2. IV

2.8K 201 9
                                    


Bella obudziła się i gdy poczuła chłodne ciało obok, prawie wrzasnęła. Tom nadal spał, oddychając cicho.
- Mój Panie - spróbowała go obudzić. Marvolo otworzył powoli oczy.
- Bellatriks - wymruczał, głaszcząc kobietę po splątanych włosach. Stwierdziła, że Voldemort wygląda niezaprzeczalnie idealnie z rozczochranymi, długimi włosami, karmazynowymi, przymglonymi oczami, gdy leżał w łóżku, będąc przykryty do bioder kołdrą.
- Dzień dobry - wydukała, nie spuszczając wzroku.
- Oby dobry, Bellatriks.
Wstał, nie skrępowany brakiem ubrania i przeszedł przez sypialnie. Zatrzymał się od drzwiami do łazienki.
- Nie chciałabyś się odświeżyć? - zasugerował łagodnie. Pokiwała głową, powoli wstając i podchodząc do Czarnego Pana. Mężczyzna otworzył przed nimi łazienkę, przepuszczając ją.
Bella weszła do wanny z już nalaną wodą, która była wpuszczona w podłoże. Tom wziął z niej przykład. Chwycił mydło i zaczął się powoli myć. Czarownica obserwowała jego ruchy z prawdziwym zachwytem.
- Mój Panie. Pozwól - wyszeptała, powoi odbierając mu kostkę. Marvolo nie odezwał się słowem, kiedy był myty przez swoją zwolenniczkę. Poddawał się posłusznie jej ruchom. Nagle poczuł, jak wyciska mu żel na włosy i rozprowadza go po całej głowie. Mruknął, zachwycony. Oprócz Ginny nikt go nigdy nie mył, a już na pewno nie w taki sposób. Kiedy kobieta skończyła, chciała się odsunąć.
- Nie. Tak. Prędko - wysyczał. Docisnął ją do siebie. Z przyzwyczajenia wbiła mu paznokcie w plecy. Voldemort się zaśmiał. Naprawdę szczerze się zaśmiał, kiedy Śmierciożerczyni patrzyła wprost na niego. - Rudolphus chwilkę sobie na ciebie poczeka - stwierdził.
- Nie muszę wcale do niego wracać - stwierdziła, drżąc z podekscytowania.
- Nie? W takim razie na zostaniesz tutaj - oświadczył. Bella położyła mu głowę na klatce piersiowej, rozkoszując się tak wspaniałym humorem swojego Pana zwłaszcza, iż od kilku dni wszystko go denerwowało i na każdego warczał.
- Oczywiście - mruknęła. Zauważyła swoją własną zmianę. Według niektórych była ona na lepsze, według innych na znacznie gorsze. Zrobiła się mniej agresywna, najwyraźniej dementorzy utarli jej nosa. A teraz siedziała na kolanach mężczyzny, którego pragnęła już od wielu, wielu lat.
Leżeli w bezruchu przez parę minut, gdy Tom zaczął wstawać, wraz z Bellą.
W pokoju rzucił ją na łóżko, a samemu podszedł do szafy, aby znaleźć im jakieś ubrania. Dla siebie wyciągnął zwykłą, zieloną szatę.
Sukienka, którą zdarł z kobiety nie nadawała się już do noszenia. Nawet zaklęcie Reparo nic nie pomogło. Z westchnieniem wyciągnął własną szatę, transmutował ją i podał Belli.
- Dziękuję? - mruknęła z wahaniem.
- Nie ma za co - odrzekł. - Śniadanie jest już podane na dole. Schodzisz tam ze mną, czy wolisz zostać w pokoju?
- Zejdę, naturalnie. Chyba, że życzysz sobie czegoś innego, Panie?
- Chcę, abyś powiedziała mi, czy idziesz ze mną, czy zostajesz.
- Idę - podeszła szybkim krokiem, stukając obcasami.

Wewnętrzny Krąg przeżył niewielki szok, kiedy ich Pan i dobra przyjaciółka weszli razem, kierując się na sam szczyt stołu. Zapowiadały się wielkie zmiany.

Komnata była właściwie przygotowana, Harry miał wielki ekran zamiast podobizny Slytherina, kody papilarne i zestaw pomniejszych komputerów oraz całą konsolę z pięcioma panelami bocznymi.
Z westchnieniem popatrzył na pokój.
- Fantastycznie... - machnął różdżką, a cała Komnata znów zmieniła się na starą i zniszczoną.

Chłopak miał dość swoich gryfońskich "przyjaciół". Tylko lekcje samoopanowania pozwalały mu sprawnie funkcjonować. Wraz z Ginny ogłosili całemu domowi Godryka, że ze sob chodzą. Ronaldowi się to nie spodobało, ale już po kilku dniach klepał Harry'ego po plecach, całkowicie to aprobując. Potter chciał o przekląć nie raz i nie dwa, ale w ostatecznym rozrachunku był powstrzymywany przez rudowłosą.
Zaczął trenować to nowe ciało, które jednak było bardzo oporne. Nie mógł zrobić nawet dziesięciu pompek. Nałożył duży nacisk na trening z przyjaciółmi. Organizowali sobie codziennie pojedynki. Musiał jednak zręcznie unikać Dumbleodore'a.
W nocy raz za razem dostawał wizję tortur i zebrań Śmierciożerców. Voldemort był tutaj nieco inny, niż go zapamiętał, ale przynajmniej mógł się rozluźnić i sprawić chwilę przyjemności. W końcu podczas dnia musiał udawać do bólu gryfońskiego i prawego, Złotego Chłopca, więc przez te krótkie chwile mógł okazać swoje sadystyczne skłonności i pośmiać się w duchu ze Śmierciożerców.


W końcu, po wyjątkowo fatalnym dniu, kiedy chciał porozmawiać z kimś mądrzejszym i starszym od siebie (czyt. Tom), gdy dostał wizję Czarnego Pana, który siedział sam, no, może prawie sam, w czarny fotelu, postanowił się odezwać. Już jakiś czas temu znalazł sposób, by oglądać sytuację z boku, a nie oczami Mrocznego Lorda.
Widocznie Riddle także miał gorszy dzień, o czym świadczyła drgająca ręka i różdżka, wycelowana w Śmierciożercę, który wił się w katuszach.
Harry zasugerował mu cicho i nienachalnie, aby go odesłał. Mężczyzna nie wyczuł obecności jego umysłu, i zrobił to, czego chciał nastolatek.
Jego sługa szybko się ulotnił, a Voldemort odchylił swoją łysą głowę do tyłu.
- Nie przejmuj się, też miałem paskudny dzień - usłyszał. Harry postanowił ujawnić swoją obecność w jego umyśle
- Potter?!
- Tak, to ja, Tom. Uspokój się, nie możesz mi nic zrobić, jak również ja tobie. Chcę porozmawiać.
- Rozmawiać? Ty? - parsknął śmiechem. Młody Ślizgon nie odparł od razu.
- Owszem. Miałem zły dzień i liczyłem się trochę rozluźnić w twoim towarzystwie - powiedział spokojnie. - Jestem ci szczerze wdzięczny za serie tortur każdego wieczoru. To pomaga mi się odprężyć.
- TY to mówisz? Harry Potter lubi oglądać tortury?
- Harry Potter jeszcze nie raz cię zaskoczy - odparł. - Powiedz mi, czym są horkruksy, to słowo nie daje mi spokoju odkąd zobaczyłem je w księgozbiorze.
- Skąd w ogóle znacz to pojęcie, Harry - zaciekawił się Czarny Pan.
- Nieważne. Dowiem się, czy muszę dalej szukać samemu?
- Horkruks to przedmiot, choć może być to istota żywa, w który wkładasz kawałek swojej duszy. Podczas morderstwa - Voldemort się uśmiechnął paskudnie. - Rozdzielasz duszę. Możesz uchwycić jej fragment i w ten sposób uczynić się nieśmier... - nagle zamarł.
- Stworzyłeś horkruksa - domyślił się Harry. - Och, nie martw się, nie dojdzie to do Dumbledore'a, ja także nic z tym nie zrobię. Niemniej dziękuję ci za odpowiedź.
- Kiedy Złoty Chłopiec zaczął badać Mroczne Sztuki? - zapytał.
- A kiedy Lord Voldemort zaczął dzielić się ze Złotym Chłopcem swoją obszerną wiedzą? - odrzekł, nieco bezczelnie. - Obydwie te sprawy są nieistotne. Dobranoc, Tom. Poprawiłeś mi nastrój, nie zamierzam dłużej nadużywać twojej gościnności - mruknął, wracając do siebie



Ciemna Strona Złotego Chłopca. /H.P ~ KiminariOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz