Kiedy rozłożyła Sasuke na ziemi, kompletnie zapomniała o nim, czując jak coś szybko się zbliża. W mgnieniu oka ciało młodego Uchiha zniknęło z jej pobliża, a kiedy się za nim obejrzała, leżał już nieprzytomny parę metrów dalej.
W stronę Sasuke, który i tak niczego nie słyszał, poleciała groźba. Zdumiona spojrzała na tego, który groził. Białe oczy rozszerzyły się. Jego czekoladowe oczy także. Na policzkach dojrzała znajome tatuaże przedstawiające czerwone trójkąty. Miał burzę brązowych włosów. Był szeroki w ramionach, jak na młody wiek. Był w jej wieku. Był Kibą. Kibą Inuzuka, jej przyjacielem i wieloletnim partnerem w misjach. I teraz stał tu przed nią, a właściwie otulił ją ramionami, zamykając w niedźwiedzim uścisku.
I gdyby jego niezapowiedziana obecność w Kraju Ziemi, atak na Sasuke i jego nieznana wcześniej potrzeba bliskości były niewystarczające, nachylił się do jej nadwrażliwego ucha i powiedział niskim głosem:
- Wyjdź za mnie, Hinata-chan.
Hinata przymknęła oczy, próbując ignorować jego twardą klatkę piersiową przyciśniętą do jej własnej. Było jej jednak trudno, czując na szyi gorący oddech i tę prośbę, która odbijała się echem jej głowie.
- Kiba-kun... – szepnęła, starając się, żeby jej głos był spokojny. – Proszę, puść mnie.
- Nic z tego. – odsunął ją od siebie, tylko na tyle, by widzieć jej twarz. Była zarumieniona, wiedziała o tym, a spojrzenie młodego Inuzuka, którego nie poznawała, wcale nie pomagało jej zwalczyć czerwoności na policzkach. – Hinata-chan, proszę, posłuchaj mnie. – powiedział błagalnym tonem zbitego psa. Widząc, że ma jej anielską, zarumienioną uwagę, kontynuował – Hinata-chan, kocham Cię odkąd pierwszy raz Cię zobaczyłem, wtedy, gdy ukończyliśmy akademię i poznaliśmy się jako Drużyna 8. Już wtedy byłaś aniołem, a ja byłem tylko głupim szczeniakiem. Nie wiedziałem, jak do Ciebie podejść, żebyś nie uciekła. Jesteś taka nieśmiała. – pogładził otwartą dłonią jej policzek, pragnąć zawyć z zachwytu, widząc jak rumieni się jeszcze bardziej. – Kiedy nagle zniknęłaś z Wioski, oszalałem. Hinata-chan, dlaczego nic nam nie powiedziałaś? Jesteśmy drużyną! Nigdy nie pozwoliłbym Ci odejść samej! – szukał w jej bezdennych białych oczach odpowiedzi, ale nie znalazłszy jej, pokręcił lekko głową, mówiąc: – To już nie ważne. Najważniejsze jest to, że Cię znalazłem. Hinata-chan, jeśli nie odwzajemniasz moich uczuć, błagam o szansę. Pozwól mi pokazać, jak bardzo Cię kocham i jeśli będę wystarczająco szczęśliwy, i Ty mnie pokochasz. A wtedy powtórzę moją prośbę.
- Kiba-kun, ja nie mogę. Przykro mi. – powiedziała cicho. Wypuściła z ciała trochę swojej Chakry, by zwiotczeć mięśnie ramion napastliwego shinobi i by kucając i odskakując do tyłu, uciec z jego ramion.
Kiba wpatrywał się zdumiony, jak niemal dosłownie przecieka mu przez palce. Jego twarz wciąż wyrażała szok, kiedy Hinata wyprostowała się, żeby spojrzeć na niego z zaniepokojoną miną.
Nagle młody Inuzuka zmrużył niebezpiecznie oczy, a gdyby mógł strzelałby z nich piorunami. Obok Hinaty, jego Hinaty, stanął Naruto i to o wiele za blisko niż by sobie tego życzył. Co więcej, Naruto stanął o krok przed dziewczyną, oddzielając ją od Kiby.
Mierzyli się przez chwilę spojrzeniami, w których wszystko zostało powiedziane.
- Nie! – Hinata krzyknęła nagle, ale o ułamek sekundy szybciej blondyn i szatyn wyskoczyli na siebie. Chakra dwóch wojowników wypełniła powietrze. Brunetka chciała wyskoczyć za nimi, ale została powstrzymana wiatrem. Obejrzała się za siebie i zobaczyła Sayuri tuż za nią, która pokręciła przecząco głową, dając jej znać, by odpuściła. Zatrzymała się więc i spojrzała przed siebie.