XVII

8.9K 400 88
                                    

Gdy przyjaciele zielonookiego zobaczyli jego najnowsze dzieło, stanęli jak wryci.
- Wow, to niesamowite, Harry! – powiedzieli zgodnie.
- Dzięki...
- No, chłopak jest zdolny – dorzucił pyton.
- Bardzo – zgodziła się brązowowłosa.
- Hej, zbieramy się! – krzyknął Malfoy. Za piętnaście minut mamy Astronomię – była dziesiąta trzydzieści w nocy. Przyjaciele zebrali się i poszli na najwyższą wieżę w zamku. Lekcja przebiegła spokojnie. Wskazywali poszczególne gwiazdy. Po zajęciach wrócili do Pokoju Wspólnego i rzucili się na kanapę. Uczniowie z ich rocznika schodzili im z drogi. Każdy wiedział, że z tą trójką lepiej nie zadzierać. Wszyscy znali Malfoy'ów i Potter'a, a Granger zyskała dużą popularność dzięki niesamowitej inteligencji. Po paru partiach szachów położyli się do łóżek (Hermi oczywiście w swoim dormitorium).Kolejne tygodnie były normalne. Wstać, ubrać się, zjeść, pożartować, pójść na zajęcia, żartować, zjeść obiad, żartować, pownerwiać nauczycieli i lwy, żartować, wrócić na lekcje, wrócić do dormitorium i odrobić pracę domową, trzy razy w tygodniu wyjście na trening (oczywiście blondyn i brunetka musieli go oglądać) pograć na XBOX'się (po tym, jak Marvolo przysłał go brunetowi, chłopak pokazał go przyjaciołom. Dziewczyna dobrze wiedziała, co to jest, więc tylko pogratulowała koledze świetnego sprzętu. No więc dziedzic Malfoy'ów polubił parę gier, mimo, że nie przyznałby się do tego nawet przed samym sobą. Zawsze wygrywał z Darkiem, Granger i Potter'em), wrócić do szachów, myśleć o tym, co znajduje się za wszystkimi barierami, rozmowa na luźne tematy, a o dwunastej w nocy mała wędrówka na trzecie piętro. Tak zleciały im prawie trzy miesiące. Slytherin miał przewagę dwustu punktów nad każdym domem. Trójka geniuszy nigdy nie złapała punktów karnych, za to co tydzień zdobywali tak z dwadzieścia. Każdy nauczyciel przyzwyczaił się już, że są mądrzejsi od reszty rocznika i przestali przydzielać za ich wyczyny punkty. Oczywiście nie licząc Snape'a. On zawsze starał się dorzucić chociaż dziesięć punktów. Dumbledore musiał jednak powstrzymać go od tego, bo już dawno mieliby tysiąc przewagi. Nauczyciel eliksirów starał się jednak uprzykrzać życie Gryffindorowi.
- Finnigan! Wymień mi co trzeba wykonać, aby uwarzyć roztwór usuwający piegi – polecił nauczyciel. Nie było to trudne pytanie, jednak biedny Seamus nie miał bladego pojęcia, co powinien zrobić.
- Nie wiem, profesorze – wybąkał.
- Siadaj – warknął czarnooki.
- Harry, znasz odpowiedź? – zapytał. Severus zaczął mówić do chłopaka po imieniu już na dwudziestej lekcji.
- Tak... Należy podpalić kociołek płomieniem trzecim*. Wlać trzy czwarte litra wody o temperaturze czterech stopni celcjusza. Następnie dodawać po 10 ml. żółć z pancernika. Mieszać w prawo tak długo, aż eliksir stanie się niebiesko-srebrny. Potem dodać trzy czterocentymetrowe sześciany mandragory skrojone na kostkę. Mieszamy dwanaście razy w lewo. Potem należy dodać 10 much siatkoskrzydłych i dwa kły węża. Zwiększyć gaz na numer piąty i mieszać w prawą stronę przez piętnaście minut. Wywar jest dobrze zrobiony, jeżeli jego kolor będzie jasnoróżowy – powiedział zielonooki bez najmniejszego potknięcia.
- Bardzo dobrze... Widzisz, Finnigan? Myślenie nie boli. Przez twoją arogancję, Gryffindor traci właśnie piętnaście punktów, a ty masz szlaban! U mnie w gabinecie przez tydzień. Wracamy do dzisiejszej lekcji. Zrobimy wywar, który może wam się przydać w życiu codziennym. Jest to eliksir na kaca...Późniejsza lekcja, to transmutacja, na której zmieniali kawałek drewna w wiklinowy koszyczek. Potter, jako, że nie uczył się tak banalnego czaru, rzucił go przy drugiej próbie. Hermiona i Malfoy tak samo. Potem wszyscy w trójkę gadali z pytonem, którego brunet wciąż brał na zajęcia. Następnie historia magii. Parę uwag wymienionych na temat wojen goblinów z profesorem i drzemka na ławce. Tego dnia nawet Potter'owi nie chciało się siedzieć na zajęciach. Zielonooki chciał, żeby lekcje się skończyły. Od listu Riddle'a zaczął jeszcze staranniej uczyć się gry w szachy. Wcześniej była to tylko zabawa. Czysta ciekawość, ale teraz Potter wiedział, że od tego, czy uda mu się pokonać pułapki może zależeć, czy Marvolo odzyska pełnię mocy. Miał eliksir wzmacniający, jednak zanim uzupełni całą magię, mogą minąć lata... Tomowi wystarczyłaby mała dawka, żeby odtworzyć Eliksir Życia. Harry nie powiedział przyjaciołom kto jest jego opiekunem, ani dlaczego zaczął się tym bardziej intereować. Brunet im ufał, jednak Czarny Pan poprosił go o dyskrecje. Przynajmniej w tym roku.Po dwóch godzinach nudy nadeszła pora na zaklęcia. Powtarzali uroki, których się uczyli dotychczas, więc trójka ze Slytherinu nie miała co robić. Obiad, zielarstwo i OPCM minęły zaskakująco szybko. Harry zjadł w pośpiechu kolację i poszedł na trening Quidditcha.
- No, mamy dobrą drużynę – powiedział z dumą Flint. – Zmieciemy Gryfonów w tym meczu. Oczekuję po wszystkich dobrej gry. Nie musi być ona uczciwa.
- Ok., Ok., nie przynudzaj, stary – powiedział jakiś szóstoklasista.
- Rozejść się! – rzucił kapitan i poszedł w stronę szatni. Cała drużyna z wyjątkiem Pottera poszła za nim. Chłopak ruszył do dormitorium.- Siema – krzyknął do Draco i Hermiony w Pokoju Wspólnym. Jego koledzy tłumaczyli (a raczej Granger tłumaczyła) Zabiniemu zadanie z eliksirów. Malfoy stukał różdżką w stół i wyraźnie się nudził.
- Hej – przywitał się jasnowłosy. – Jak trening? – spytał.
- Dobrze... A ty co taki przybity?
- Nie jestem przybity... Po prostu myślę – odpowiedział szarooki.
- To ty umiesz myśleć? – zdziwił się Złoty chłopiec.
- A wiesz co, Potter? Tak, umiem myśleć, ale odniosłem wrażenie, że ty zapomniałeś jakie to wspaniałe uczucie – uśmiechnął się Draco.
- Osz ty... No dobra koniec tego przedstawienia. O czym tak zażarcie rozmyślałeś, panie Malfoy?
- Wiesz, chciałem ciebie i Hermione zaprosić na ferie świąteczne. Co o tym myślisz?
- Może być, ale ja przez pierwszy tydzień jestem niedysponowany – oświadczył brunet z uśmiechem.
- No cóż... Każdy chce spędzać czas z rodziną. Hermiona! – zwrócił się do dziewczyny, która właśnie skończyła tłumaczenie Blaise'owi eliksiry.
- Co jest, Draco?- zapytała brązowooka.
- Zapraszam ciebie i tego głąba do mnie na drugi tydzień ferii. Pasuje?
- Jasne! – wykrzyknęła dziewczyna. – Musimy ciągle kombinować jak przejść te przeklęte szachy. W innym wypadku możemy tylko pomarzyć o przejściu przez korytarze – ogłosiła brunetka.
- To świetnie – ucieszył się Malfoy. Właśnie ten moment wybrał sobie kapitan drużyny, żeby przerwać ich konwersację.
- Pamiętaj, Potter. Pokładamy w tobie dużo nadziei. Nie zawiedź mnie – i wszedł po schodach do swojego dormitorium. Harry westchnął.
- Gramy? - zaproponował wyciągając szachy.
- No przecież.... – i tak zaczęła się rozgrywka. Nie mieli Astronomii, więc mogli sobie pozwolić nawet na siedzenie przy planszy nawet do drugiej w nocy (Harry znał zaklęcie rozbudzające, jednak używane w nadmiarze po pewnym czasie przestaje działać).Tak spędzali prawie każdy dzień. Raz od rozpoczęcia roku dostali szlaban za zaatakowanie Weasley'a. Harry przekonał się trochę do Longbottoma. Postanowili odtąd cisnął tylko zdrajcę krwi. Poznali też bliźniaków Rona, którzy okazali się całkiem spoko. Łamali zasady przy każdej możliwej okazji, więc mieli u zielonookiego dużego plusa. Potter wciąż grał na fortepianie. Czasami z Hermioną, która również umiała ową sztukę. Draco zaś uwielbiał ich słuchać. Pierwszy mecz Quidditcha oczywiście wygrali bez trudu. Zielonooki złapał złotą piłeczkę dziesięć minut po rozpoczęciu gry. Zbliżała się przerwa świąteczna. W szachy byli już bardzo dobrzy. Jakimś magicznym sposobem, za każdym razem, gdy tam przychodzili, sala była czysta, a pionki stały na swoich miejscach. Ich średnie były dość wysokie. Harry i Hermiona rywalizowali o pierwsze miejsce, natomiast oceny Malfoya były na poziomie bardzo dobrym, co satysfakcjonowało blondyna. Został jeden dzień do wyjazdu z zamku. Chłopaki właśnie się budzili. Przy łóżkach leżał stos prezentów. Harry dobrze wiedział, że większość jest od Toma. Dark oczywiście także dostał coś dla siebie (czyt. parę myszy i list z informacją, że w domu czeka na niego mugol). Wąż uwielbiał gryźć ludzkie ciało. W Hogwarcie był niestety pozbawiony tej przyjemności. Draco dostał od rodziców szatę, książkę o Czarnej Magii i list.DracoWysłałeś mi na początku roku list z pytaniem, czy jestem Śmiercożercą. Nie mam pojęcia gdzie dowiedziałeś, się kto to jest, ale nie mogę ci powiedzieć, czy jestem, czy nie. Nie przez list. Odpowiem Ci na to pytanie, gdy wrócisz ze szkoły. Wszystkiego dobrego z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Liczę, że masz dobre oceny i mnie nie zawiedziesz. Co do zaproszenia przyjaciół na drugi tydzień waszego wolnego... Razem z matką zdecydowaliśmy, że jeżeli tylko niczego nie zniszczą, i jeżeli są godni zaufania (nie muszę wspominać, że mogą być tylko ze Slytherinu, albo ewentualnie z Rawenclawu, prawda, Synu?), to nie mamy nic przeciwko. Do zobaczenia w ferie.Twój ojciecPS. Uważaj na matkę w domu. Będzie chciała, żebyś przymierzył z pięćdziesiąt szat.Harry, gdy zobaczył treść wiadomości parsknął, rozbawiony, śmiechem. Blondyn też pokładał się ze śmiechu. Mało nie zleciał z posłania. Po ich nagłym ataku postanowili rzucić okiem, co też tam Potter dostał. Zaczęli od najmniejszej paczki. Była w niej dziwna, srebrzysta i bardzo lekka peleryna. Wyglądała, jakby została zrobiona z wody i powietrza. Materiał ledwo wyczuwało się pod palcami.- Peleryna niewidka – mruknął Malfoy.
- Wow... – szepnął.
- Hej, zobacz, jakaś kartka – powiedział blondyn. Zielonooki podniósł kawałek pergaminu.

Ciemna Strona Złotego Chłopca. /H.P ~ KiminariOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz