2. XI

2.5K 166 1
                                    


Voldemort,

Przyznaję, nie doceniłam cię. Chciałabym spotkać się z Tobą na neutralnym podłożu. Co powiesz o magicznej knajpie na ulicy "Démarche Calme"?

Twoja wrażliwa na magię

Tom czytał list jeszcze kilka razy, raz po raz przecierając ze zdumienia oczy. Pomysł jego Śmierciożerców okazał się jak raz trafiony. Dziewczyna była już jego.
Uśmiechnął się sam do siebie, ale po chwili ukrył zbyt radosny wyraz twarzy, nakładając nieprzeniknioną maskę.
- Panie - usłyszał zza drzwi. Po głosi poznał Lucjusza, najwyraźniej przychodzącego z raportem. Odłożył list na swój niewielki stolik, stojący obok fotela, w jego gabinecie, po czym wpuścił mężczyznę.
- Tak? - zaczął spokojnie.
- Panie, Minister jeszcze w ciągu najbliższych dwóch miesięcy zrzeknie się swojego stanowiska - poinformował go, opadłszy na kolano i pokornie chyląc głowę.
Voldemort wyprostował się w swoim siedzeniu, wyglądając niczym napięty drut.
- Ach tak... W takim razie to bardzo dobra wiadomość. Wiesz, czego od ciebie żądam?
- Panie? - blondyn poderwał głowę do góry, ze zdumieniem spoglądając na Czarnego Pana. Jeszcze niedawno wszyscy Śmierciożercy porzucali wszystkie swoje zadania, aby znaleźć dziewczynę, której potrzebowali. Voldemort westchnął głęboko, zanim wyjaśnił.
- Otrzymałem list z prośbą o spotkanie w jej rodzinnym mieście - wyjaśnił mężczyzna. Lucjusz skinął głową, ale wewnątrz kotłowało mu się tysiąc myśli. Był ciekawy, jak potoczy się ta współpraca.
Po chwili dostał pozwolenie na opuszczenie pokoju, toteż pospiesznie się oddalił, nie chcąc zawadzać Czarnemu Panu.

Tom wezwał do siebie sokoła podróżnego i wysłał wiadomość do Harry'ego, aby w każdej chwili był gotowy na ewentualne wyjście.
Wysłał też drugi list, tym razem przez małą płomykówkę, która dostarczyła mu notatkę, w którym zaproponował najbliższą sobotę jako datę spotkania.
Miał tylko nadzieję, że się nie zawiedzie i dziewczyna postanowi rozplątać więzy magiczne.

Harry przez cały dzień chodził struty, jak nigdy. Dumbledore wezwał go do siebie przez małego Gryfona, chcąc przekazać mu kolejną informację o Czarnym Panu.
Chłopak powoli zdawał sobie sprawę, że chociaż znał życiorys Voldemorta, był wciąż zaskakiwany.
-Witaj, mój chłopcze - zaczął standardowo starzec. Nastolatek skinął mu tylko głową i usiadł przed biurkiem, spoglądając spokojnie w stare oczy.
- Dzisiaj pokażę ci jedno z najcenniejszych wspomnień w mojej kolekcji.

Po chwili znajdowali się już w myślodsiewni. Przy dużym, ciemnym stole siedział młody Tom, wokoło niego pierwsza generacja Śmierciożerców, a u szczytu majaczyła się postać Slughorna, objadającego się ananasami.
Co jakiś czas pomieszczenie okrywało się gęstą mgłą.
Porozmawiali chwilę, ale gdy nauczyciel zorientował się, jak jest późno, odesłał uczniów do dormitorium.
Marvolo ukradkiem dał znak dłonią, aby nie czekali na niego, tylko odeszli czym prędzej do Pokoju Wspólnego.
- Byłem kiedyś w bibliotece. W Dziale Ksiąg Zakazanych - wyjaśnił, po zapytaniu czy nauczyciel nie mógłby mu rozjaśnić pewną kwestię. - I tak natrafiłem na bardzo dziwną, niespotykaną nazwę. To słowo, jeśli się nie mylę... - i tutaj w pomieszczeniu zrobiło się ciemno, duszno, a kiedy to ustało, widzieli już Horacy'ego, krzyczącego:
- Ja nic nie wiem o takich rzeczach! A gdybym wiedział, to bym nie powiedział! A teraz wynoś się stąd i nigdy więcej mi o tym nie wspominaj! - wygonił go, machając gwałtownie ręką.
Tom uprzejmie się pożegnał, po czym ruszył śladem kolegów i wyszedł.

Chwilę później Harry stał już w okrągłym gabinecie, wpatrując się zdumionym spojrzeniem w Albusa.
- To wspomnienie... - szepnął. Miał podejrzenia, o co pytał młody Tom i musiał przyznać, że jego opiekun był nadzwyczajny już w tak młodym wieku. Zupełnie ulatywała mu myśl, że sam wcale nie jest gorszy.
- Zostało zniekształcone. A zniszczyła je dokładnie ta sama osoba, od której ono pochodzi. Domyślasz się może, kto to mógł być?
- Profesor Slughorn, oczywiście - przytaknął ciemnowłosy. - Nie wiem, do czego pan pije, dyrektorze - powiedział, mierząc go nieufnym spojrzeniem, ale pewność w oczach starca nie zgasła choćby na sekundę.
-Chcę, abyś zdobył pełne wspomnienie. Tylko tak będziemy w stu procentach pewni.
- Przepraszam, muszę iść - mruknął i wręcz wybiegł jak oparzony z gabinetu.

Chwycił prędko pergamin, pióro i kałamarz skrobiąc list do Voldemorta  

Ciemna Strona Złotego Chłopca. /H.P ~ KiminariOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz