2. X ~Cz.1

3.3K 178 9
                                    


  Nicea była całkiem sporym miastem, ale z siłą przebicia Śmierciożerców, dotarcie do osoby z wyraźnym i potężnym darem magicznym nie powinno być takie trudne. Niestety - jest.
Tom zarzucił na siebie czarną szatę, pocałował przelotnie Bellę i chwyciwszy różdżkę, wypadł z pokoju.
Zjadł w biegu kanapkę, zażył eliksir Wielosokowy, po czym aportował się przy głównej ulicy Hogsmade.
Wszedł do obskurnej gospody, usiadł pod ścianą, w najbardziej zacienionym kącie i zamówił kubeł Ognistej Whiskey. Dopiero wtedy pozwolił sobie na zrzucenie kaptura z głowy.
Po chwili u jego boku, bezszelestnie, pojawił się Harry. Chłopak uprzejmie odchrząknął, aby zwrócić na siebie jego uwagę, a czerwone oczy wreszcie się przemieściły, spoglądając na ucznia.
- Chciałeś się ze mną spotkać. To z powodu? - zaczął rozmowę. Wargi starszego mężczyzny wykrzywiły się nieznacznie w uśmiechu.
Potter zaciskał usta w wąską kreskę. Od jego podróży pomiędzy wymiarami, kontakt z Czarnym Panem ogromnie się ochłodził. Okropnie.
- W rzeczy samej, lecz gdzie Draco i Ginny?
- Ginewra będzie tu za pięć minut, Draco za dziesięć - poinformował, nadal czekając na jakieś wyjaśnienie.
- Nie zamierzam powtarzać wszystkiego od nowa każdemu z osobna - wyprostował się, dostając swoje zamówienie i płacąc. Upił łyk. - Póki co, opowiedz mi, jak idzie ci w szkole. Ostatnio mało rozmawiamy.
Harry chciał przytaknąć i natychmiastowo przeprosić za swoje zachowanie. Nienawidził, kiedy czarnoksiężnik był na niego zły, a ta lodowata cisza pomiędzy nimi doprowadzała go na skraj wyczerpania. Nie miał pojęcia, czy ten brzydził się jego nową genetyką, czy był zwyczajnie wściekły, czy cokolwiek innego mogło roić się w jego genialnej głowie.
- Nudzę się na zajęciach. Nic z nich nie wynoszę - odparł cicho, bawiąc się swoimi palcami. - Czy nie mógłbym zdać już SUMY-ów?.
Marvolo westchnął i posłał mu przepraszające spojrzenia. Harry wiedział, iż właśnie dostał odmowę.
- Jesteś mi potrzebny w Hogwarcie. Mam do ciebie prośbę - spojrzał mu głęboko w oczy. - Nie zabawiaj się czasem. Zmienianie linii czasowych jest zbyt niebezpieczne. Właściwie, chciałbym, abyście oddali mi ten Zmieniacz. Poczuję się bezpieczniejszy.
Brunet przygryzł nerwowo wargę.
- Właśnie... Badamy go z Hermioną. Sprawdzamy co się różni i takie tam, chcemy go udoskonalić. Możemy wpierw skończyć badania? - przez cały czas nie spuszczał wzroku z oczu Mrocznego Lorda, mając przyjemną świadomość, że jako jeden z nielicznych mógł się z nim targować bez oberwania klątwą.
Riddle sprawiał wrażenie, jakby się zastanawiał, lecz po chwili pokiwał głową.
- Niech będzie, ale chcę o wszystkim wiedzieć. Jeżeli jeszcze raz zrobisz coś podobnego, do waszego ostatniego wybryku, poniesiesz srogą karę - ostrzegł, surowo patrząc znad krańca szklanki
- Rozumiem - pochylił ulegle głowę, czym najwyraźniej udobruchał nieco Lorda. Tom oparł się o skrzypiące krzesło i odstawił napój. - A jak u Belli? - zmienił chytrze temat.
- Skąd o tym wiesz? - zapytał, mrużąc oczy, rozpoznając jego złośliwy uśmiech, który oznaczał, iż chłopak wie więcej, niż wiedzieć powinien.
- Plotki szybko się rozprzestrzeniają. A każda plotka musiała mieć gdzieś swój początek - stwierdził. Tom pokiwał głową, przyznając mu rację.
- Bardzo dobrze, wprowadziła się do mojego pokoju. Gdy w całości przejmę Anglię, dostanie rozwód z Rudolphusem i wyjdzie za mnie za mąż.
- Wow, dalekosiężne plany - chłopak aż podskoczył na nowe informacje. Nie mógł się doczekać, aby przekazać je reszcie. - Więc będziemy mieli Czarnego Księcia, czy też Mroczną Księżniczkę?
- Nie planuję jeszcze dziecka, a ty wydajesz się być bardziej optymistyczny ode mnie w sprawie mojego związku - parsknął Marvolo, kręcąc z rozbawieniem głową.
- Chcę być chrzestnym - powiedział twardo Harry, kiedy przez drzwi weszła jego dziewczyna. Rudowłosa szybko znalazł ich wzrokiem i dołączyła do czarodziejów.
- O czym rozmawiamy? - zapytała urocza dziewczyna z krótkimi, wiewiórczymi włosami. Tom skrzywił się nieznacznie na jej nowy wygląd, ale nie skomentował go słowem.
- O jego dziecku - powiedział bez skrępowania Harry. Po krótkiej chwili ciszy rozległ się donośny, melodyjny śmiech Ginny. Otarła łzy, jakie napłynęły jej do czarnych oczu. Śmiała się na tyle głośno, aby zwrócić na siebie uwagę wszystkich osób, obecnych w pomieszczeniu.
- Och, przepraszam, Marvolo - wystękała, ściskając swoje żebra. - Naprawdę, jesteś ojcem? - zapytała, spoglądając w stronę niezadowolonego czarnoksiężnika.
- Nie. Ten idiota coś sobie ubzdurał. Bella nie jest w ciąży - powiedział dosadnie, a mina rudowłosej szybko zrzedła.
- A szkoda. Mroczna Księżniczka, jak to pięknie brzmi.Wyobrażam sobie te przyjęcia z okazji jej urodzin - wyciągnęła przed siebie ręce, zataczając krąg z rozmarzoną miną. - I ja jako najwspanialsza matka chrzestna...
- Po pierwsze, usiądź - skarcił ją Marvolo. - Przyciągasz uwagę. Po drugie, nie jestem jeszcze na tyle szalony, aby wyznaczyć cię na matkę chrzestną mojego dziecka, jeżeli będę kiedyś takowe posiadał.
Ginny tylko uśmiechnęła się pod nosem i mruknęła coś cicho, co zabrzmiało podejrzanie podobnie do: "Jeszcze zobaczymy". Mimo to usiadła zgodnie z poleceniem i wdała się w ognistą dyskusję z Voldemortem odnoście Zmieniacza Czasu, dopóki Harry nie zatkał jej ust dłonią.
- Odpuść - mruknął swojej dziewczynie na ucho, a ta uspokoiła się i szybko przeszli na nowy temat.
Po chwili do knajpy wszedł młody Malfoy. Zdjął wierzchnią szatę, otrzepał się ze śniegu i zasiadł obok nich. Przybrał postać blondyna o zielonych oczach, niskiego i krępego.
Starali się wybierać postacie, posiadające ich cechy wyglądu.
- Dzień dobry - przywitał się Draco i zamówił drinka.
- Skoro jesteśmy w komplecie - zaczął cicho Voldemort. - Przedstawię wam wasze zadanie. Chcę, byście pokierowali Śmierciożercami, jeżeli uda nam się dostać do Hogwartu. Z całej waszej grupy macie najwyższe umiejętności i ufam, iż mogę na was polegać, ale nie o tym pragnę z wami porozmawiać. Harry wie już, czym są horkruksy. Dumbledore niestety również. Przekaż im tą wiedzę. Waszą misją jest dowiedzieć się, kto ma na ich temat jakąkolwiek informację - przyjrzał się uważnie każdemu z osobna. - Przepytajcie nauczycieli, muszę wiedzieć wszystko. Szczególnie istotny jest Dumbledore, jego wiedza może być w przyszłości zgubna dla naszej sprawy - mówił płynnie, a w jego oczach błyszczała powaga i determinacja. Uczniowie mieli równie poważne wyrazy twarzy, a pomiędzy brwiami parę zmarszczek, co oznaczało ich intensywne myślenie. Riddle mógł wręcz zobaczyć, jak w głowie nastolatków układają się setki planów, kombinacji i strategii. Przesunął wzrok na pozbawioną emocji twarz Harry'ego, który wpatrywał się w niego wyczekująco. - Musicie go odciąć od wszelkich materiałów, które zawierając informacje o nich. Nie ma prawa mieć chociażby tropu na ich temat.
- Zaraz, wytłumaczy mi ktoś, czym są horkruksy? - zapytał Draco. Harry westchnął cierpiętniczo i obiecał wyjaśnić, kiedy tylko znajdą się sami.
- Jak idą poszukiwania? - zapytał Harry. Tom przymknął na moment oczy i przyłożył dłonie do ust, zanim się odezwał:
- Zawężamy obszar poszukiwania, ale zanim ją znajdziemy, myślę, że minie jeszcze sporo czasu. Póki co skupcie się na wydobyciu wiadomości z dyrektora - polecił i wstał od stolika z wyraźnym zamiarem opuszczenia gospody. - Wychodzicie?
- Nie - odrzekł blondyn. - Myślę, że jeszcze przez moment tutaj zostaniemy.

Lucjusz siedział w swoim salonie, w dłoni trzymał kieliszek, do połowy wypełniony winem, kiedy druga spoczywała lekko na podłokietniku.
- Ile jeszcze wam to zajmie? - zapytał gość, jaki odwiedził blondyna. Severus Snape był jego starym i dobrym znajomym, a rozmowy przy odrobinie alkoholu nieraz bardzo ciekawe. Czarnowłosy był poinformowany o poszukiwaniach osoby wrażliwej magię. Odnalezienie jej było głównym celem Śmierciożerców. Sam Czarny Pan przeczesywał miasto Nicea wzdłuż i wszerz, lecz dziewczyna - bo byli pewni, że to dziewczyna - bardzo dobrze się kryła.
- Nie mam pojęcia. Ale wiesz, co jest najbardziej denerwujące? - prychnął Lucjusz, niczym rozjuszona kotka. Severus tylko uniósł brwi, zachęcając go do dalszego mówienia. - Że ta mała doskonale wie, że jej szukamy i na dodatek, kiedy już prawie odkrywany jej tożsamość, jakieś dokumenty zostają wykradzione, zniszczone, bądź okazuje się, że nigdy nie istniały, a równo dwanaście godzin później otrzymujemy sowę z rymowaną zagadką. Zazwyczaj rozwiązanie jej zajmuje Czarnemu Panu około dziesięciu minut, ale jeszcze żadna nic nie wniosła do poszukiwań. Wysyłamy jej odpowiedź, a potem dostajemy sowę z gratulacjami i lizakiem - skrzywił się okropnie. Saverus zaś cicho cichotał pod nosem, wyobrażając sobie Mrocznego Pana z lizakiem i różowych szatach.
Siedzieli przez chwilę, powoli sącząc wino.
- A nie przyszło wam do głowy - powiedział Snape, gdy miał dość nieznośnej ciszy - żeby wysłać jej zagadkę? Może tylko tego chce. Szuka wyzwania, nie mam pojęcia, ale osoby inteligentne często lubią bawić się innymi ludźmi.
Lucjusz zmarszczył brwi, ale musiał przyznać przyjacielowi rację. To była całkiem prawdopodobna teoria.
- Spróbujemy. Dziękuję, Severusie. A wracając do ciebie, jak tam nasi ulubieńcy?
- Dzieciaki? Dostałem już pięć wiadomości od każdego nauczyciela, że Potter wręcz śpi na zajęciach i nie jest w ogóle zainteresowany lekcją, zresztą - spojrzał znacząco na przyjaciela - wcale mu się nie dziwię, Jego umiejętności niedługo dorównają Czarnemu Panu. Hogwart jest dla niego zacofaną szkołą dla przedszkolaków.
Malfoy pokiwał głową, przyznając mu rację. Potter wiedział tyle, ile każdy średnio wykwalifikowany czarodziej, kiedy miał jedenaście lat. Więc teraz - będąc piętnastolatkiem - jego wiedza równała się z wiedzą niejednego łamacza zaklęć, aurora i niewymownego.
- Hermiona i Draco też się nudzą, Harry uczy ich po zajęciach naprawdę potrzebnych rzeczy - westchnął czarnowłosy. - Co prawda starają się słuchać na zajęciach, ale nie do końca im się udaje, skoro już od dawna znają cały materiał. Ginny niedługo przeskoczy rok, ponieważ błyszczy na każdym przedmiocie, nasz diabełek porządnie zajął się edukacją swojej dziewczyny. Bliźniacy za to całkiem jak dzieci. Chociaż z Eliksirów i Czarnej Magii są wyśmienici, Zielarstwo też im dobrze idzie, podobnie, jak Zaklęcia i Numerologia, ale całą reszta zajęć jest i u nich na znikomym poziomie. W każdym razie, mamy po swojej stronie czwórkę geniuszy i dwóch pół-geniuszy. Nie wątpię jednak, że gdyby tylko chcieli, w Eliksirach szybko prześcignęliby Harry'ego.
- Cóż, skoro tak twierdzisz...
Rozmawiali jeszcze przez parę godzin, dopóki nauczyciel nie musiał wracać do Hogwartu.
Tam czekała go jeszcze rozmowa z Dumbledore'em

Lucjusz za to wysłał do Lorda Voldemorta list, w którym przekazał mu, co zaproponował Severus. Czarny Pan odpisał mu po dwóch dniach, przekazując zagadkę.

Kierunek najniższy, ale punkt najwyższy,
Zenitu szukaj w dzień ciepły, sercu najbliższy.
A gdy znajdziesz go wreszcie,
Droga z górki będzie,
Pierwszy znajdź krok,
Resztę zepchnij w mrok
Tutaj zagdaka, tu tajemnica, lecz jeszcze nie wiesz co to,
Szukaj jej w samym środku tej dziupli oto
Zmyślne literki, kłopoty kochają,
Są puchate i miłe, lecz nie proszą - żądają.
Pierwsze do jedzenia,
Lecz także do pieszczenia,
Pierwsze do skakania,
Lecz także do leżenia.
Kiedy za sobą mamy psot wiele,
Należy się wrócić, do dwóch siódmych piosenek.
Pytam się o jedzenie, odpowiadasz mi pewnie,
Że najchętniej jesz lody, kochasz je wielce.
Zastanów się więc, proszę, wyobraź sobie,
przebieg tej rozmowy,
Nastrój ujmujący, miły i uroczy.
Podziel wtedy na cztery, słowo kluczowe,
Aby wyciągnąć wnioski - twe siedem - pięć procent.
Lecz nawet wtedy, kłopot masz wielki:
Czy wybrać miejsce małe, mniejsze, czy największe.
Powiem ci dzisiaj szczerze, tylko nie rozpowiadaj,
Może wyglądać gorzej, lepiej lub tak samo,
ale zawsze miejsce pierwsze, jest cenne, niczym twoje engramo.


Lucjusz przeczytał zagadkę, po czym doszedł do wniosku, iż nie ma pojęcia, o co może chodzić Czarnemu Panu.
Wysłał jednak list, dokładnie go pieczętując i mając nadzieję, ze to koniec tej paranoi.

Harry opowiedział Draco o horkruksach i już następnego dnia mogli brać się do roboty. Główną postanią był Potter, którego celem stało się przekonanie dyrektora, iż w pełni popiera Zakon Feniksa i zdobyć książki. Taa, łatwo powiedzieć, trochę trudniej zrobić, ale jeszcze tego samego wieczoru zaczepił dyrektora na korytarzu.
- Profesorze Dumbledore!
Starszy mężczyzna odwrócił się i spojrzał na niego ze zdumieniem.
- Harry? Cóż takiego się stało, mój chłopcze?
- Zastanawiałem się... - wyuczenie spuścił wzrok na swoje buty i zaczął wyłamywać sobie palce - czy mógłby mi pan powiedzieć, co wie o Voldemorcie i nauczył czegoś, aby z nim walczyć?
- Walczyć? - przez twarz dyrektora przebiegł uśmiech. - Ależ oczywiście, że mogę, mój drogi. Przyjdź do mnie wieczorem, o dziewiętnastej.
Chłopak podziękował i odszedł szybko w swoją stronę, przedtem krótko się żegnając.

- I jak? - zapytała Ginny, kiedy opadł na fotel w Pokoju Wspólnym.
- Mam do niego iść o dziewiętnastej - powiedział, przymykając powieki. Rudowłosa pocałowała go w czubek głowy i odeszła do swojego dormitorium. Draco z Hermioną byli na błoniach, na swoim romantycznym wieczorze, a on został w otoczeniu innych Ślizgonów, którzy jednak niewiele go interesowali.
Mógł wreszcie w spokoju pomyśleć.

O umówionej godzinie stawił się pod drzwiami do gabinetu dyrektora. Chimera, nie pytając o hasło, wpuściła go do środka. Wszedł po spiralnych schodach, zapukał do drzwi i wszedł, usłyszawszy zaproszenie.
- Dobry wieczór, Harry - przywitał się profesor i standardowo zaproponował mu Cytrynowego Dropsa, a kiedy chłopiec odmówił, herbatę, lecz i za napój Potter uprzejmie podziękował. - A zatem przejdźmy do sedna - postanowił Dumbledore i przywołał do siebie przedmiot, który Harry natychmiast rozpoznał. - Aby walczyć z Lordem Volemortem, potrzebujesz wiedzy o nim samym. To wspomnienie z dnia, kiedy po raz pierwszy go spojrzałem. Zaraz je zobaczysz.
Wlał srebrny płyn do misy i zachęcił go gestem. Harry pochylił się nad misą, zanurzył w niej twarz i już po chwili leciał w dół, miękko opadając na nogi. 

Ciemna Strona Złotego Chłopca. /H.P ~ KiminariOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz