SIEDEMNAŚCIE

4.7K 318 348
                                    

Od dobrych dwóch godzin krążyli po jednej z londyńskich galerii handlowych. Harry był już zmęczony, ale szatyn najwyraźniej dostał dokładne wskazówki od blondyna i za priorytet postawił sobie chyba zaciągnięcie go do wszystkich możliwych sklepów. Ale najdziwniejszy był fakt, że to Louis dźwigał jego zakupy. Harry niósł tylko małą torebkę z dwoma parami nowych spodni, a kiedy chciał coś wziąć od szatyna usłyszał tylko, że 'jest okej'. Ugh. 

Aktualnie znajdował się w przebieralni jednego z jego ulubionych sklepów. Chciał przymierzyć kolejną koszulę, ale w tym momencie zasłona uchyliła się lekko, a on zobaczył zaglądającą do środka głowę chłopaka. Spojrzał na niego z uniesionymi brwiami i już miał powiedzieć, że nie powinien tak robić, ale wtedy zdał sobie sprawę, że Louis skanuje wzrokiem jego nagą klatkę piersiową i.. cóż, zaczerwienił się próbując zakryć się kawałkiem jakiegoś przypadkowego materiału, który zabrał z wieszaka. I co z tego, że Louis widział go już bez koszulki. To nie było ważne. Po prostu czuł taką potrzebę, ale Louis wślizgnął się do środka i Harry teraz mógł dokładnie przyjrzeć się jego lekko pociemniałym oczom. 

- Co Ty.. - nie dokończył, bo chłopak wyrwał materiał z jego rąk odrzucając go gdzieś na bok i kurwa. Czy on właśnie oblizał usta? Harry mógł przysiąc, że znów zapomniał jak się oddycha. Szczególnie, że chwilę później Louis rzucił się.. dosłownie, rzucił się na niego szybko odnajdując usta w które brutalnie się wbił. I cholera, gdy tylko poczuł dłonie szatyna na swoich biodrach, ugniatające każde miejsce, które dotykał, rozpływał się. Nie nadążał za jego wargami, ani za językiem, który penetrował jego jamę ustną. Starał się, próbował z nim walczyć. Na nic, więc po chwili zupełnie się poddał zaciskając palce na jego biodrach i to był ten moment, kiedy poczuł dłonie Louisa na swoich pośladkach. Jęknął prosto w jego usta gdy chłopak je ścisnął, a w końcu zaczął ugniatać. 

- Boże. - wydyszał. Jego nogi tak bardzo drżały, że bał się iż zaraz upadnie, choć Louis chyba by mu na to nie pozwolił. - Lou.. Louis. - jęknął, gdy chłopak zajął się jego szyją. Całując ją, zasysając i przygryzając. Jeszcze chwila i nie wytrzyma. Już był totalnym bałaganem, otwierał i zamykał usta zupełnie jak ryba, a jego włosy prawdopodobnie sterczały we wszystkie strony świata. - Nie tutaj. - wykrztusił wreszcie. - Wróćmy do domu. - poprosił drżącym głosem. 

I jakie szczęście, że Louis go posłuchał. Oderwał się od niego rzucając tylko 'pospiesz się' i wyszedł z przymierzalni. Harry musiał poświęcić chwilę na uspokojenie oddechu, szybko wciągnął na siebie koszulkę i bluzę, pozbierał resztę rzeczy i wystrzelił stamtąd prawie przewracając się o swoje nogi. Bez słowa zapłacili za to, czego nawet nie zdążył przymierzyć i ruszyli w stronę auta, a po dwudziestu minutach naprawdę szybkiej jazdy parkowali już pod domem.

- Kurwa. - mruknął szatyn widząc auto Zayna. Czyli chłopcy już wrócili. Harry skrzywił się nieznacznie, bo to nie tak miało wyglądać, ale z drugiej strony ucieszył się, bo może wreszcie będzie miał okazje porozmawiać z mulatem.

Zabrał wszystkie torby z zakupami, chociaż właściwie wziął tylko ich część, resztę przejął Louis, który chyba nie był zadowolony z obecności reszty chłopaków i Harry zarumienił się nieco, bo podejrzewał co chodziło mu po głowie. 

- Co tak szybko? - zagaił, gdy weszli do salonu. - Myślałem, że znowu nie będzie was pół nocy. 

- Akcja odwołana. - westchnął Zayn. Jak na razie szczęście mu sprzyjało, bo Nialla i Liama nie było w pobliżu. Louis również zniknął, więc to była jego jedyna szansa tylko, że.. nagle usłyszeli potężny huk i brunet dopiero po chwili zrozumiał co się stało. W tym czasie na dół zdążyli zbiec pozostali chłopcy. Liam podszedł do rozbitego okna rozglądając się po ogrodzie. 

Never EnoughWhere stories live. Discover now