2. VI

2.6K 198 4
                                    


  Harry skrzywił się, kiedy koniec cisowej różdżki został wycelowany prosto w jego serce. Naprawdę, naprawdę nie pamiętał, kiedy Tom był równie wściekły.
Spuścił głowę, kiedy dotarło do niego zaklęcie torturujące. Cruciatus Voldemorta, wspomagany jego wściekłością zmusił chłopaka do opadnięcia na kolana. Zacinął nocno oczy i szczękę, powstrzymując się od krzyku.
W Czarnym Panu wrzało. Jego podopieczny z trudem wytrzymywał siłę zaklęcia, która ciągle wzrastała. Gówniarz nigdy więcej nie zrobi czegoś równie nierozważnego. Ścisnął mocniej swoją różdżkę, nareszcie słysząc wrzask z jego gardła.
Potter poczuł, że dłużej już nie da rady. Marvolo uczył go panowania nad bólem, ale nigdy nie było mu dane spotkać się z taką potęgą Cruciatusa.
Zwinął się na podłodze w pozycji embrionalnej, ulegle.
Nagle wszystko się skończyło, a on szybko ucichł. Jego mięśnie drżały. Czuł, że nie wstanie o własnych siłach, lecz czuł na sobie napastliwy wzrok krwistoczerwonych tęczówek. Zerknął na Riddle'a, którego twarz była nieprzenikniona.
Wpatrywał się w swojego ucznia beznamiętnie.
- Podejdź - rozkazał lodowato. Harry spróbował się podnieść, lecz momentalnie wylądował na ziemi. - Wstawaj, dziecko - warknął czarnoksiężnik i ruszył do niego szybkim krokiem, pociągając go za włosy do góry. - Jesteś nieposłuszny, denerwujący. Co ci strzeliło do głowy!? Podróże pomiędzy wymiarami nie są bezpieczne. Idiota - wysyczał i pociągnął jego głowę w tył. - Jak wrócimy do domu, policzę się z tobą - obiecał.
Chłopak przełknął ślinę, woląc nie myśleć o nadchodzącej rozmowie i, zapewne, podkreśleniu jej torturami. Tak - takiego Toma Ślizgon jeszcze nie widział.
- Znajdź resztę twojej świty, musimy dostać się z powrotem, na co mamy niewiele ponad godzinę.
- Nie mogę nawet dobrze ustać...
- Wezwij Malfoy'a, powinien to usły... - nie dokończył.
- Wiem, zadziała - mruknął i przyłożył palec do swojego przedramienia. - Draco.
Spojrzał na swoje prawdziwe ciało i przyznał w duchu, że nie mógł się doczekać, aby do niego wrócić.
- Jak chcesz się stąd wydostać? - wyszeptał. Tom pchnął go na krzesło, czekając, aż reszta Ślizgonow się zjawi.
- Pewnym rytuałem - odrzekł, składając ręce na piersi. - Daj mi motyw. Dlaczego naraziłeś się na niebezpieczeństwo? Igranie z wymiarami, jak i z czasem nigdy nie kończy się dobrze. Później wytłumaczysz mi się z tego, co znalazłem na komputerze.
- To tylko teoretycznie... - zaczął, ale twardy wzrok Marvolo'a mówił, że ten nie wierzy w żadne jego słowo.
- Dowiem się, czy mówisz prawdę i lepiej, by tak było, ponieważ w innym wypadku, masz szlaban na wychodzenie z lochów. Przez rok.
- Ale... - próbował zaprotestować.
- Nic nie mów i się nie pogrążaj - przerwał mu, powoli opanowując swoje nerwy. Harry ponownie spuścił głowę.
- Dobrze - mruknął potulnie. Siedzieli w ciszy, jakiej nikt nie śmiał przerwać. Dopiero nadejście dwójki brakujących podróżników przerwało niezręczne milczenie.
- Tom! - krzyknęła od razu Giny i pognała, by uściskać czarnoksiężnika. - Merlinie, wreszcie wracamy do domu!
- Mój Panie - mruknął blondyn, skłaniając się. Spojrzał w bok, na swoje odbicie. - Cóż, w każdym wydaniu jestem bardzo przystojny - stwierdził, a jego kopia się roześmiała.
- Możemy już wrócić do nas? - zasugerowała cicho Ginewra dwa.
- Chwyćcie się za ręce - rozkazał Riddle. Nastolatkowie bez sprzeciwu wykonali polecenie. Voldemort wysyczał trzy słowa w niezrozumiałych dla nich języku i wszyscy powrócili do swoich powłok cielesnych.
- Dobrze... Rytuał, którym się tutaj dostaliśmy jest dość skomplikowany - powiedział do swoich Śmierciożerców. - Mamy zaledwie dwadzieścia sekund, aby przedostać się tunelem do naszego świata. - Pierwszy idzie Malfoy, potem Ginny, Harry, ja na samym końcu. Jako jedyny z nas potrafię otworzyć przejście drugi raz - oświadczył. Nie czekając na ich odpowiedź, naciął swoją rękę i narysował krwią symbol na posadzce.
Syknął zaklęcie, które pozwoliło otworzyć portal. Wpadli w niego kolejno, by móc przebiec.
- Hej, Voldemort! - zwrócił jego uwagę Harry dwa. - Powiesz, jak cię pokonać w tym świecie?
Marvolo zastanowił się przez ułamek sekundy. Ostatecznie polubił dzieciaka, choć z jego uczniem nie miałby szans.
- Szukaj wszelkich wiadomości o horkruksach i czegoś, co zostało po Założycielach - powiedział tajemniczo, wskakując do tunelu.

Rzucili się na łeb na szyję w stronę wylotu z drugiej strony.
Wyskoczył Draco.
Potem Ginny.
Harry ledwo zdążył.
Tom za to stracił pelerynę, kiedy wyskakiwał.

- Idźcie do siebie - rozkaz był wydany zimno i twardo. Wycofali się, woląc nie odczuwać wściekłości czarodzieja. - Harry, wybierasz się gdzieś?
- Kazałeś...
- Crucio! - przerwał mu. - Nagrabiłeś sobie, mój drogi. A teraz wyśpiewasz mi, czego dowiedziałeś się o tych cholernych horkruksach i wyjaśnisz mi wreszcie, jaki był cel twoich jakże odkrywczych badań. Z chęcią dowiem się, co wymyśliłeś na swoje usprawiedliwienie.

Harry już wiedział, że czeka go długi dzień.  

Ciemna Strona Złotego Chłopca. /H.P ~ KiminariOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz