IX

7.3K 401 40
                                    


Następne dni minęły Harry'emu szybko i spokojnie. Widywał się z Tomem, odpoczywał, uczył się i unikał jak ognia pani Agaty. Zaczął chodzić na siłownie i coraz częściej pływał. Zwiedził całą okolicę. Zdążył załapać podstawy Legilimencji, ulepszył Oklumencje, no i nauczył się paru receptur na eliksiry. Do późna siedział nad notatkami, jakie sobie robił podczas „lekcji" z Voldemortem. Już nikogo nie dziwiło, że pewien pyton pełza tuż obok czarnowłosego chłopaka. Tak minęło jedenaście dni. Jutro wracali do Anglii.

- Hej, Tom! – przywitał się chłopak. Tym razem przyszedł bez węża. Dark razem z Nagini był na polowaniu.
- Dzień dobry, Harry – odpowiedział Lord Voldemort.
- Musimy ustalić co robimy... - przeszedł do konkretów siadając na wystającym pieńku.
- Jak to co? – zapytał czarnoksiężnik.
- No wiesz... Ja wezmę Nagini do terrarium. Razem z Darkiem. Ty możesz przelecieć... Ale gdzie jest Little Hangleton? To część magicznej Anglii? – pytania te ciekawiły go od dawna.
- Nie, to mugolska Wielka Brytania. Musisz po prostu sprawdzić jakim autobusem, czy pociągiem możesz przyjechać. Dom rozpoznasz bez problemu. Wygląda jak Willa. Stoi na wzgórzu. Ja już tam będę.
- Ok. Ale ten cały... eee... Dumbledore nie zauważy, że zmieniłem miejsce zamieszkania? – zapytał chłopak.
- Owszem, będzie wiedział, że zmieniłeś miejsce, ale nie będzie wiedział, na jakie. Na Little Hangleton nigdy nie wpadnie.
- A, to dobra. Tylko tyle chciałem wiedzieć. Kiedy wyruszasz?
- Jak tylko Nagini i Dark wrócą z polowania.
- Rozumiem. To do zobaczenia! – i odszedł.Minął kolejny dzień. Była właśnie godzina dziewiąta. Harry i jego nauczycielka zbierali się do wyjścia. Samolot był co prawda o czwartej po południu, ale hotel został wynajęty do godziny jedenastej. Nagini już dawno siedziała razem z Darkiem w terrarium. Chłopak spakował plecak, walizkę, wziął terrarium w rękę i wyszedł przez budynek. Przed wyjściem zrobił tylko parę zdjęć pokoju, łazienki i całej reszty. Ze szklanką lemoniady, cykał fotki morzu, drzewom, lasom... Wkrótce przyszła także wychowawczyni chłopaka.
- Witaj, Harry! – przywitała się pani Agata.
- Dzień dobry... - mruknął brunet.
- Podobały się wakacje? – spytała.
- Tak... I to bardzo – spojrzał rozmarzony w niebo. – Możemy iść? – rzucił i ruszył w stronę miasta. Pani Agata poszła za nim. Do miasta dotarli po dziesięciu minutach. Harry oddał walizkę nauczycielce, a sam biegał po sklepach. Niczego nie kupował. Tylko oglądał. Nagle jego uwagę przyciągnął wózek. Zwyczajny wózek z metalowych prętów. Postanowił go kupić, żeby móc w nim położyć terrarium, walizkę, plecak i móc przestać nosić na rękach wielkie pluszaki. Bardzo zadowolony ze swojego zakupu, wrócił do wychowawczyni. Zostało im około czterech godzin i trzydziestu minut. Poszli do wesołego miasteczka, które Harry odkrył wczorajszego dnia, ale nie chciało mu się już go odwiedzać. Brunet był na dosłownie każdej atrakcji.
- Harry, jedziemy na lotnisko – zarządziła wychowawczyni i podała mu bilet. Na miejsce dojechali taksówką (wózek musieli przewieść drugą). Tam Harry wyrzucił mini przyczepę. Wziął wszystko w ręce. Tym razem postanowił walizkę położyć na taśmie, podpisując ją uprzednio. Terrarium z Nagini i Darkiem zamierzał wziąć ze sobą. Oczywiście nauczycielka nie była z tego powodu wniebowzięta, ale nic nie mówiła. Nie podobało jej się, że Harry w ogóle ma węża, a co dopiero dwa. Weszli do samolotu. Był urządzony dokładnie tak, jak ten sprzed dwóch tygodni. Na bilecie Harry miał miejsce siódme.Podróż minęła bardzo szybko. Brunet rozmawiał cicho z Darkiem i Nagini, słuchał muzyki i oglądał filmy (oczywiście miał słuchawki) na laptopie. Sprawdził też jak mógłby dostać się do Little Hangleton. Pociąg i autobus mógł śmiało wykluczyć. Było za daleko, żeby móc podróżować autobusem, natomiast ostatni pociąg z Little Whinging wyruszał o szóstej, więc by nie zdążył. Postanowił przejechać kawałek taksówką i wysiąść na stacji. Stamtąd zabrałby się tramwajem do miasteczka. Jak pomyślał tak zrobił. Po wyjściu z samolotu i odebraniu swoich rzeczy szybko odłączył się od nauczycielki. Wybrał numer taksówki i zadzwonił. Samochód przyjechał po paru minutach.- Dziękuję bardzo! – powiedział chłopak, gdy został odwieziony. Miał nadzieję, że do rade dostać jeszcze bilet. – Dzień dobry – przywitał się przy kasie z biletami.
- Dzień dobry, chłopcze. Chciałbyś czegoś? – zapytała uprzejmie sprzedawczyni.
- Czy mogę kupić bilet do miasteczka Little Hangleton? – poprosił.
- Tak, tak, tylko musisz się spieszyć. Pociąg odjeżdża za dwie minuty... - ostrzegła i podała mu bilet. – Dwa funty – chłopak podał jej zapłatę i pobiegł do właściwego peronu. Gdy wybiegł pojazd zaczął zamykać drzwi. Pędem rzucił się w ich stronę. Ledwo udało mu się wskoczyć do środka. Obił sobie kolano, łokieć, a na kancie jednego siedzenia zdarł sobie skórę z ramienia. Syknął cicho i poszedł do łazienki, znajdującej się na końcu przedziału. Pociąg niczym się nie wyróżniał. Stoliki, parę przytwierdzonych do podłogi krzeseł. Nie można było dostrzec koloru pomieszczenia. W jednej chwili zdawało się, że jest pomarańczowe, a w innej, że różowe.W łazience Harry wyjął z walizki bandaże. Nie były mu one potrzebne. Uleczył się magią. Nie chciał, żeby ludzie dziwnie się na niego patrzyli. I tak wpadł do przedziału w dość nietypowy sposób. Uleczone kończyny zawinął gazą i wrócił do poprzedniego pomieszczenia. Zajął pierwsze-lepsze miejsce. Otworzył terrarium i wyciągnął z niego węże.- Siema – syknął pochylając się nad nimi
- Cześć – odsyknęli Dark i Nagini. Rozmawiali bardzo cicho, żeby nikt ich nie usłyszał. Dla postronnego obserwatora brzmiałoby to dziwnie. Nagle podszedł do niego jakiś chłopak z brązową czupryną.
- Hej, jestem Alex – podał mu dłoń, którą Harry z niepewnością potrząsnął.
- Harry... - powiedział niepewnie.
- Fajne węże. Też mam jednego w domu, ale mój to boa. Pytony... Nieźle. Rodzice pozwalają ci brać je na wycieczki? Mnie by chyba zabili, gdybym... - owy Alex dostał słowotoku. – Też jedziesz do Hangleton – stwierdził. – Wiesz, że tam jest taki dom, do którego wszyscy boją się wchodzić?
- Nie, nie wiedziałem... - przyznał się.
- Jedziesz tam na stałe?
- Nooo... A tak właściwie, to gdzie masz swojego węża? – zainteresował się Harry.
- Pod pokładem – zaśmiał się. – Starzy nie chcieli mi pozwolić, żeby jechał w przedziale... Wiesz, nie wyglądasz mi na człowieka, który opowiada o swoim życiu nowo poznanej osobie, więc nie zapytam gdzie są twoi rodzice – zapadła chwila ciszy. – Jak mają na imię? – wskazał na gady leżące na poduszkach. Postanowiły uciąć sobie drzemką. Na ich widok Harry lekko się uśmiechnął.
- To Nagini i Dark – oświadczył.
- Fajne imiona... Ja mojemu dałem Fabian. Wiem, mało ambitne.
- Nie, jest spoko – zapewnił czarnowłosy.
- Hej, a co to jest? – zapytał Alex wskazując bliznę. Potter już dawno wiedział jak został ona zrobiona.
- Em... To tylko blizna... Po... Wypadku samochodowym! – przypomniał co mu powiedzieli krewni, gdy ich zapytał o ten znak na czole.
- Aha... Chyba lepiej, żebym nie pytał... - czarodziej odetchnął. – A gdzie kupujesz jedzenie dla swoich potworków? – zapytał nowy znajomy.
- Przez internet, albo w zoologu – odpowiedział kruczowłosy zgodnie z prawdą.
- A jak uważasz, czy to normalne, że... - gadali o wężach i ich hodowaniu, pielęgnacji, odżywianiu, gatunkach itp. jeszcze bardzo długo. W końcu Harry poczuł, że pociąg zaczyna zwalniać. Byli na miejscu. Wziął walizkę, plecak założył na plecy, pluszowe zwierzaki chwycił w ręce, a gady znalazły miejsce na brzuchu pluszowego lwa. Wyszli z pociągu. To nie było to samo, co wcześmiej. Był tylko znak, że to już Hangleton. Żadnego peronu. – O, zobacz, to o tamtym domu mówiłem... - brązowowłosy wskazał na wielką Willę, która stał na wzgórzu. Dom Riddle'ów... Jego nowy dom.
- Cześć, Alex! – pożegnał się z chłopakiem. Nawet go polubił.
- Cześć! Może jutro się spotkamy. Koło rynku jest plac zabaw. Jutro, punkt piętnasta, pasuje?
- Jasne! Do jutra! – krzyknął Potter i pobiegł zobaczyć się z Tomem. Gdy zniknął brązowowłosemu z oczu, obudził Darka i Nagini cichym sykiem. Ocknęli się niemalże od razu. Podał im pluszowego lwa i ruszył w stronę domu Riddle'ów. Zaczynał nowe życie. Czy lepsze? Tego nikt nie wiedział...

Ciemna Strona Złotego Chłopca. /H.P ~ KiminariOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz