PIĘTNAŚCIE

4.6K 359 313
                                    

Był poniedziałek, a on siedział na jednych z zajęć standardowo myśląc o czymś o czym nie powinien. Bo naprawdę nie powinien myśleć o Louisie. Tym bardziej, że od piątku mimo, że Harry spędził u nich cały weekend, nie odezwali się do siebie ani słowem. Nawet wtedy, gdy na jakieś dwie godziny zostali sami w domu. Oglądali telewizję, ale brunet nawet nie próbował podejmować jakiegokolwiek tematu. Chyba bał się, co usłyszy. Wolał żyć w nieświadomości, która z godziny na godzinę coraz bardziej go wykańczała. I na jego nieszczęście Lottie to zauważyła, więc kiedy we wtorek po szkole wrócił z nią do domu, wiedział, że nie uda mu się wywinąć od tej rozmowy. I miał racje. 

- Co Cię gryzie, chłopaku? - zagaiła, gdy znaleźli się w jego pokoju. 

- Pocałował mnie. - wypalił. 

Wiedział, że prędzej czy później i tak by to z niego wyciągnęła. 

- Co? Kto? - zmarszczyła brwi wskakując na miejsce obok niego. - Ten chłopak, który Cię uderzył? 

- Dokładnie ten. - przytaknął. - To znaczy.. najpierw ja to zrobiłem, a potem on.. 

- I jak było? - dopytywała uśmiechając się lekko. 

- To było.. - przygryzł wargę. - Ja nigdy nie czułem czegoś takiego. - pokręcił głową. - Ale.. 

- No mów! - ponagliła go, kiedy przerwał. 

- Potem po prostu się odwrócił. - skrzywił się. 

- Dlaczego? - zdziwiła się. - Przecież mówiłeś, że sam Cię pocałował. 

- No właśnie. - westchnął. - Nie wiem.. 

- Nie spytałeś go o to? 

- Nie. - potrząsnął głową. - Właściwie to w ogóle potem nie rozmawialiśmy. 

- Harry. - jęknęła.

- No co?

- Dlaczego go o to nie spytałeś? - parsknęła. 

- Nie wiem, chyba się bałem. Lottie ja nawet nie wiem co to miało znaczyć. Prawie go nie znam. - westchnął zirytowany, bo taka była prawda. Ledwo go znał. 

- Spotkaj się z nim i po prostu zapytaj. 

I nie miał pojęcia, że to spotkanie nastąpi tak szybko. A już na pewno nie spodziewał się, że to Louis je zaproponuje. Tymczasem w czwartek dostał od niego wiadomość. Wiadomość, która mówiła mu, że za dziesięć minut ma być gotowy. Dochodziła dwudziesta trzecia i Harry był trochę przerażony. Był pewny, że jego mama już śpi, tak samo jak i Gemma, więc nie było problemu, by wymsknął się z domu, mimo, że robił to po raz pierwszy. Bardziej bał się tego, czego Louis mógł od niego chcieć, więc kiedy wyszedł przed dom prawie spanikował i wrócił do środka. Tylko, że wtedy zobaczył samochód szatyna.. choć nie wiedział czy biały Land Rover którym przyjechał był jego czy może któregoś z jego przyjaciół. W każdym bądź razie nie miał już wyjścia. Upewnił się czy aby na pewno jego mama, ani siostra nie stoją w oknie, ale po co miałyby to robić? Przecież na pewno nie spodziewały się, że Harry mógłby zrobić coś takiego. On sam się tego nie spodziewał. A jednak. Z mocno bijącym sercem wsiadł do samochodu, a gdy tylko zamknął za sobą drzwi, Louis odjechał. 

Nie wiedział gdzie jadą i bał się o to spytać. Szatyn również skupiony na drodze nie podejmował tematu. Harry co jakiś czas kątem oka zerkał na niego, ale oprócz tradycyjnie zaciśniętych ust w wąską linie, nie widział nic. Albo nie chciał widzieć. Przez większą część drogi obserwował zmieniające się za szybą krajobrazy, aż w końcu szatyn zatrzymał auto na pustym parkingu nad Tamizą. Louis bez słowa wysiadł z samochodu, oparł się o maskę i podpalił papierosa. Brunet westchnął cicho, bo nie miał pojęcia o co tu chodzi, ale również wyszedł na zewnątrz od razu wciskając dłonie do kieszeni spodni. Było chłodno, a jego ręce zawsze były wrażliwe. Tak samo jak i starszy chłopak, oparł się o maskę samochodu wbijając wzrok w spokojną taflę wody przed sobą. 

Never EnoughWhere stories live. Discover now