XLIV

4.1K 234 9
                                    


Syriusz biegł przez szkolne błonia, gdy zobaczył swojego chrześniaka i jakąś rudowłosą, całujących się.

- „Dokładnie taki sam, jak James" – pomyślał. Jeszcze nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo się myli. Chciał podejść bliżej, ale Harry już wiedział, jak wygląda i mógłby połączyć fakty. Jego, najwyraźniej jego, dziewczyna, siadła mu na wyciągniętych nogach.
- Zawsze będę – powiedziała. Delikatnie zaczęła masować kark czarnowłosego. Ten tylko przyciągnął ją bliżej siebie, wdychając spokojny zapach liliowych perfum. Byłby pewny, że to samo poczułby, wąchając Amortencję.
- No mam nadzieję – mruknął, całkowicie rozluźniony. Black mógł tylko popatrzeć na chłopaka, który znalazł sobie taką piękną dziewczynę. Zaryzykował podejście bliżej.
- Co robimy? – zapytała.
- W związku z...?
- Black.
- Ach tak... - urwał. – Nie mam pojęcia. Niech to pojebane ministerstw się od niego w końcu odwali.
- Wiesz, że nie ma na to dużych szans? – westchnęła Gin.
- Jeżeli Lucjusz by interweniował, to kto wie...
- Ale dobrze wiemy, że nie interweniuje.
- Racja – przyznał avadowooki.
- Znajdziesz go?
- Oczywiście – przytaknął.
- A zabijesz?
- Nie wybaczam zdrady, Ginny.
- Wybacz. W te wakacje dogłębnie mi uświadomiłeś do czego jesteś zdolny – zaśmiała się.
- Jakoś specjalnie przerażona nie byłaś – odgryzł się.
- I tak nie potrafisz mi nic zrobić – wystawiła mu język. Black zachichotał. – A wracając do sprawy...
- Nie! – uciął ostro. – Nie mam zamiaru o tym rozmawiać. W życiu nie widziałem Black'a na oczy.
- Harry... Harry proszę...
- Wybacz mi. Jestem zdenerwowany. Ale naprawdę nie ma nic, co mógłbym zrobić – serce Syriusza przestało pompować krew, słysząc słowa. – Jeżeli nadarzy się okazja... To naturalnie zrobię wszystko, by mu pomóc, ale sama wiesz...
- Wiem. A jeżeli byś, no, spotkał go? – dopytała.
- To bym go poprosił aby ze mną zamieszkał na przynajmniej jedne wakacje – opowiedział. Czarny pies, stojący niedaleko chciał skakać z radości i natychmiast przytulić trzynastolatka. Jedno, co go zastanawiało, to to, jak brunet domyślił się, iż jest niewinny.
- A jak wyjaśnisz... No sam wiesz co.
- Nie wiem, Ginny. Naprawdę nie wiem – odparł. Coś tu uciekinierowi nie grało. Niby CO miałby tłumaczyć. Harry wstał. – Uwielbiam jezioro w nocy – szepnął.
- Nie zmieniaj tematu! Pamiętasz, jak Lupin zareagował na twoją aurę?! Sam mówiłeś, że omal nie zemdlał! Myślisz, że z Black'iem będzie inaczej?! Na Salazara, jesteś Ślizgonem, Potter, Ślizgonem! To i tak jest niezwykłe, bo twoimi rodzicami byli Gryfoni!
- Nie denerwuj się, Gin... - podniósł ręce w geście obronnym. – Na razie...
- Nie ma na razie – przerwała mu. – Zacznij układać jakąś bajeczkę. Twoja magia jest czarna, Harry – uspakajała się. – Czarna. Trochę o tym poczytałam. Prawdopodobnie i tak to wiesz, ale ci powiem. Twoje pierwsze zaklęcie należało do Czarnej Magii, co naturalnie zbliżyło cię do tego rodzaju praktyk – ojciec chrzestny kruczowłosego zamarł. Harry, syn Jamesa i Czarna Magia? Nie, to jakieś nieporozumienie!
- Ale ja wiem, kochanie, tylko... Wiesz, jakie to trudne?
- Niestety, nie wiem, ale za wszelką cenę chcę ci pomóc. A teraz pomyślmy o czymś przyjemniejszym. Niedługo rozgrywki... Gracie z Krukonami...
- Nom... Chociaż tyle – westchnął – Wiesz, myślałem, żeby kupić sobie Błyskawicę, ale zrezygnowałem – mruknął. - Mam i tak świetną miotłę i nie ma sensu wydawać galeony na inną.
- Masz rację. I tak jesteś urodzonym szukającym – przytaknęła. Na usta zielonookiego wkradł się uśmiech.
- Taaak...
- A poza tym bez miotły jesteś znacznie szybszy, niż razem z nią – stwierdziła. Harry wstał z psotnym uśmiechem. Zanim Ginny zdążyła cokolwiek powiedzieć, chwycił ją za biodra i uniósł do góry. Ugiął kolana i wystrzelił w górę. Za nim uformował się już czarny ogon.

Black oniemiał.

Wznosili się coraz wyżej i wyżej, aż w końcu Harry pozwolił, by spokojnie spadali głową w dół. Animag, przemieniony w psa, chciał ich ratować i wystartował, sprintem podbiegając do wody. Jednak... Potter raz zagwizdał, a w następnej chwili siedzieli na grzbiecie hipogryfa. Zwierzę miękko wylądowało. Harry delikatnie pogłaskał je po dziobie i piórach. Stworzenie odleciało, a oni zostali sami.
- Wracamy? – zaproponował czarnowłosy.
- Tak...

Ciemna Strona Złotego Chłopca. /H.P ~ KiminariOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz