XXXVIII

5.1K 228 43
                                    


Następne dni były strasznie... nudne. Święta minęły naszym bohaterom normalnie. Pojechali do Riddle's Manore, gdzie wymienili się prezentami. Marvolo'owi ani się śniło uczestniczyć w całej tej farsie, więc zaraz po przybyciu do dworu zabarykadował się w sypialni, do środka wpuszczając tylko swoje węże i Harry'ego. Ślizgoni poznali małego Evila, który okazał się większym psotnikiem od swojego ojca. Potter i sam Dark spędzili cały dłuuuugi dzień tylko ze sobą. Co prawda najnowszy członek ich grona lgnął do czarnowłosego jak ćma do światła. Miona biegała po całej bibliotece. Czarny Pan udostępnił im większość książek, ale tych z najdalszych półek nie pozwolił tknąć nawet jednym palcem, nie podając nawet powodu. Jednak, gdy Granger próbowała coś powiedzieć, to zielonooki diabeł rąbnął ją niegroźną klątwą w plecy. A wracając do Evila... Gad miał z metr długości, był jadowity i miał wyjątkowo sarkastyczne poczucie humoru. Lekcje czarnej magii stały się o wiele cięższe. Harry jakimś tajemniczym sposobem ( Weasley'owie, Malfoy'owi, Granger i węże podejrzewali, że prawdopodobnie użył Imperiusa ) wręcz zmusił Lorda do pomocy z ich geniuszem. Tak więc z różdżek nastolatków został zdjęty namiar. Ginny była stworzona do Mrocznych sztuk. Z młodszych była prawie najlepsza. Potter przewyższał ją o kilkanaście lat ciężkiej harówki. Nauczyli się rzucać wszystkich trzech Niewybaczalnych i opanowali podstawy oklumencji.

Po powrocie do szkoły rozrabiali bardziej niż zwykle. Co oczywiście nie znaczy, że ktokolwiek ich złapał. Byli nieuchwytni. Jedyny Marvolo wiedział, kto spowodował wybuch gobelinu z Barabaszem Bzikiem i trollami, kto rozlał olej pomieszany ze słomą i miodem po całym korytarzu na piątym piętrze, kto posmarował magicznym klejem wszystkie klamki w drzwiach, kto włamywał się do prywatnych kwater każdego z profesorów, pstrykając im zdjęcia i robiąc profesjonalną obróbkę fotografii, kto je drukował i rozwieszał po całej szkole. No cóż, musiał przyznać, że widok Minervy McGonagall z pluszowym misiem oraz w różowej sukience w cukierki i kucyki My Little Pony był ciekawy. Poza tym te diabły sprzysięgły się ze szkolnym Polteigersem – Irytkiem. Pożyczyli mu pelerynę niewidkę, a duszek obrzucił Argusa Filcha łajnobombami. Woźny mało nie stracił palców. Sam Harry odważył się rzucić na poniektórych Gryfonów małe Crucio. Sekundowe ataki wielkiego bólu uderzały w poniektórych uczniów. Nic, co mogłoby zepsuć im psychikę. Pani Pomfrey stwierdzała, że po prostu nagle dostają skurczu mięśni. W swojej animagicznej formie zielonooki często wymykał się z zamku. Riddle raz postanowił zająć się pamięcią Dropsa. Z ukrycia rzucił na dyrektora Obliwiate, zostawiając jednak wspomnienie o odwiedzinach. To samo zrobił z McGonagall. A więc obydwoje nie mieli zielonego pojęcia o umiejętnościach Potter'a i najbliższych przyjaciół. Rudzielcy też zaczęli się uczyć zmiany w zwierzęta. Do tego dochodziły treningi Quidditcha. Ogólnie szkoła stała się rozrywką, a nie miejscem do nauki. Bazyliszkowi dali spokój po wielkiej przemowie Dumbla, że zamknie szkołę, jeżeli to nie ustanie. Postanowili, że udadzą śmierć węża, brudząc się krwią jakiegoś zwierzaka.

- Dobra, niech będzie – powiedział Potter, cały uwalony w czerwonej cieczy. Znajdowali się w Komnacie Tajemnic. Wyciął kawałek skóry węża. Do tego wyczarował sobie dość ładny, sporej wielkości miecz. Jego też umoczył w posoce.
- Niezła akcja - zgodziła się, nie mniej brudna, niż jej chłopak, Ginny. Stali tam całą paczką. Pognali do gabinetu.
- Harry! Państwo Weasley'owie, pan Malfoy i panna Granger... Co to ma znaczyć?
- Potwór Slytherina – wysapał kruczowłosy. - To dziwne stworzenie. Ma głowę węża, upierzoną szyję i cielsko w kształcie konia. Jest olbrzymie.
- Co się stało!?
- Ja... My szliśmy do biblioteki, kiedy to... coś nas zaatakowało... - wytłumaczyła brązowowłosa.
- Harry wyczarował miecz i zaczął z tym czymś walczyć – skłamała Ginny jak z nut.
- Zginęło, a jego ciało i krew... po prostu znikły. Jedyne resztki, to ten kawałek skóry i krew na ostrzu – powiedział brunet, pokazując dyrektorowi dwie rzeczy, trzymane w rękach.
- A więc chyba...
- Szkoła nareszcie...
- Jest bezpieczna – dokończyli chórem.
- Tak, tak... A waszej szóstce należy się nagroda za zasługi dla szkoły – stwierdził. – Oficjalna ceremonia odbędzie się jutro na śniadaniu. A tera wybaczcie mi... Muszę poinformować grono pedagogiczne.
- Tak jest, panie dyrektorze – zgodził się Draco. Wyszli. Albus odetchnął i mruknął pod nosem:
- A więc jest w tobie coś z Gryfona, Harry. To dobrze, bardzo dobrze...

Ciemna Strona Złotego Chłopca. /H.P ~ KiminariOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz