Hokaru Uzumaki i Midori Mizuhime kiedy tylko znaleźli się w białym świetle lampionów, zostali przyjęci ze wszystkimi honorami przez całą służbę Wylęgarni. Stojąc z boku z Sayuri, Hinata była świadkiem pokłonów Prarodzicom z Mikohidori na czele. Jej biała szata, która wciąż odkrywała brzuch i była bogato zdobiona, jak zwykle, rozkładała się na pięknej posadzce w centralnym ogrodzie. Królowa-Smok przybrała swoją maskę zimnej monarchini, choć właśnie kłaniała się wspanialszej od niej Midori, która w wszechobecnym białym świetle zdawała się lśnić niczym szafirowa gwiazda. Jej czarne włosy o błękitnym refleksie opadały gładkimi lokami po jej intensywnie szafirowej sukni, bogatszej niż najznamienitsza szata Arcykapłanki w Świątyni Światła. Czubek jej głowy przykrywała rozłożysta korona wysadzana szafirami wielkości dziecięcej pięści o odcieniach przypominających od lazuru górskiego potoku, po najgłębszą oceaniczną otchłań. Ponadto liczne szale, otaczające majestatyczną postać Midori Mizuhime poruszały się leniwie, jakby smagane ruchem wody. Jej oczy, które bardziej przypisywano nimfie niż człowiekowi, nie spoglądały nigdzie indziej niż na Mikohidori Uzumaki.
Hinata wiedziała, że Pierwsza Sukcesorka ma mieszane uczucia związane z tym spotkaniem, podobnie jak Druga, co zawdzięczała rozsianymi po ich Sercach Liliom. Temu spotkaniu towarzyszyło swego rodzaju napięcie, którego ani Hinata ani Hokaru ani nikt inny nie potrafił rozładować. Jeśli już o Hokaru mowa, był tak majestatyczny, jak go młoda brunetka zapamiętała. Nosił zbroję z płomieniem i szkarłatny płaszcz, który królewsko układał się za jego plecami. Na jego głowie nie było korony, jedynie czupryna złotych włosów. Również on wpatrywał się w podejmującą ich potomkinię.
- Powstańcie. – oznajmił krótko Hokaru, czekając aż całe zgromadzenie dźwignie się na nogi i zostanie odesłane do znanych sobie obowiązków przez pojedynczy gest Mikohidori. – To niebywała niespodzianka ponownie Cię spotkać, Mikohidori-hime. – powiedział pierwszy Uzumaki.
- Dla mnie to ogromny zaszczyt, Uzumaki Hokaru-sama. – odpowiedziała głosem chłodnej dyplomacji, skłaniając głowę. – O ile większy to zaszczyt poznać wreszcie Twoją czcigodną małżonkę, Panie. – skinęła ponownie przyozdobioną kryształami i diamentami głowę w kierunku obserwującej wszystko Midori. – Mój dom jest waszym domem. Musicie mieć powód, by tu przybyć, ale nie zamierzam wtrącać się wasze sprawy. Upraszam jednocześnie, byście nie ingerowali w życie Świątyni Światła.
- Nie jest to naszą intencją. – odparła Midori, a jej dźwięczny głos zbił Mikohidori z pantałyku, ewidentnie nie tego się spodziewała. – Jesteśmy tu, by wspierać Hinatę-hime w jej nauce. Jestem pewna, że dała Ci się już poznać.
- Och tak, Hinata-hime dominuje w naszym świątynnym życiu. – oznajmiła Królowa-Smok z zimną kurtuazją nigdy nie zaszczycając zainteresowanej spojrzeniem. – Jeśli nie uznacie tego za brak szacunku, chciałabym teraz was zostawić i wrócić do moich obowiązków.
- Nie śmielibyśmy Cię od nich odciągać, Mikohidori-hime. – powiedział Hokaru, czyniąc krok do przodu. Druga Sukcesorka dygnęła nonszalancko i zamaszyście skierowała się ku najbliższemu korytarzowi, ale została zatrzymana kolejnymi jego słowami. – Nie jesteśmy tu także by wymierzać Ci sprawiedliwość, nie jest to naszą domeną. Chcemy tylko odzyskać naszą przyjaciółkę. Wszystko jest wiadomo po naszej, jak i po Twojej stronie, nic nie musisz mówić, ale Twoja współpraca będzie mile widziana.
- Jesteśmy również doskonale świadomi, że przyczyniłaś się do łez Hinaty-hime. – dodała Midori, równając się z Hokaru. Pierwsza Sukcesorka kątem oka dostrzegła niepokój w Hinacie, która była powstrzymana przez Sayuri. – Z tego także nie będziemy Cię rozliczać. Nie będziemy stawać naszej Gwieździe na jej drodze.
- Wiemy, że jej tutaj nie chcesz, tak samo jak nie chcesz tu nas. – wtrącił Hokaru. – Proszę, zdzierż nas przez jakiś czas, kiedy uznamy, że nasza obecność tutaj jest zbyteczna, sami odejdziemy. Wybacz nam, że stawiamy się naprzeciw Tobie, ale nie możemy inaczej. Zawdzięczamy temu dziecku zbyt wiele.