SZEŚĆ

4.6K 334 710
                                    

Obudził się całkiem wyspany, jedynie trochę bolał go kark od pozycji w której spał. Rozejrzał się po salonie zerkając na zegarek wiszący na ścianie. Wskazywał jedenastą co trochę go przeraziło. Raczej nigdy nie spał tak długo, ale po tym co działo się w nocy.. Cóż, wcale się sobie nie dziwił. Uniósł się na łokciach przecierając zaspaną twarz. W domu było dziwnie cicho. Czy to możliwe, że chłopaki jeszcze spali? I gdzie w takim razie był Louis? Może również odsypiał noc? 

Dopiero teraz zorientował się, że był przykryty kocem. O ile pamiętał to zasypiał bez niego. Ktoś więc musiał go nim przykryć. Westchnął cicho w końcu podnosząc się z kanapy. Po cichu wszedł na górę zaglądając do pokoju Nialla, ale chłopaka tam nie było. Sprawdził nawet w garderobie i łazience. Na pewno go tam nie było. Liama i Zayna również jak się okazało. Czyli zostawili go samego? Jak mogli po tym co działo się w nocy? Mruknął pod nosem jakieś przekleństwo i podszedł do ostatnich drzwi. Były zamknięte, więc Harry jak najciszej tylko umiał, otworzył je, a na jego usta wstąpił lekki uśmiech. Louis spał na brzuchu z obiema rękami pod poduszką. 

Nogi same poniosły go do łóżka szatyna. Zatrzymał się dopiero obok śpiącego chłopaka. Jego umysł jeszcze nie pracował zbyt dobrze, w końcu dopiero się obudził. Wyglądał tak spokojnie. Zdecydowanie nie przypominał tego Louisa, którego znał. A może wcale go nie znał? W końcu wymienili ze sobą tylko kilkanaście zdań. Uśmiechnął się widząc jego lekko uchylone wargi i tym razem naprawdę nie potrafił się powstrzymać. Przejechał opuszkiem palca po odkrytym ramieniu, bo kołdra standardowo zasłaniała jego ciało jedynie od bioder w dół. Skóra szatyna była tak miękka i delikatna, że nie mógł przestać go dotykać. Wiedział, że jeśli chłopak się obudzi, Harry będzie miał delikatnie mówiąc przesrane, ale to było silniejsze od niego. Delikatnie odgarnął włosy wpadające mu do oczu i już miał się odsunąć, ale wtedy szatyn złapał jego nadgarstek na tyle mocno, że z jego ust wydobył się cichy jęk, a serce zabiło trzy razy mocniej. Wszystko działo się tak szybko, że Harry nawet nie zarejestrował kilku rzeczy. Nie miał pojęcia jakim cudem w ciągu sekundy został przygwożdżony do materaca. Nie wiedział jak do cholery Louis znalazł się tuż nad nim ściskając mocno jego nadgarstki po obu stronach jego głowy.

- P-puść mnie. - jęknął szarpiąc się lekko, ale w końcu wiedząc, że szatyn jest od niego dziesięć razy silniejszy, odpuścił wbijając w niego przerażone spojrzenie. Jego oczy były zwężone, tak samo jak usta i Harry bał się, że zaraz zostanie zabity. Rysy twarzy szatyna nie były już tak łagodne jak wtedy gdy spał. Właściwie to w ogóle nie były łagodne. I przez to całe przerażenie dostał chyba również jakiegoś zamroczenia, bo jego wzrok powędrował do ust na których zawiesił się trochę zbyt długo. Tylko gdy wrócił do jego oczu, był pewny, że chłopak również patrzył choć przez sekundę na jego malinowe wargi. Przełknął ślinę czując, że zaraz nie wytrzyma i pewnie się popłacze, czego naprawdę nie chciał robić. A kiedy szatyn schylił się do niego, zamarł. 

- Kto pozwolił Ci tu wejść? - mruknął ściszonym głosem prosto do jego ucha. 

Harry już nie wiedział czy te dreszcze, które przeszły po całym jego ciele były spowodowane tonem głosu szatyna czy raczej ciepłym oddechem owiewającym jego szyje i policzek. Wiedział jedynie tyle, że nagle zrobiło mu się cholernie gorąco, a jego oddech przyspieszył jeszcze bardziej. 

- Wynoś się. - dodał po chwili. - Już! - tym razem krzyknął puszczając jego nadgarstki, więc Harry nawet nie odwracając się za siebie, wybiegł z jego pokoju prosto do sypialni Nialla, bo tam czuł się chyba najbezpieczniej. Miał ochotę zakopać się pod kołdrą i nigdy stamtąd nie wychodzić i tak też zrobił, ale to jego 'nigdy' niestety się nie sprawdziło, bo jakieś dwie godziny później do pokoju wszedł Niall. I wiedział, że to Niall. Już od drzwi wejściowych słyszał jego głośne rechotanie. A tego śmiechu nie dało się pomylić.

Never EnoughWhere stories live. Discover now