X

7.9K 388 15
                                    


Gdy Harry rozpakował się w swoim pokoju w Rezydencji Riddle'ów było już grubo po dwudziestej drugiej. Nie spotkał dziś Toma. Dark i Nagini postanowili zwiedzić dom. Chłopak nie chciał się już dzisiaj wysilać bardziej, niż to konieczne. Rzucił się na łóżko i poszedł spać w ubraniu (miał na sobie granatową koszulkę i niebieskie jeansy).Obudził się o ósmej. Wstał, przebrał się w czerwoną koszulkę i białe spodnie. Zszedł na parter. Zaczął szukać Riddle'a. Znalazł go w bibliotece. Ślęczał nad książką. Obok niego odpoczywała Nagini. Podszedł czarnoksiężnika od tyłu i...

- Pu! – krzyknął. Voldemort lekko się wzdrygnął i spojrzał na chłopaka z mordem w oczach. – Co czytasz? – zapytał wyczuwając zagrożenie.
- Jakie jest prawdopodobieństwo na to, że zdołam odzyskać ciało – warknął.
- I do czego doszedłeś?
- Do niczego. Ech... - westchnął. – Dziś idziecie z Nagini na Pokątną i na Nokturn. Chcę, żebyś kupił sobie... Wyciągnij kartkę i pióro. Trochę tego jest – brunet spełnił polecenie. Nauczył się, że Marvola należy słuchać we wszystkim. Jakoś specjalnie go to nie ograniczało. Szanował tego człowieka. Uwielbiał słuchać, jak opowiada mu o czarodziejach, Hogwarcie, o tym, jak zdobywał władzę nad światem, o magii, o Smierciożercach, itp. Kochał, naukę z nim. Każda receptura na eliksir, każdy kolejny poziom Oklumencji i Legilimencji, każda nowa data z Historii Magii stawały się niewiarygodnie ciekawe, gdy opowiadał o nich Czarny Pan. W tych momentach zupełnie nie dziwił się, że tak wielu za nim poszło. Był silny i miał wielką charyzmę. - Dobrze... U Olivandera kupisz różdżkę. Załatw sobie też kociołek. Ingrediencje do eliksirów znajdziesz na Nokturnie. Na Pokątnej zawsze przepłacisz. Weź ich naprawdę bardzo dużo. Musisz mieć prawie każdą ingrediencje. Potrzebne ci są też książki do transmutacji, zaklęć, obrony przed Czarną Magią, samej Czarnej Magii i Historii Magii. Do tego jeszcze zamów sobie szaty. Też na Nokturnie. Nagini będzie wiedziała jaki to sklep. Kolor itd. pozostawiam tobie do wyboru – uśmiechnął się Voldemort.
- Ok! Kiedy idziemy? – spytał przechodząc na mowę węży.
- Teraz – syknęła wężyca, która obudziła się niecałą minutę temu.
- Harry, weźmiesz moją różdżkę. Tak na wszelki wypadek. Odejdźcie trochę od wioski. Zakryj bliznę włosami. Potem machnij... jesteś praworęczny, prawda? – brunet potwierdził. – Machnij moją różdżką. Twoja prawa ręka ma moc. W niej będziesz trzymał różdżkę. Jeżeli chcesz, to możesz załatwić sobie sowę, czy co tam chcesz. Możesz też kupić miotłę wyścigową. Wypłać naprawdę dużo mugolskich pieniędzy. Wymienisz je w banku Gringotta.
- Tom, on potrzebuje trochę pieniędzy na przejazd Błędnym Rycerzem – upomniała go Nagini.
- No tak... Harry, chodź za mną – i poszli. Marvolo skierował się do piwnicy. Kazał chłopakowi otworzyć jakieś drzwi. Znajdowała się za nimi góra galeonów i sykli. – Weź trochę – rozkazał.
- Emm... Ja nie wiem, czy powinienem... - spojrzał na Riddle'a
- Nie jęcz. Dałeś mi więcej, niż mógłbym sobie wymarzyć. Pieniądze mi nie potrzebne. Opłacę twoje zakupy, ale jeżeli będziesz chciał jakieś zwierzę, to kupujesz za swoje – ostrzegł go Voldemort.
- A...Ale, Tom... - zająknął. – Ja nie mogę. Nie powinieneś...
- Ale chcę. Słuchaj, Harry. Jesteś jedynym człowiekiem na świecie, na którym mi choć trochę zależy. Zamierzam zrobić ci idealne warunki do życia. W końcu zabrałem ci rodziców. Jedyne, czego od ciebie wymagam, to jako takie posłuszeństwo i chęć do nauki. Nie oczekuję od ciebie cudów.
- No dobrze – mruknął. Zrobił skwaszoną minę. – Chociaż wolałbym zapłacić sam za siebie - Tom się roześmiał. Na usta Potter'a również wkradł się uśmieszek.
- Ile ja jeszcze mam czekać! – Nagini i się wściekła. Wzięła worek leżący pod ścianą i zaczął wrzucać do niego, jak leci, galeony i sykle. Zaciągnęła rzemyk, znajdujący się przy otworze. Syknęła głośno na czarodziei. Harry podszedł i pogłaskał ją po łebku.
- Idźcie – warknął Voldemort. Brunet jeszcze raz podziękował za pieniądze i razem z wężycą wyszli z domu.Po niezbyt przyjemnej podróży dotarli do Dziurawego Kotła. Stamtąd dzięki wskazówką potworka (czyt. Gada, który był z Harry'm) dostali się na ulicę Pokątną. Nie opiszę tu zachwytu, jakiego dostał siedmiolatek. ( Jest on umieszczony w książce „Harry Potter i Kamień Filozoficzny str. 78-79 ) Pierwszym punktem był bank Gringotta, gdzie Potter wymienił pieniądze.
- Toż to Harry Potter!- powiedział jakiś goblin. Wszystkie jak na komendę odwróciły się w stronę chłopca. – Hmm... Może pan skorzysta ze swojej skrytki? – zaproponował.
- To ja mam swoją skrytkę? – Potter był wyjątkowo wstrząśnięty.
- Oczywiście! Pańscy rodzice byli bogaci... - wszystkie gobliny zmierzyły tego, który się odezwał nieprzychylnym spojrzeniem. – Zrobimy tylko test krwi.
- Dobrze – zgodził się dzieciak. Test krwi polegał na zbadaniu życiodajnego płynu. Przeszedł go z pomyślnym wynikiem. Wreszcie stanęli przed jego skrytką. Było w niej co najmniej dziesięć razy więcej, niż w małym składziku Riddle'a. ( Co prawda nie były to całe oszczędności Czarnego Pana. Voldemort również miał skrytkę w Gringotta ). Zabrał stamtąd parę galeonów i wyszedł ze skrytki. Następnym punktem był Olivander. Czarodziej był zdziwiony, że Harry w tym wieku kupuje różdżkę. Oczywiście chłopiec miał zakrytą bliznę. Pan Olivander znosił Potter'owi coraz to nowe patyki.
- Spokojnie, na pewno znajdziemy właściwą – zapewniał go. Stosik patyków rósł coraz bardziej. Nagini, która została przed sklepem chciało się spać. W końcu w sklepie zostały tylko trzy różdżki. Grab i włókno smoczego serca, dwanaście i pół cala; heban i róg jednorożca, dziesięć cali, a także ostrokrzew i pióro feniksa, jedenaście cali. Dwie pierwsze nie wypaliły. Została tylko ostrokrzew. Gdy młody Potter wziął ją do ręki poczuł silny podmuch gorącego powietrza. Owy podmuch rozwiał mu włosy ukazując bliznę. – Harry Potter – mruknął sprzedawca. – A to ci ciekawe... - mruczał sam do siebie.
- Co jest ciekawe? – zapytał niemalże bezczelnie.
- Widzi pan, panie Potter. Pamiętam każdą różdżkę, którą sprzedałem. Co do jednej. I tak się składa, że feniks, którego pióro jest w pańskiej różdżce, uronił jeszcze jedno pióro... ale tylko jedno. To bardzo ciekawe, bo to drugie pióro znajduje się w różdżce, za pomocą której zrobiono panu tę bliznę.*¹ Możemy spodziewać się po panu wielkich rzeczy, panie Potter. Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać dokonywał wielkich rzeczy... Strasznych, ale wielkich...*²
- Rozumiem. Ile płacę? – zapytał po otrząśnięciu się.
- Siedem galeonów, panie Potter – po zapłaceniu Harry wyszedł ze sklepu i podziwiał swoją różdżkę. Nie mógł się doczekać, żeby jej użyć. Pokazał ją Nagini nie mówiąc na razie jakie ma powiązania z Riddle'em. Potem już wszystko poszło z górki. W Esach i Floresach kupili podręczniki. Tom nie podał im konkretnych tytułów, więc brali jak leciało. Chłopak zapłacił za to pięćdziesiąt galeonów. Następnym przystankiem był sklep na Nokturnie. Nagini zaprowadziła go do sklepu z szatami. Młody czarodziej zakupił sobie trzy komplety czarnych szat. Jedne dzienne, drugie bojowe i trzecie wyjściowe, a także zieloną pelerynę ze srebrnymi zapinkami. Skusił się też na ciemnogranatowe szaty dzienne z kapturem. Zadowolony, mimo, że zapłacił siedemdziesiąt galeonów wyszedł na ulice. Tom wiedział co, robił, kiedy polecał mu sklep na Nokturnie. Krawcowa nie zadawała pytań i robiła, co do niej należy, co bardzo mu odpowiadało.Ostatnim miejscem był sklep z eliksirami. Tam Harry zdobył kociołek. Zdecydował się na rozmiar dwa. Taki sam jak do Hogwartu. Zaczął przeszukiwać półki. Nagle przypomniał sobie, co mówił Marvolo. Ma brać jak leci. Postąpił zgodnie ze wskazówkami. Nie patrzył na nazwy. Wszystko wrzucał do koszyka. Podszedł do kasy.
- No, mały, musisz lubić eliksiry – zagadnęła go ekspedientka. – Mimo wszystko, nie sądzę, żebyś chodził do Hogwartu.
- Rzeczywiście, nie chodzę jeszcze do szkoły, ale uczę się w domu – Potter się uśmiechnął. Nagle zauważył za sprzedawczynią półkę z jakimś dziwnym przedmiotem.
- Nie powinieneś sam chodzić po Nokturnie. To nie jest bezpieczne miejsce – kobieta najwyraźniej nie dostrzegła węża.
- Nie chodzę sam – wskazał na Nagini. – Proszę pani, co to jest? – wskazał na półeczkę za szybą.
- A, to jest serce jednorożca. Jeden z najtrudniejszych składników do zdobycia – oznajmiła.
- Ile kosztuje? – dopytywał się Harry. Chciał mieć to serce.
- Obawiam się, że cię nie stać, mały... pół tysiąca galeonów...
- Proszę poczekać! – krzyknął. Zostawił swoje zakupy. Postanowił wrócić do Gringotta i zabrać około dwóch tysięcy. Jak postanowił, tak zrobił. Dostał tylko od goblinów woreczek, na którego zostało rzucone zaklęcie zmniejszająco-zwiększające. Po dwudziestu minutach wpadł z powrotem do sklepu. – Poproszę to serce – powiedział. Wysypał na ladę pieniądze i oddał kobiecie właściwą sumę. Ta przeliczyła je zaklęciem. Wszystko się zgadzało. Potter zapłacił jeszcze za inne ingrediencje i wraz z Nagini ruszył na Pokątną. Zatrzymał się jeszcze przed jedną księgarnią i wybrał parę tomów o Czarnej Magii. Wracali do Dziurawego kotła, gdy umysł Harry'ego znów zajęło coś ciekawego. Była to miotła wyścigowa. Gdy ją zobaczył oczy mu rozbłysły. Nie patrząc na cenę wszedł do budynku i kupił Nimbusa 1998. Użył zaklęcia swobodnego zwisu i wrócił do Dziurawego Kotła. Machnął swoją nową różdżką i przywołał autobus. Wrócił do Little Hangleton, do domu Riddle'ów. – Wróciliśmy! – krzyknął od progu Potter.
- Szybko. Kupiliście wszystko? – spytał Voldemort wyłaniając się z jakiegoś pokoju.
- Tak – odpowiedział Harry.
- Widzę, że zainteresowała cię miotła, Harry?
- Jakoś tak mnie tchnęło... Tom, wiedziałeś, że mam skrytkę w banku Gringotta?
- Hmm... To było do przewidzenia. Twoi rodzice byli aurorami, więc zarabiali całkiem sporo... - wyjaśnił Marvolo.
- Aha...
- No to pokazuj, co ty tam jeszcze nakupowałeś. Przy okazji zobaczę, jaki masz gust – mruknął do siebie.
- Tom, ja idę na górę! – poinformowała Nagini.
- Dobrze! Dark jest w trzecim pokoju na lewo! – odpowiedział Riddle i spojrzał wyczekująco na Harry'ego.
- No już to zakładam – burknął chłopak.
- Jakoś nie widzę – odwarknął czarnoksiężnik. Dzieciak prychnął i przebrał się w czarną, dzienną szatę czarodzieja. Miał tyłu miał kaptur, a rękawy były lekko rozszerzane. Zaprezentował się też w innych kompletach. Marvolo bez bicia przyznał, że szaty bojowe podobają mu się najbardziej. Zresztą c się dziwić? Przylegały Harry'emu do ciała, ale nie spowalniały ruchów. Były idealne.
- No wreszcie wyglądasz jak czarodziej – ucieszył się Voldemort.
- Zawsze umiesz człowieka pocieszyć – mruknął Potter decydując się na granatową szatę dzienną. – Nie chcesz zobaczyć reszty zakupów? – zapytał podchwytliwie.
- Wiesz, najbardziej interesuje mnie różdżka...
- To na koniec. Razem z jej zakupem, związana jest bardzo ciekawa historia, więc najpierw obejrzysz inne rzeczy, zgoda? – Tom naburmuszony pokiwał głową. Każdy Śmierciożerca za taki ton już dawno oberwałby Avadą, albo Cruciatusem. Najpierw Harry pokazał czarnoksiężnikowi podręczniki.
- Nie są najgorsze – mruknął po przeglądzie książek. – Dawaj dalej – teraz przyszła kolej na ingrediencje. Przy niektórych Tom robił uwagi typu „To służy do tego, a to do siantego". W końcu doszli do serca jednorożca...- A to jest chyba najciekawsze... - powiedział chłopak wyjmując najdroższy składnik.
- Serce Jednorożca – wyszeptał Marvolo, gdy zobaczył co brunet trzyma w ręce. – Harry, ile to kosztowało?
- Pół tysiąca galeonów... Spokojnie, kupowałem ze swoich – dodał szybko.
- Tak tanio..? – ciągle szeptał Voldemort. – Nawet nie wiesz, jaka to rzadkość...
- Czyli nie jesteś zły, że to kupiłem? – spytał Potter.
-Oczywiście, że nie... Harry, nie wiem, jak mam cię o to poprosić, ale czy pożyczyłbyś mi to serce do eliksiru? – poprosił Riddle.
- Pewnie. Mi i tak nie będzie potrzebne.
- Dziękuję... Na razie ty je zachowaj. Będzie mi potrzebne dopiero za parę tygodni – polecił Tom.
- Dobrze. A kiedy mi powiesz jak mam ci przywrócić ciało? – dopytywał się brunet.
- Teraz. Musisz nauczyć się pewnego zaklęcia. Nazywa się to zaklęcie Pandorrner'a. Z Francuskiego Pandorrner to przebaczać. Jest to bardzo stara magia. To zaklęcie powoduje zasklepianie ran, czy uleczanie w inny sposób... Jest jednak jeden warunek. Owe obrażenie musi być spowodowane chęcią skrzywdzenia jakiejś osoby... Warunkiem jest też zrobienie ofierze krzywdy. Fizycznej lub psychicznej. Tak jak w twoim przypadku... Jeżeli owa ofiara naprawdę przebaczy sprawcy i rzuci zaklęcie Pandorrner'a, wtedy wszelkie wypadki zostaną anulowane. W tym przypadku ja odzyskam ciało – wytłumaczył Voldemort.
- Rozumiem. To jest trudne? – zapytał.
- Nie sądzę... - odpowiedział. – Już samo przebaczenie jest niezwykle ciężkie... Myślę, że opanujesz to w tydzień. Nie więcej...
- Skoro tak myślisz... Matko, która godzina!? – wykrzyknął i spojrzał na zegarek. Była jedenasta pięćdziesiąt trzy.
- O co chodzi, Harry? – zdziwił się Tom.
- Za sześć minut mam spotkać się z mugolem. Poznałem go w pociągu, którym tu przyjechałem – wyjaśnił. Szybko zmienił ubrania na mugolskie, które leżały obok niego na fotelu. – Cześć, Tom! Wrócę za jakąś godzinkę! – krzyknął i już go nie było. Młody Potter poszedł na spotkanie z nowym kolegom. Marvolo zaś „wszedł" na górę do swoich zwierząt.

* fragment książki Harry Potter i Kamień Filozoficzny

* 2 Inny fragment książki Harry Potter i Kamień Filozoficzny

Ciemna Strona Złotego Chłopca. /H.P ~ KiminariOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz