CZTERDZIEŚCI CZTERY

4.6K 293 287
                                    

Zapowiadała się długa noc. Po tym jak doszli do siebie, Louis nalał im po lampce wina. Harry był w tym momencie tak bardzo szczęśliwy. Nie potrafił oderwać wzroku od szatyna. Wciąż zastanawiał się jakim cudem ktoś taki jak Louis zdołał go pokochać. Bo przecież Harry był przeciętnym, zupełnie nie wyróżniającym się z tłumu siedemnastolatkiem. Jeśli ktoś jeszcze kilka miesięcy temu powiedziałby mu, że jego życie potoczy się właśnie w ten sposób, prawdopodobnie popłakałby się ze śmiechu, ewentualnie potraktował tego kogoś czymś ciężkim, by zszedł na ziemie. Niejednokrotnie szczypał sam siebie nie mogąc w to wszystko uwierzyć. Ale to się działo. Harry znalazł miłość i był pewny, że to nie jest uczucie, które przeminie. Zastanawiał się tylko jaka będzie ich przyszłość. Gdzie zamieszkają, gdzie wezmą ślub, może zaadoptują uroczą dziewczynkę bądź chłopczyka? Kto wie.

- O czym myślisz? - usłyszał i mimo, że cały czas patrzył na szatyna, musiał zamrugać, by obraz stał się wyraźniejszy. Jego wyobraźnia zdecydowanie wybiegała w zbyt daleką przyszłość. Powinni skupić się na tym, co jest teraz.

- O nas. - oznajmił wędrując opuszkami palców wzdłuż kręgosłupa szatyna. Uśmiechnął się na widok gęsiej skórki, która pojawiła się na jego plecach. Louis reagował na jego dotyk zupełnie tak samo jak i on na dotyk szatyna. 

- I co wymyśliłeś? - zaciekawił się trącając nosem jego brodę.

- Że bardzo Cię kocham i chciałbym z Tobą spędzić resztę życia. - wyznał i to sprawiło, że szatyn znów się uśmiechnął. Robił to coraz częściej, już się od tego nie powstrzymywał i Harry naprawdę był tym zauroczony. Uśmiechał się przez niego. I dla niego. 

- To jest do wykonania. - szepnął unosząc się lekko, by odstawić na szafkę swoją w połowie pełną lampkę wina i to samo zrobił z tą Harry'ego, a potem złączył ich usta w powolnym pocałunku. Harry uwielbiał kiedy całowali się właśnie w ten sposób. Wiedział, że nie skończy się tylko na tym i wtedy w jego głowie pojawiła się jedna myśl. I pewnie nigdy nie wypowiedziałby tego na głos, ale wino, które wypił zdecydowanie dodało mu odwagi. 

- Lou? - wymamrotał układając dłoń na jego mostku i delikatnie odsunął go od siebie. 

- Tak, kochanie? - szepnął wpatrując się z miłością w intensywnie zielone tęczówki. Za każdym razem gdy Louis go tak nazywał w jego brzuchu pojawiały się te dziwne motylki. 

- Czy mógłbym.. - przerwał przygryzając wargę. - .. no wiesz. - dodał nieśmiało dłonią zjeżdżając na jego pośladki. 

Opuszkiem palca przejechał między nimi mając nadzieje, że chłopak sam domyśli się o co mu chodzi. Tak też było, bo kiwnął głową uśmiechając się przy tym nieznacznie. Harry mniej więcej wiedział jak to działa. Wiedział, że musi go dobrze przygotować dlatego sięgnął po buteleczkę z żelem, ale wtedy szatyn złapał jego dłoń przysuwając ją do swoich ust. I on wiedział o co mu chodzi. Wystawił dwa palce, które chłopak od razu wsunął między wargi owijając w okół nich język, by dokładnie je obślinić. Przez cały czas patrzył prosto w oczy Harry'ego i to sprawiało, że brunet zrobił się twardy w przeciągu tych kilku sekund. Wysunął je z ust z głośnym mlaśnięciem i nie tracąc czasu od razu zjechał dłonią między jego pośladki. Louis ułatwił mu zadanie wypinając się nieco, więc Harry bez problemu mógł zataczać palcem kółeczka w okół jego wejścia. Już wtedy szatyn jęknął cicho. 

Wsuwając w niego pierwszy z palców czuł jaki jest ciasny i zmarszczył brwi, ale nie odezwał się wsłuchując w ciche pojękiwania szatyna opierającego czoło o jego ramie. Po chwili dodał drugi zaczynając je zginać na przemian wykonując nożycowate ruchy. Postępował dokładnie tak jak zawsze robił to chłopak, ale gdy tylko wsunął w niego trzeci palec usłyszał syknięcie natychmiast zastygając w bez ruchu.

Never EnoughWhere stories live. Discover now