Dni mijały, a lekcje były ciekawe. Mimo tego, iż Hagrid to idiota, jego lekcje były całkiem w porządku. Numerologię Harry i Draco mieli w małym palcu od kilku lat, za to Hermiona była wysoce inteligentna, więc również szybko zaczęła dostawać równie dobre stopnie, co chłopaki. Starożytne Runy umiał tylko Potter. Miona pracowała ciężko i skutecznie, za to Malfoy brał maleńkie korepetycje u Harry'ego, lecz i tak był jednym z najlepszych.. Nim się obejrzeli, nadeszło Halloween. Remus Lupin właśnie „zachorował", tak więc lekcje Obrony prowadził Snape.Czarny pies właśnie biegł po korytarzu. Doskonale znał drogę do salonu Gryfonów. Dorwie Petera. Wszyscy są na uczcie, tak więc nikt go nie zauważy. Przemienił się w człowieka i wyszedł zza kolumny, stając przed Grubą Damą. W dłoni trzymał nóż.
- Wpuść mnie – rozkazał ochrypłym głosem.
- Chyba śnisz, Black – odrzekł portret.
- Ja tam muszę wejść, do cholery jasnej – warknął.
- Nie pomogę mordercy...
- Jeszcze ta – westchnął. – dobra, jak mnie nie wpuścisz... - pomachał jej ostrzem przed nosem.
- Nigdy... - szepnęła. Syriusz westchnął. Naprawdę nie chciał tego robić, ale.
- Jak chcesz – zbliżył się i przeciął płótno. Kobieta zniknęła, a mężczyzna lekko podenerwowany, odszedł. Nie wiedział, jak dostać się do środka. Chyba że... Tak, to dobry pomysł. Musiał tylko uważać na Lupina. Zamienił się w psa i opuścił zamek. Zdawał sobie sprawę, że za chwilę zbiegną się nauczyciele, a to mu się nie uśmiechało. Mijał Wielką Salę, kiedy zobaczył Harry'ego. Swojego chrześniaka. Chłopak miał zamknięte oczy. Myślał o czymś intensywnie. W końcu ukazał swoje avadowe tęczówki. Skierował wzrok na Blacka. Czarodziej zdawał sobie sprawę, iż wygląda jak omen śmierci. Mimo to, trzynastolatek nic sobie z tego nie robił. Patrzył w żółte ślepia chrzestnego. Delikatnie się uśmiechnął. Podszedł do zwierzęcia i pogłaskał po łbie.
- Trzeba oddać cię właścicielowi... - stwierdził. – Twój pan jest z Gryffindoru, Huffelpufu, Ravenclawu, czy Slytherinu? – mruknął. Black, widząc w tym swoją szansę, szczeknął raz. W końcu chłopak był stuprocentowym lwem. Co prawda był w czarodziejskich szatach, jednak zrezygnował z mundurka szkolnego. – Z Gryffindoru? – polizał go po ręce. – A więc chodź – polecił. Dzięki bliźniakom, znał hasło. Mimo to, jako przywódca Ślizgonów, nie był tam miło widziany. Zatrzymał się przed obrazem. Płótno było porwane, a Black przeklinał się, że po prostu nie odszedł. Harry zdziwił się, jednak wycelował różdżką w zamek, a przejście otworzyło się. – Proszę. Ja muszę wracać, bo jeszcze pomyślą, że ja to zrobiłem – powiedział rozbawiony. Wybiegł. Syriusz dostał się do dormitorium chłopaków z trzeciego roku. Leżał tam. Ten szczur tam był. Transformował się w człowieka i złapał go za kark. Obejrzał jeszcze łóżka. To było najwyraźniej Weasley'a. Nic nie wskazało mu, które należało do Harry'ego. Przed opuszczeniem pokoju, zwinął jeszcze klatkę, do której wpakował animaga. Szybko opuścił to miejsce. Wybiegł na dwór, do wierzby bijącej. Wszedł do tunelu i pognał wąską ścieżką, aż do Wrzeszczącej Chaty. Tam odstawił klatkę. Teraz musiał tylko zdobyć jakaś różdżkę. Mógł jakąś wykraść. Nie pomyślał.
- Idiota – warknął na samego siebie.Tymczasem Potter jadł niespiesznie kolację. Był ciekawy, co się stało Grubej Damie. Podejrzewał jakiegoś Ślizgona. Jak tylko dowie się, który to zrobił... Nie mógł pozwolić na stratę punktów. Po posiłku postanowił wrócić do lochów. Reszta jeszcze została. Od jakiegoś czasu głowił się nad nowym pojęciem. Horkruksy. Nigdy o czymś podobnym nie słyszał, chociaż słowo wydawało mu się znajome. Westchnął. Na ten rok miał sporo zadań...
Siedział spokojnie w dormitorium i odrabiał lekcje, kiedy Snape przyszedł ogłosić, że będą spali w Wielkiej Sali. Podobno to Black zaatakował obraz Grubej Damy. Z cichym westchnieniem wyszedł za nauczycielem. Położył się obok Freda, George'a, Hermiony i Ginny. Minutę później znalazł ich Dracon.
- Co o tym sądzicie? – szepnął jeden z rudzielców.
- Nie wiem... To najwyższy czas na Mapę Huncwotów – oświadczył Harry.
- Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego – mruknął Fred, dotykając różdżką skrawka papieru. Najpierw pojawił się napis: Panowie Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz mają zaszczyt przedstawić Mapę Huncwotów.Następnie wyświetliła się owa Mapa. Sprawdzili bardzo dokładnie. Blacka nigdzie nie było. Za to Snape siedział w lochach, Minerva na czwartym piętrze, Flitwick na piątym, Sinistra na siódmym, Hagrid sprawdzał błonia, Sprout patrzyła w szklarniach, Filch sprawdzał składzik, Dumbledore patrolował na drugim piętrze. Trzecie Charity Burbage. Pierwsze przejęła Vector, zaś szóste Babbling. Blacka nigdzie nie było. Schował Mapę do kieszeni. Harry rzucił bezróżdżkowo zaklęcie niewidzialności. Wymknęli się całą szóstką. Wrócili do lochów po zwierzęta.
Po zgarnięciu gadów i feniksa, zaszyli się w jakimś składziku na miotły, aby móc spokojnie rozmawiać.
- Co się stało? – zapytał Evil.
- Black zaatakował Grubą Damę – oznajmił Potter.
- TEN Black? – upewnił się potomek Dark'a.
- Tak, ten. Są przekonani, że przyszedł po mnie, jednak wybrał złe dormitorium. Wiemy, że to bzdura. A więc...? – urwał zielonooki.
- Może szukał czegoś... albo kogoś? – mruknął Fred.
- Dobra – Draco wziął sprawy we własne ręce. – Podsumujmy, co wiemy o Blacku.
- Dobry pomysł – stwierdziła Hermiona. Ginny przywołała mugolską kartkę i długopis. – Dobra... A więc – zaczęła pisać. – Black był najlepszym przyjacielem twoich rodziców – spojrzała na Potter'a. Skinął głową.
- Jest ojcem chrzestnym Harry'ego – dodał George.
- Został wtrącony do Azkabanu za zbrodnie, której NIE popełnił – wtrącił Smok.
- Za to za zabójstwo powinien odpowiadać Peter Pettigrew. Jest duże prawdopodobieństwo, iż Syriusz będzie chciał się zemścić – mruknął Shadow.
- Czyli mógł szukać tu szczura – domyślił się Evil.
- Właśnie, czemu mówicie na niego szczur? – zapytał George.
- Jest animagiem i zamienia się w szczura – wyjaśnił blondyn.
- Aha...
- A więc mamy powód... Tylko czemu szukał zdrajcy akurat w naszej szkole? – zapytała retorycznie Hermiona.
- Dobra, co wiemy o Pettigrew'ie – naskrobała Ginny, mrucząc pod nosem. – Zmienia się w szczura, dwanaście lat temu udał własną śmierć i nie ma jednego palca... Coś jeszcze? – popatrzyła po zebranych.
- Szczerze go nienawidzę – syknął Potter, którego zielone oczy zmieniły barwę na szkarłat.
- To wiemy... Coś jeszcze?
- Nie, to wszystko, Draco – oświadczył Dark. – A co do Black'a... To wcale bym się nie zdziwił, gdyby był animagiem.
- To możliwe – przyznał młody czarnoksiężnik. – Aha! A jeżeli nasza teoria jest poprawna, to ktoś z Gryffindoru trzyma Pettigrew'a pod swoim dachem jako szczura – oświadczył. – Musi on mieć co najmniej dwanaście lat i nie mieć jednego pazura. Fred, George, moglibyście się zająć sprawdzeniem, kto może mieć takie zwierzę?
- Wiesz, Harry – zaczął Fred.
- Tak się składa...
- Że nasz wyrodny brat Ronald...
- Ma właśnie takie stworzonko – dokończył jego brat.
- A na dodatek ostatni schudł – dodał rudzielec. – Przez cały czas trzeba było wysłuchiwać jego biadolenia, nie George?
- Nom. Wkurzający. I on i ten szczur.
- Hmm... Spróbujcie go dorwać – polecił brunet. – Znam zaklęcie, żeby sprawdzić, czy to animag.
- Ok – odpowiedzieli chórem.
- Wracamy? – zapytała Hermiona.
- Ja muszę wyjść na chwilkę na błonia – oznajmił avadowooki, wstając. Za nim chciała pójść ekipa. – Sam – uściślił. – No może z Gin – rozradowana rudowłosa przytuliła chłopaka. Harry zamienił się w olbrzymiego wilka. Dziewczyna usiadła na jego grzbiecie, jak na koniu. Popędzili przez korytarze aż do wyjścia. Całe szczęście żaden profesor ich nie zauważył. Gdy wyszli na dwór, Weasley zeszła z Harry'ego, lecz ten ani myślał wrócić do swojej formy. Przeszli się na pagórek. Czarnowłosy spojrzał na śliczny księżyc w pełni swoimi błękitnymi oczami. Usiadł na ziemi. Uniósł swój wielki łeb i wydał pierwsze wycie. Jego dziewczyna przytuliła go do siebie. To był najwspanialszy dźwięk, jaki usłyszała. Spokojny, delikatny, a zarazem wyzywający i atakujący. Radosny i smutny. Nie minęła chwila, gdy do wycia animaga doszło drugie, od strony Zakazanego Lasu. Śnieżny wilk w parę sekund przeobraził się w trzynastolatka, a jego oczy na powrót zabłysły zielenią, którą tak uwielbiała. Harry zapatrzył się w ciemne niebo.
- O co chodzi, kochanie? – zapytała, masując mu kark.
- Myślę – odpowiedział. Istotnie, myślał. Myślał o Blacku, o Pettigrew'ie, o rodzicach, Marvolo'u, o Gin, o swoim własnym życiu. Nie wiedział, jak wytłumaczy ojcu chrzestnemu, że po pierwsze: Czarny Pan żyje, po drugie, że z nim mieszka, po trzecie, że uprawia Czarną Magię, i po czwarte, że zabija. Przeklinał Petera i był pewny, iż on długo nie pożyje. – Nie martw się – uśmiechnął się.
- Pokażesz mi swoją magię? – poprosiła. Brunet skinął głową. Delikatnie otulił ją swoją aurą. Była ciemna. Nie jasna. On był zły. I jego moc także. Nie wykorzystywał jej do leczenia i wracania życia, a do uśmiercania i robienia ran.
Weasley też wypuściła troszkę magii. Jej nie była aż tak czarna, lecz z pewnością do jasnych nie należała.
- Wiem co cię martwi – szepnęła. – Ale nie wiem, co zrobić, żeby pomóc ci rozwiązać ten problem.
- Po prostu bądź... – mruknął, przyciągając ją do troszkę brutalnego, długiego pocałunku.
CZYTASZ
Ciemna Strona Złotego Chłopca. /H.P ~ Kiminari
FanfictionCóż, historia będzie mówić o Harry'm Jamesie Potter'rze, którego wychował sam Lord Voldemort. W każdym razie będzie go wychowywał od siódmego roku życia. Jak to się stanie, przekonajcie się sami! ♥♥♥ Autor: Kiminari .