XXXIII

5K 234 28
                                    


Harry i cała reszta we wściekłych humorach wracali do PW.

- Jak on śmiał! – syknął brunet.
- Weasley'owie to przecież niegodne szumowiny. Nie wszyscy,ale jednak ten tak! Oczywiste, że nie zaatakuje cię wprost – wywarczał blondyn.
- Ja go naprawdę zabije, jeżeli to się powtórzy. I gówno mnie obchodzi Dumbledore – szepnął zielonooki.
- Harry, uspokój się – poprosiła Granger.
- Jak!? Ja chcę go skrócić o głowę! – krzyknął, uwalniając całą magię. Chwycił różdżkę, otworzył kufer i wyciągnął z niego małego kota. Wycelował. – Avada Kedavra... - zielony promień trafił w zwierzaka. Futrzak padł na podłogę z niewielkim łoskotem. Potter lekko się uśmiechnął. Upust magii zawsze przynosił ukojenie. – Dobra, lepiej mi.
- Super, a teraz chodźmy na obiad – zaproponował szarooki.
- Dobra, niech ci będzie... - i poszli.Następne dni strasznie im się dłużyły. Nauka, nauka, nauka, zabawa, nauka, nauka, wkurzanie z bliźniakami i Ginny nauczycieli, żarty, nauka, nauka, nauka... Oczywiście nauka Mrocznych Sztuk, a nie tych bzdur z Hogwartu. Weasley'owie zrobili olbrzymie postępy. Zwłaszcza ich młodsza siostra. Rudowłosa rzucała poprawnie wszystkie trzy zaklęcia Niewybaczalne, w tym Crucio i Imperiusa na ludzi. Ich królikami doświadczalnymi byli co niektórzy Gryfoni. Rzucali klątwy z ukrycia. Raz ich mało nie nakryła McGonagall, ale całe szczęście Tom, który również był w pobliżu, dostrzegł niebezpieczeństwo i zaczął wypytywać ją o przeróżne rzeczy, typu, jaką kawę pije nauczycielka zielarstwa i jaki jest jej ulubiony kolor. Minerva patrzyła na niego z błyskiem w oczach, jakby zrozumiała, do czego te pytania prowadzą. Ślizgoni i Fred z Georgem zdążyli zwiać, a Marvolo szybko pożegnał się z McGonagall. Po tej akcji dostali od Czarnego Pana niezły opieprz. W ten też sposób bliźniaki i Gin dowiedzieli się, kim naprawdę jest opiekun ich przyjaciela. Jakoś specjalnie im to nie przeszkadzało. Oczywiście poznali pseudonim, ale prawdziwych imion wciąż nie znali. Jakoś jednak ubłagali Riddle'a, żeby dawał im dodatkowe lekcje z Mrocznych Sztuk. Odbywały się w czwartek. Zasada polegała na tym, że na lekcjach strasznie go wkurzali, a później dostawali szlaban. Treningi Quidditcha też się odbywały. Draco został rezerwowym szukającym, gdyby Harry'emu coś się stało. Taka atmosfera trwała aż do Halloween.
Harry i Hermiona wracali z lekcji animagii. Nie powiedzieli nauczycielce, że już to umieją. Nagle do uszu chłopaka dobiegł pewien dźwięk.
- Zabić... Wszystkich zabić...
- Słyszysz? – zapytał brunet.
- Co mam słyszeć? – zdziwiła się brązowooka.
- Ten głos. On chce kogoś zabić – powiedział to bardzo spokojnym głosem. Za spokojnym, jak na dwunastolatka. Pobiegł za oddalającym się głosem. Przemierzył parę korytarzy. Nagle stanął przed ścianą: Komnata Tajemnic została otwarta. Strzeżcie się wrogowie dziedzica – napisane krwią. Obok wisiała sztywna kotka Filcha, pani Norris. Brunet spojrzał na przyjaciółkę. Kiwnęli sobie głowami. Teraz cała szkoła prawdopodobnie była już na uczcie. Pognali tam ile sił w nogach. Dopadli Weasley'ów i Malfoy'a. Nie zwracając na dziwne spojrzenia innych domów i nauczycieli, wybiegli z Sali. Wszyscy byli zdziwieni, dlaczego opuszczają ucztę.
- Gdzie idziemy? – zapytali rudzielce.
- Zobaczycie – odrzekł Potter. Poprowadził ich na korytarz na drugim piętrze. Wskazał napis.
- Komnata Tajemnic została otwarta. Strzeżcie się wrogowie dziedzica. Co to znaczy? – zapytał Draco.
- To znaczy, że w szkole jest osoba spokrewniona ze Slytherinem w prostej linii – wyjaśnił zielonooki. I nagle go olśniło. – No przecież! Lord Voldemort.
- Harry, Czarny Pan był na uczcie. A nawet jeżeli, to by nam o tym powiedział – stwierdziła brązowowłosa.
- Racja. A więc kto? – zamyśliła się rudowłosa.
- Nie wiem, ale lepiej się stąd zmywajmy – zaproponował Fred. Reszta się zgodziła i w dziwnej atmosferze wrócili do Wielkiej Sali. Całą szóstką usiedli przy stole węży, rozmawiając o tym przyciszonymi głosami.
- To dziwne, no nie? – stwierdził Malfoy.
- Z całą pewnością – przytaknął Potter.
- Potem może zapytamy o to wszystko Czarnego Pana? – zaproponowali bliźniacy równocześnie.
- Dobry pomysł – zgodziła się Ginny. Skinęli sobie głowami, a lwiaki odeszły do swojego Domu.
- To dziwne – zakończył zielonooki.Tak, jak to zaplanowali, gdy skończyła się uczta, złapali gdzieś Lorda i zaczęli zadawać pytania.
- O co wam chodzi? – zdziwił się.
- Na korytarzu na drugim piętrze został... - słowa Potter'a przerwał piskliwy krzyk. – Chyba to zauważyli... - mruknął. Cała siódemka zgodnie poderwała się i ruszyła do źródła hałasu.
- Co tu się dzieje?! – zapytał Voldemort po dotarciu na miejsce. McGonagall bez słowa wskazała na napis. – Komnata Tajemnic została otwarta. Strzeżcie się, wrogowie dziedzica. O co tu chodzi? – mruknął. Tak, o co tu chodzi! Jedynym dziedzicem Salazara jestem ja. Harry też mógłby otworzyć Komnatę, ale chyba też nie ma zielonego pojęcia, o co tu biega – pomyślał. – Nikomu nic się nie stało? – zwrócił się do dyrektora. Dumbledore wskazał mu kocicę, uwieszoną za ogon na pochodni. – Martwa?
- Nie. Tylko spetryfikowana. Nie wiemy, co to zrobiło – wyjaśnił starzec.
- Zrobić przejście, zrobić przejście! – rozległ się skrzeczliwy głos. To woźny przebijał się przez tłum uczniów. – Moja kotka... To pani Norris... Kto to zrobił!?
- Argusie, uspokój się! – krzyknął Trzmiel.
- Ona, czy ona jest...
- Jest spetryfikowana. Do końca roku dojrzeją mandragory i przyrządzimy eliksir, który przywróci jej życie – wyjaśnił Snape. – A wy co? – warknął na dzieciaki. – Nie macie nic lepszego do roboty!? – zbiegowisko szybko się rozeszło. Zostali sami nauczyciele, w tym Tom.
- O rany... Ostatnim razem było to pięćdziesiąt lat temu – mruknęła profesorka transmutacji.
- Pięćdziesiąt lat, a wciąż nie wiemy, gdzie wejście – westchnął Albus.
- Może tylko dziedzic jest w stanie ją odnaleźć? – zadumała się Sprout.
- A mnie najbardziej interesuje, kto jest tym całym dziedzicem – wtrącił Marvolo. Cóż, gdzie jest wejście, wiedział od dawna.
- Nas też, Lucas – przytaknął Flitwick
- Co zrobimy z potworem? – zapytał Snape.
- A możemy cokolwiek zrobić?Marvolo poprzez więź, zawołał Harry'ego.
- Co jest? – zapytał, zamykając drzwi.
- To twoja robota?
- Komnata?
- Tak, Komnata.
- Nie. Właśnie dlatego po ciebie poszedłem. Myślałem, że to ty maczałeś w tym palce.
- Rozumiem. W takim razie kto? Byłem pewien, że jestem ostatnim potomkiem Salazara – zastanowił się czarnoksiężnik.
- A wiesz, gdzie jest pokój Slytherina? – spytał zielonooki.
- Wiem...
- Powiesz!?
- Hmmm... Zastanowię się – mruknął Czarny Pan.
- Marvolo, proooszęę... - jęknął.
- Ech... Robię się zbyt miękki... Zaprowadzę cię dzisiaj w nocy. Ale tylko ciebie, czy to jasne!? – zgodził się.
- Oczywiście – zasalutował dwunastolatek.Nastał wieczór. W PW głośno było od plotek na temat Komnaty i Potwora. Potter wymknął się ukradkiem i popędził do kwater Riddle'a. Ten już na niego czekał. Użyli zaklęcia zwodzącego, kameleona i zażyli wywar, który pozbawiał człowieka zapachu. Mimo to jeszcze przykryli się peleryną niewidką. Tom wskazał mu drogę. Stanęli przed drzwiami do łazienki Jęczącej Marty. Zsunęli materiał.
- W łazience dla dziewczyn? – zdziwił się chłopak. Jego opiekun tylko się uśmiechnął i wysyczał do zlewu komendę. Umywalki się rozstąpiły, ukazując ciemny tunel.
- Chodź – rozkazał czerwonooki, wskakując do środka. Harry poszedł za przykładem starszego czarodzieja i też zniknął w otworze. Spadał z olbrzymią prędkością. Jasność umysłu odzyskał dopiero po paru sekundach. Sprężył magię i zaczął zlatywać. Ledwo wyrabiał na zakrętach, ale lepsze było to, niż zjeżdżanie. W końcu ujrzał wylot. Stanął na nogach przed Lordem. – Harry, teraz uważnie mnie posłuchaj. Potworem jest bazyliszek, więc nie patrz mu w oczy. On cię nie zaatakuje, jeżeli mu zakażę.
- Dobra.
- Chodźmy – polecił i ruszył do przodu. Wraz z każdym krokiem odzyskiwał swój prawdziwy wygląd. Szli przez długi korytarz, pełen szkieletów zwierząt. W końcu stanęli przed wielką płytą z wyrzeźbionymi wężami. – Otworzysz?
- Otwórz się – syknął, a przejście się otworzyło. Ukazała się olbrzymia, jak Wielka Sala, Komnata. Było tu co prawda pełno wilgoci, ale chłopakowi to nie przeszkadzało.
- Nic się nie zmieniło, odkąd tu byłem – stwierdził Riddle. – Chcesz zobaczyć bazyliszka? – zapytał.
- Jasne!
- Przemów do mnie, Slytherinie, największy z czwórki Hogwartu – powiedział w wężomowie. Usta wielkiego posągu otworzyły się, ukazując wielometrowego, olbrzymiego węża o złotych ślepiach i gamą ostrych jak brzytwa, przepełnionych trucizną kłów.
- Ludzkie dziecię i... Potomek mojego pana. Miło mi cię znów widzieć... - pochylił swój wielki łeb w geście szacunku. – Czy to jest ofiara, panie? Nie jadłem od pięćdziesięciu lat...
- Nie. On jest ze mną. Nie atakuj go i nie krzywdź swoim wzrokiem.
- Jak sobie życzysz. Jak to zielonookie dziecię ma na imię?
- Harry. Mam na imię Harry – powiedział chłopak.
- Rozumiesz mnie... - syknął. – Niesamowite – podpełzł bliżej bruneta. Dzieliły ich centymetry. Wąż otwarł pysk. Chłopak wyciągnął rękę i lekko musnął jeden z kłów. Gad lekko trącił go ogonem. – Panie, wyczuwam w nim twoją magię – poinformował.
- Moją magię... Jak? – zdziwił się czarnoksiężnik.
- Właśnie, jak?
- Nie wiem. Nie rozumiem tego.
- Mogę ci zadać dwa pytania? – poprosił chłopak.
- Pytaj, chłopcze...
- Czy tak gdzieś około godziny 22:00 wyszedłeś z komnaty? – dopytywał.
- Tak... Nie mam pojęcia, kto otworzył mi wrota, lecz mogłem wyjść na powierzchnię. Pomyślałem, że to kolejny dziedzic, którego pilnują i nie może tu zejść, licząc na moją inteligencję.
- Rozumiem. Dziękuję ci.
- A drugie pytanie?
- Już je wykonałem
.
- Nie rozumiem twego umysłu, dziecko...
- Nikt tego nie rozumie – pocieszył go Voldemort.
- Panie, czy mogę dalej atakować uczniów? – poprosił o pozwolenie.
- Tak, jednak niektórzy są objęci ochroną – ostrzegł.
- Kto, Panie?
- Ginny, Fred, George, oczywiście Harry i reszta uczniów z domu mojego przodka. Staraj się też omijać czystokrwistych uczniów z Ravenclewu. Jeżeli jednak wejdą ci w drogę, możesz ich spetryfikować, lecz nie zabić.
- A więc kogo mogę uśmiercić?
- Każdego, kto nie jest czystej krwi, lub jest jej zdrajcą, pomijając studentów ze Slytherinu i dwójki Gryfonów, o których już wspominałem
– sprostował.
- Oczywiście – syknął.
- My idziemy – zadecydował Czarny Pan.
- Cześć!
- Żegnam
– odrzekł wąż.
- Fajny – skwitował Potter.
- Co nie?

Chłopak otworzył swoje avadowe oczy równo o siódmej. Przeciągnął się. Malfoy'a nie było. Pewnie się myje – przemknęło mu przez myśl. Wstał i zaklęciem wyczyścił sobie całe ciało. Ubrał się w szaty szkolne i czekał na blondyna. W końcu wyszedł, również się ubrał i oboje wyszli na zewnątrz.

- Ciekawe, kto jest tym dziedzicem – mruknął szarooki.
- Racja. Trzeba się dowiedzieć – potwierdził. Oboje rzucili się na sofę i czekali na Granger. Dziewczyna zeszła parę minut później w kompletnym stroju Ślizgonki.
- A wejście? – podsunęła, gdy szli na śniadanie.
- Nie potrzebne nam. Mamy tylko się dowiedzieć, kto za tym stoi – stwierdził Potter, unikając ciężkiego tematu.
- Ok., dobra, a teraz błagam, chodźmy szybciej, bo jestem strasznie głodny – powiedział blondyn. Cała trójka zaśmiała się i popędziła do Wielkiej Sali. Gdy Weszli, natychmiast zrobiło się cicho. Harry uniósł brew w geście zaskoczenia. Po pomieszczeniu rozległ się szumy. Szmaragdowooki machnął ręką, pokręcił głową i poszedł do reszty węży.
- Hej, to wasza robota? – zapytała Pansy, ściszając głos.
- Nie. Pracujemy, nad znalezieniem sprawcy – odszepnęła Ginny, która siedziała obok swojego chłopaka.
- I?
- I nic – westchnęła rudowłosa. Spojrzała na zamyślonego bruneta. Nachyliła się lekko, szeptając: - A Lord?
- Nie, to nie on.
- A wie, gdzie jest wejście? – dopytywała. Zielonooki skinął głową. – Dziwne, bardzo dziwne...
- Mnie to mówisz? – zirytował się.
- Ech... chodźmy na transmutację. Jest za piętnaście minut – rozporządziła brązowowłosa. Reszta przytaknęła. Gin poszła na zielarstwo.- Dziś nauczymy się zaklęcia przemieniającego zwierzęta, w kielichy w taki sposób – powiedziała, wyjmując różdżkę. Dotknęła nią dwa razy wielkiego pelikana, siedzącego na żerdzi. – Ra, dwa, trzy, Feraverto – zwierzę zmieniło się w mały puchar. - Teraz wy. Może pan Weasley pokaże nam, jak to zrobić? – zaproponowała. Rudzielec zrobił się cały czerwony, ale wyjął swój patyk i mruknął cicho urok. Jego naczynie miało futro, ogon i oczy. Klasa ryknęła śmiechem. – Dość! Widzę, że nic się nie uczyłeś, Weasley. Pan Potter mógłby nam to pokazać?
- Oczywiście – zgodził się. Lekko chwycił w dłoń swoją ostrokrzew, wykonał płynne trzy ruchy. – Feraverto! – jego żaba, na której ćwiczył, zmieniła się w cudowny, srebrno – zielony kielich do wina. Rzucił NWB przeciwzaklęcie, przywracając żabie naturalny wygląd.
- Wspaniale. Jakieś pytania? – Lavender Brown podniosła rękę. – Tak?
- Mogłaby pani opowiedzieć o Komnacie Tajemnic*? – poprosiła. Nauczycielka westchnęła, ale podjęła się opowiadania.
- 2*Jak wszyscy oczywiście wiecie, Hogwart założyła, ponad tysiąc lat temu, czwórka najpotężniejszych czarodziejów, tamtych czasów: Godryk Gryffindor, Helga Huffelpuf, Rowena Ravenclawe... i Salazar Slytherin. Troje... założycieli zgadzało się ze sobą całkowicie, lecz jeden nie...
- Wiadomo kto – przerwał jej Weasley.
- Salazar Slytherin, chciał większej selekcji uczniów, przyjmowanych do Hogwartu. Uważał, że wiedza magiczna należy się tylko dzieciom czarodziei, czyli uczniom czystej krwi. Nie zdołał przekonać reszty, więc postanowił opuścić szkołę. Istnieje legenda, która głosi, że Slytherin zbudował w zamku ukrytą komnatę, znaną jako Komnata Tajemnic. Niedługo przed odjazdem, zapieczętował ją. Miała zostać zamknięta do czasu, kiedy pojawi się jego prawowity dziedzic. Tylko ten dziedzic będzie władny, otworzyć Komnatę i uwolnić czyhającą w niej grozę, a tym samym przegonić ze szkoły wszystkich, którzy, według Slytherina, nie byli godni studiowania magii. Oczywiście przeszukiwano szkołę nie raz, nie dwa, ale Komnaty, nie znaleziono.
- A właściwie... Co to za groza, ta, która kryje się w Komnacie?
- W Komnacie znajduje się coś, nad czym tylko dziedzic Slytherina umie zapanować. Według legendy jest to dom... potwora.*2

* postawiłam na film, bo bardzo nie lubię Binnsa.

*2 Żywcem zerżnięte z filmu. 0.44-0.52

Nastęny rozdział pojawi się dopiero 20.10.2016r. 

Ciemna Strona Złotego Chłopca. /H.P ~ KiminariOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz