2. III

2.8K 191 6
                                    


  Na uczcie Harry czuł się dziwnie, jakby nie na miejscu. Widział Salę z zupełnie innej perspektywy niż zazwyczaj, otaczali go inni ludzie. Starał się zachowywać przyjaźnie, ale nie wychodziło mu to najlepiej. Był przyzwyczajony do otaczających go Ginny, Draco, Hermiony i ewentualnie Freda z Georgem czy też kilku innych Ślizgonów.

Tom ślęczał nad tą cholerną książką. Nie było możliwości, aby ściągnąć ich z powrotem do właściwego wymiaru. Nie przed przesileniem. Jedynym sposobem byłoby... Westchnął sfrustrowany, przeczesując palcami, gęste, długie włosy. Ginny zrobiła mu całkiem niezły profil. Cholera, był to gówniarzom winien. Uwolnili niedawno tych Śmierciożerców, którzy siedzieli jeszcze w Azkabanie. Bellatriks nagle weszła do biblioteki. Severus zrobił jej wiele eliksirów, a Marvolo dał kobiecie własne eliksiry na wzmocnienie, które mu zostały jeszcze z przed pół roku. Całe szczęście zabezpieczył je, aby nie traciły właściwości. Brunetka, widząc go, przyklęknęła, dopóki nie rozkazał jej ruchem dłoni wstać.
Bez słowa podeszła do regału z książkami. Wybrała parę lektur i podeszła do Voldemorta.
Zagłębiła się w książce, uprzednio opadając na krzesełko.
- Mój Panie? Czy coś się stało? - zaczęła cicho, dostrzegając jego zdenerwowanie.
- Nie, wszystko jest dobrze... - spojrzał na nią. Czarne, grube loki, nie aż tak mocne, jak niegdyś. najwyraźniej więzienie zgasiło jej niegdysiejszy tupet. Oczy jednak wciąż mocno podkreślała czarną kredką, a usta czerwoną szminką. Oblizał łakomie wargi i zatrzasnął własny podręcznik. Lestrange popatrzyła na Czarnego Lorda z zaciekawieniem. Spostrzegła jego zainteresowany wzrok i podniosła głowę.
- Panie? - zaczęła, również tracąc chęć na czytanie. Podniosła się, robiąc to w jak najbardziej nakręcający mężczyzn sposób. - Mój Panie - powtórzyła szeptem, wprost do jego ucha. Nie powinna przekraczać strefy prywatnej Voldemorta, ale wiedziała, jak reaguje, więc pozwoliła sobie na niejakie zbliżenie.
Tom nie ruszył się ani o milimetr. W dawnych latach czasami, chociaż nie za często, sypiali razem, ale to nie było nic bardziej obowiązującego, niż tylko zwykły seks. Teraz, widząc za każdym razem szczęście Ginevry i swojego podopiecznego, chciał czegoś więcej, lecz nie powinien o to prosić i doskonale o tym wiedział. Mimo to machnął ręką w stronę drzwi, blokując je. Chwycił jej udo, wciągając na swoje kolana. Bella uśmiechnęła się zadowolona z rezultatów swoich zabiegów, kładąc dłonie na ramionach czarnoksiężnika. Nachyliła się, muskając usta Toma.
Voldemort syknął, przejmując dominację nad czarnowłosą. Dłoń zsunął na jej pupę, dociskając do siebie. Poczuł ostre szpony, wbijające się w jego łopatki.
Krótki rękawek sukni kobiety został zsunięty z ramienia, aby Czarny Pan mógł pozostawić na nim znak swojej bytności.
- Panie móójj - jęknęła, ocierając się o niego całym ciałem. Marvolo zamruczał z rozkoszą, czując nacisk na członku. Ponownie przyciągnął ją do długiego pocałunku, badając dziąsła i uzębienie. Nie minęła nawet minuta, gdy zdarł z niej całe okrycie, także pozwalając się rozebrać.
Tom pogłaskał Lestrange po policzku, powoli odpinając stanik...

Nawet nie wiedzieli kiedy dotarli do łóżka. Ważna byłą tylko przyjemność, którą przed chwilą poczuli. Lord nigdy nie pozwolił jej zostać u siebie w sypialni, więc odnalazła swoją różdżkę i chciała wyczarować sobie ubranie, aby móc wyjść. Riddle nie pozwolił na to, przyciągając ją z powrotem i całując, przyszpilił do materaca.
- Nie zamierzam cię zatrzymywać, ale jeżeli chcesz, możesz zostać u mnie na noc - wyszeptał do ucha kobiety.
- Pozwolisz mi spać przy twym boku, Panie? - szczerze się zdziwiła. Nie spodziewała się niczego po chwili rozkoszy.
- Tak... - znów opadł na jedwabną pościel. Bellatriks wpatrzyła się w spokojne oblicze Voldemorta, odgarniając mu z czoła niesforny kosmyk. Przełknęła ślinę, nie wiedząc na ile może sobie pozwolić, jednak pożądanie było od niej silniejsze. Dotknęła nagiego torsu mężczyzny, kładąc głowę na jego ramieniu.
Tom uśmiechnął się, wzdychając w duszy, kiedy objął ją, zamykając w silnym uścisku. Nie kochał jej, o miłości nie było mowy, jednak w pewien sposób go pociągała. Nie był nastolatkiem, nie potrafił zakochać się od pierwszego wejrzenia, ale postanowił dać brunetce szansę na rozgrzanie swojego twardego, lodowatego serca. Pomasował jej plecy, wsłuchując się w ciche westchnienia Belli.
Wkrótce zasnęła, a on zaraz po niej.

W Komnacie Tajemnic siedziały trzy osoby, których najmniej by się tam spodziewano - Harry James Potter Ginevra Molly Weasley i Dracon Lucjusz Malfoy. Brunet przeliczał koszty unowocześnienia Komnaty.
- Dobra, to nie moje pieniądze - warknął w końcu. - Czas kupić sprzęt! - przeciągnął się. - Idziecie kupować ze mną?
- Musimy się nauczyć na transmutację - mruknęła dziewczyna.
- Mów za siebie, ja mam zaklęcia, sorry, Harry.
- Nic nie szkodzi. Sam to załatwię - deportował się.  

Ciemna Strona Złotego Chłopca. /H.P ~ KiminariOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz