Błękitne oczy pociemniały do tego stopnia, że przypominały w kolorze i w wyrazie burzowe letnie chmury. Włosami i szkarłatnym płaszczem poruszał wiatr. Przeciwnik, będący jednym z przyjaciół w czasach tak dawnych, że zdawały się być nieprawdziwe, stał naprzeciw z niczym innym jak nienawiścią i wylewającą się przez wzburzone pokłady Chakry zazdrością. Bezczelność, impertynencja i szaleństwo Kiby we wszystkich jego działaniach, wzbudziły w Naruto taki gniew, że wybuchłby gdyby nie mógł wyrzucić z siebie wszystkich tych emocji wraz z pędzącą chmurą szkarłatno-złotej pożogi.
Wzdrygnął się, kiedy ognisty atak zatrzymał się na wysokiej ścianie szafirowej wody. Za wodną kurtyną znajdowały się dzieci i nieprzytomna Hinata. Gdyby nie Midori Mizuhime... Naruto warknął pod nosem nad swoją lekkomyślnością. Nie zachowywał się jak Hokage, którym w tajemnicy był.
Zaczęła otaczać go biała mgła, powstała w wyniku nagłego zetknięcia się wody z ogniem. Nagle przykucnął płasko do ziemi, kiedy z gęstości pary wodnej pojawił się Kiba z przygotowanym atakiem. Niczym dzikus rzucał się na niego z gołymi rękami. Rękami, które z pewnością dotykały ciała Hinaty... Blondyn przymrużył niebezpiecznie wzrok, w mgnieniu oka przeniósł ciężar ciała na ramiona i wymierzył cios nogami w sam środek jego ciała, dodając do tego kąśliwy podmuch Fuuton.
Miał się na czym skupić. Posłał w kierunku Pierwszej Sukcesorki skinięcie głową w podziękowaniu. Ona jak i pozostałe sukcesorskie Pokolenia zadbają o nietykalnością przyszłości Wioski Ukrytego Liścia w formie dzieci i Hinaty. Nie musi się hamować. Nareszcie.
Naruto rozejrzał się ostrożnie, ponieważ po ataku Kiba znów zdążył się schować. Kiba Inuzuka od kilku lat był rangi jounina. Od prawie roku stał na czele swojego klanu, co czyniło go członkiem rady Wioski Ukrytego Liścia. Był silnym wojownikiem w sztuce taijutsu oraz ninjutsu, a jego węch stał się tak wyczulony, że potrafił wywąchać genjutsu, co dało mu szczyptę legendarności. Przez pewien okres czasu współpracował z Sakurą, która nieustannie narzekała na niego za jego porywczość i niechlujność. Shino nigdy nic na jego temat nie powiedział, przez co udowodnił swoją lojalność. Odkąd Naruto wrócił do Wioski, Kiba zaczął brać solowe misje, byleby tylko wypuszczono go poza Dystrykt Ognia. To było zanim Hinata powróciła do Wioski. Kiedy była już w zasięgu jego wzroku i słuchu, sporadycznie stawiał się na wezwania Tsunade. Był nieodpowiedzialny z jej powodu, z powodu jego narzeczonej, do której myślał, że ma prawa.
Znalazł go. Jednym zamaszystym ruchem dłoni, pełnym wdzięku, ale po męsku mocnym, ściął pokaźny pas zarośli, ujawniając szybko znikający cień. Nadchodził. Naruto postanowił powitać go gorąco. Obaj lecieli na siebie z pięściami, według decorum przebiegu walk shinobi.
Naruto zatrzymał w płonącej złotem dłoni pięść Kiby i wymierzył swój cios, ale szatyn przykucnął i z pół obrotu zaatakował nogą. Naruto zablokował kopnięcie, zatrzymał nogę w ramionach i sam wymierzył wykop w brzuchu. Brązowej oczy Kiby prawie wyszły mu na wierzch, ale wtedy rozległ się nostalgiczny wybuch, a jedyne co Naruto trzymał to powietrze.
- Cienisty klon. – skwitował Naruto szeptem.
- Twój ulubiony, Hokage-sama. – warknął Kiba za jego plecami, tytułując go jadowicie. Kunai wbił się w bok blondyna. Sapnął z bólu, lekko się pochylając. Szatyn już miał bezwzględnie poruszyć narzędziem w ciele przeciwnika dla jego większego bólu i swojej satysfakcji, ale usłyszał cichy niski głos:
- Masz rację, mój ulubiony. – podmuch powietrza rozbił się o twarz Inuzuki, który warknął krótko i ponownie zaczął węszyć swojego największego przeciwnika.
Kiba rozglądał się ze spokojem drapieżnika, czekając aż wiatr, którym Naruto władał go wyda. Nie chciał uwierzyć, że został Hokage, pod jego czulnym nosem. Wiedział o wszystkim, co się działo w tej Wiosce... To musiał być blef.