Jasnoszare smocze jajo, długie niczym nóż wakizashi, spoczywało w dłoniach Hinaty Hyuuga, która wspinała się bezszelestnie po kamiennych schodach, po tym jak opuściła wreszcie ukrytą grotę z uwięzioną w żywym krysztale Pramatkę, Córkę Wiatru, Kazeko Koubai. Dłuższe przesiadywanie w tamtym miejscu było bez sensu. Przede wszystkim, ponieważ Hinata nie mogła nic zrobić. Jeśli Mikohidori, która włada Ishoku Kouseki, nie jest wstanie odczynić konsekwencji działania tych wyjątkowych kryształów, jak Hinata może zrobić cokolwiek? Obiecała sobie jednak skontaktować się chociaż z Midori-hime i Hokaru, by powiedzieć im, co się stało z ich przyjaciółką.
Tymczasem wracała na górę, mijając kolejne tarasy i pokonując kolejne kamienne schody. Ubrana jedynie w prostą białą sukienkę, spojrzała na jajo, starając się nie myśleć już o swoim odkryciu, a skupić się na zadaniu, które miała przed sobą.
- Z jakiego powodu spadłeś, maleńki? – powiedziała cicho do jaja, przekręcając je w dłoniach. Wiedziała, że bez względu na to, jak dzikie potrafią być smoki, potrafią chronić swoje nadchodzące potomstwo. Wreszcie znalazła przyczynę. Jajo miało delikatnie stłuczoną skorupę. Choć otoczka jaja wydawała się być twarda niczym skały, po których kroczyła, wciąż dało się ją uszkodzić.
Mimo tej skazy, Hinata spojrzała na jajo z delikatną czułością, i pogłaskała pęknięcie, ledwie go dotykając.
- Nie martw się, maleńki, coś zaradzimy na to stłuczenie. – i z tymi słowami, skierowała się na swoją skalną półkę, nierozproszona już żadnymi przemyśleniami.
W miejscu, które uznawała za swój drugi pokój, czekały na nią Sayuri i Mikohidori.
Sokolicy wyraźnie ulżyło, kiedy zobaczyła brunetkę całą i zdrową. Nie mogła nie zauważyć jaja, które otula ramionami, opierając je pod swoim biustem.
- Spodziewałam się, że to było przyczyną twojego nagłego zniknięcia. – oznajmiła Królowa-Smok, a wyrazu jej twarzy nie sposób było odgadnąć.
- To następca. – powiedziała Hinata.
- Jajo jest uszkodzone. Nie wykluje się z niego zdrowy smok. Twój wysiłek był daremny.
- Ale to tylko lekkie stłuczenie. – odparła szesnastolatka, wskazując na wspomniany defekt. Mikohidori uczyniła kilka zamaszystych kroków i stanęła tuż przed Hinatą, badając jajo swoim okiem.
- Ty dostrzegasz tylko stłuczenie, ale kiedy skorupa smoczego jaja naruszy się chociaż trochę, niesie to za sobą ogromne konsekwencje. Wyrzuć to jajo. Jest bezużyteczne. – oznajmiła Mikohidori, która już miała się odwracać, kiedy zauważyła, że młoda brunetka cofa się o krok, spuszczając lekko głowę.
- To jest następny władca smoków, Mikohidori-sama. – powiedziała powoli Hinata. – Zaraz pójdę stworzyć trochę Kwintesencji, aby zamknąć to pęknięcie.
- Nawet jeśli, ten smok wykluje się kaleką. Żadna samica go nie zaakceptuje. Żaden smok nie zaakceptuje uszkodzonego przywódcy. – rozsądziła Druga Sukcesorka. – Powtarzam, twoje wysiłki są daremne. Nie wiem skąd w tobie tyle upartości.
- Mikohidori-sama, ja także byłam uszkodzona. – powiedziała Hinata po chwili, głaszcząc delikatnie jajo. – Nikt w moim klanie nie traktował mnie poważnie. Nikt nie traktował mnie jak członka rodziny. Byłam księżniczką klanu Hyuuga, ale wszyscy woleli, by mnie nie było. Ale dano mi szansę. Spójrz, kim się stałam. – powiedziała brunetka, patrząc prosto w oczy Królowej-Smok.
Mikohidori ledwie zachowała swoją twarz bez wyrazu. Mogła jedynie dostrzec końcówki pięknych czarnych włosów, kiedy młoda Sukcesorka tego czasu ją mijała krokiem tak stanowczym, że Królowa-Smok poczuła, jak jej własne kolana uginają się po czasie, by przyklęknąć przed Dziewiczym Majestatem, który zniknął już z pola widzenia.