiejśmiejsce na nocleg. Jeśli wstaniemy w miarę szybko, powinniśmy dotrzeć tam kołopołudnia. – dziewczyna kiwnęła głową, po czym, ku jego zdziwieniu uaktywniłaByakugan i zaczęła skanować horyzont, którego nie było widać.
Po jakichś pięciu minutach, a w ciągu tegoczasu ani razu nie spuścił z niej wzroku, nagle uśmiechnęła się.
- Myślę, że nie musimy się więcej martwić onocleg, Sasuke-san. Proszę, podążaj za mną. – powiedziała, schylając lekkogłowę, po czym zniknęła za najbliższymi drzewami. Natychmiast ruszył za nią, bytak jak wcześniej, po ich niedoszłym pocałunku, nie zniknęła mu z oczu.
Szli przez dłuższą chwilę. Sasuke odkrył, żena zamarzniętym śniegu słychać było tylko jego kroki. Hinata także je stawiała,ale nic nie było słychać. Zastanawiał się dlaczego. Miał już o to zapytać,kiedy nagle stanęła w miejscu, a sekundę po tym oboje usłyszeli ostrzegawczygłos:
- Kto tam jest?! – zamiast jednak odpowiedzieć,Hinata znalazła się w zasięgu wzroku jakiegoś mężczyzny. Sasuke nie odstąpiłjej na krok, gotowy w każdej chwili wyciągnąć katanę.
- Dawno się nie widzieliśmy, Daiki-kun. –powiedziała z uśmiechem. – Pamiętasz mnie jeszcze?
Sasuke spojrzał na nastolatka, mógł miećmniej więcej tyle samo lat co oni. Był ubrany w zieloną szatę z brązowymiakcesoriami, jak buty, czy rękawice. Jego twarz była zdumiona, porażona i odmrozu czerwona.