2. VII

3.2K 195 6
                                    


  Harry wstał powoli, stwierdzając, że lepiej go nie irytować. Splótł palce za plecami i dopiero wtedy spojrzał na Voldemorta.
- Więc...
- Słucham, mów - zachęcił go względnie spokojnie Tom, a Potter'owi nagle zdawało się, jakby był małym dzieckiem.
- Emm... - odchrząknął. - Widziałeś moje notatki, wiesz, że pracowałem nad horkruksami i przemianą gatun...
- Bawiłeś się w pieprzonego boga! - krzyknął nagle Riddle i doskoczył do niego w dwóch krokach, a do skroni przytwierdził różdżkę do skroni. Harry jęknął, kiedy został potraktowany zaklęciem torturującym. - Pokaż ramię - rozkazał Marvolo odpychając go magicznie od siebie. Chłopak oparł się o ścianę, ciężko oddychając. Pochylał delikatnie kark, nie mając siły, aby walczyć z silniejszym przeciwnikiem. Zacisnął szczękę zwinął dłonie w pięści, po czym rozluźnił palce. - Ruchy - ostry syk przeciął przeciągającą się ciszę.
Odsunął szatę z ramienia i rozerwał koszulkę, pokazując Voldemortowi nagie lewe ramię.
Mężczyzna podszedł do niego z gracją i chwycił mocno jego rękę za przedramię.
Kończyna wyglądała okropnie. Wszystkie żyły były czarno-fioletowe i miały źródło swojego koloru w jednym miejscu, gdzie widniało wkłucie. Ciemnofioletowy płyn wciąż sączył się z niewielkiej rany. Ręka była biała, wręcz szara, albo jasnoniebieska, aż do dłoni i obojczyka.
Marvolo warknął ze złością.
- Puść - poprosił Harry, nie mogąc wytrzymać. Zaklęcie Cruciatus wciąż skutkowało, przez co miał słabą odporność. Ręka bolała go od kiedy wstrzyknął sobie pierwszą dawkę Genu Sineru. Stworzył płyn w Komnacie. Sam eliksir był okropnie skomplikowany, lecz ani Ginny, ani Draco nigdy go nie nakryli. Gen Sineru pozwalał mu na zmienienie swojej mocy magicznej, stworzył jego niestabilność. Dzięki niemu teoretycznie mógł posiąść drugą formę animagiczną. Razem z Sinerem podawał sobie AOB13, aby Siner mógł złączyć się z jego magią i DNA. Praca nad nimi wymagała od niego eliksirów koncentrujących, dużą ilość bezsennych nocy i od groma zaklęć zwodzących.
Gen Sineru powstał jako pierwszy. Gdy go wstrzyknął, przez cztery dni znosił ból, niczym Klątwę Cruciatus. To zmusiło go do wyprodukowania AOB13.
- Z czym się skrzyżowałeś? - zapytał Tom, patrząc na niego nieprzyjemnie. Harry skrzywił się, kiedy ręka, którą Voldemort dzierżył różdżkę, drgnęła ostrzegawczo, aby nawet nie próbował skłamać. Chłopak spojrzał w bok, zaciskając mocno szczękę. - Mów, natychmiast!
- Ja... Ze smokiem - odparł cicho. Tom westchnął głęboko i pokręcił głową ze zrezygnowaniem. Czerwone oczy spojrzały w zielone, skruszone ślepka.
- Dobrze, powiedz mi, czy ci się udało, jakie są powikłania - wyliczał. Harry zgodził się, kiwając kilkakrotnie głową i przestępując z nogi na nogę.
- W połowie - przytaknął.
- Wyjaśnij.
- Potrafię zrobić tak - powiedział, a z jego łopatek wysunęły się czarne skrzydła, pokryte łuską. Źrenica się zwęziła do małej kreski, pazury się nieco wydłużyły, podobnie jak kły.
- Coś ty ze sobą zrobił, dziecko - westchnął Voldemort, masując sobie skronie długimi palcami. Harry schował swój nowy dodatek i posłał mu delikatny uśmiech. Czerwone oczy przyjrzały mu się dokładnie. Tom kazał mu się odwrócić, aby móc obejrzeć jego łopatki, na których widniały czarne symbole, podobne do znaku nieskończoności. - Choć nie zmienia to faktu, że zrobiłeś interesujące doświadczenie - przyłożył opuszki do skóry. Na palcach poczuł gorąco. Harry obrócił się twarzą do niego.
- Możemy dokończyć tą rozmowę jutro? Dyskutowanie z tobą w tej chwili o moich doświadczeniach jest dość męczące - powiedział, chyląc głowę. Tom zacisnął usta w wąską kreskę. Odszedł parę kroków, wzrok kierując w stronę jednej z książek. Bez słowa wyciągnął podręcznik, po czym podał go chłopakowi. - Co to takiego?
- Lektura. Przeczytaj ją, jutro chcę cię widzieć w salonie o dziesiątej z samego rana - oświadczył, nie pytając chłopaka o zdanie. Potter schował prezent w kieszeni szaty, po czym uprzejmie skinął głową.
- Oczywiście.
- Chcę wiedzieć jeszcze jedno. Skąd ten absurdalny pomysł wpadł ci do głowy? - zapytał, zanim jego uczeń zrobić choćby krok.
- Trafiłem gdzieś w książce do transmutacji na przekształcanie jednego gatunku w drugi i byłem ciekawy, czy zdołam połączyć dwa magiczne stworzenia... - wyjaśniał, żywo gestykulując, naprzeciw uspokojonego Czarnego Pana.
- I postanowiłeś zaspokoić swoją ciekawość, pracując na własnym ciele?
- Powinno pomóc nam to w wojnie - wytłumaczył się, marszcząc brwi. Skutki zaklęcia powoli mijały. - Poza tym żyję i mam znacznie zwiększoną moc.
- Tak, to najważniejsze. Idź się przespać. Jutro opowiesz mi ze szczegółami, co ze sobą zrobiłeś. A co do horksruksów - urwał nagle. - O tym też sobie z tobą porozmawiam, Harry. Idź
Chłopak zamknął oczy, żegnając go skinieniem głowy i szybko odszedł. Potrzebował trochę odpoczynku, a czekała go jeszcze jedna, albo i więcej ciężkich rozmów.

- Harry! - usłyszał krzyk, kiedy przekroczył próg swojej sypialni. Nie zdążył powiedzieć chociażby słowa, nim został pochwycony przez Hermionę.
- Z Draco już się wyściskałaś? - zażartował. Dziewczyna prychnęła.
- Tak - zerknęła na chłopaka, który siedział na łóżku. Ginny machała nogami, zwisającymi z biurka. Miała na sobie szlafrok, zmyła makijaż i rozpuściła włosy, podobnie jak Malfoy. - Opowiadaj, czego chciał od ciebie Czarny Pan i dlaczego był taki wściekły. Oni - wskazała na przyjaciół - nie chcieli mi nic powiedzieć.
- Sami nie wiemy o co poszło - oświadczyła rudowłosa.
- Ale bardzo byśmy chcieli - dodał blondyn, marszcząc brwi w zastanowieniu. - Gdyby chodziło o to przeniesienie, zrobiłby wykład całej naszej grupce, tymczasem - spojrzeli po sobie.
- To rzeczywiście dziwne - przyznała Ginevra, podchodząc do chłopaka i przyglądając mu się uważnie. Harry przełknął ślinę. Mierzyli się przez jakiś czas spojrzeniami, aż dziewczyna pękła i zarzuciła sobie włosy na plecy.
- Wybaczcie. Nie mogę wam o tym powiedzieć - oznajmił w końcu. Pocałował swoją partnerkę w czubek głowy, po czym minął Ślizgonkę, aby usiąść na łóżku.
Jego przyjaciele wymienili znaczące spojrzenia.
- Coś ci grozi? - zapytała Miona, wciskając się między Harry'ego i Malfoy'a. Potter pokręcił głową. Nie do końca prawdą było, że nic mu nie zagraża, ale na pewno nie w tym kierunku, o jakim myślała przyjaciółka.
- Więc co...? - Zaczęła Ginny. Martwiła się o chłopaka. Od kilkunastu dni chodził jakiś przygaszony, wciąż się krzywił, a każdy uśmiech wyglądał na strasznie wymuszony. Myślała, że to z powodu zamartwiania się o ich położenie, ale skoro wrócili, a jemu nic nie siedzi na ogonie, nie rozumiała już, o co może chodzić. Położyła mu ręce na policzkach. - Możesz nam ufać, Harry, przecież wiesz.
- W tym momencie nie chodzi o wiarę - wciągnął mocno powietrze do płuc. Draco z Hermioną siedzieli cicho z boku, aby nie zwracać na siebie uwagi. Harry przygryzł wargę i zaczął bawić się palcami. - Po prostu... Wiecie, że prowadziłem różne eksperymenty ostatnimi czasy?
Pokiwali zgodnie głowami, uważniej wsłuchując się w jego słowa. Nikogo nie wpuścił do swojej pracowni, a Hermiona bardzo chciała się dowiedzieć czegokolwiek o jego podróży.
- Tak.
- O nie właśnie poszło. Udało mi się stworzyć dwie... - wyłamał sobie palce, urywając na chwilę, jakby szukając właściwego słowa - dwie bardzo niebezpieczne substancje. Marvolo znalazł moje projekty. Nie mogę wam więcej powiedzieć - spojrzał Hermionie w oczy. - Jeżeli moje eksperymenty będą miały negatywny wydźwięk, poinformuję was od nich i - przesunął wzrok po zebranych - poproszę o pomoc.
Przez kilka sekund nikt się nie odzywał, dopóki blondyn nie klasnął w dłonie i nie wstał, mówiąc:
- Dobra, nie zmienimy twojego podejścia.
- W porządku - zgodziła się Granger. - Opowiadajcie, jak było.
Harry uśmiechnął się delikatnie pod nosem, gdy zaczęli opowiadać o swojej podróży.

Z samego rana musiał odbyć następną tego typu rozmowę z Darkiem i Nagini. Potem poszedł do swojej sypialni, skąd wziął przeczytaną książkę i udał się do salonu. Voldemort siedział sobie na kanapie, w dłoniach trzymając plany i mapę. Harry przywitał się uprzejmie z mężczyzną, który wskazał mu dłonią miejsce po jego prawicy.
Potter cicho usiadł na poduszkach i spojrzał uważnie w plany.
Przez kilkadziesiąt sekund siedzieli w milczeniu, nim melodyjny głos Mrocznego Lorda przeciął ciszę.
- Co wiesz o horkruksach? - zapytał, nie odwracając wzroku od planów.
- To przedmiot, w którym można schować swoją duszę - powiedział. Tom wydusił z niego wszystko, co ten się dowiedział, a potem zadał jeszcze parę pytań. - Do czego zmierzasz? - zapytał nagle zielonooki, patrząc wprost na twarz Czarnego Pana.
Voldemort westchnął i odrzucił pergamin na stół.
- Nie ma sensu, by to przeciągać - wyciągnął przed siebie dłoń i delikatnie położył opuszki palców na czole chłopaka. - Jesteś moim horkruksem, Harry. Tej nocy, kiedy zaatakowałem cię jako dziecko, straciłem nie tylko moje ciało, ale także fragment duszy - ciągnął. Zielonooki przybrał nieprzenikniony wyraz twarzy, ale jego zaciśnięte mocno usta świadczyły o intensywnym myśleniu. Zacisnął palce i szczękę, a jego źrenice przekształciły się w pionową kreskę. - Wtedy ten fragment duszy znalazł sobie najsilniejszą osobę w pomieszczeniu - ciebie, Harry.
Harry wstał powoli i zaczął krążyć po pokoju ze skupieniem.
- Rozumiem. Mogę to przemyśleć? - zapytał, nie wykazując, co tak naprawdę myśli. Marvolo wskazał mu drzwi bez słowa, przez które chłopak wyszedł po paru sekundach.

Szybkim krokiem przeszedł przez korytarz i wszedł po schodach.
Dopiero, gdy znalazł się już za progiem swojego pokoju, pozwolił sobie na westchnienie. Usiadł na podłodze.
- Do cholery jasnej - wyszeptał. Nie miał pojęcia, co o tym myśleć. Zacisnął powieki i potarł czoło dłonią. Siedział tak przez jakiś czas, myśląc nad nową informacją.
Hermiona i Draco chcieli do niego wejść, a potem do drzwi dobijała się Ginny.
Wpuścił swoją dziewczynę i wytłumaczył jej sytuację.
- No i? - zapytała, kiedy przekazał jej wszystko, czego się dowiedział. - To chyba nic nie zmienia, prawda? - chwyciła jego twarz w dłonie i przysunęła do siebie, całując Ślizgona. Harry westchnął i przytulił młodą kobietę do siebie. Jego pocałunki zeszły na szyję Ginewry, na jej odsłonięte ramiona i dekolt. Rudowłosa odrzuciła głowę w tył, palce splótłszy na karku kochanka.
- Nie, chyba nie - przytaknął, nie odrywając ust od ciepłej skóry dziewczyny. Ślizgonka zachichotała, ciągnąc go delikatnie za włosy do tyłu, kiedy obsypywał jej twarz pocałunkami.
- To dobrze, ale i tak musisz się odstresować, kotku - wyszeptała mu na ucho, owiewając małżowinę gorącym oddechem. W odpowiedzi brunet mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, by po chwili przygnieść partnerkę do materaca własnym ciężarem.
- Chcesz się bawić w dominacje i uległość? - domyśliła się, kiedy silna ręka zacisnęła się na jej nadgarstkach i brutalnie przyparła do łóżka.
- Mhm - wymruczał, zdejmując z niej bluzkę, a potem spodenki. Wycisnął jej malinkę na ramieniu, sunąc językiem po szyi, aż do ust. Skubali własne wargi, w gorączce pozbawiając się reszty ubrań.
- A więc niech tak będzie...

Harry głaskał nagie ramię Ginny, kiedy wśliznęli się pod kołdrę, zmęczeni, ale zadowoleni.
- Już lepiej? - zapytała miękko dziewczyna, muskając jego usta swoimi.
- Tak. Dziękuję.
- Nie ma za co. Wojna będzie od ciebie wiele wymagać. Cieszę się tobą, póki mogę - uśmiechnęła się do niego smutno. Harry owinął ramię wokół jej talii i przyciągnął bliżej.
- O czym mówisz?
- Nie będziesz miał dla mnie dużo czasu, kiedy rozpęta się prawdziwa wojna - wyjaśniła, jeżdżąc paznokciami po jego torsie, żebrach i ramionach. Plecy miał całe przeorane.
- Bzdura, zwalę wszystko na Malfoy'a - powiedział bezczelnie i posłał jej szeroki uśmiech. Ślizgonka nagle się zakrztusiła i zaczęła śmiać. Widok, jaki sobą przedstawiała, rozśmieszył Harry'ego i po chwili obydwoje chichotali, a kiedy brunet zaczął gilgotać rudowłosą bo brzuchu i ramionach, słychać ich byłoby w całym dworze, gdyby nie zaklęcia wyciszające.
- Dość, Harry! - wykrzyknęła, mając łzy śmiechu w oczach. Potter z sadystycznym uśmiechem sięgał palcami w najbardziej narażone na śmiechowe tortury miejsca - Stop, starczy, błagam, puść!
- A co ja będę z tego miał? - zapytał z pokrętnym, ale szarmanckim uśmiechem. Ginny oparła czoło o jego ramię, wciąż drżąc z powstrzymywanego śmiechu.
- Czyste sumienie - odrzekła, po czym trąciła go głową. - Nie bądź taki, Harry!
- Znaj moją litość - powiedział całkiem poważnie. Ginewra opadła na materac, gdy złoczyńca ją puścił i oddychała ciężko. Cały czas na jej ustach gościł uśmiech. - Co ja bym bez ciebie zrobił, kochanie? - wymruczał Potter, opierając się wygodnie na poduszce, aby móc obserwować odkryte piersi dziewczyny.
- Nic. I nie patrz się na mnie, jak pedofil na małego chłopca - burknęła po chwili. - To irytujące.
- Przepraszam wielmożną panią za obserwowanie jej ciała - parsknął, ale odwrócił wzrok i wstał.
- Gdzie się wybierasz, zboczeńcu? - zapytała zaczepnie, kiedy Harry podszedł do swojej garderoby i wyciągnął z niej swoją zieloną koszulkę, drugą granatową z czarnym nadrukiem i bluzę z kapturem.
- Do łazienki, księżniczko. Idziesz ze mną?
- Mhm... A po co ci to? - zapytała, spoglądając na ubrania.
- A, to! Ubrania dla nas. Chyba, że wolisz paradować z gołym tyłkiem przed Avery'm, Crabbe'em i Tomem - uniósł sugestywnie brew, a Ginny prychnęła i pociągnęła go do łazienki.

Umyli się i założyli ciuchy. Dziewczyna wyglądała przezabawnie w koszulce do kolan i bluzie ze znacznie za dużymi rękawami i rozczochranymi włosami.
- Zaraz - spojrzała na niego podejrzliwie, kiedy odprowadzał ją do pokoju.
- Tak?
- A nie mogłeś po prostu naprawić mojej bluzki? - zapytała, zakładając rękę na biodra, a za długie rękawy spłynęły w dół.
- Marvolo chce mnie widzieć, muszę iść, Ginny - pożegnał się szybko, całując ją po raz ostatni w policzek i szybko odbiegając. Rudowłosa stała jeszcze przez krótki moment w progu do swojego pokoju, z rozbawieniem kręcąc głową, nim weszła do środka.

Tom poszedł się przejść, kiedy znikąd wyskoczyła mu Bella z Lucjuszem.
- Panie - pokłonił się blondyn, a brunetka zrobiła to samo chwilę po nim.
- Tak? - zapytał. Lestrange podniosła wzrok, wyprostowała się i zaczęła:
- Odkryliśmy, że u Borgina i Burkesa jest szafka zniknięć - oświadczyła i zrobiła chwilę przerwy, aby jej Pan mógł wtrącić swój ewentualny komentarz. Voldemort skinął jej głową, pozwalając mówić dalej. - Druga znajduje się w Hogwarcie w Pokoju Życzeń.
- Gdzie? - zapytał ostro, nagle, a atmosfera w powietrzu zgęstniała.
- W Pokoju Życzeń, Panie - powtórzyła kobieta, odgarniając z twarzy czarne loki,
- Jak wiele osób wie o tym pomieszczeniu? - ciągnął. Jego Śmierciożercy wymienili zdumione spojrzenia, a rozmowę ciągnął dalej Lucjusz.
- Niewiele, Panie. Pokój jest ciężko znaleźć.
- Dobrze. Pilnujcie, aby nikt się o nim nie dowiedział - polecił. Musiał zachować bezpieczeństwo swojego horkruksa. - Mam misję dla Draco, Harry'ego, Ginny i Hermiony. Bliźniacy zapewne także im pomogą, ale do czasu jej zakończenia, nikomu nie wolno wejść do Pokoju, czy to jasne? - zapytał. Bella dygnęła lekko, a Malfoy skłonił mu się głęboko.
- Tak jest.
- Przerwałem ci, Bellatriks - przypomniał sobie, a kobieta szybko odzyskała swój rezon i dociągnęła sprawę do końca.
- Podobno Dumbledore ostatnimi czasy często opuszcza Hogwart. Myśleliśmy, aby wedrzeć się do szkoły...  

Ciemna Strona Złotego Chłopca. /H.P ~ KiminariOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz