I

21.4K 651 205
                                    


W Little Whinging w hrabstwie Surrey na ulicy Privet Drive pod numerem cztery mieszkał siedmioletni chłopiec – Harry Potter. Był on czarodziejem. Mieszkał u wujostwa, które nienawidzi magii, przez co Harry był przez nich maltretowany. Według oficjalnej wersji w świecie czarodziejów, rodziców stracił, gdy miał niecały roczek. jego najbliższą rodzinę oraz samego Harrego zaatakował Voldemort – najpotężniejszy czarnoksiężnik ostatnich dekad. Rodzice Pottera zostali przez niego zabici, a od Harry'ego Mały nie wiedział o swoich mocach. Nie wiedział też dlaczego stracił rodziców, ani dlaczego wujostwo go tak nienawidzi... Był ulubionym workiem treningowym Dudleya – jego kuzyna. Jednak mimo tych wszystkich problemów Harry uczył się bardzo dobrze... Tak dobrze, że jego nauczycielka zaproponowała mu podejście do konkursu matematyczno – przyrodniczego, informatycznego oraz humanistycznego. Za wygrane otrzymywało się całkiem spore nagrody. Za konkurs matematyczny nagrodą była wycieczka do Albanii. Za zwycięstwo w konkursie informatycznym otrzymywano 20 tysięcy funtów. Wygraną w turnieju humanistycznym była wycieczka po różnych historycznych miejsc. Nasz bohater, jak można było się spodziewać, jego umysł był typowo logiczny, zwyciężył w konkursach matematyczno – przyrodniczym i informatycznym. Nauczycielka była pod wrażeniem siedmiolatka, który w cztery miesiące przyswoił informacje poznawane w szóstej klasie. Pottera martwiła jednak jedna sprawa. Co zrobić z nagrodą? Jak zatuszować swój wyjazd? Nie... Nie chodziło o potajemne pakowanie, gdyż na wycieczkę naukową nie brał z domu niczego. Na ,,wakacjach" zamierzał kupić sobie nowe ubrania. Gorzej było z przechowaniem pieniędzy, gdyż był pewny, że wujostwo mu je zabierze. W końcu wpadł na pomysł.
- Proszę pani – zawołał swoją wychowawczynię.
- Tak, panie Potter? – spytała
- Bo widzi pani, ja chciałem zapytać, czy mogłaby pani przechować moją nagrodę... - oznajmił chłopak. – Oddałaby mi pani na wycieczce...
- Hmm... Myślę, że tak, ale dlaczego?
- Uważam, że u pani będą bezpieczniejsze – wymyślił na poczekaniu.
- No dobrze.
- Dziękuję! – powiedział. Właśnie zadzwonił dzwonek i Harry ruszył do klasy.
- Harry! Muszę cię poinformować, że jako laureat egzaminu matematycznego oraz finalista turnieju humanistycznego nie musisz chodzić do szkoły do końca roku.
- Naprawdę nie muszę? – spytał chłopak z niedowierzaniem.
- Będziesz przychodził tylko na testy i dyktanda... Musimy mieć pewność, że twoja wiedza jest na właściwym poziomie.
- Rozumiem. Jednak wydaje mi się, że będę chodził na większość lekcji... - oznajmił.
- Bardzo się cieszę. No, Harry, jutro widzimy się pod szkołą i jedziemy na wycieczkę. Spakuj się.
- Dobrze – zgodził się Potter. – Chciałbym jednak opuścić dziś lekcje...
- Masz do tego prawo – wychowawczyni uśmiechnęła się.
- Jeszcze raz dziękuję – odpowiedział. – Do widzenia.
- Do widzenia – odparła kobieta. Harry pobiegł do biblioteki, aby wypożyczyć książki o Albanii. Wyszedł na dwór. Była wczesna wiosna. Wszystko budziło się do życia. Pobiegł na plac zabaw. Rzadko miał okazję, by tam przebywać. Usiadł na huśtawce i zaczął czytać. Lektura strasznie go wciągnęła.Ostatni dzwonek oznajmiający koniec lekcji w dzisiejszym dniu. Laureat tak się zaczytał, że nie zauważył upływu czasu. Była 14.15. Jego klasa skończyła lekcje dwie godziny temu. Schował książkę do worka, który miał robić za plecak i pognał do ,,domu". Wiedział, że czeka go awantura. Nie mylił się...
- Gdzieś ty się włóczył!? Czy ty do jasnej cholery nie wiesz, że nie masz prawa wracać do domu po Dudleyu !?
- Ja wiem, ale... - nie dokończył.
- Nie ma żadnego ale... Od dzisiaj do końca tygodnia nie wychodzisz ze swojej komórki!
- Ale ja jutro muszę być w szkole... - jęknął.
- A dlaczego tak ci zależy na jutrzejszym dniu, co..?
- Po prostu muszę – jękną. W jego oczach widać było prośbę, błaganie.
- O nie bachorze... Nigdzie nie pójdziesz. Nie wiem czemu tak chcesz jutro iść do szkoły, ale gwarantuje ci, że nigdzie nie wyjdziesz – uśmiechnął się obleśnie. W Harry'm powoli zaczął zbierać się gniew.
,,- Dlaczego właśnie mnie to spotyka!? Są dzieci, które żyją normalnie!" – pomyślał. Zacisnął mocno oczy i zęby. Właśnie w tej chwili z jego ciała zaczęła powoli sączyć się jego magiczna moc. Były to olbrzymie ilości czarnej magii.
,,- Co się dzieje? Czuję się tak wspaniale jak nigdy. Ile już tak stoję? Trzy
minuty? Cztery? " – otworzył oczy i nagle wszystko ustało. Jego krewni leżeli
nieprzytomni na podłodze. Harry był przez chwilę przerażony.
- Co ja zrobiłem... - szepnął i upadł na kolana na podłogę. – ,,Jak ja mogłem to zrobić... Jak to możliwe. Nie... to nie może być moja wina. Jestem tylko zwyczajnym chłopakiem... To nie jest możliwe, żebym powalił dwójkę dorosłych... właściwie czym? Gniewem!?" – parsknął histerycznym śmiechem. - ,,- No dobra... pomyślmy logicznie... Załóżmy, że dostali jakiegoś ataku, czy może... no nie wiem, ale teraz nie zamierzam się nimi martwić." – pomyślał
- No dobrze... Czyli oni są nieprzytomni... - siedmiolatek uśmiechnął się kpiąco, co zupełnie do niego nie pasowało. - No to zobaczę co tam mój kochany kuzynek ogląda... Co się ze mną dzieje? Przecież ja taki nie jestem...wróć, nigdy nie byłem... - zaśmiał się zupełnie szczerze i ruszył po schodach na piętro. Prosto do pokoju swojego kuzyna...
- No to zobaczymy co ty tam takiego trzymasz, mój drogi kuzynku... - Harry wszedł do pokoju Dudleya i zaczął przeglądać jego rzeczy. Szczególnie spodobał mu się jego laptop oraz telefon. Podłączył komputer do kontaktu i zaczął przeglądać strony o Albanii, modzie oraz strony z filmami. Wybrał sobie pierwszy-lepszy i spróbował go odtworzyć. Okazało się, że żeby go obejrzeć musi wysłać SMS'a i zapłacić z karty telefonicznej za konto premium. Użył do tego telefonu kuzyna, który leżał tuż obok niego. Włączył film. Zaczął oglądać Zamurai. Fabuła była o dziewczynie, która walczy w Japonii z demonami itp., itd. Po pół godzinie zszedł na parter po jedzenie (czyt. chipsy) oraz picie (czyt. cola). Pierwszy raz jadł coś podobnego.Film skończył się ok. 20 godziny. Harry'emu chciało się spać. W końcu miał tylko siedem lat. Z trudem powstrzymał się od rzucenia na łóżko Dudleya. Westchnął głośno.
- To był chyba najlepszy dzień w moim życiu – szepnął Potter. Zszedł po schodach do kuchni. – No to teraz czas na wypłatę – mruknął. – Tyle lat robiłem każdą możliwą czynność domową – zaśmiał się ironicznie. – Skąd wzięło się we mnie tyle negatywnych emocji – szepnął i złapał się za głowę. Chwilę później na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech. – Po co to roztrząsać? Dzięki temu będę mógł sprzeciwić się tej świni – zaśmiał się. Wyjął z szafki parę paczek żelków i rzucił je na stół. Wrócił na piętro i skierował się do pokoju wujostwa. Wyją z szafy wielką walizkę oraz plecak. Zszedł do kuchni i wrzucił do niego żelki. Poszedł sprawdzić, czy Dursley'owie się nie obudzili. Całe szczęście ciągle byli nieprzytomni. Potter odetchnął z ulgą. Znów pobiegł na górę. Z pokoju kuzyna wziął aparat cyfrowy, komórkę, a także laptop. Po chwili namysłu wziął także konsole do gry i XBOX'a. Przeszedł do pokoju Vernona i Petuni. Zabrał stamtąd ich laptopa, przenośny internet i tablet, którego wuj używał do pracy. Podniósł materac, pozbył się drugiego dna łóżka i wyjął kartę kredytową, razem z kodem. Uśmiechną się diabolicznie. Zbiegł po schodach. Spojrzał na zegarek. Była godzina 20. Idealnie. Zasunął kufer. Włożył kurtkę, czy jak kto woli kawałek szmatki, dziesięcioletnie buty i wyszedł z domu. Postanowił pójść do bankomatu i wypłacić pieniądze Dursley'ów.

Ciemna Strona Złotego Chłopca. /H.P ~ KiminariOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz