VI

8.3K 455 56
                                    


Harry i Dark obudzili się stosunkowo wcześnie. Była ledwo dziewiąta. Trzeba wspomnieć, że usnęli około jedenastej w nocy.

- Dzień dobry, Dark! – przywitał się brunet ziewając.
- Siemaaa... – odsyczał mu. Wąż czuł się trochę przybity. Wczoraj nie widział się w ogóle z Nagini i Tomem. Dzisiaj będzie musiał wrócić do puszczy. Chociażby na godzinkę. – Wiesz, co Harry... Ja muszę iść do Nagini i Czarnego pana. Mogą się martwić.
- Jasne, idź... - na chwilę zapadła cisza – A wiesz co, może ja też bym z tobą poszedł? – rzucił luźno Potter.
- Nie sądzę, aby był to mądry pomysł. Lepiej tu zostań... - i wypełzł z pokoju. Brunet westchnął i zaczął się przebierać w strój kąpielowy. Miał zamiar nauczyć się pływać.Po dziesięciu minutach Harry był już w wodzie. Był sześć metrów od brzegu i ledwo dotykał stopami podłoża. Wziął głęboki oddech, nasunął okulary na oczy i zanurkował pod wodę. Zaczął machać rękami i nogami. Nie za dobrze mu to wychodziło, ale się nie poddawał. Złapał i spróbował jeszcze raz. Według Pottera była to wspaniała zabawa. Po czterech godzinach potrafił pływać pieskiem, strzałką, no i oczywiście delfinkiem oraz żabką. Z tego ostatniego był najbardziej dumny. Postanowił wrócić do pokoju po ręczniki, namiot, trochę pieniędzy i może po laptop wraz ze słuchawkami.Jak pomyślał, tak zrobił. Przy wynoszeniu wszystkich rzeczy (jak je upchał w rękach nadal pozostaje owinięte tajemnicą) zauważył na stole w recepcji parę ulotek, których wcześniej najwyraźniej nie dostrzegł. Odłożył wszystko na fotel znajdujący się obok. Zabrał po jednej ulotce wsuwając do zamkniętego laptopa. Wrócił do namiotu i zaczął je przeglądać. Dowiedział się, że wystarczy zadzwonić na numer pod ulotką, podać numer pokoju i powiedzieć, co chce się dostać do jedzenia (lista dostępnych rzeczy znajdowała się na karcie), a kelner przyniesie ci to do pokoju. Do jego świadomości doszło także to, że na końcu drugiego korytarza znajduje się bawialnia. Był tak podobno bilard, piłkarzyki, baseny, zjeżdżalnie do wody i do piachu, trampoliny i dmuchane zamki. Postanowił tam zajrzeć jak wróci Dark...Nagini właśnie się budziła. Nie miała spokojnego snu. Voldemort także nie (nie wiem, czy jak Voldi nie miał ciała to spał. Wróć, nie wiem, czy on w ogóle mógł spać XDD. U mnie może, choć tego nie potrzebuje) miał. Oboje martwili się o ich podopiecznego, który zniknął bez śladu.
- Tom? – zaczęła Nagini. – Obudziłeś się ?
- Tak, tak, już wstaję – jęknął NPŚC (Naczelny Postrach Świata Czarodziei).
- To rusz się – syknęła wężyca. – Trzeba szukać Darka. Gdzie ten maluch mógł się podziać...
- Tak, tak, chodź... - chmura, jaką obecnie był czarownik wzbiła się w powietrze
- Ja idę na wschód, a ty na północ? – zaproponowała Nagini.
- Dobry pomysł. Jeżeli coś znajdziemy, czy nie znajdziemy, bez znaczenia, wracamy tutaj, ja... - urwał. Nagle za drzewami zaczęło coś szeleścić. Wąż spiął się do ataku, a Voldemort zmarszczył brwi szykując się do możliwości opętania czyjegoś ciała. Po paru chwilach między drzewami pojawił się stosunkowo mały pyton siatkowy. Zasyczał cicho.
- Młody! – krzyknęła Nagini.
- Dzień dobry, Nagini, Tom... - syknął cichutko wężyk. Czarodziej i jego podopieczna syknęli z ulgą, że ich „małemu" koledze, prawie synowi, nic się nie stało.
- Teraz się tłumacz – warknął Riddle. – gdzieś ty był przez tak długi czas, co? My tu ze skóry wychodzimy! Przez cały wczorajszy wieczór Nagini szuka cię po całym lesie. Również się tym zaniepokoiłem. Dzisiaj też miałem cię szukać.
- Tom, zaraz ci wszystko powiem, tylko nie złość się, jak ci powiem... dobra? – Dark naprawdę był lekko wystraszony. Czarodziej nigdy jeszcze nie był na niego tak wściekły.
- Dobrze, przepraszam, po prostu jestem zdenerwowany... - mruknął Marvolo.
- No więc to było tak... - zaczął. Opowiedział im wszystko od początku do końca. Jego wypowiedź od czasu do czasu przerywały pytania jego opiekunów. Wąż zataił tylko jeden fakt... To jak się nazywa...
- To dobrze, mały, że znalazłeś kogoś takiego jak... Chyba nie podałeś nam nazwiska tego pana, prawda? – spytała Nagini. W sumie była zadowolona, że jej mały pyton znalazł sobie kogoś, komu będzie pomagał. Z kim będzie nierozłączny.
- Eeee... - wąż się zawahał. Co ma powiedzieć? „To Harry Potter, który pozbawił Toma ciała i mocy"? to by nie przeszło, ale... Dark nie miał zamiaru kłamać. – Tom, pamiętasz, jak obiecywałeś się nie wściekać? – spytał.
- Taak... pamiętam i obiecuję, że dotrzymam słowa.
- N... No dobrze. Ta osoba, to... - Dark wziął głębszy oddech i wyszeptał. – Harry Potter... - musiało minąć parę chwil, zanim Tom Riddle i jego wężyca przeanalizowali nową wiadomość. Mimo, że Lord Voldemort miał wyjątkowo wysoki iloraz inteligencji potrzebował paru sekund, aby ta informacja dotarła do jego świadomości.
- Powtórz to... - rozkazał szeptem.
- Moim opiekunem został Harry Potter – spełnił prośbę nieco pewniejszym tonem. Podświadomie dziękował Riddle'owi za to, że nie krzyczy.
- Powiedz mi, mały, czy ty go lubisz? – Tom starał się zrozumieć przyjaciela. Nagini obserwowała całą scenę z boku. Postanowiła nie oceniać jej malucha, dopóki po pierwsze – nie pozna młodego Pottera, a po drugie – nie dowie się, co kierowało Darkiem.
- Tak – wąż sykną tak cicho, że można by pomylić jego odpowiedź z podmuchem wiatru. – Rozumiem, że nie chcesz mnie znać, Tom. Rozumiem, że nie chcesz nawet na mnie patrzeć. Jestem jednak wdzięczny tobie i Nagini za wszystko, co zrobiliście dla mnie przez... przez całe moje życie – głos złamał mu się dopiero pod koniec wypowiedzi.
- Słuchaj, młody – zaczął Voldemort. Postanowił, jak Nagini nie wysuwać pochopnych wniosków. Był niesamowicie wściekły na Darka, ale nie chciał go skrzywdzić. Pokochał to zwierzątko mimo, że wypierał się miłości odkąd pamiętał. – Nie mam pojęcia co tobą kieruje. Jestem na ciebie zły, ale nie zamierzam w jakikolwiek sposób cię karać. Mam do ciebie jedynie pytanie i dwie prośby.
- Czyli... Nie jesteś na mnie wściekły..? – głos węża był już rozwalony na drobny mak. Marvolo jedynie się uśmiechnął.
- Przecież mówię, że jestem, ale jesteś moim małym zwierzakiem. A teraz bym cię tu do mnie prosił – wąż szybko do niego podpełzał. Czarodziej wyciągną swoją rękę z dymu w stronę węża. Chciał go pogłaskać, powiedzieć, że aż tak źle nie jest. Niestety, nie mógł. Przez tego dzieciaka.
- Tak, Tom? – spytał się „maluch".
- To jedną prośbę mamy za sobą... Czas na pytanie. Czy Potter dał ci jakieś imię? – była to rzecz, która niezmiernie go zaciekawiła. Nagini również poprawiła się na swoim miejscu po prawej stronie Lorda.
- Dał – mały znowu się zmieszał. To od Lorda miał otrzymać swoje imię. Voldemort przymknął powieki.
- Rozumiem – szepnął. – Mogę je poznać? – zapytał i otworzył oczy.
- Oczywiście, Marvolo. Najpierw chciałbym się jednak dowiedzieć jakie ty wymyśliłeś – wiedział, że igra z ogniem, ale nie obchodziło go to. Czarnoksiężnik był jedną z najwyżej postawionych osób w jego życiu.
- Nie, najpierw odpowiedz mi, proszę, na pytanie...
- Wiecie co? Mam wspaniały pomysł. Napiszcie to na ziemi – zaproponowała rozejm Nagini.
- Świetny pomysł – pochwalili ją.
- Wiem, wiem, jestem genialna – wąż i czarodziej odwrócili się i napisali na ziemi dokładnie ten sam szlaczek. W mowie węży można było bowiem nie tylko rozmawiać, ale też i pisać. Skończyli dokładnie w tym samym momencie. Obydwa napisy przeczytała wężyca. Jakież było ich zdumienie, gdy okazała się, że imiona są identyczne.
- Tom, wymyśliłeś dokładnie to samo... – szepnął Dark.
- Nigdy bym nie wpadł, że Potter dojdzie do tego samego... - Voldi naprawdę nie mógł uwierzyć, że chłopak pomyślał dokładnie to samo.
- Skoro pan Potter jest, jak widzimy, dość podobny, do naszego Pana i Władcy, to nie może być aż tak okropny – zaśmiała się Nagini.
- Nawet ty tak myślisz – jęknął zbolałym tonem Czarny Pan.
- Tom! – ofuknęła go jego podopieczna. – Nienawidzisz chłopaka za to, że go zaatakowałeś! On tego nawet nie pamięta! Nie zrobił tego z własnej woli. Jedynymi osobami, które możesz winić za twój obecny stan to Snape, ta wariatka, która wypowiedziała przepowiednie, Dumbledore, matka Harry'ego, na pewno maczała palce w to, że przeżył oraz ty sam! – po ostatnim słowie Toma zamurowało. Wiedział jednak, że ze wściekłą Nagini lepiej się nie kłócić. Ten wąż miał listę rzeczy, które ma wykonać, jak już odzyska ciało. Wszystkie znalazły się tam tylko dlatego, że się z nią spierał. Czasem Tom odnosił wrażenie, że jest traktowany jak dziecko, a Nagini to nad opiekuńcza matka.
- Nagini, Nagini, kochana nie denerwuj się... Dark – zwrócił się do węża. – Czy mógłbyś przyprowadzić tu Harry'ego?
- Ale nie zrobisz mu krzywdy? – zapytał podejrzliwie.
- O nie, mój drogi, nie skrzywdzi go. Jeżeli tylko by spróbował jego lista kar zwiększyłaby się o co najmniej dziesięć pozycji – na tę groźbę Czarny Pan, gdyby tylko mógł, przełknąłby ślinę (Jego lista liczyła już jakieś sześćdziesiąt pozycji. Co kolejna to głupsza i trudniejsza, ale obiecał każdą zrobić. Gdyby nie przyrzekł, że wykona każdą karę, naraziłby się na focha swojego pupilka).
- Jeżeli tak, to mogę tu przyprowadzić Harry'ego. Nagini naprawdę ma racje, Tom. Jesteście do siebie wyjątkowo podobni. Widzisz, on też ma dużą, jak na swój wiek, magiczną moc. Przy drugim podejściu wykonał magię bezróżdżkową, a każdy wie, że nawet czarodzieje, co pokończyli szkoły nie umieją tego wykonać. Sam mi mówiłeś, że jest tylko parę wyjątków...
- Cieszę się, że to zapamiętałeś, Dark, ale mówiłem ci, że takie sztuczki jak załóżmy podnieść o kilka centymetrów kamyk do góry, czy zmiana koloru jakiejś drobnej rzeczy, to u młodych czarodziei normalne. Zaczął bym się zastanawiać, gdyby ten chłopak umiał, ja wiem, wykonać bez różdżki zaklęcie, które powinno tego od niego wymagać, albo, gdyby był dorosły, a zachował tą dziecięcą zdolność posługiwania się nawet niewielką częścią magii niewymagającej różdżki – wytłumaczył spokojnie Riddle.
- Wiem, Tom. Ale Harry potrafi o wiele więcej. Może podnosić wielkie i ciężkie przedmioty i czuć od niego naprawdę spore pokłady czarnej magii...
- Pokłady czarnej magii... - powtórzył Voldemort z błyskiem zrozumienia w oku. – Mówisz, że chłopak jest w stanie używać czarnej magii?
- Tak – potwierdził.
- Nagini? Wydawało mi się, że jak szukałaś wczoraj Darka wyczułaś jakieś źródło.
- Rzeczywiście... Czy pan Potter był wczoraj wieczorem na plaży i korzystał z jakiejś mrocznej sztuki? – zadała pytanie wężyca.
- Zaczynałem uczyć go magii. Harry wychował się u mugoli i poprosił mnie, żebym trochę opowiedział mu o magicznym świecie i poduczył samych czarów. Nie miał problemów ze świadomym podnoszeniem przedmiotów, więc wolałem się upewnić, czy naprawdę nie miał kontaktów z magią... - i tak Dark opowiedział wszystko o „wypadku" u Dursley'ów. – Aha, no i jeszcze wczoraj udało mu się prawie że od razu bezróżdżkowe Lumos Maximum. Mało tego musisz wiedzieć, że o tobie również mu opowiedziałem. Na początku zareagował tak, jak mogłem się spodziewać. Jednak, kiedy się uspokoił... Zainteresował się tobą, Tom. On cię nie nienawidzi. Raz się zapytałem jakie ma zdanie o tym co zrobiłeś i jakim jesteś człowiekiem. Powiedział tylko, że ma wobec ciebie szacunek, i że cię w sumie lubi.
- Dark... Zastanów się, o czym ty mówisz. Ja zabiłem temu chłopakowi rodzinę. Próbowałem zabić jego. Jak on mógłby mnie lubić?
- Nie wiem. Marvolo, ja wiem, że to dziwne... Jednak Harry naprawdę jest do ciebie bardzo podobny. Prosił mnie o naukę zaklęć Niewybaczalnych. Zainteresował się Czarną Magią, no i jest wężousty, co jest rzadką umiejętnością.
- Jeżeli tak, to rzeczywiście, jesteśmy trochę podobni...- Nie trochę, tylko bardzo, Tom – wtrąciła Nagini.
- Wkurzacie mnie obydwoje – burkną Riddle.
- Tak, Tom, wiem – zaśmiała się Nagini. – Gdybyś miał ciało i gdybyśmy byli Śmierciożercami już dawno walnąłbyś nas Avadą Kedavrą. Dobrze to wiemy.
- Nienawidzę cię, Nagini – jęknął Voldemort. Wiedział jednak, że jego wąż ma racje. Gdyby którykolwiek Śmierciożerca tak się do niego odezwał, leżałby na ziemi martwy lub torturowany. Swoje ludzkie oblicze ukazywał tylko przy swoich pupilach. Tylko im pozwalał czasami na kpiny z jego sytuacji, wypowiedzi, czy decyzji. I tylko im potrafił coś wybaczyć. Tym czymś mogła być maleńka błahostka lub, przykładem jest przepadek Darka, coś tak ważnego, jak przyjaźń z Potter'em. Każdy śmierciożerca po czymś takim miałby bardzo trudne życie... Oczywiście, jeżeli wciąż by je miał, a tą sprawę należy postawić pod znakiem zapytania. – Dark, to mógłbym cię prosić o przyprowadzenia do mnie pana Pottera? – spytał Voldemort. – Chciałbym się przekonać, czy jest jakikolwiek pożytek z tego, że straciłem moją moc i ciało...
- Pewnie. Co powiesz na spotkanie za dwa dni? – zapytał pyton.
- Nie mam nic przeciwko, tylko czemu nie może być jutro? Rozumiem, że dzisiaj może być już troszeczkę za późno, ale żeby czekać z tym cały jutrzejszy dzień?
- Oj, no weź... Nie rób z tego problemu. Jutro Harry ma zwiedzać całe wybrzeże. I nie, nie można tego przesunąć. Są już kupione wszędzie bilety, czy coś w tym stylu i nie można tego odwołać.
- Ehhh... Dobra... Rozumiem. A, chwila, mam jeszcze jedno pytanie. Ty tak po prostu chodzisz z Potterem po mieście, ulicy i tak dalej? – dopytywał się Riddle.
- Noo... Tak. Co w tym złego? – zdziwił się Dark.
- Nic. Złego, nic. Tylko dziwie się, że jeszcze ktoś cię nie złapał. Poza tym mówiłeś, że... Harry – wreszcie Tom przełamał się w sobie i wymówił imię bruneta. – przyjechał z wychowawczynią... To trochę dziwne, że pozwala mu chodzić z wężem przy nodze. Widzisz, w świecie mugoli magia jest dość dziwnie odbierana. Poza tym nawet w czarodziejskim życiu większość byłaby przerażona, gdyby zobaczyła siedmiolatka z pytonem siatkowym.
- He, he... Na początku, rzeczywiście, każdy patrzył się trochę dziwnie, jak byliśmy na plaży, ale wtedy nie gadaliśmy. Potem jakoś sobie z tym poradzili, albo uznali, że od słońca mają urojenia. To chyba tyle. Więcej ci nie powiem, Tom. Będziesz musiał spytać Harry'ego.
- To cześć, Dark – pożegnała się Nagini. – Wpadnij jutro z rana... Aha, jeszcze pytanie ode mnie. Chłopak cię karmi, prawda?
- Spoko, spoko, daje mi jeść – roześmiał się.
- To dobrze – to zdanie padło od strony Marvola. – Do jutra, mały.
- Cześć! – syknęli razem Nagini i Dark. Chwilę później młodego wężyka już nie było. Kto by pomyślał. Taki mały wąż, a tyle zmienił. Harry Potter polubił Lorda Voldemorta, a Voldemort polubił Harry'ego... Bo naprawdę zaczęli siebie nawzajem intrygować...

Ciemna Strona Złotego Chłopca. /H.P ~ KiminariOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz