SZESNAŚCIE

4.6K 337 379
                                    

- Harold, dlaczego szczerzysz się do zeszytu? - usłyszał i uśmiech automatycznie zszedł mu z twarzy. Zastąpiły go zmarszczone brwi, bo on nie miał pojęcia, że to robił. Zerknął na stojącą obok blondynkę. Przyglądała mu się uważnie, mrużąc oczy i krzyżując ramiona na piersi. 

Boże. Ona czasem była tak przerażająca jak.. Louis. Jej oczy mrużyły się niemal identycznie. Potrząsnął głową odganiając od siebie te bezsensowne myśli. Pewnie znowu mu się wydawało. 

- Wcale tego nie robiłem. - mruknął. 

- Robiłeś. - prychnęła. - Widziałam, że robiłeś. - uśmiechnęła się. - Czy to ma jakiś związek z TYM chłopakiem? - zacmokała. 

- Co ci przyszło do głowy.. - wymamrotał spuszczając głowę, żeby tylko zakryć swoje zarumienione policzki. Musiał się czymś zająć, więc schował zeszyt do plecaka robiąc to dwa razy wolniej niż powinien. - Całowaliśmy się. - wypalił. 

- Co? - pisnęła. - Kiedy? 

- Dziś w nocy. - przygryzł wargę. 

- Mów. - pospieszyła go łapiąc za łokieć i prowadząc w nieco ustronniejsze miejsce. 

- Przyjechał do mnie. - wzruszył ramionami. - Przeprosił za to, że mnie wtedy uderzył i.. tak jakoś wyszło. 

- Tak jakoś wyszło? - rozbawiona uniosła brwi. - Też chciałabym, żeby mi 'tak jakoś wychodziło'. - parsknęła. - To teraz już przynajmniej wiesz na czym stoisz. - stwierdziła poprawiając długie blond włosy. 

- No właśnie.. nie bardzo. - westchnął. 

- Przecież Cię przeprosił, tak? - upewniła się. Brunet kiwnął głową. - No i potem pocałował.. To jasne jak słońce, Harry. - uśmiechnęła się szeroko niemal podskakując w miejscu. - Skoro Cię przeprosił to znaczy, że w jakiś sposób Cię lubi, może mu się podobasz.. Ha! Na pewno mu się podobasz. Inaczej by Cię nie całował! 

- To nie takie proste, Lotts. - wywrócił oczami. - Louis jest.. specyficzny. 

- Zaraz. - zmarszczyła brwi myśląc nad czymś intensywnie. - On ma na imię Louis? 

- No.. tak. - potwierdził. - Coś nie tak? 

- Nie. - potrząsnęła głową. - Wszystko okej. - uśmiechnęła się. 

Okej.. To było.. dziwne? Niestety nie mógł się nad tym dłużej zastanowić, bo zadzwonił dzwonek. Musiał więc iść na ostatnią już tego dnia lekcję. Zupełnie zapomniał o kartkówce, która właśnie miała miejsce i trochę spanikował. Nie uczył się, ale na całe szczęście nie poszło mu tak źle, choć był pewny, że jego mama zdecydowanie nie będzie zadowolona. Mimo, że prawdopodobnie napisał ją na czwórkę. Pod koniec lekcji poczuł wibracje swojego telefonu. Ostrożnie, tak, żeby jego nauczyciel przypadkiem nie zauważył, wyjął telefon z kieszeni spodni klikając na nową wiadomość.

Od: Niall

Harry, przepraszam Cię, ale nie dam rady dziś po Ciebie przyjechać. Bądź gotowy jutro o 10ej. :) Naprawdę przepraszam, coś nam wypadło. ;(

Westchnął cicho bo nie był z tego powodu zadowolony, ale przecież nie mógł wymagać od Nialla, by ten za każdym razem zabierał go na cały weekend do siebie. Przynajmniej będzie miał czas, żeby się pouczyć, choć ostatnio w ogóle nie miał na to ochoty. 

Pięć minut później wychodził już ze szkoły. Uśmiechnął się lekko, bo pogoda była naprawdę ładna. Błękitne niebo i słońce, które nieco drażniło jego oczy. Wyjął więc z plecaka swoje okulary przeciwsłoneczne od razu wsuwając je na nos. W między czasie zdecydował się nie iść na autobus. Miał ochotę się przejść, więc tak też zrobił. Nie spieszył się, jego mama trochę mu odpuściła i nie robiła awantur o każde spóźnienie, dlatego chciał to wykorzystać. Szczególnie, że było naprawdę ciepło. Spokojnym krokiem przemierzał ulice Londynu, ale przechodząc obok wąskiej uliczki coś przykuło jego uwagę. Zmarszczył brwi, bo kilka metrów od niego stał identyczny samochód jak ten Louisa. I Harry wiedział, że to jego. Doskonale znał tę rejestracje. Cofnął się za jeden z budynków, kiedy do jego uszu dotarły coraz głośniejsze głosy. Wychylił się lekko upewniając, że wcale mu się nie przesłyszało i ten głos naprawdę należał do Louisa. I tak właśnie było. Stał na chodniku w czarnej bluzie i z kapturem na głowie. Na przeciwko niego zobaczył wysokiego i bardziej umięśnionego mężczyznę. Nie wyglądał na przyjaciela szatyna. 

Never EnoughWhere stories live. Discover now