TRZYDZIEŚCI PIĘĆ

4K 303 134
                                    

Louis. 

Pod ścianą na brzuchu z twarzą przyciśniętą do betonu leżał Louis. Jego Louis. Miał na sobie jedynie czarne rurki i tą samą szarą koszulkę w której ostatnim razem był u niego. A najgorsze było to, że on wcale się nie ruszał. Zupełnie nie panując nad tym co robi, szybko wyminął mulata chyba nawet popychając go w bok. Podbiegł do leżącego chłopaka opadając na kolana obok jego głowy i jednym ruchem przewrócił go na plecy, a wtedy z jego gardła wydobył się jeszcze głośniejszy szloch. Bo szatyn był cały we krwi pomieszanej z brudem. Nie było nawet jednego miejsca na jego ciele, którego nie zdobiłyby siniaki i zadrapania. Ale najgorsza była jego twarz, którą Harry objął drżącymi dłońmi układając na swoich kolanach. 

- Louis. - zapłakał, a może raczej zawył było lepszym określeniem na to, co wydostało się z jego ust. - Lou.. - płakał przyciskając go do siebie. 

Był cholernie zimny i chyba robił się siny. Harry nie był pewny, bo szatyn był pobrudzony. Nawet nie zauważył, kiedy Zayn wylądował na kolanach obok niego. 

- Żyje. - wydukał lekko drżącym głosem przykładając dwa palce do tętnicy szyjnej.  - Nie mamy dużo czasu. - oznajmił. - Musimy go stąd zabrać, Harry.

Młodszy z nich od razu oderwał się od szatyna i pozwolił, by to Zayn wziął go na ręce. Nie kłócił się, bo wiedział, że i tak nie dałby rady. Nie w takim stanie. Harry ruszył przodem szybko otwierając drzwi od samochodu. Mulat ułożył go na tylnych siedzeniach. Nawet nie zastanawiając się wskoczył na miejsce obok ponownie układając jego głowę na swoich kolanach. Nie przestawał płakać, ale to jakby do niego nie docierało. Liczył się tylko Louis.

- Jest przemarznięty, spróbuj go trochę ogrzać. - rzucił do niego, gdy tylko wskoczył na miejsce kierowcy i z piskiem opon odjechał. 

Harry od razu pokiwał głową, bo wiedział jaki jest najlepszy sposób, by ogrzać drugie ciało. Ściągnął z siebie bluzę wraz z koszulką odrzucając ją gdzieś w nogi szatyna i to samo zrobił z podartą koszulką Louisa. Podciągnął go trochę co wcale nie było łatwym zadaniem i wtulił w swoje ciało jak najszczelniej obejmując ramionami. Zadrżał, bo chłopak był naprawdę lodowaty. Momentalnie zrobiło mu się zimno, ale miał to gdzieś. Przycisnął go do siebie jeszcze bardziej cały czas dłońmi pocierając jego plecy, a nos wciskając w splątane włosy szatyna.

- Wytrzymaj Lou. - zaszlochał. - Proszę Cię, wytrzymaj. 

Przez całą drogę próbował ogrzewać go tak bardzo jak tylko mógł. Słyszał, że Zayn rozmawia z kimś przez telefon i prawdopodobnie był to Niall, ale jedyne co zrozumiał z tego o czym mówili to wzmianka o jakiś lekarzach. Mulat szybko dotarł na miejsce, ale Harry'emu ten czas dłużył się w nieskończoność. No i nie wiedział, że jadą do ich domu. Myślał, że pojadą prosto do szpitala. Nie zdążył o to zapytać bo w mgnieniu oka drzwi się otworzyły a chwilę później jacyś ludzie których nawet nie znał zabrali Louisa do środka.

- C-co się dzieje? - zapytał mulata. - Dlaczego nie jesteśmy w szpitalu? I kto to był? 

- Spokojnie, Harry. - Zayn podał mu koszulkę, którą od razu na siebie wciągnął. - To nasi prywatni lekarze. W domu mamy małą salę.. chodź. - pociągnął go za łokieć. - Tu będzie miał najlepszą opiekę. - uspokoił go. 

- Chcę do niego iść. - wydusił gdy znaleźli się w środku. - G-gdzie on jest? 

- Boże, Harry! - usłyszał głos blondyna, który podbiegł do niego zamykając go w swoich ramionach. Ale on nie potrafił wykonać żadnego ruchu. Łzy wciąż spływały po jego policzkach. Ledwo rozumiał co tak właściwie się działo. 

Never EnoughWhere stories live. Discover now