PIĘĆDZIESIĄT DZIEWIĘĆ

3.9K 291 546
                                    

- Chyba pora na wyjaśnienia. - odezwał się w dalszym ciągu tuląc do siebie bruneta.

- Nie musisz teraz. - uniósł głowę spoglądając na niego.

- Muszę, Harry. - uśmiechnął się nieznacznie przeczesując jego loki. W końcu złapał go za dłoń i nie puszczając jej poprowadził go do kanapy na której usiedli. - Zayn? - zerknął na mulata, który kiwnął głową i również razem z Liamem usiedli na fotelach. Anne, Robin, Gemma i Lottie również zajęli swoje miejsca.

- Nie bardzo wiem od czego zacząć. - westchnął.

- Od początku. - odparł Louis. - Szczerze. - dodał mocniej ściskając obie dłonie Harry'ego, które trzymał na swoich kolanach.

- Więc.. wiecie co się wtedy wydarzyło. - zaczął mulat. - Wiecie dlaczego Louis wyjechał, prawda? - upewnił się, a kiedy wszyscy w ciszy pokiwali głowami, kontynuował. - Dzień po tym jak Harry odzyskał przytomność rozmawiałem z nim. Kazał mi opowiedzieć co się wydarzyło. Nie chciałem tego robić, ale.. zasługiwał na prawdę. Na koniec spytał czy chcę, żeby był szczęśliwy. Oczywiście, że tego chciałem. To samo mu powiedziałem, a on wtedy poprosił mnie tylko o jedno. Wiecie o co, prawda?

- Żebyś go znalazł. - oznajmiła cicho Anne, choć Harry wcale jej o tym nie mówił. Nikt jej o tym nie mówił. Domyśliła się. Zayn pokiwał głową.

- Obiecałem, że zrobię wszystko. Zacząłem go szukać, ale kompletnie nie wiedziałem od czego zacząć. Nie miałem pojęcia gdzie mógł pojechać. Długo nad tym myślałem, aż w końcu przypomniałem sobie, że Louis zawsze chciał jechać do USA. Nie miałem pewności, ale musiałem postawić wszystko na jedną kartę. Zacząłem od wschodniego wybrzeża. Zjechałem całe, pytałem, sprawdzałem gdzie używał swojej karty płatniczej, ale on zawsze był sprytniejszy od nas wszystkich. Czasem też głupszy szczególnie jeśli w grę wchodziły uczucia. - spojrzał wymownie na szatyna, który tylko wywrócił oczami. I Harry nie mógł powstrzymać małego uśmiechu. - Więc jeździłem tak po całych Stanach aż w końcu po trzech miesiącach trafiłem do jakiegoś przydrożnego baru. Jak zwykle pokazałem w nim zdjęcie Louisa. Jeden z pracujących tam chłopaków dziwnie zareagował na jego widok. Mówił, że nigdy go nie widział, ale zupełnie mu nie uwierzyłem. Docisnąłem go, aż w końcu powiedział, że.. - przerwał na chwilę przygryzając wargę. Harry widział, że zerknął na szatyna, który nieznacznie kiwnął głową wbijając wzrok w swoje kolana. - .. że kilka dni temu kupował od niego prochy. - oznajmił ciszej. Harry poruszył się nie spokojnie. Nie wiedział czy tak naprawdę chce słuchać tej historii. - Harry, wszystko okej? - mulat zwrócił się do niego. - Zbladłeś. - zauważył. Louis również na niego spojrzał.

- T-tak. - wykrztusił. - Mów dalej.

- Ten chłopak.. nie powiedział nic więcej, ale ta informacja bardzo mi pomogła. Wiedziałem już gdzie prawdopodobnie go znajdę, choć miałem nadzieje, że się mylę. Dwa tygodnie później okazało się, że miałem racje. Znalazłem go w.. - znów przerwał przymykając powieki. Dla niego to również nie było łatwe.

- .. w burdelu. - dokończył za niego szatyn. Harry'emu znów zrobiło się nie dobrze. Miał ochotę zwymiotować i tylko ostatkiem sił się od tego powstrzymał.

- To był jakiś stary, opuszczony budynek. - ciągnął. - Z zewnątrz wyglądał paskudnie, ale w środku.. nigdy nie widziałem czegoś takiego. - pokręcił głową. - Próbowałem rozmawiać z tymi ludźmi, ale oni zupełnie nie kontaktowali. Cały czas miałem przy sobie zdjęcie Louisa, aż w końcu, kiedy chciałem wyjść jakaś dziewczyna powiedziała, żebym za nią poszedł. Nie miałem pojęcia o co jej chodzi, ale poszedłem. Zaprowadziła mnie do jakiegoś małego pokoju i tam.. - odetchnął głęboko - .. wśród tych wszystkich śmieci, butelek po alkoholu i strzykawek.. leżał Louis.

Never EnoughWhere stories live. Discover now