V

8.8K 443 59
                                    


Harry wraz ze swoim wężem przesiedział pod namiotem około trzech godzin. Śmiali się, obrażali wzajemnie, opowiadali dowcipy, kłócili się... W pewnej chwili z ust Harry'ego padło pewne pytanie...

- Hej, Dark, opowiedział byś mi o Hogwarcie?
- Jeżeli chcesz? Powiedz tylko na jakiej wiedzy ci zależy?
- No wiesz, czego tam uczą, jakie są zwyczaje i w ogóle... - urwał brunet.
- OK, niech ci będzie. A więc... Hogwart założyły cztery najpotężniejsze osoby tamtych czasów, a mianowicie Helga Huffelpuf, Rowena Rawenclow, Godryk Gryffindor i Salazar Slytherin. Do dzisiaj zamek podzielony jest na cztery domy, które nazwy pochodzą od nazwisk założycieli. Godłem Huffelpufu jest borsuk, Rawenclawu-kruk, Gryffindoru-gryf, natomiast Slytherinu-wąż. Kto w jakim domu będzie rozdziela tiara przydziału, stary kapelusz. Wiem, że to dziwne, ale w pełni prawdziwe. Huffelpuf ceni sobie ciężką pracę, Rawenclaw-bystrość, Gryffindor-odwagę, Slytherin-czystą krew, przebiegłość i spryt. A jeżeli chodzi o nauczanie to cóż... uczą tam z pewnością jasno-magicznych zaklęć. W Hogwarcie poznajesz zaklęcia, transmutację, eliksiry, astronomię, historię magii, obronę przed czarną magią, zielarstwo... na pierwszy rok to chyba tylko tyle... Coś jeszcze?
- Emm... Zgaduje, że Voldemort skończył w Slytherinie? – spytał z przekąsem.
- Zgadza się. Tom uczył się w Domu Węża.
- Czy są jakieś rodzaje magii, których nie nauczą mnie w ogóle w szkole?
- Tak, owszem, są. To zaklęcia czarno-magiczne i niewybaczalne – odpowiedział gad z powagą.
- Dark, co to zaklęcie niewybaczalne?
- To taki czar, za który zsyłają cię na dożywocie do więzienia czarodziei.
- A skąd będę wiedział, że mogę iść do Hogwortu ?
- Sowa przyniesie ci list. Prawdopodobnie przyjdzie również ktoś ze szkoły, żeby wszystko ci wyjaśnić.
- A wiesz może co do takiej szkoły jest potrzebne? – spytał.
- Na zajęcia będziesz musiał mieć kociołek, teleskop, ingrediencje do eliksirów, książki no i oczywiście różdżkę.
- Gdzie to się kupuje?
- Na ulicy Pokątnej. Wytłumaczę potem. Bez różdżki nie będziesz mógł rzucać zaklęć. W każdym razie nie porządnych. Wiele czarodziei i czarownic, którzy jeszcze nie poszli do szkoły wykonują drobne czary. Dajmy na to zmianę koloru kwiatka, lub soku... Niestety, robią to po pierwsze nieświadomie, a kiedy zdobywają różdżki u większości ten dar zanika Oczywiście zdarzyło się tak w świecie czarodziejskim, że żyło sobie paru takich, co potrafili tworzyć magię bez patyka. Do takich osób należy obecny dyrektor Hogwartu – Dumbledore i Tom.
- Hmm... - mruknął Harry przypominając sobie co zdarzył się przed opuszczeniem domu Dursley'ów. Ta dziwna siła... Czy to była magia? – Dark, muszę ci o czymś powiedzieć.
- No to wal...
- Widzisz przed wyjazdem z domu, gdy moi... „opiekunowie" nie chcieli mnie tu puścić, wściekłem się. Dookoła mnie powietrze zrobiło się chłodniejsze i cięższe. Pamiętam, że zamknąłem oczy, a gdy je otworzyłem, to oni... leżeli nieprzytomni na podłodze. Dark, czy to mogła być magia?
- To była magia – wąż nagle zmarszczył nosek, jakby się nad czymś zastanawiał. - Powiedz jeszcze raz, co czułeś po uwolnieniu tej magii. – zażądał.
- No, spadła temperatura, zrobiło się ciężko, atmosfera trochę przybijała, ale trwało to tylko przez chwilę. Potem wciąż było chłodno, ale na pewno nie duszno. To był najwspanialszy moment mojego życia. Potem otworzyłem oczy i zobaczyłem ich na podłodze...
- No, no, no... - urwał gad. – Widzisz, Harry, to, co mi opisałeś pasuje tylko do jednej rzeczy. Do uwolnienia z ciała czarnej magii. Jasna magia powoduje ciepło, radość itd.
- Czyli posługuję się czarną magią... - wyszeptał cicho Harry.
- Na to wygląda – odpowiedział. To niesamowite... Dopiero co się dowiedział, że jest czarodziejem, że jego rodzice zostali zabici od czarnej magii, że on sam jest w stanie posługiwać się nią, co prawda w niewielkim stopniu, ale jednak, że może rozmawiać z wężami, że robi coś w co nie wierzył i zachowuje taki spokój. To niesamowite. On wyjątkowo przypomina Czarnego Pana...
- To cudownie ! – krzyknął brunet. Dark'owi opadła szczęka.
- Harry, ja nie wiem, czy ty wiesz, ale Voldemort również używa czarnej magii.
- I co z tego.
- Aleś ty niedomyślny... Posługujesz się tym samym rodzajem magii co zabójca twoich rodziców! Nie przeszkadza ci to?
- Niby dlaczego? Również mogę z niej korzystać. Wiesz co, Dark, ja zawsze wiedziałem, że jestem inny od otaczających minie osób.
- No i dobrze myślałeś. Wiesz, tak się zastanawiam , że trochę cię poduczę magii.
- OK! Genialny pomysł! Co mam robić? – spytał chłopak
- Wydobądź emocje i zamień je w energie. Chcę poczuć twoją magię – chłopak zrobił jak go proszono. Zdziwił się, gdyż udało mu się za pierwszym podejściem. Jego następnym zadaniem było zamienić kamyk w pąk róży, co także udało mu się od razu wykonać. Kolejnym ćwiczeniem było zrobić rysunek na piachu bez pomocy rąk. Brunet „narysował" bazyliszka co bardzo zainteresowało naszego Darka. – Jesteś niezły. To twój pierwszy świadomy kontakt z magią, a radzisz sobie zaskakująco dobrze. Nie znam zbyt wielu zaklęć. Po tym przedstawieniu mogę jednak stwierdzić, że masz naprawdę wyjątkowy talent do czarnej magii. Posiadasz potężną aurę jak na siedmiolatka. Nie dziwię się, że twoi krewni zasłabli. Będą z ciebie ludzie, Harry – zaśmiał się pyton.
- Wiesz co, Dark... Mówisz, że nadawałbym się na czarnoksiężnika. Skoro tak, to powiedziałbyś mi trochę o tych zaklęciach? – poprosił.
- No niech ci będzie. Czarna magia jest zakazana w wielu szkołach magicznych. Jedyna placówką, gdzie nie jest ona całkowicie zabroniona to Durmstrang. W każdej innej szkole za praktykowanie mrocznych czarów wyrzucono by cię ze szkoły. Oczywiści zawsze byli i zawsze będą osoby, które mają owe zakazy gdzieś i będą się uczyć nadprogramowych zaklęć. Najgorszymi zaklęciami są Imperius, Cruciatus oraz Avada Kedavra. Są to właśnie trzy zaklęcia niewybaczalne. Użycie któregokolwiek wobec człowieka kończy się zesłaniem do Azkabanu. Tyczy się to oczywiście osób, które robiły to z pełną świadomością. Kiedy światem władał Czarny Pan zaklęcia te były na porządku dziennym. Imperius służy do zapanowania całkowicie nad swoją ofiarą. Jedyną słabą stroną tego czaru to możliwość uwolnienia się przez przeciwnika. Musi on posiadać jednak wielką własną wolą. Cruciatus torturuje. Osoba, na którą rzucono zaklęcie ma wrażenie jakby ktoś podpalał mu każdą komórkę ciała osobno. I ostatnie zaklęcie. Najstraszliwsze ze wszystkich... Avada Kedavra... Mnóstwo osób przez nie zginęło. Zaklęcie uśmiercające. Nieszczęśnik, który jest jego celem widzi tylko zielony promień i w następnej chwili opada martwy. Było to zaklęcie, którego Tom używał najczęściej. Tak samo Imperio i Crucio.
- Emm... Dark..? – zaczął Potter.
- Co? – spytał zaczepnym tonem.
- A co TY myślisz o rzucaniu zaklęć niewybaczalnych i ogólnie o czarnej magii?
- No wiesz... Węże od lat były symbolem czarnej magii. Uważam tą sztukę za niesamowitą. A co do zaklęć niewybaczalnych... Hmm, nie wiem. To niezwykłe wypowiadać parę słów i natychmiast panować nad kimś, sprawiać mu bólu lub zabić.
- Chyba masz racje. To niesamowite... Avada Kedavra, trochę mocy i przeciwnik osuwa się na podłogę... He, he – zaśmiał się cicho. – Wiesz co, Dark? Może nauczyłbyś mnie zaklęć niewybaczalnych?
- Eeee... Nie wiem, czy dam radę, ale możemy spróbować. Do tego będziesz potrzebował jednak różdżki.
- Gdzie ją zdobędę? – brunet był uparty.
- Na ulicy Pokątnej. Po przyjeździe do Anglii możemy się tam udać – zaproponowała gadzina.
- Świetny pomysł, może... - urwał.
- HARRY! – to jego nauczycielka krzyczała. – Harry, gdzie ty łazisz, późno już jest. – chłopak spojrzał na zegarek.
- O rany mruknął w ludzkiej mowie. – Chodź, trzeba iść do pokoju – syknął cicho.- Tylko uważaj na panią Agatę.
- Nie będę tego komentował... – odsyczał pyton. Harry wyszedł ze swojego schronienia i dopiero teraz zauważył jak jest późno. Wcześniej podejrzewali z Darkiem, że to przez dach z piachu i namiot.
- Harry! – krzyknęła wychowawczyni.
- Proszę wejść do budynku, proszę pani – polecił Potter. – Ja będę tam za chwilę. Muszę jeszcze pozbierać moje rzeczy.
- Harry, jest ciemno. Pomogę ci... - urwała.
- Nie trzeba. Dam sobie radę sam – oznajmił dość oschle chłopak.
- Skoro jesteś pewien... - wróciła do budynku.
- Tak, ty świetnie nadajesz się na czarnoksiężnika – syknął Darkuś.
- Emm... Jest może jakieś zaklęcie, żeby było tu choć odrobinę jaśniej? – spytał brunet.
- Nie wiem, czy ci wyjdzie bez różdżki, ale możesz spróbować. Zaciśnij dłoń która ma moc... - urwał
- Która ma co? – przerwał mu Harry.
- Tą którą piszesz – wytłumaczył cierpliwie pyton. Potter wykonał polecenie. – Teraz skup tam swoją magię. Jak poczujesz lekkie mrowienie, lub inne objawy obecności mocy wyobraź sobie kulę światła w dłoni, uwolnij moc, rozszerz szybko dłoń i powiedz: Lumos Maxima! – Potter wykonał wszystkie polecenia.
- Lumos Maxima! – krzyknął. Jego rękę otuliło lekkie światełko.
- Jeszcze raz - polecił wężyk. Przy drugiej próbie zaklęcie zadziałało poprawnie. Światło z ręki Pottera oświetlało wszystko w promieniu trzech metrów.
- Wspaniale, Harry! Niewielu wykwalifikowanych czarodziei, którzy ukończyli szkołę, to potrafi. Niezwykłe – syknął.
- Wiesz co, Dark? – zapytał brunet podnosząc złożony w międzyczasie namiot. – Tak się zastanawiam... Jesteś wężem i tak wiele wiesz o magii. Jak to możliwe?
- Gdy mi się nudziło, Tom i Nagini mi o tym opowiadali. Słuchałem wszystkiego. Jak panowali nad światem, jak się poznali, co myślą o mugolach i czarodziejach półkrwi...
- Szanujesz tą... Nagini, prawda? – spytał Harry trzepiąc jedną ręką koc.
- Yhym... - odpowiedział gad.
- Ten... Tom. To osoba, która zabiła moich rodziców, tak? To prawdziwe imię Lorda Voldemorta?
- Tak. To Voldemort.
- Powiedziałeś, że czarodzieje boją się samego nazwiska, dlaczego? Co strasznego jest w imieniu? – młody czarodziej nie mógł tego pojąć. Włożył łopatki do wiaderka, Wszelkie małe rzeczy jak na przykład: okulary, filtry, ręczniki owinął w wielki ręcznik-koc. Dark wciąż zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Myślę, że to przez to, czego dokonał. Ludzie boją się tego, czego nie rozumieją... Potęga Czarnego Pana nie była dla nich zrozumiała, tak samo, jak jego poglądy... Te siedem lat temu... Tom zrobił sobie ze świata zabawkę. Już ci mówiłem. Zabijał, torturował, szantażował... wszystko. Teraz czarodzieje boją się, że on wróci.
- Wiesz co, Dark? Jak tak ciebie słucham, to mimo, że Tom... - tu wąż rozszerzył ze zdumienia oczy. Harry pierwszy raz nazwał Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać Tomem. - ...zabił moich rodziców zaczynam go coraz bardziej podziwiać i, choć trudno to przyznać, lubić... - i w tym momencie Dark zaliczył glebę. Harry tylko zaśmiał się dźwięcznym głosem. – Zamknij mordkę (wąż miał otwarty pyszczek). Wiesz co? Przeniosę te rzeczy na dwie tury. Ja na chwilę idę... Spoko, wrócę – dodał widząc spojrzenie zwierzaka. – A ty tego pilnuj, okey? – wziął koc, w który zostały zawinięte wszystkie drobne, dzisiejsze zakupy i poszedł. Odłożył rzeczy i wrócił po resztę, no i oczywiście po jego małego Darka.Cała akcja trwała około dziesięciu minut. W pokoju Potter bawił się magią. Zapalał świece zapachowe znajdujące się w łazience i je gasił. Odkręcał za pomocą zaklęcia bezróżdżkowego wodę i ją zakręcał. Podnosił, przesuwał i obracał przedmioty. Miał przy tym niesamowity ubaw. Na zabawę bliznowatego patrzył jego wąż. Pyton był niezwykle zadowolony z wyników Harry'ego.
- Dark, myślę tak sobie i... może zagramy na XBOX'sie, co? – zapytał się.
- Co to XBOX? – tym razem pytanie poleciało ze strony pytona.
- Chodź, to zobaczysz! – krzyknął Harry i pobiegł do salonu. Za nim powlókł się wąż. Chłopak podłączył XBOX'a, którego zaprał z domu Dursley'ów. Harry pokazał Darkowi co i jak. Mimo, że znajomy chłopaka był wężem, nie można było powiedzieć, że nie umie on grać. Szli łeb w łeb. Zagrali w wyścigi, przygodówki, zręcznościówki, a nawet w gry logiczne. Mieli jawny remis. 50:50.
- Kurde, fajny ten, jak ty to nazwałeś? XBOX? – spytał Darkuś.
- Taa, wiem, że fajne.
- To wynaleźli czarodzieje, czy mugole?
- Mugole – mruknął Potter.
- Noooo! Chociaż raz zrobili coś pożytecznego... - zaśmiał się wąż. Rozmawiali o głupocie mugoli jeszcze przez jakieś dwadzieścia minut, ale Harry oświadczył, że chce iść spać. Po wykonaniu wieczornej toalety wsunął się do wielkiego łóżka. Chwilę później był tak też Dark. Nie minęło pięć minut, gdy obaj zasnęni.Tymczasem w puszczy Nagini wciąż szukała małego jeszcze Darka. Nigdzie nie było tego malucha, którego praktycznie uważała za syna. Oboje z Tomem przywiązali się do tego małego gada.
- Młody, gdzie ty jesteś!? – syczała. – To przestaje być zabawne, wyłaź! – wężyca była już mocno zdenerwowana. Bo co jeżeli coś się stało jej młodemu. To ona go znalazła. Nie mogła pozwolić, aby coś mu się stało. W końcu zrezygnowana wróciła do Riddla. Gdy opowiedziała wszystko mężczyźnie był on równie zaniepokojony co jego zwierzę. Mówiono, że Lord Voldemort nie miał uczuć. Nic bardziej mylnego. Tom bardzo dbał o jego dwa wężyki. Były jedynymi istotami, których obdarzył czymś na znak miłości. Nagini i Dark doceniali to.
- Tom, a jeżeli coś mu się stało? – Nagini zaczęła panikować.
- Nie martw się... Może jutro wróci... - próbował pocieszać przyjaciółkę Voldemort. Mimo, że sam w to nie wierzył, nie chciał oglądać tak zmartwionej podopiecznej.
- Jutro też idę go szukać. Wiesz, Tom, jest coś jeszcze o czym muszę ci powiedzieć... - oznajmiła.
- Co to takiego? – zapytał się Riddle, powoli się opanowując. Nagini spojrzała na swojego właściciela.
- Dziś, od strony plaży... Właśnie niedawno, jakąś godzinę temu, może trochę więcej poczułam dość spore źródło czarnej magii. Myślisz, że może to mieć związek ze zniknięciem Darka?
- Hmm... - czarnoksiężnik zamyślił się na chwilę. – Jesteś pewna, że się nie pomyliłaś? – wężyca potwierdziła. – W takim razie rzeczywiście może to być jakoś połączone. Trzeba wierzyć w naszego małego Darka. Jest silny. Jeżeli ktoś go zaatakował, poradzi sobie.
- Tom... A jeżeli my go... Już nie zobaczymy, to co wtedy? – zapytała Nagini.
- Nie wolno ci tak nawetmyśleć. Już mówiłem. Da sobie rade. A jeśli postanowił rozpocząć nowe życie, nie będę mu w tym przeszkadzał...
- Jakie nowe życie, o czym ty mówisz, Tom?
- Nie przyszło ci do głowy, kochana, że Dark może chcieć zobaczyć Azję?
- Rzeczywiście. Ale wtedy by nas poinformował, prawda?
strong>- Prawda... Jednak teraz się tym nie martw. Może jednak jutro go znajdziemy...
- My... Tom, nie mów, że w takim stanie będziesz go ze mną szukał...
- Moja droga Nagini... Również zależy mi na Darku. Znam go od jajka, tak samo jak ciebie... Trzeba będzie również sprawdzić co to za czarna magia, którą wyczułaś. Może to jakiś śmierciożerca, który zadał sobie trud odnalezienia mnie...
- Może masz racje, Tom... Może niepotrzebnie panikuje. Dziękuję.
- Do jutra, Nagini.
- Do jutra, Marvolo... - syknęła. Na ostatnie zdanie Voldemort lekko się uśmiechnął. W jego uśmiechu nie było ani grama kpiny, czy ironii. Widać było, że kocha swojego zwierzaka...

Ciemna Strona Złotego Chłopca. /H.P ~ KiminariOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz