LI

3.8K 212 26
                                    


  Szklanka wysunęła jej się z rąk.
- Ale to przecież nie znaczy, że...
- Ginny. Zazwyczaj magia pomaga... - powiedział cicho, powoli się podnosząc.
- Jednak to wciąż nic nie znaczy, prawda?
- Jest około czterdziestu procent, że nic się nie stało. Dowiemy się dopiero za dwa miesiące - odparł. - A do tej pory nie zamartwiajmy się tym. Nawet jeżeli okazałoby się to prawdą, to przecież dziecko jest błogosławieństwem.
- Wiem, ale w tak młodym wieku!? Co nas posrało, że o tym zapomnieliśmy!? - złapała się za głowę, wyrywając kilka włosów.
- Kochanie, nie krzycz - poprosił cicho, kładąc dłoń na policzku rudowłosej i podnosząc jej podbródek, aby patrzyli sobie w oczy.
- Jak mam nie krzyczeć!? Harry, ja być może jestem teraz w ciąży! - wrzasnęła jeszcze głośniej, odsuwając się.
- A nawet jeżeli... Usuniesz je?
- Ja... Nie, chyba żartujesz - powiedziała cicho, oplatając rękami nogi. - Nigdy nie usunęłabym własnego dziecka.
- To dobrze. Na razie nic nie wiemy. Jeżeli coś by się jednak stało, poprosimy Marvolo'a o opiekę nad nim do ukończenia szkoły, w porządku?
- T-Tak, nie ma innego wyjścia.
- To dobrze, skarbie. Ale zostańmy przy myśli, że raczej nic nie zaszło.
- Jasne. I ani słowa reszcie - przytaknęła, przytulając się do chłopaka. Harry oparł głowę o jej czoło.
- Jestem za, chodź pod prysznic - zaproponował zielonooki.
- Nie mogę. Przez ciebie ruszać się nie mogę!
Brunet westchnął ciężko, biorąc ją na ręce i przenosząc do łazienki. Przez cztery lata razem z Malfoy'em nieźle ją ulepszyli.
Cała była w czarnych barwach z błękitnymi wstawkami, W rogu stał kabina prysznicowa, na samym środku była "wanna", wielkości basenu i Jaccuzi. Do tego lustro na pół ściany, szafka z ręcznikami, szlafrokami i ewentualnymi materacami. Półka z mydłami, balsamami i wszelkimi kosmetykami, a do tego całkiem zbędna umywalka.
- Pod prysznic, na sto procent? - zapytała z delikatnym uśmiechem.
- "Kobieta zmienną jest" - pomyślał Potter, chichocząc.
- Tak, pod prysznic. Chyba, że wolisz wannę? - wskazał na basen.
- Wiesz, może jednak masz rację.

Umyli się i ubrali. Dzień mieli wolny.
Trzymając się za ręce, zeszli do Pokoju Wspólnego.
- Cześć! - przywitali się z Draco i Hermioną.
- Hej! - wykrzyknęła Miona, rzucając się na przyjaciółkę.
- Jak się spało? - zapytał kruczowłosy, sugestywnym głosem.
- Tak dobrze, jak wam - wyszczerzył się stalowooki.
- Extra - mruknęła trzynastolatka. - Harry, polatamy na miotłach? I tak zatrzymano w tym roku wszystkie rozgrywki.
- Pewnie. Idziecie? - zapytał przyjaciół.
- Nie, mamy inne plany - odpowiedział blondyn, całując swoją dziewczynę.
- Wiecie co? Ja ciągle nie wiem, czy wy na prawdę jesteście razem. Nie wyglądacie na parę - mruknęła była Weasley.
- Serio? - zdziwił się Draco.
- Myślę, że to prawda. Przed balem Krum mnie zaprosił. No wiesz, żebym poszła z nim. Powiedziałam, że mam już partnera - panna Granger wzruszyła ramionami.
- Cóż, czyli musimy zacząć się z tym związkiem bardziej obchodzić - mruknął arystokrata.
- Powoli się wycofajmy - szepnął Potter. Rudowłosa skinęła głową.
Cicho skierowali się do wejścia i zwiali
- Nie ma ich? - zdziwili się zakochani, a najbliżsi Ślizogni dostali nagłego ataku śmiechu, bądź czkawki.

A tymczasem Harry i Ginewra zamiast latać, przechadzali się na błoniach. Dziewczyna chodziła po konarach, a Potter łapał ją, gdy obsuwała jej się noga.
Można powiedzieć, że spędzali swój pierwszy romantyczny spacer.
- Nie mogę się doczekać, aż obydwoje będziemy dorośli - wyszeptała brązowooka.
- Ja też. Ale najpierw trzeba będzie przetrwać ten Turniej, zdać SUMY i OWTM-y.
- Wyobrażasz sobie siebie za parę lat? - zapytała nastolatka.
- Szczerze? Nie. Nigdy bym nie pomyślał, ze życie może dać mi taką niespodziankę - zaśmiał się.
- Hę?
- Mam wspaniałą dziewczynę, przyjaciół i kogoś na miejsce ojca - wyjaśnił, łapiąc ją za biodra i unosząc wyżej, obrócił się wokół własnej osi. - Nie wyobrażam sobie, co by było, gdyby nie ten wyjazd do Albanii.
- Byłbyś pewnie po stronie Dropsa - mruknęła.
- Zapewne. Właśnie, trzeba będzie się zbierać, jeżeli nie latamy, to może odwiedzimy Tom'a?
- Jasne.

Wyszli poza obręby zaklęć Hogwartu i deportowali się.
- W domu - mruknął młody czarnoksiężnik, przeciągając się. Ruszyli przed siebie. W żadnym pokoju nie zastali Czarnego Pana. W lochach także go nie było.
- Harry, Ginny! - usłyszeli głos od drzwi salonu. Riddle zmienił się nie do poznania. Jego skóra była prawie tak blada, jak papier. Włosy zapuścił do ziemi. Czerwone ślepia wciąż wysyłały błyskawice i była to chyba jedyna rzecz, która pozostała bez zmian. Wyostrzyły mu się rysy twarzy, a na szczęce pojawił się delikatny zarost.
- TOM!? - ryknęli obydwoje.
- Coś ty ze sobą zrobił, człowieku!?
- Wyjdź na słońce, kiedy ostatnio przeglądałeś się w lustrze!? - tak się darli na zmianę, a Voldemort był coraz bardziej rozbawiony
- Pomyślałby kto, że tak o mnie dbacie - zironizował.
- Idziesz z nami - warknął jego uczeń, chwytając go mocno za przedramię i ciągnąc za sobą do salonu. Wyczarował stołek. - Masz siedzieć i się nie wiercić - syknął.
- Dobra, ja jestem, żeby - Giny ściszyła głos, a czarnoksiężnik nic nie mógł usłyszeć.
- Dobry pomysł - poparł Potter.
Dziewczyna przywołał kilka butelek ze swojego pokoju w domu Riddle'ów.
- Jak dobrze, ze to tu zostawiłam - mruknęła. Odłożyła butelki na stolik. Do tego przywołała miskę z wodą. Delikatnie umyła Lordowi głowę. Spłukała pianę. Oddała go w ręce swojego chłopaka.
- Ani drgnij - mruknął Harry, rozczesując grzebieniem długie kłaki swojego opiekuna.
- Harry, ale to na prawdę nie jest konieczne... - próbował słabo zaprotestować.
- Cisza - upomniała go Ślizgonka.
- Ale...
Potter mocno szarpnął grzebieniem, rwąc włosy.
- Auć! To bolało.
- Bo miało. Cicho.
Krwistooki już się nie odzywał.
Nastolatkowie rozczesali mu włosy i ścieli tak, że teraz sięgały jedynie do pasa. Końcówki Ginny zamoczyła w jednym płynie z którejś butelki.
- A co to jest? - zapytał Tom, zaciekawiony.
- Odżywka do włosów. Nie ruszaj się. W podobnej zamoczysz jeszcze palce. Twoje paznokcie to koszmar - skarciła go.
- Nie jestem dziewczyną, nie muszą być prześliczne.
- Nie, jesteś Czarnym Panem i musisz się dobrze prezentować - odparł Harry.
- Pfff...

Po dziesięciu minutach przyszła kolej na paznokcie. Zarówno na te u rąk, jak i u stóp.
Marvolo miał trzymać przez trzydzieści minut ręce i nogi w dziwnie żrących roztworach, a kiedy chciał je wyjąć, obrywał Cruciatusem. Nie pozwoliłby na to tak łatwo, gdyby nie fakt, że te diabły zabrały mu różdżkę.
- Widzisz, nie było tak źle - pocieszył go podopieczny.
- Ale to nie koniec - mruknęła Ginny.
Wlała do miski inny płyn, powiększając jego ilość. Dolała do niego jeszcze wody i wpakowała do środka długaśne kłaki Sami-Wiecie-Kogo.
- Spokojnie, tylko pięć minut.

Po tym czasie zaklęciem usunęła wszelkie płyny z miski i napełniła ją wodą. Znowu umyła je zwykłym szamponem przeciwłupieżowym.
Końcówki jeszcze zabarwiła na czerwony kolor, podobny do krwi.
- Daleko jeszcze? - zapytał Tom, zdenerwowany.
- Tylko chwilkę - zapewniła. Spłukała pozostałości farby. - Pokaż no się - poprosiła, oglądając jego twarz. Grzywkę założyła mu za uszy. Z pokoju Potter'a przywołała żel do włosów i utrwaliła swój efekt.
Nastolatek stał z boku, aby nie został zaangażowany. Ginny i tak robiła rzeczy, o których on nie miał zielonego pojęcia.
- Świetnie - mruknęła, zadowolona. - Daj dłoń - poprosiła. Voldemort bez sprzeciwu spełnił rozkaz.
- Coś tymi zrobiła z ręką!? - wrzasnął. - Jego paznokcie wręcz błyszczały. Zero skórek, nachodzących na płytkę, dosyć smukłe, choć wciąż zachowujące normę.
- Odżywka zrobiła swoje. Wreszcie wyglądasz jak człowiek - ucieszyła się. - Czekajcie.
Wybiegła.

- Co by tutaj wybrać? - zastanawiała się brązowooka, oglądając różne szaty. W końcu wzięła czarną z motywem węża na plecach. Zwierzę wyglądało jak żywe. - Ta jest super.
Wróciła do pokoju.
- Włóż to - poleciła.
- Grzebałaś mi w pokoju?! - syknął czarodziej.
- Tak. Wkładaj ubranie - poprosiła, odwracając się tyłem.
Riddle odpuścił, zdejmując ubranie. Wcisnął wybraną szatę.
Harry parsknął śmiechem, dostrzegając zbolałą minę.
- Już.
Rudowłosa obejrzała go dokładnie.
- Ok, może być.
Wyczarowała wielkie lustro.
- Ginny - zaczął czarnoksiężnik, oglądając się.
- Taaak?
- Zostajesz moją stylistką - oznajmił.
- Z przyjemnością. Harry nie pozwala, żeby coś z nim robić - zmierzyła chłopaka karcącym spojrzeniem.
- Ja się sobie podobam.
- Nie jest źle - przytaknęła.
- Kończąc sprawy mojego wyglądu, w jakiej sprawie tu jesteście? - zapytał Czarny Pan.
- Nie mogę odwiedzić własnego opiekuna? - zapytał przekornie zielonooki.
- Jasne, ale o co chodzi?
- Jest możliwość, że zostaniesz dziadkiem, Tom - wyjaśnił nastolatek.
- Ginny?
- To jeszcze nie potwierdzone - szepnęła, obejmując się ramionami.
- Rozumiem. Przygotuję wam zaklęcie - zaproponował.
- Dzięki - szepnęła dziewczyna.
- Chodź się jeszcze przejść - zaproponował brunet.
- Pewnie.  

Ciemna Strona Złotego Chłopca. /H.P ~ KiminariOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz