- Hej, Dark, co ty na to, żeby kupić ci terrarium? - spytał z nutką złośliwości w głosie Harry. Byli u niego w pokoju.
- Co to jest to twoje terrarium? - spytał wąż.
- Trzyma się w nich węże, żeby nie uciekały. To takie wielkie, szklane pomieszczenie... - Harry zaczął się cicho śmiać.
- Odwala ci, Harry - stwierdził jakże uprzejmie pyton.
- Nie przecz... - Potter ciągle zaśmiewał się do łez. - Ale musimy ustalić sobie jedną, ważną sprawę, Dark - oznajmił.
- Jaką - zainteresował się wąż.
- Przy ludziach nie gadamy. To pierwsza sssprawa. Normalnie będziesz łaził po mieszkaniu, ale muszę ci kupić to terrarium, albo klatkę dla węży, jeżeli coś takiego w ogóle istnieje - zadecydował Harry.
- Za co... - jęknął Dark. - Czemu mi to robisz? - wąż był, trzeba mu to przyznać, bardzo dobrym aktorem.
- Wyobrażasz sobie, że ktoś tu wchodzi i widzi olbrzymiego gada rozwalonego na łóżku?
- No dobra. Nie, nie wyobrażam sobie - odburknęła gadzina.
- No właśnie. Trzeba kupić terrarium. Daj mi chwile. Sprawdzę, czy w okolicy jest jakiś sklep zoologiczny. - Harry zaczął przeglądać ulotki. - O, zobacz. półtorej kilometra sstąd jest jakiś zoolog.
- Super... - warknął Dark.
- Nie sycz!
- Daj mi spokój, Potter!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie zamierzam się z tobą kłócić. Wkurzasz mnie, Dark.
- Ty mnie też.
- Widzisz, mamy wspólną cechę – obaj się zaśmiali.
- To chodź już do tego twojego zoologa – pospieszył go pyton
- Dobra, dobra, nie bądź taki nerwowy. Wiesz co, koło naszego sklepu jest bank. Założę sobie własne konto, chodź! – krzyknął na węża, który zaczął się zsuwać z łóżka. Brunet pobiegł do nauczycielki. – Proszę pani! – zawołał po ludzku.
- Tak, Harry? – spytała pani Agata.
- Czy mogłaby pani oddać mi moje pieniądze?
- Ależ oczywiście. Harry, twoje pieniądze są na koncie w banku na tą kartę. Hasło to (nie podam go tu, bo być może akurat trafię na hasło i login moich czytelników)********************************.
- Dziękuję! – wybiegł przed budynek. Gdy wychowawczyni się odwróciła do wyjścia przepełzał też Dark.Po wpłaceniu na nowe konto Harry'ego całej forsy Dursley'ów, chłopak poszedł do sklepu zoologicznego. Wybrał tam wielkie terrarium. Miało ze stopę wysokości, Dwie stopy szerokości i trzy stopy długości. Od góry znajdowała się rączka. Potter wybrał dla Darka również klatkę zielonego koloru i poprosił o przewóz tych rzeczy do hotelu.
- No i jak? Podobało ci się terrarium? – spytał.
- Nie było najgorsze. Nie rozumiem tylko po co mi ta klatka.
- Jakoś trzeba przewieźć cię do Wielkiej Brytanii. Chyba mnie rozumiesz, prawda – spytał „mówca".
- OK. Załóżmy, że rozumiem. Co teraz robimy?
- Jesteś głodny?
- Trochę – odparł gad.
- Węże, jak dobrze pamiętam jedzą żywe ptaki, myszy, no więc, na co masz ochotę?
- Mysz – zadecydował Darkuś. – Najlepiej biała.
- A co ma do tego kolor futra?! – Harry był oszołomiony.
- Nic. Białe ładnie wyglądają – na to stwierdzenie chłopak się roześmiał. Wrócili do sklepu, gdzie sprzedawczyni podała brunetowi całą klatkę myszy i pudełko, które jak się okazało, było wypełnione po brzegi żabami. Po wyjściu rzucił gadzinie dwie myszy pod nos. Próbowały jeszcze zwiewać, ale dla Darka nie były one żadnym przeciwnikiem. Zjadł je na żywca. Przy całej tej akcji Harry ani razu nie mrugną. Miał obojętny wyraz twarzy.
- To gdzie teraz, potworku?
- Tylko nie potworku! – obraził się wężyk.
- Dobra, w porzo. Wiesz co, poszlibyśmy po jakiś materac, fotel... Już wiem! – wykrzyknął Potter.
- No to co ty tam takiego wymyśliłeś? – zainteresował się „potworek".
- Na razie idziemy do hotelu. Muszę cię wsadzić do klatki. Ludzie się na mnie dziwnie patrzą. Widocznie nie co dzień mają przyjemność oglądania małego chłopca z olbrzymim wężem, który na dodatek powinien przebywać w Azji. A i zapomniałbym. Owa gadzina idzie tuz obok niego i wyglądają jakby gadali. Moja reputacja upadła! – dramatyzował siedmiolatek.Po wepchnięciu węża do klatki (ciężarówka przyjechała pięć minut po powrocie Harry'ego, ponieważ jak każdy wie, sprzedawcy zawsze wszystko utrudniają) Potter poszedł na plażę. Klatkę zostawił na plaży, a sam poszedł do „małego" sklepiku z łopatkami do piachu, wiaderkami, materacami, pływającymi orkami, okularami, filtrami, itp., itd. Wziął sobie komplet jasno-zielonych łopatek z wiaderkiem, dwa materace dmuchane do pływania po wodzie, wielki niebieski ręcznik, „mały" namiocik, który chronił przed słońcem, pływającą orkę oraz rekina, okulary przeciwsłoneczne i podwodne, zestaw nurka, trzy filtry (30, 10 i 5), także 5 zwykłych ręczników w różnych kolorach (czyt. Bordowy, granatowy, zielony, żółty, a także biały z wyszytym wielkim, majestatycznym lwem). Zapłacił za to wszystko prawie 650 funtów. Wrócił do swojego zwierzaka, który zasyczał gniewnie. Zapłacił za to wszystko prawie 650 funtów.
- Ładnie to tak zostawiać przyjaciół na pastwę losu?
- Może i nie ładnie, ale teraz patrz co mam! – pokazał wężowi składany namiot.
- No. Co to jest...
- No tak... Jesteś wężem. Nie znasz się na takich rzeczach – wymruczał Harry.
- No to pokażesz w końcu co to jest? – zniecierpliwił się gad.
- Już... Jeszcze tylko minutka cierpliwości, Dark – powiedział młody Potter. Czy już gdzieś było wspomniane, że Potter to wspaniałe dziecko i ma wyjątkowo rozbudowana inteligencję? Na pewno tak, ale mimo to nie zaszkodzi powtórzyć. Siedmiolatek sam rozłożył namiot i wepchnął tam ręczniki, węża, a także materace, okulary filtry i wszystko inne. Na zewnątrz zostawił jedynie orkę i rekina.
- Noo... Zwracam ci honor, Harry. Nie ma co, kawał dobrej roboty. Mógłbyś mnie już wypuścić? Mimo wszystko odrobinę tu ciasno.
- Jasne. Za chwilę cię wypuszczę, ale czekaj chwilę – chłopak wziął wiaderko, łopatkę i podszedł do wody. Napełnił naczynie po brzegi i wrócił do namiotu. Usypał z piachu wielką górę. Piach był jednak suchy, więc nie mógł w nim kopać. Polał go wcześniej przyniesioną wodą. Sytuacja ta powtórzyła się kilka razy. W końcu Dark nie wytrzymał.
- Harry, otwórz to coś, no. Tu się żyć nie da.
- Sorry, czekaj jeszcze sekundkę. Nie będziesz żałował, obiecuję!
- Pospiesz się...! – jęknął.
- Już, już... - zaczął kopać tunel. Po dwóch minutach mógł już wypuścić Darka.
- Jesteś jeszcze większym sadystą od Czarnego Pana...
- Dark, przeginasz. Nigdy nie zabiłem człowieka – oznajmił Potter. Jego głos stał się chłodniejszy o co najmniej parę stopni. Przez oczy chłopaka przebiegł szkarłat. W namiocie można było wyczuć niebezpieczne, magiczne wibracje. Po „pomieszczeniu" przelatywały na zmianę fale lodu i gorąca. Nad Harry'm pojawił się czarny obłoczek, a jego samego okrywała mroczna aura. Tak szybko jak się to zaczęło, tak szybko się skończyło. – Dark?
- Tak, Harry?
- Co się stało – wyszeptał.
- Nie wiem. Wyzwoliłeś ogromne pokłady magii. Czarnej magii...- Nagini, widziałaś dzisiaj młodego? – rozległ się głos. Jego źródłem było widmo straszące w puszczy u wybrzeży Albanii.- Nie, Tom, dzisiaj go na pewno nie widziałam. Prawdę mówiąc, to nie wiedziałam go od wczorajszego popołudnia. To trochę niepokojące. Czasami znikał na noc, ale zawsze wracał... Wiesz co, pójdę i go poszukam.
- Dziękuję, Nagini – odpowiedział jej głos.
- Nie masz za co, mój panie – rzekła wężyca.
- Wiesz, że nie znoszę, jak TY i młody tak do mnie mówicie – oburzył się czarodziej (a raczej to, co z niego zostało).
- Wiem, Tom. Przecież ja się tylko z tobą drażnię. A tak z innej beczki, to masz już imię dla młodego? – spytała.
- Tak, mam, moja droga – odrzekł jej Voldemort.
- Powiesz jakie? – zadała kolejne pytanie.
- Myślałem nad tym trochę długo. Szukałem w pamięci jakiegoś godnego dla niego imienia. Wiesz, o co mi chodzi, czyż nie? Chciałem, żeby jego imię było rzadko spotykane, a także mocne, dobitne i władcze. W końcu miałem dość szukania tak daleko i popatrzyłem bliżej. Nie wiem, czy to był dobry wybór, ale mi bardzo się podoba – zakończył swój jakże mądry i długi wykład.
- No to... Co to za imię? – dopytywała się Nagini.
- Dark, moja droga – oznajmił dumnie Voldemort.
- Dark, zwyczajne „Dark"?
- Tak, zwyczajne Dark.
- To do ciebie niepodobne, Tom, by wymyślać takie imiona. Niemniej jednak jestem dumna, że w końcu coś tam do tej twojej pustej główki dotarło. Nie jest ważne imię, Marvolo, i ty o tym doskonale wiesz. Byłeś i wciąż jesteś jednym z najpotężniejszych czarnoksiężników, a twoje imię dane ci przy porodzie nic nie znaczyło. Było takie, jakie mogłoby być imię każdego mugola. Cieszę się, że przejrzałeś na oczy. Nie imię świadczy o sssile. Zapamiętaj to.
- Nagini, ja to wszystko wiem. Ten sam wykład robiłaś mi parę lat temu. Wiem, że imię nie ma żadnego znaczenia, ale powiedz szczerze... Nie bawi cię to, że gdy czarodziej słyszy „Voldemort" praktycznie sika ze strachu? Przecież to żałossne.
- Tom... Nie masz się z czego śmiać. Zniewalałeś czarodziejski świat przez parę lat. Zabijałeś, torturowałeś... Ludzie mają prawo się ciebie bać.
- Wiem, wiem... Ale ja tego nie żałuję. Było przyjemnie, prawda, moja droga? – mruknął Tom rozmarzonym głosem.
- W sumie, była to czasem całkiem niezła zabawa. No i obiadek...- przyznała się wężyca. – Kurde!
- Co jest?
- Zagadałam się. Lecę szukać młode... znaczy się Darka.
- No to idź – pogonił ją Riddle.
CZYTASZ
Ciemna Strona Złotego Chłopca. /H.P ~ Kiminari
FanfictionCóż, historia będzie mówić o Harry'm Jamesie Potter'rze, którego wychował sam Lord Voldemort. W każdym razie będzie go wychowywał od siódmego roku życia. Jak to się stanie, przekonajcie się sami! ♥♥♥ Autor: Kiminari .