Widziała ciemność. Czuła jak serce pulsowało jej energicznie w jej piersi, której nie potrafiła zlokalizować. Otaczały ją jasność i miękkość. I świergot ptaków.
Zmusiła się, by otworzyć oczy.
Hinata Hyuuga spojrzała tępo w biały sufit swojego pokoju. Czuła się leniwie ciężka, jakby wreszcie odpoczęła po bardzo długim czasie. Wzięła kilka głębokich wdechów zimnego powietrza. Przekręciła głowę na poduszce i zobaczyła otwarte okno, przez które przebijało się słońce i mroźne powietrze wraz z nielicznym płatkami śniegu. Była zima. Nie pamiętała od kiedy.
Miała to dziwne uczucie jakby wróciła właśnie z bardzo długiej podróży. Była szczęśliwa ale i zaniepokojona. Nie pamiętała powrotu. Jedynie te straszne, dynamiczne wizje w jej snach, które równie dobrze mogły być wspomnieniami. Czarne demony o szkarłatnych oczach. Smok. Światło przepięknej kobiety. Ogłuszające dźwięki wojny. Pustka. Ból. Zmęczenie.
I twarz młodego mężczyzny ze straszną czarną blizną na policzku i oczach zachwycającej błękitnej barwy wirujące od emocji.
Hinata dźwignęła się i usiadła na swoim futon. Spodziewała się, że będą bolały ją plecy od leżenia, ale czuła się zaskakująco lekka. Wówczas spojrzała na swoje dłonie. Czuła, że były świeże, jakby ktoś niedawno ją umył, otoczone rękawami trzy-czwarte nocnej yukaty w lawendowym kolorze. Przyglądała się przez dłuższą chwilę swoim dłoniom, jakby ich nie poznawała. A wówczas zobaczyła swoje nadgarstki. Zdziwiła się. Powinna być bardziej zszokowana, widząc je całe w żyłach na ciemniejszej skórze z odbitym kształtem kropli, jakby ta część ciała wykonała nieludzki wysiłek. Pokręciła głową, by odgonić te niepokojące myśli. Kosmyk włosów przesłonił jej oczy. Z zdumieniem odciągnęła go za ucho, dostrzegając po raz pierwszy, że jej włosy rozkładają się po podłodze, a ich długość była o wiele za długa niż ją pamiętała.
Podskoczyła na dźwięk rozsuwanych drewnianych drzwi. Gwałtownie odwróciła się do źródła hałasu i uśmiechnęła się promiennie, dostrzegając starszą kobietę o czarnych włosach.
- Hinata-chan, obudziłaś się. - oznajmiła kobieta z ulgą, ściskająca jej gardło. Łzy zakręciły się w jasnych oczach.
- Dzień dobry, mamo. - powiedziała dziewczyna, skrzeczącym głosem. Musiała go bardzo dawno nie używać. Kobieta usiadła przy jej posłaniu i położyła przybory, które niosła. Wszystkie służyły pielęgnacji włosów. Hinata, mimo to, przeniosła spojrzenie na mamę i patrzała na nią nie mrugając. Nie rozumiała samej siebie. Czuła się, jakby nie widziała jej od dawna.
- Och, moje dziecko. - szepnęła Himeko i przytuliła córkę do siebie. Dopiero teraz brunetka zdała sobie sprawę, że płacze. - Już dobrze, kochanie. Już po wszystkim. Już jesteś bezpieczna.
- Bezpieczna? Mamo, o czym Ty mówisz? - Hinata opuściła cudownie ciepłe ramiona matki i z płaczącymi oczami spojrzała w jej własne.
- Wiele się wydarzyło ostatnimi czasy, Hinata-chan. - rozbrzmiał nowy męski głos. Spojrzała ponownie w stronę drzwi, dostrzegając wysokiego, barczystego mężczyznę o zielonych oczach i brązowych niesfornych włosach. Patrzył na nią z ogromnym uczuciem i oddaniem, pesząc ją. - Pamiętasz mnie, Hinata-chan?
- Shaoran. - wypowiedziały jej usta, szybciej niż zdążył pomyśleć jej umysł. Zaskoczona spojrzała na jego szeroki uśmiech, którego nie mogła w końcu nie odwzajemnić. Chciał coś powiedzieć, ale bardzo szybko uniosła dłoń, by się wstrzymał. Wszedł więc do jej pokoju, ale nie powiedział słowa, podczas gdy ona zamknęła oczy, wyczuwając nawarstwiającą się falę wspomnień. Pełno w niej było białego tygrysa i jego przyjaciół. Znała ich wszystkich, i byli jej drodzy. - Gdzie Sayuri i Shuuei? Dlaczego tu jesteś? Co się stało? - wysypały się pytania.