Gdy Potter się obudził była już dziewiąta. Dark jeszcze spał. Na śniadanie zjadł kanapkę z dżemem i popił mlekiem. Po porannej toalecie obudził węża.
- Hej, Dark! – wrzasnął w mowie węży.
- Czego, Harry – syknął
- Wstajemy – rzucił chłopak.
- Już – gad zwlekł się z kanapy. – Dzisiaj też mamy ciężki dzień. Jesteś geniuszem. To nie podlega wątpliwością. Szkoda by było, gdyby taki talent się zmarnował. Spróbuje ci wbić do głowy podstawy oklumencji...
- Oklu-co? – spytał się niezbyt mądrze Potter.
- Oklumencji, Harry. To obrona własnego umysłu. Istnieje sztuka zwana Legilimencją. Dzięki niej, człowiek może „wejść do głowy" innej osoby. U mugoli to po prostu czytanie w myślach... Dla człowieka, który nie zna tej sztuki... No cóż. Taki umysł jest w pełni podatny Legilimencji. Wiedza to potęga, Harry. Zapamiętaj to. Znasz takie powiedzenie? "Przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej"? Można to przekształcić. Nie straci to na trafności wyrażenia... - mówił pyton.
- O co ci chodzi?
- Zobacz, Harry, czy nie mądre byłoby stwierdzenie: Wiedza o przyjaciołach jest przydatna, ale o wrogach – niezbędna?
- Hmm... Rzeczywiście, to ma sens. Jeżeli znasz słabości przeciwnika, posiadasz sporą przewagę... Jednak jak to się ma w stosunku do tej całej oklumencjii?
- A wydawałeś się inteligentny... Skąd twój wróg dowie się o tobie więcej, niż z twojego własnego umysłu? Dlatego władanie nad głową jest wyjątkowo przydatne.
- No to mnie jej naucz...
- To właśnie próbuję zrobić... Po pierwsze trzeba się wyciszyć... Wsłuchać we wszystko, co nas otacza... Uspokoić... Do oklumencjii potrzebujesz spokojnego umysłu. Gdy już osiągniesz wewnętrzny spokój twoje myśli musisz skierować w stronę tego, co kojarzy ci się z czymś solidnym. Na przykład z murami, czy fortecą... Im bardziej będzie to mocne i trwałe, trudne do zniszczenia, tym większą ochronę posiadać będzie twój mózg. Nie może być tam żadnych szczelin. Im bardziej bariera będzie dokładna... Mam na myśli szczegóły, np. bluszcz, wieże itp., tym lepiej. Musisz się skupić całym sobą na odparciu intruza... - Harry wykonywał wszystkie polecenia. W jego umyśle zaczął kształtować się mur. Olbrzymi mur pokryty mnóstwem węży. Przed murem znajdowała się fosa z dwoma majestatycznymi wilkami śnieżnymi. Potter zaczął skupiać się na szczegółach. Każdy wąż otrzymał zygzak na grzbiet. – Nie mogę włamać się do twojej głowy. Musisz mi powiedzieć, czy wierzysz, że twoje bariery są dobre, czy nie.
- Myślę, że są w porządku, chociaż być może będą tam szczeliny. Nie znam się dobrze na magii.
- Jeżeli wierzysz w to, że ci się uda, to jest szansa, że odeprzesz niedoświadczonego legilimentę. Nie sądzę jednak, byś uchronił umysł przed Czarnym Panem.
- To Tom będzie mi grzebać w głowie!? – przeraził się Potter.
- Nie sądzę, lecz ostrożności nigdy za wiele. Już ci mówiłem, że Marvolo nie odda mnie byle komu. Poza tym nie sądzę, żeby był do tego zdolny...
- Dark, uczysz mnie czegoś jeszcze?
- Tak, Vingardium Leviosa. Służy do podnoszenia przedmiotów... - oświadczył.
- Ale ja to umiem! – zaperzył się chłopak.
- To pokaż – rozkazał wąż. Harry wyciągnął rękę, a fotel oraz kanapa podleciały do sufitu i opadły z powrotem. – Dobra, wymiękam. Tom musi się za ciebie zabrać. Ja cię już niczego nie nauczę...
- To mogę do niego iść teraz? – spytał z nadzieją Potter.
- Nie, Harry. Tom myśli, że jesteś na wycieczce...
- No to? Chodź! – i wyszedł z mieszkania uprzednio wywalając z niego węża. Zamknął drzwi. – Prowadź! – uśmiechnął się.
- Aleś ty uparty – syknął Dark, ale zrobił, jak mu kazano.Byli w lesie. Od Voldemorta dzielił ich może kilometr. Harry szedł szybkim krokiem. Prawie że biegł. „Mam spotkać się z mordercą moich rodziców, który na dodatek przeze mnie nie ma ciała. A jak będzie chciał mnie zabić?" – takie i inne myśli przelatywały przez umysł Pottera. W końcu byli zaledwie parę metrów od najpotężniejszego czarnoksiężnika ostatnich dekad. Brunet wziął głęboki wdech i wszedł na małą polankę. Na samym jej środku wylegiwał się olbrzymi wąż. Mieszanka pytona i jakiegoś węża jadowego. Krótko mówiąc gad magiczny. Dark, mimo, że nie był mieszany zaklęciami również posiadał magiczne zdolności. Mógł zmieniać swój rozmiar o trzydzieści centymetrów. Tuż obok Nagini znajdowało się coś na znak widma. Gdy to dziwne coś dostrzegło przybyszy zbudziło swą towarzyszkę i okrążyło siedmiolatka przyglądając mu się z każdej strony.
- Harry Potter – wyszeptał.
- Tak to ja... - również szepnął chłopak.
- Czy ty przypadkiem nie miałeś być na wycieczce – spytał Marvolo.
- Owszem, powinienem, ale się z niej urwałem. Nudne muzea. Kogo obchodzi jakaś historia paru głazów?
- Rozumiem. Wiesz gdy ostatnio cię widziałem byłeś małym, beczącym bachorem... - zaczął niezbyt przyjaźnie Voldemort. Dark i Nagini patrzyli się na nich zirytowanym spojrzeniem mówiącym wyraźnie „ O czym oni, do cholery jasnej, gadają!?"
- Nie pamiętam jak wyglądałeś przy naszym ostatnim spotkaniu... - powiedział cichym tonem chłopak. Riddle się uśmiechnął.
- Dark mi o tobie trochę opowiadał... - powiedział Czarny Pan . – Mówił, że twoja magia jest dosyć mroczna... Musisz mi wybaczyć dociekliwość. Rzadko się zdarza, żeby syn dwójki Gryfonów urodził się z ciemnym rdzeniem magicznym... Musisz także zrozumieć, że wychowuję Darka od kiedy wykluł się z jajka. Pomaga mi Nagini. Abym pozwolił mu iść z tobą gdziekolwiek, potrzebuję dowodu na to, że jesteś tego godzien. Pokaż mi co potrafisz... - jego głos brzmiał niemalże jak syk.
- Dobrze – zgodził się brunet. – Co chcesz zobaczyć? – zapytał.
- Pokaż mi swoją magię – zażądał Marvolo. Harry zamknął na chwilę oczy. Skupił całą jego moc w ciele, by po chwili, wraz z otworzeniem oczu, wypuścić ją na zewnątrz. Cała polana pokryła się ciemnym dymem. Była to magia Harry'ego. – No, no, no... Złoty Chłopiec naprawdę włada Mrocznymi Sztukami... A przynajmniej stara się to robić – mruknął do siebie Voldemort. – Znasz jakieś zaklęcia z Czarnej Magii? – zapytał głośniej czarnoksiężnik.
- Tylko Sectumsemprę. Tak, wiem, że to niezbyt dużo, ale na moje nieszczęście wychowałem się wśród mugoli. Dark uczy mnie od dwóch dni – poinformował go chłopak.
- Rozumiem – szepnął Tom. Ukrywał emocje. W jego wnętrzu toczyła się walka. „W tym wieku może rzucić Sectumsemprę? Na dodatek bez różdżki?!" – Zaprezentowałbyś? – poprosił ( WTF!? Voldemort prosi, świat staje na głowie!!! – dop. autorki ).
- Na czym? – tym razem pytanie poleciało z ust młodszego.
- Czy moglibyście przejść na naszą mowę!? – wkurzyła się Nagini. – Ja tu siedzę i nic nie rozumiem!
- Ok – zgodził się natychmiast brunet. – Nagini, tak?
- Zgadza się – potwierdziła. – Ty nie musisz się przedstawiać, chłopcze – Harry lekko się uśmiechnął.
- Dark, mam do ciebie prośbę. Zdaje mi się, że w łazience powinien być jeszcze jakiś futrzak... - zaczął Potter.
- O nie, Harry... Nie chcę oglądać tego zaklęcia na jakimś zwierzęciu... Rzucisz je na mugola – oznajmił mu z mściwym uśmieszkiem Voldemort. Młodego czarnoksiężnika nie ruszyło to ani o jotę.
- Jak sobie życzysz... Jeżeli tylko jakiegoś tu ściągniesz, to nie widzę najmniejszego problemu.
- Wspaniale... - Marvolo wyglądał na naprawdę zadowolonego postawą dzieciaka. – Nagini, czy dałabyś radę sprowadzić tu jakiegoś mugola? – spytał Riddle.
- Nie będzie z tym problemu, Tom. Już idę – jak powiedziała, tak zrobiła. Zaraz za nią odszedł Dark.
- To powiedz mi, jakie zaklęcia potrafisz wykonać? – dopytywał się Tom.
- To będzie... Drętwota, Accio, Alohomora, Lumos Maxima, Expelliarmous, Sectumsempra, Reparo, Vingardium Leviosa ... i to chyba tyle.
- Rozumiem... I tyle nauczyłeś się przez dwa dni? – zadał kolejne pytanie.
- No i jeszcze uczyłem się oklumencji, ale nie wiem, czy skutecznie... - urwał.
- Oklumencji? – podchwycił wątek Voldemort. – Zaraz sprawdzimy z jakim wynikiem... Może i nie mam ciała, ale nadal mogę się włamać do cudzej głowy. Przygotuj się, Harry – chłopak w mgnieniu oka uspokoił się i przywołał swój mur. – Trzy... dwa... jeden... Legilimens! – Czarny Pan wdarł się do umysłu chłopca. Widząc jego zabezpieczenia tylko się uśmiechnął. Już wiedział, że Dark ma rację. Ten chłopak jeszcze będzie potężny. Udało mu się przedrzeć przez wilki, fosę i teraz stał przed murem. Murem obłożonym wężami. Były w nim, co prawda, maleńkie szczeliny, jednak wilki mocno osłabiły jego Legilimencje. Nie miał na tyle siły, żeby sforsować taką obronę. Gdyby był w pełni sił prawdopodobnie nie byłoby z tym najmniejszych kłopotów. No cóż... Czas wyjść z umysłu dzieciaka. Voldemort już wiedział, że lubi tego bachora. Chłopak był pewny siebie, spokojny, ale także wybuchowy, no i czuł pociąg do Mrocznych Sztuk.
- I jak? – zapytał bez cienia strachu.
- Hmm... Bardzo dobrze. Dobry pomysł z wilkami. Gdyby nie one mógłbym się trochę pobawić twoim umysłem. W obronie głównej są szczeliny. Osobiście radzę ci wybierać mury z diamentu. Są niemalże niezawodne. Trzeba będzie nad tym popracować...
- Mówisz tak, jakbyś chciał mnie uczyć – Harry wstrzymał oddech.
- A czy ktoś powiedział, że cię niczego nie nauczę? Masz niesamowity potencjał. Jesteś zdolny, bystry, a przy tym zadajesz mało bezsensownych pytań – oznajmił Marvolo.
- To były komplementy? – zapytał podejrzliwie dzieciak.
- Coś w ten deseń – zaśmiał się. –To jak, chcesz, żebym cię uczył?
- Po co się pytasz? – odszczeknął Potter. – Jak mam się do ciebie zwracać?
- Panie i Władco wystarczy – mruknął czarnoksiężnik.
- Nie, coś mi to nie leży – syknął siedmiolatek. – Wymyśl coś lepszego.
- Ehh... Mów mi Tom, Marvolo, Voldemort, Panie, Lordzie, czy jak tam sobie chcesz. Tytułów wymagam tylko od Śmiercożerców.
- Od Śmierciożerców? – zainteresował się brunet.
- To moi poplecznicy – wyjaśnił Riddle.
- Hmm... Czyli mogę ci mówić po prostu Tom? – upewnił się czarodziej.
- Wolałbym Marvolo, ale jeśli bardzo ci na tym zależy, Tom też może być...
- Spoko. Czyli co robimy, Marvolo?
- Teraz? Czekamy – oznajmił czarnoksiężnik. W duszy cieszył się, że chłopak uszanował jego prośbę. Parę minut później pojawili się Dark i Nagini. Wlekli za sobą jakiegoś człowieka.
- Harry, mógłbyś go uleczyć? – poprosił wąż.
- Jasne – zgodził się. - Vulnera Sanantur... - powtórzył to jeszcze z pięć razy. Mugol niestety jeszcze się nie budził.
- To najlepsza pora, na naukę nowego zaklęcia – zadecydował Czarny Pan. – Służy do przywrócenia przytomności.
- Co muszę robić? – zapytał chłopak.
- Połóż mu dłoń na sercu, skieruj tam magię, połącz ją z nim i szybko wzdrygnij. W tym samym momencie powiedz Rennervate... - Harry zrobił co mu kazano. Było to kolejne dziecinnie proste zaklęcie. Mugol, gdy tylko został wybudzony chciał uciec, ale powstrzymały go węże. – No dalej, Harry... - syknął chłopakowi do ucha. Potter już podnosił różdżkę.
- Sectumsempra! – na ciele mężczyzny zaczęły pojawiać się pierwsze plamy czerwieni.
- Bardzo dobrze... Nagini, Dark, dobijcie go – rozkazał Lord. – A ty, mój drogi Harry, oglądaj to... Delektuj się tym widokiem... - brunet patrzył jak węże gryzą skórę mężczyzny. Potter ani myślał oderwać od tego wzroku. W końcu z ciała został tylko bezkształtna masa. Dopiero wtedy Złoty Chłopiec z lekkim uśmiechem odwrócił się w stronę Czarnego Pana. Czarodziej widział w oczach nauczyciela swego rodzaju zadowolenie.
- Marvolo... Pozwolisz, że o coś spytam? – poprosił.
- Pytaj, chłopcze – zezwolił Voldemort.
- Masz różdżkę?
- Oczywiści, że mam. Dlaczego cię to interesuje?
- Tak po prostu – Harry wzruszył ramionami. (węże znów mierzyły ich wściekłymi spojrzeniami) – Po prostu. Ciekawość – wyjaśnił.
- Moją różdżkę ma Nagini – poinformował Riddle. – Mogłabyś pokazać Harry'emu moją różdżkę? – zapytał węża.
- Zaufasz mu, Tom? – wężyca była wstrząśnięta. Wszyscy dobrze wiedzieli, że różdżka to bardzo delikatna rzecz, której nie powinno dawać się byle komu. Czarny Pan brzydził się jakimkolwiek kontaktem. Tolerował jedynie ją, Darka, a teraz najwyraźniej również Potter'a. Nagini nie mogła się powstrzymać przed lekkim grymasem zadowolenia. Wreszcie jej pan będzie miał jakiegoś ludzkiego przyjaciela. Za każdym razem, gdy chciała ustawić go z jakąś dziewczyną, a nawet z chłopakiem ten odmawiał, twierdząc, że randki i romanse to same bzdury. W końcu to samo zaczął myśleć o przyjaźni z ludźmi. Człowiek, według Riddle'a, jest zakłamany, głupi, a wyjątki od tego są jednorazowe. Głównie z tych powodów postanowiła pozwolić młodemu czarodziejowi na obejrzenie różdżki Lorda. Wąż delikatnie położył magiczny patyk na ręce Harry'ego. Gdy tylko drewno i skóra chłopaka się spotkało, Harry poczuł przyjemny dreszcz. Obejrzał magiczny przyrząd bardzo, bardzo dokładnie. Po owych oględzinach spojrzał na Riddle'a niemal z błaganiem w oczach. Ten widząc to jedynie się uśmiechnął się.
- Chcesz rzucić zaklęcie? – zapytał. Jak ten dzieciak przypominał mu siebie samego.
- A mogę? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Na razie nie... - widząc zawiedziony wzrok chłopaka parsknął śmiechem, co zupełnie nie pasowało do jego zazwyczaj zimnej osobowości. – Swoje pierwsze zaklęcie powinieneś rzucić własną różdżką. Na razie możesz ją zatrzymać. Mnie i tak się do niczego nie przyda. Nie w obecnej formie – mruknął spoglądając na dym, z którego był zrobiony. Nagle Harry zmarszczył brwi.
- A czy nie da się czegoś zrobić? – spytał Potter przechodząc na mowę węży. Marvolo spojrzał na niego z wyczekiwaniem.
- O co chodzi, mój drogi?
- Czy nie mogę czegoś zrobić, abyś odzyskał ciało? To w końcu trochę moja wina, że straciłeś moc i w ogóle...
- Hmm... Nie sądzę, żeby siedmiolatek byłby w stanie coś zdziałać. Widzisz, istnieje wiele sposobów na odzyskanie ciała. Jednak każdy wymaga kogoś do pomocy... I musi to być dosyć dobrze wykwalifikowany czarodziej, który ma różdżkę, no i przeczytał parę książek na ten temat...
- Byłem w stanie pozbawić cię mocy, więc powinienem też być w stanie, by ci ją przywrócić. Powiedz chociaż, jak można to zrobić – poprosił chłopak.
- Jeden ze sposób, to zdobycie kamienia filozoficznego... Wybacz mi. Nie chce mi się tłumaczyć ci co to jest. Jednak jest on bardzo dobrze schowany, więc na pewno go nie zdobędę... Innym sposobem, to odrodzenie się z krwi wroga, ciała sługi i kości mojego ojca. Musiałbym znaleźć jakiegoś wiernego sługę, wroga i wrócić do Anglii.
- Ale... Marvolo, może jednak wrócisz do Anglii? Co? – zaproponował brunet.
- Nie, mały. Ja sam nie miałbym z tym problemów, jednak pamiętam, jaki problem miała Nagini, żeby przejść taki kawał drogi... Nie chcę znów jej do tego zmuszać. Była wycieńczona.
- Tym razem byłoby inaczej... Wziąłbym ją razem z Darkiem.
- W Wielkiej Brytanii aurorzy na pewno jeszcze mnie szukają...
- Jeżeli nie chcesz wracać, to po prostu powiedz! Nienawidzę kłamstw – oznajmił zdenerwowanym głosem Potter. Dark i jego przyjaciółka z zainteresowaniem przysłuchiwali się tej wymianie zdań.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym wrócić. W sumie, to jest jedna możliwość. W miasteczku Little Hangleton stoi rodzinny dom mojego ojca... Taaak... Mogę wrócić do kraju. Jedynym warunkiem jest to, że zamieszkasz ze mną.
- Jasne! – wykrzyknął czarodziej. Bił od niego entuzjazm. – Ale odbiegliśmy od tematu... Są jeszcze jakieś możliwości, żebyś odzyskał dawne zdolności?
- Tak, jest jeszcze jedna... Trzeba stworzyć pewien eliksir... Na dodatek musiałbyś mi przebaczyć wszystko, co zrobiłem.
- Muszę ci... wybaczyć... - cały entuzjazm nagle wyparował. – Marvolo, ja...
- Nie potrafisz tego zrobić – uciął. – rozumiem, nie winię cię za to. Czegoś podobnego praktycznie nie da się wybaczyć...
- Tom, daj mi w końcu dojść do słowa – zirytował się. – Chciałem ci powiedzieć, że nie czuję w twoją stronę żadnej nienawiści – Potter lekko się wyszczerzył. – Właściwie, to uważam cię za przyjaciela... - te słowa wprawiły Riddle'a w osłupienie. Nikt mu jeszcze nigdy czegoś podobnego nie powiedział. Zwykle ludzie trzymali się blisko niego, bo był inteligentny, miał dobre oceny, był prefektem itd.
- Czyli, że... - urwał. Chyba pierwszy raz w życiu nie wiedział co powiedzieć. Czuł się jak dziecko w olbrzymim supermarkecie. Pierwszy raz miał mieć przyjaciela, który jest człowiekiem. Na dodatek dzieckiem. Przecież on ma dopiero siedem lat.
- Czyli, że jest szansa na odzyskanie twojego ciała – uśmiechnął się dzieciak.
- Nie o to chodzi... To, co powiedziałeś, oznacza, że ktoś zaakceptował mnie takim, jakim jestem. Jestem ci za to wdzięczny, Harry...
- W porządku. Jesteśmy podobni. Musisz mi powiedzieć jak zrobić ten eliksir. Odzyskasz ciało. Zwróci ci je ta sama osoba, przez którą zostało ci odebrane...
- Harry, nie mam pojęcia jak to zabrzmi w moich ustach, ale nie możesz się za to obwiniać. Według Nagini mój obecny stan, to wynik napadu głupoty. Niestety, pierwszy raz muszę jej z czystym sumieniem przyznać rację. Jesteś dobrym, silnym i inteligentnym dzieciakiem, Harry. Nie widzę powodu, aby nie oddać ci opieki nad Darkiem. Dbaj o niego...
- O rany – jęknął Potter, gdy zobaczył godzinę na zegarku. Chyba się zasiedział, bo była już dwudziesta. – Tom, wybacz, ale ja już muszę lecieć. Wpadnę jutro...
- Dobra, idź, ale najpierw praca domowa... Spróbujesz ulepszyć mur w umyśle i postarasz się wejść do umysłu swojej wychowawczyni... Nie wymagam natychmiastowych efektów. Legilimencja jest trudna. Formułka to Legilimens. Przed wykonaniem musisz się wyciszyć. Używasz samej mocy. No... To chyba tyle. Ćwicz Sectumsemprę.
- Tom, dlaczego ty nie uczysz mnie nowych zaklęć? – zapytał.
- Ponieważ bez różdżki mogą ci się nie udać – poinformował go.
- Aha...
- Spokojnie. Różdżkę kupimy ci u Olivandera na Pokątnej. Pójdziesz z Nagini. Ja na razie nie mogę pojawiać się wśród ludzi. Czy chcesz wiedzieć coś jeszcze? – zapytał Czarny Pan. Harry pokręcił głową.
- Nie. Dobranoc, Marvolo
- Do jutra...
- Dark, chodź! – krzyknął na węża.Godzinę później Harry i Dark leżeli już w wielkim łóżku najedzeni i napici. Trzy białe myszy smakują świetnie... Tak samo jak kanapki z serem, szynką i sosem czosnkowym...
CZYTASZ
Ciemna Strona Złotego Chłopca. /H.P ~ Kiminari
FanfictionCóż, historia będzie mówić o Harry'm Jamesie Potter'rze, którego wychował sam Lord Voldemort. W każdym razie będzie go wychowywał od siódmego roku życia. Jak to się stanie, przekonajcie się sami! ♥♥♥ Autor: Kiminari .