XLVI

4.1K 220 15
                                    


  - Syriusz! - wrzasnął nastolatek, zbiegając po schodach.
- Tak? - odezwał się Black z salonu.
- Gdzie jest mój laptop!?
- Potrzebny ci? - domyślił się animag.
- Owszem,gdzie jest? - wpadł do pomieszczenia.
Jego ojciec chrzestny siedział na kanapie, przerzucając strony pornograficzne, używając JEGO komputera.
- Black, ja cię zamorduję! A mnie zamorduje Gin, kiedy przejrzy mój sprzęcik!
Wyszarpnął różdżkę i posłał w stronę mężczyzny Zniewalającą Łaskotkę.
- Wybacz, wybacz...! - błagał Łapa.
- Nigdy... - wyszeptał, celując drewienkiem pomiędzy oczami szarookiego.
- Zlituj się, Harry!
- Tym razem ci wybaczę - to mówiąc, podał Wąchaczowi rękę.
- Dzięki ci...
- No ja myślę. Pójdziemy do kina? - zapytał chłopak.
- Czemu nie, chodź.

Seans nie był zbyt ciekawy.
- Draco i Hermiona przyjeżdżają za dwa dni?
- Tak - przytaknął avadowooki. - A razem z nimi Dark i Shadow. Nagini nie chciała puścić Evil'a.
- Matki...
- Taaak...

Malfoy i Granger rzeczywiście przyjechali. Syriusz pokazywał im różne sposoby na doprowadzanie nauczycieli do szału, a także kilka klątw, które były przekazywane tylko w rodzie Black.
Potem dotarła też Ginny, tak więc Potter zaczął z nią znikać.
Do szkoły wrócili w pełni wypoczęci.
Nagini ani myślała puścić syna do Hogwartu,tak więc mały Evil został w domu.

Już po pierwszych tygodniach Syriusz, Malfoy'owie, Granger'owie i Weasley'owie dostali masę listów z zaskarżeniami na podopiecznych. Ci pierwsi śmiało to olali. Jednak Hermiona, Ginewra i bliźniacy nie mieli tak dobrze.
Weasley'owie dostali wyjce, a ich jedyną reakcją był głośny śmiech, kiedy koperta zaczęła wrzeszczeć. Potem zgodnie podpalili "wiadomość".
Tak więc w szkole nigdy nie było tyle zamętu. Na dodatek nie można było nigdy złapać Ślizgonów (i Gryfonów) na gorącym uczynku. Po prostu ostawiali wiadomości ze swoimi imionami.

W czerwcu mimo, że imprezy w Pokoju Wspólnym są zabronione, zrobili dyskotekę z okazji urodzin Dracona. Blondyn dostał masę prezentów z których był bardzo zadowolony.

Koniec roku odbył się spokojnie, nawet zbyt spokojnie. Harry chciał jak najszybciej wyjechać ze szkoły. Zdawał sobie sprawę, że za ledwie pół roku Tom odzyska moc. Tylko maleńkie pół roku...

Tak więc na wakacje Syriusz i jego chrześniak poszli do Malfoy'ów. Lucjusz o dziwo był pozytywnie nastawiony. Narcyza także serdecznie powitała kuzyna ciesząc się, iż znów może zobaczyć kogoś z domu Black'ów.
Sam Łapa z początku nieufnie podchodził do swojej rodziny, lecz już następnego dnia luźno rozmawiali na zakazany temat.

- Musimy się dowiedzieć co to - postanowił Draco.
- Zgadzam się - mruknął Harry.
W posiadłości byli tylko we dwóch, bo nikt z paczki nie mógł przyjechać. Mieli się spotkać dopiero na finałach Mistrzostw Świata w Quidditcha.
- Mamy jakieś przydatne zaklęcie?
- Zaklęcie nie, ale myślę, że to czas na Pelerynę Niewidkę.
- Jasne! - zgodził się blondyn.
Okazało się, iż to świetny pomysł.
- ...kawe kto wygra - usłyszeli głos Lucjusza.
- Ja stawiam na nasz Hogwart - mruknął Black, sącząc ofiarowane mu wino.
- Ja także - przytaknęła jego kuzynka.
- Zgadzam się, chociaż nie wiadomo, co wymyśli Karkarow, prawda? - rzucił platynowowłosy.
- Oczywiście, walczyłem z tą żmiją, ma kilka asów w rękawie. To będzie ciekawe... - skwitował brunet.
- Nie organizowano tego od wieków. Turniej Trójmagiczny! To przecież prawie legenda! - wykrzyknęła kobieta.

Nastolatkowie wycofali się.
- A więc to Turniej Trójmagiczny! - zdumiał się Potter
- Super, nie?
- Jasne, że tak. Zgłaszamy się, co nie, Draco?
- No przecież.
- Będzie się działo... - zaczął zielonooki.
- Oj będzie... - poparł go blondyn.

Cała paczka odnalazła się na polu namiotowym.
- Ginny! - przywitał dziewczynę kruczowłosy.
- Harry!
- Hermiona!
- Draco!
I wszyscy rzucili się sobie w ramiona.
- Fred, George! - krzyknęła cała czwórka przytulając bliźniaków.
- Już myśleliśmy, że o nas zapomnieliście - poskarżyli się.
- O was? - Harry udał zdziwienie. - Nie da się was zapomnieć.
- Wiemy. To co, idziemy na stadion? - spytali naraz.
- TAK! - tym razem krzyknęli nie tylko nastolatkowie, ale też dorośli.

Po drodze do Loży Honorowej spotkali tam resztę rodziny Weasley'ów, podążających w tę samą stronę.
- Ginny, Fred, George! Siedzicie koło rodziny! - zaczęła Molly.
- Nie ma mowy! - odmówili.
- Zachowujecie się tak, jakby wam na nas nie zależało! - wyrzucił Artur.
- A nie pomyśleliście, że nam naprawdę nie zależy? - spytała Gin przesłodkim głosikiem.
- Ginewro! - warknęła jej matka. Reszta paczki i ich rodzin patrzyli z zaciekawieniem na rozwój sytuacji.
- Co? - dołączyli się bliźniacy. - Nasza siostra ma rację... - zaczął Fred.
- ...mamy was... - dopowiedział George.
- ...GŁĘBOKO W DUPIE! - zakończyli bracia.
- Z wyjątkiem Bill'a i Charli'ego - dodała rudowłosa.
- Ach tak? - wywarczał Ron. - A zatem ja, Ronald Billius Weasley zdrowy na ciele i umyśle, z pełną świadomością swego czynu i jego konsekwencji, wyrzekam się więzów rodzinnych z Ginewrą Molly Weasley oraz Fredem i Georgem Weasley'ami!
Rozbłysło błękitne światło.
- Nareszcie - westchnęła cała trójka. Powtórzyli podobną formułkę.
- Ja, Ginewra Weasley...
- Ja, Fred Weasley...
- Ja George Weasley...
- ...zdrowy na ciele i umyśle, z pełną świadomością swego czynu i jego konsekwencji, wyrzekam się Ronalda Billius'a Weasleya, Molly Weasley, Artur'a Weasley'a, a także Percy'ego Weasley'a, jako najbliższej rodziny. Tym samym porzucam nazwisko Weasley. Za mą rodzinę uznaję tylko czworo rodzeństwa... - tak brzmiała przysięga Gin, a także bliźniaków.
- Moją siostrę Ginewrę... - zaczęli rudowłosi.
- Moich braci Freda i George'a...
- A także Bill'a Artura Weasley'a i Charli'ego Weasley'a - zakończyli. Z oczu rodziny, jeżeli nie licząc najmłodszego Grfona, płynęły łzy.
- Jak mogliście... - wyszeptała kobieta.
- Jak widzisz mogliśmy - zaśpiewałą jej była córka. - Do zobaczenia, Molly! - zaśmiała się i odeszła raz ze Ślizgonami.
Najstarsi bracia patrzyli tempo za młodszymi, ale czuli się wyjątkowo, ponieważ ich się nie wyparli.
Kobieta i jej mąż potem jeszcze długo płakali.
Tymczasem Ślizgoni i dwójka Gryfiaków śmiałą się w najlepsze

Siedzieli w Loży. Koło nich stało puste krzesło, zaś przy nim czuwała skrzatka.
- Witam wszystkich, na Mistrzostwach Świata w Quidditch'u - zaczął Oswald Knot. - A zatem, by nie przedłużać, zaczynamy!
Pierwsi wlecieli Bułgarzy, a zaraz za nimi Irlandczycy.
Mecz się rozpoczął i trwał... naprawdę długo. W końcu Krum złapał znicza, jednak zwycięstwo leżało po stronie przeciwników.

Młodzież wróciła do namiotów i hucznie świętowała, za to dorośli gdzieś się zmyli.
- Och no dawaj, Black, będzie fajnie -przekonywał Malfoy. - Przecież i tak masz aspiracje na Śmierciożercę.
- Niech ci będzie - warknął, wyrywając z rąk blondyna czarną szatę i maskę.
Przebrali się w owe stroje.
- Idziemy! - zadecydował Malfoy. Na polu stała już około setka tak samo ubranych postaci.
Zaczęli podpalać namioty i lewitować ludzi. Syriusza na początku niezbyt to bawiło, lecz potem było nawet śmieszne. Z chęcią przyłączył się do zabawy.

Tymczasem w wielkim namiocie, praiwe, że willi wciąż trwała impreza.
- Cisza! - wrzasnął nagle Harry. Muzykę natychmiastowo wyłączyli.
- O co chodzi, Harry? - zapytał blondyn.
- Pakujcie się, wynosimy się stąd - polecił brunet.
- Co się dzieje? - zapytała Ginny.
- Sam nie wiem, ale szybko, ruchy, pakować się! - ryknął, samemu robiąc jakieś dziwne ruchy różdżkę, Przedmioty wskakiwały do kufrów, ustawionych pod ścianami. Reszta też złapała za patyki i posegregowała swoje rzeczy.
Gdy wyszli przywitały ich wrzaski, smród i pył. Okolica stała w ogniu. Potter i jego dziewczyna ugasili okolice ich namiotu podczas, gdy chłopaki składali namiot.
Deportowali się do lasu na obrzeżach.
- Co robimy? - spytała Hermiona. - To nasi, prawda? Śmierciożercy?
- Tak - przytaknął kruczowłosy. Wyczarował sobie czarną szatę z kapturem oraz maskę. - Idziecie ze mną, czy zostajecie?
- Ja idę - ogłosił natychmiast Draco.
- Ja też - poparły przedstawicielki płci żeńskiej.
- Jak wszyscy to wszyscy - świadczyli bliźniacy. Po chwili każdy miał na sobie markowy strój sługi Czarnego Pana.
Ruszyli do walki. Harry starał się ograniczać swoją moc, co czasem było wyjątkowo ciężkie. Bawił się kilkoma mugolami na raz. Cóż, jak zabawa, to zabawa. Draco po prostu walił zaklęciami, a Ginny stała koło Potter'a czasami dorzucając swoje trzy grosze. Miona i bliźniacy też całkiem nieźle sobie radzili. Zabawa skończyła się, gdy na miejsce przybyli aurorzy. Nie byli zbyt dobrze zorganizowani, jednak ich ilość wystraszyła większość ze Śmierciożerców. Deportowali się. Potter zabrał przyjaciół do tego samego lasu, co wcześniej, rozkazując znaleźć dorosłych. Posłuchali. Sam Harry postanowił pilnować aurorów, jednak... kiedy "stróże prawa" troszkę się oddalili na horyzoncie pojawił się jeden mężczyzna. Miał krótkie włosy i delikatny zarost. Wyglądał mniej więcej na trzydzieści dwa lata. uniósł różdżkę, a z niej wypłynął Mroczny Znak, tworząc się na niebie.
Nastolatek migiem do niego podleciał i się z nim deportował.
- Kim jesteś!? - wykrzyknął tamten.
- Nazywam się Harry James Potter...
- POTTER! - znów uniósł swój patyk. - Avada...
Już miał wymówić nazwę klątwy, kiedy czarnowłosy spokojnie pokazał mu swój Mroczny Znak na przedramieniu.
- Nie chcesz tego zrobić. Jestem Śmierciożercą, a w dodatku wyższy o rangę od ciebie. A teraz przedstaw się z łaski swojej.
- Barty Crouch Junior.
- Cudownie... Co tu robisz?
- Ja... Przez trzynaście lat byłem pod wpływem Imperiusa który rzucił na mnie mój ojciec. Razem z Bellatrix Lestrange, jej mężem oraz jego kuzynem próbowaliśmy odnaleźć Czarnego Pana, jednak zesłano nas do Azkabanu...
- Tyle mi wystarczy. Chodź.
- Gdzie? - zapytał mężczyzna.
- Do Czarnego Pana...  

♥♥♥

Podoba wam się nowa okładka? :P

Ciemna Strona Złotego Chłopca. /H.P ~ KiminariOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz