DWADZIEŚCIA SZEŚĆ

4.5K 338 522
                                    

Po tym jak trochę się uspokoił, opowiedział jej wszystko od początku do końca. Blondynka bez słowa przytuliła go do siebie i był jej wdzięczny za to, że nie próbowała go pocieszyć, ani nie palnęła tej bezsensownej formułki, że 'będzie dobrze'. Bo tego nikt nie wiedział. Ani ona. Ani on. Ani nawet sam Louis. Nie miał pojęcia ile tak siedzieli, ale do rzeczywistości przywróciło go trzaśnięcie drzwiami. Był pewny, że to Gemma. W końcu było już popołudnie, a ona właśnie miała wrócić w tych godzinach. Ale to wcale nie była jego siostra. Zerwał się na równe nogi widząc Louisa stojącego kilka metrów od niego. Co on tu robił? 

- Harry nie mogłam znaleźć twojej ulubionej herbaty, więc zrobiłam ci.. - i kolejny huk.

Tym razem szkła rozbijanego o podłogę. Harry podskoczył w miejscu wpatrując się w bladą twarz Lottie. Nie patrzyła na niego. Wbijała wzrok w szatyna, który chyba był w takim samym szoku jak blondynka. Brunet przyglądał się temu wszystkiemu w milczeniu, bo.. nie wiedział co powiedzieć. Co tak właściwie się działo? Dlaczego mieli takie miny? 

- Louis. - wyszeptała a jej broda niebezpiecznie zadrżała. 

- Lotts.. - przełknął ślinę nie spuszczając z niej wzroku. 

- O Boże. - zakryła usta dłonią, a do jej oczu napłynęły łzy. 

I Harry mógł to zobaczyć nawet z takiej odległości. W przeciągu sekundy pokonała odległość dzielącą go od szatyna przywierając do jego torsu. Harry musiał kilkukrotnie zamrugać, bo nie wierzył własnym oczom. Był zupełnie zdezorientowany i jedyne co robił to po prostu stał i się gapił. Patrzył jak szatyn mocno obejmuje jego przyjaciółkę, gładząc ją uspokajająco po włosach. Widział jak przymyka powieki. Słyszał cichy szloch wydobywający się z gardła Lottie, ale zupełnie tego nie rozumiał. I kiedy szatyn uniósł lekko podbródek jednocześnie uchylając powieki, a jego wzrok wylądował prosto na nim, Harry nie wiedział czy to przypadkiem nie jest sen. Bo Louis miał łzy w oczach. Ten sam Louis, którego kochał. 

- Co tu się dzieje? - wykrztusił wreszcie. Lottie odsunęła się nieznacznie od chłopaka i również spojrzała na niego zapłakanymi oczami. 

- To mój brat, Harry.

- C-co? - wyjąkał spoglądając to na blondynkę to na szatyna. 

Co do cholery? Momentalnie zrobiło mu się słabo. Musiał podeprzeć się o oparcie kanapy, żeby tylko się nie przewrócić. Nogi miał jak z waty, ale to co usłyszał wszystko wyjaśniało. Wyjaśniało to, jak Louis za każdym razem na nią reagował. Wyjaśniało też sytuację, kiedy powiedział dziewczynie jak nazywa się ten tajemniczy chłopak. Doskonale pamiętał jej zdziwienie, ale wtedy nawet by nie pomyślał, że Louis.. że on mógłby być jej bratem. Przecież blondynka opowiadała mu o nim i.. jej opis zupełnie nie zgadzał się z tym jaki szatyn był aktualnie. Czyli wychodziło na to co i tak wiedział. Harry kompletnie go nie znał. Usiadł na kanapie chowając twarz w dłoniach. To było za dużo. Dużo za dużo.

- Dlaczego nas zostawiłeś? - usłyszał, ale nawet nie miał siły by spojrzeć w tamtą stronę. - Boże.. powiedz, że to wszystko to jakiś żart. Naprawdę jesteś tajnym agentem? 

Harry zamarł. Miał nikomu o tym nie mówić. 

- Nie złość się na niego. - ciągnęła. - Nie chciał mi powiedzieć. Zmusiłam go do tego. Boże Louis, co się z Tobą stało? Gdzie jest ten wesoły chłopak, którego wszędzie było pełno? - zapłakała.

- Już go nie ma.

- Dlaczego? Co się stało? Louis do cholery! - krzyknęła rozpaczliwie. - W coś Ty się wpieprzył? No powiedz coś wreszcie!

Never EnoughWhere stories live. Discover now