DWADZIEŚCIA SIEDEM

4.5K 323 349
                                    

Obudził się i przez dłuższą chwilę zastanawiał co tak właściwie było tego powodem. Ale potem zorientował się, że nie czuje ciężaru ani ciepła drugiego ciała. Podparł się na łokciach rozglądając po pokoju. Było ciemno, ale do pomieszczenia przez okno wpadało światło ulicznej latarni rzucając cień prosto na twarz spokojnie śpiącej dziewczyny. Odwrócił się w drugą stronę i wtedy go zobaczył. Siedział na skraju materaca, tyłem do niego. Harry od razu przysunął się bliżej, jedną ręką obejmując go w pasie, drugą wciąż podpierając się na łokciu. 

- Czemu nie śpisz? - szepnął muskając ustami jedną, a potem drugą łopatkę szatyna. Chwilę później poczuł jak chłopak układa dłoń na tej jego i lekko ją ściska. - Co się dzieje, Lou? - zmartwił się podnosząc do pozycji siedzącej, by lepiej go widzieć. 

Z tej perspektywy mógł zobaczyć jego profil i serce szybciej mu zabiło, bo Louis płakał. Dokładnie widział mokre ślady na jego policzkach i zaszklone tęczówki. Niepewnie wyciągnął dłoń ujmując jego podbródek i odwracając w swoją stronę. I chyba w tym momencie usłyszał jak jego serce pęka. Bo on nawet nie protestował. Nie chował się, nie udawał, że coś wpadło mu do oka. Po prostu patrzył na niego ze łzami spływającymi po policzkach i z tymi przeraźliwie smutnymi i zagubionymi tęczówkami.

- Lou.. - jęknął widząc go w takim stanie. - Chodź tutaj. - szepnął klękając na materacu. Objął jego szyje ramionami i mocno do siebie przycisnął, choć to chyba Louis ścisnął go jeszcze bardziej. - Shh, już dobrze. - szeptał prosto do jego ucha próbując go uspokoić. - Jestem z Tobą. - kontynuował, chociaż nie wiedział czy to w ogóle ma jakikolwiek sens. - Jestem i nigdy Cię nie zostawię. Obiecuję. - ucałował jego skroń. - Nieważne co się stanie, Lou. Nie zostawię Cię. - oznajmił i był tego pewny. 

Chłopak wciąż cicho szlochał w jego ramionach, ale Harry miał wrażenie, że z każdą chwilą jego oddech coraz bardziej się uspokajał, a kiedy na niego spojrzał łzy nie spływały mu już po policzkach. Objął jego twarz dłońmi, kciukami ścierając pozostałości po słonych kropelkach i ponownie przytulił go do siebie pociągając go w tył, by obaj mogli się położyć. Nie puścił go nawet na moment, nie pozwolił mu zejść ze swojego ciała. Po prostu trzymał go w ramionach, bo wiedział, że szatyn tego właśnie potrzebuje.

- Bardzo mi za Tobie zależy, wiesz? - mówił przeczesując palcami jego włosy. - Wiem, że mam tylko siedemnaście lat, ale chciałbym, żebyś wiedział, że możesz mi wszystko powiedzieć. - ciągnął ściszonym głosem. - Zawsze Cię wysłucham. I chciałbym Ci pomóc, dlatego co by to nie było.. możesz mi powiedzieć. Możesz mi zaufać, Lou. Chcę dla Ciebie jak najlepiej, bo ty zasługujesz na wszystko co najlepsze. - przygryzł wargę. - Wiem, że coś się stało. Coś, przez co taki jesteś. Ale to tylko maska. Wiem to. Wczoraj kiedy się kochaliśmy.. wtedy byłeś prawdziwy. Zawsze chciałem przeżyć swój pierwszy raz z kimś, kogo kocham. I dziękuję, że dzięki Tobie mogłem to zrobić. Było idealnie. - uśmiechnął się lekko na to wspomnienie. - I chciałbym to wszystkim powiedzieć. Niallowi, chłopakom, mamie.. wiesz, że ona nawet nie wie, że jestem gejem? - zaśmiał się może trochę zbyt nerwowo. - Zresztą ja sam niedawno się o tym dowiedziałem. - parsknął. - Ale wiem, że Ty nie chcesz. I rozumiem. Naprawdę rozumiem i obiecuję, że chłopcy się nie dowiedzą. Ale.. czasem wyobrażam sobie jakby to było gdybyśmy jednak im powiedzieli i.. za każdym razem widzę obraz Nialla goniącego nas po całym Londynie z widłami w rękach. - zachichotał. - Zabiłby nas, prawda? Na pewno by nas zabił. - dodał po chwili namysłu. - Ale za jakiś czas.. pieprzę Nialla i jego widły. Chciałbym, żeby wiedział, żeby wszyscy wiedzieli. Mógłbym wykrzyczeć całemu światu jak bardzo Cię kocham, Lou. I nie oczekuję, że czujesz to samo. Chociaż może.. może kiedyś.. nieważne. - westchnął. - Mam nadzieje, że już dawno śpisz. - oznajmił. - Bo jeśli nie.. to nie wiem dlaczego wciąż tu jesteś. - parsknął przerywając na chwilę. Mocniej ścisnął jego ramię. - Boję się o Ciebie, Louis. Tak cholernie się boję. Nie chcę, żeby coś ci się stało. Nie przeżyłbym tego, więc proszę.. uważaj na siebie. 

Never EnoughWhere stories live. Discover now